czwartek, 11 lutego 2016

"Black hunger" cz.5

Tytuł: Black hunger

Paringi: Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk), wspomniany WonTaek (Jung Taekwoon & Kim Wonsik) 

Opis: Ładnie komentujecie i widzę, że zainteresowanie jest, więc będzie nagroda i kolejny rozdzialik. Przyznam na początku, że nie chciałem dopierdzielić kolejnego angsta i gore, ale chyba nie potrafię tak na dłuższą metę, już "Obiecuję" było łagodne, tym razem musi być trochę dramatyzmu. Ale dobra wiadomość, moje plany obejmują jeszcze kilka rozdziałów, więc szykuje się niezła seryjka z tego randomowego pomysłu. W każdym razie miłego czytania, much love <3


Bez chwili zwłoki dopadł klamki posępnych, mokrych od deszczu drzwi i nacisnął ją, wbiegając do środka i dopiero zaczynając jakkolwiek racjonalnie myśleć. Obrócił się kilka razy w miejscu, jakby dopiero uświadamiał sobie gdzie jest i co musi zrobić.

- J-.. - zająknął się, zaraz przykładając skostniałe jak zawsze dłonie do pulsującej skroni. - Jeongguk!? - wrzasnął w końcu, starając się o jak najmniej zaniepokojony głos.

Matka czarnowłosego zjawiła się po chwili, widocznie przestraszona niecodziennym zachowaniem Jimina, który zazwyczaj nie okazywał więcej emocji niż skała.

- Kookie wyszedł..  na spacer. - odparła cicho, podchodząc do chłopca i troskliwie przeczesując jego mokre włosy. - Noś czapkę, Jimin, przeziębisz się..

- Wyszedł sam? - Park nieskory do zmiany tematu przygryzł nerwowo wargi, skubiąc je i sprawiając, że wyglądały na jeszcze bardziej sine niż dotychczas.

- Nie.. zjawił się jakiś chłopak. No, mężczyzna. - sprostowała i wywróciła oczami ostentacyjnie.

- Jak wyglądał!? - jęknął Rudy i wlepił w panią Jeon blade, drżące spojrzenie.

Kobieta najwyraźniej nie na żarty się przestraszyła, odsuwając o krok od chłopaka i zakrywając usta dłonią. W kącikach oczu skryła zalążki szlochu.

- Proszę Pani.. to bardzo, bardzo ważne, z kim Jeongguk wyszedł. Jak wyglądał, jak się zachowywał, co mówił..

- J-ja.. oh Jimin.. czy jemu coś grozi.. faktycznie nie znam tego człowieka.. jak ja mogłam mu pozwolić wyjść z moim synem.. Jimin.. - matka czarnowłosego zaniosła się spazmatycznym płaczem, na co Park sam poczuł dość niepokojące, a już na pewno nieprzyjemne uczucie.

- Być może nic mu nie jest, pro.. proszę nie płakać.. - mruknął jeszcze rudowłosy i westchnął głęboko, układając dłoń na ramieniu drżącej kobiety.

Po chwili uspokajania, matka Jeongguka ostatecznie opisała mężczyznę, za palącymi namowami Jimina, który naciskał nieustannie że względu na uciekający czas.

- Na pewno? Miał krótkie włosy? Nie takie do ramion? - Park zmarszczył brwi, przybrawszy wyjątkowo nietęgi wyraz twarzy.

- No tak, na sto procent. Tylko taką grzywkę do pół policzka, na jedno oko. - kobieta gestykulując imitowała obszar zasłonięty przez włosy mężczyzny, który zabrał Jeongguka.

- Cholera.. - mruknął Jimin mocno się krzywiąc i wyciągając z kieszeni szarego płaszcza grafitowy telefon.

Automatycznie odblokował ekran i sprawdził powiadomienia. Bez słowa zablokował telefon i skrył go na powrót w kieszeni. 

- Pójdę go poszukać, prawdopodobnie wiem gdzie jest. Niech się Pani nie martwi, przyprowadzę go w całości. - skinął głową i złapał drżącą dłoń spłakanej kobiety.

- Proszę.. Jimin, znajdź go.. zostawił telefon, nawet nie mam z nim kontaktu.. - jęknęła zbolałym głosem, zaciskając na zimnych palcach własne.

- Niech się Pani napije ciepłej herbaty i postara nie martwić. - odparł jeszcze, stosunkowo ciepłym tembrem, po czym wyplątał palce z dłoni kobiety, bez namysłu wybywając z mieszkania, z cichym "do zobaczenia" na ustach.


Szli już dość długo. Ściskał dłoń Jeongguka nieco boleśnie, ale mimo próśb nie puszczał, po prawdzie rzadko w ogóle się odzywał.

- Gdzie idziemy do kurwy nędzy!? - warknął w końcu Kookie, odchylając głowę w tył i marszcząc brwi.

- Zamkniesz się? - odparł cicho nieznajomy i zatrzymał się gwałtownie, unosząc otwartą dłoń w górę i wytrzymując oddech. Jeon posłusznie zamilkł, zaciskając wargi w wąską linię i słysząc głośne bicie najpewniej własnego serca. W końcu trudno byłoby usłyszeć puls wampira, no cóż.

- Uh.. fałszywy alarm. - westchnął po chwili i wznowił marsz, prowadząc Kookiego w odmęty gęstego lasu.

- Przed czym mnie chowasz? - westchnął Jeon, już od niechcenia, nawet nie oczekując odpowiedzi.

Tym jednak razem kruczowłosy już prawie się odezwał, kiedy jak spod ziemi wyrósł przed nimi niski chłopak w szarym płaszczyku. Nie wyglądał na zadowolonego.

- Hongbin. - warknął nienawistnym głosem, mierząc tylko Silnego, a na Kookiego nawet nie spoglądając.

- Jiminnie, ah.. zobacz! - rozświergotał się starszy i zagarnął ramieniem prowadzonego wcześniej chłopca. - Uratowałem Ci zabawkę. Dostanę całusa?

- Kurwa.. nie prosiłem o pomoc. Puść go. - odparł Park starając się brzmieć opanowanie, jednak drżenie głosu powodowane stresem i poirytowaniem, brało górę.

- Nie zdążyłbyś przed nim. Ja ledwo uciekłem. - rzucił Bin, odgarniając grzywkę dumnym gestem, po czym ułożył jedną dłoń na plecach Kookiego, popychając go potem w kierunku Jimina, wyższy niemalże stracił równowagę. Bez chwili namysłu wbił jednak pytający, nieco strachliwy wzrok w rudowłosego, co spowodowało tylko, że Jimin pierwszy raz obdarzył go, mimo nadziei Kookiego, wyjątkowo zobojętniałym i chłodnym spojrzeniem.

- Dzięki. - mruknął ostatecznie rudowłosy wymijając Kookiego, podchodząc do Hongbina i kłaniając się przed nim zaskakująco nisko.

Czarnowłosy uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem wypisanym na twarzy. Krople cicho uderzały w przesiąknięte już liście i gałęzie, skapywały z rudych kosmyków Jimina, błądziły jak zagubione dusze po jego połyskującej, śnieżnej skórze.

- Braciszku... - westchnął rozczulony Hongbin, po czym chwycił ramiona Jimina, podnosząc go i wtulając w siebie z pełnym czułości wyrazem twarzy.

Park nie odezwał się na to ani jednym słowem, nie objął też jednak mężczyzny, wpatrując się ślepo w usiany drzewami, zatarty horyzont.

- Ja Ciebie też.. - szepnął prawie niedosłyszalnie, kiedy czarnowłosy odsuwając go od siebie przytulił wargi do jego ucha i poruszył nimi nieznacznie.

Kookie obserwował scenę z niemałym zainteresowaniem, czując jednak dziwne, nie do końca jasne uczucie kłujące go jak igły.

- Ktoś mi wytłumaczy co tu się odpierdala? Jimin, o co chodzi?! - Jeon powoli tracąc cierpliwość podszedł do Rudego i położył dłoń na jego barku, na co spotkał się z kompletnie nieoczekiwanym gestem. Niższy błyskawicznie strącił z siebie dotyk chłopaka i obrócił się ku niemu, mierząc go nieprzyjaznym spojrzeniem.

- Jeszcze czego.. to wszystko Twoja wina, Jeongguk! - krzyknął Jimin, napierając na rozmówcę, który momentalnie pobladł ze strachu i niemo jęknął. - Gdyby nie Ty.. argh! Kurwa mać! Gdyby nie Ty, nic takiego nie miałoby miejsca! - wybuchł w końcu, obarczając młodszego ciężarem wyrzutów sumienia, kiedy nawet nie miał pojęcia czym tak właściwie zawinił.
Jeon spłoszył się momentalnie, nabierając zawstydzonych rumieńców i kuląc ramiona. Ciszę przerwał rozbawiony do granic możliwości Hongbin, swoim głośnym rechotem.

- Jak nie Leo, to Ty go zabijesz, hm? - nieco nasączony sarkazmem głos rozbrzmiał w uszach dwójki, na co Jimin odsunął się od zastraszonego Kookiego, chowając twarz w dłoniach.

- Cholera jasna.. gdzie ja go teraz schowam? - jęknął beznamiętnie Chim, starając się na powrót zapanować nad wcześniej spuszczonymi ze smyczy emocjami.

- Mnie już mają na mapach, praktycznie pełna kontrola, nie pomogę. - Bin wzruszył ramionami i cmoknął ze skruchą. - Ale gdybyś..

- No?

- Hm.. Nie, nie będziesz chciał..

- Hongbin, ja pierdolę, potrzebuję schronu, a nie Twoich gdybań!

- Namjoon?

- No i miałeś kurwa rację, nie ma mowy! - Jimin szybko stracił zapał do krycia Kookiego, plącząc ramiona na klatce piersiowej i zaciskając mocno zęby.

- Kto to ten.. Namjoon? - zająknął się Kookie, na co obie pary oczu zlustrowały go niechętnie. - No skoro o mnie się rozchodzi, to może wreszcie dowiem się co takiego zrobiłem..

- Zabrałeś mi braciszka, szmatko. - prychnął pogardliwie Hongbin, zaraz jednak zanosząc się wdzięcznym, perlistym chichotem. - Oj no nie patrz tak, jestem po Twojej stronie. Tak jakby. - dodał jeszcze najstarszy i podszedł do skołowanego chłopaka, czochrając przyjaźniej jego smolistą czuprynę. - Nie bój się. Jiminnie coś wykombinuje, nie da Cię skrzywdzić. 

- Ale co mi grozi?!

- Kruk. - warknął w końcu Park, obracając się do dwójki czarnowłosych i zadarł brodę w przypływie nerwów. - Nasz.. brat. - dodał po chwili i westchnął ze zbolałym wyrazem twarzy.

- Jimin Ci pewnie nie mówił.. - kontynuował Hongbin, stając w odpowiedniej odległości od chłopca. - Ale mamy dość nietypową rodzinę.

- Pomijając fakt, że jesteście wampirami? Jasne, norma.. - Kookie sapnął nieco bezsilnie.

- Nie przerywaj. - syknął karcąco, powracając do wcześniejszej wypowiedzi. - Są dwie.. drużyny, nazwijmy to tak. Jedna, po stronie taty; naszego taty. To po prostu osoba, która nas zamieniła. Nie chciałbym być niegrzeczny, ale niech gnije skurwysyn. - Jimin na wydźwięk tych słów nieco uniósł kąciki ust. - No i na jego rozkazy są synowie, dla nas bracia. Nie ma kobiet, tatuś zaszczepił w nas pociąg nie tylko do krwi.

Na te słowa dwójka Silnych zaśmiała się w głos, a Kookie tylko kilkukrotnie przeniósł wzrok z jednego na drugiego.

- No ale wracając.. po drugiej stronie jest Jim. Tak jest, nasza jednoosobowa drużyna mistrzów, nie kto inny a mały, słodki Jiminnie. - Hongbin podszedł do rudowłosego, obejmując go w końcu w pasie, na co ten skrzywił się i przewrócił oczami. - Zbuntował się, niewdzięcznik. I zwiał. Ale tatuś łatwo nie odpuszcza, więc ściga rudzielca i próbuje zagarnąć do domu wszelkimi możliwymi sposobami. 

- Dlaczego uciekłeś? - Kookie spojrzał na Parka, który wyplątał się z krępującego uścisku i wbił wzrok w mokrą ściółkę.

- Reżim. Nigdy nie lubiłem dyktatury, nawet za człowieka. Więc uciekłem kiedy tylko skończył się proces dorastania z trochę większymi zębami i wiecznym apetytem. - Park wzruszył nieznacznie ramionami. - Ale znowu mnie znalazł. I nasyła kolejno bardzo nieprzyjemnych członków naszej spaczonej rodziny, którzy mają zmusić mnie, żebym powrócił pod skrzydła ojca i harował na jego posrane zachcianki.

- Ale mówisz to tak, jakbyś był całkiem sam, braciszku. - wciął się Bin, wciskając dłonie do kieszeni kurtki. - Jest kilku braci, którzy są skłonni Jiminowi pomagać, kryć go tak jakby. Wiadomo, że nie można tak wiecznie, ale nie tylko jemu przeszkadza rygor i niewolnictwo, jakie panuje w naszym domu. O ile domem to można nazwać. Ja wspieram Jima non stop, prawda? Karmię go kiedy potrzebuje, uciekam z jego chłopakiem do lasu, żeby Leo go nie zeżarł..

Jeongguk wyraźnie poczerwieniał.

- T-to.. kto to ten Leo? - jęknął wyjątkowo cicho jedyny obecny na miejscu człowiek i kątem oka zerknął na Jimina, który najwyraźniej nie palił się do odpowiedzi. Widząc to wrócił spojrzeniem do Hongbina.

- Jeden z braci, jak już wiesz. Kruk to prawie najgorszy z tropicieli jakich "spłodził" ten chory pojeb. Ah.. tropiciel.. to wiesz, taki od bójek i tym podobnych. Brudna robota zawsze należy do nich. Tylko, że Leo jest jeszcze gorszy, ma swoją dumę i Hakyeon dobrze o tym wie.

- Hakyeon?

- Uh.. ojciec. 

Kookie skinął ze zrozumieniem głową, nie odzywając się dalej ani słowem.

- Więc najpierw nasłał Dzikiego. Dziki to Ravi, jest.. ujmę to delikatnie, nieokrzesany. Takie ADHD w połączeniu z dość niecodziennym apetytem. No i lubi spuszczać wpierdol, o czym nasz Jiminnie nie raz się przekonał.

Park skrzywił się na wspomnienia, złapał za obolałe żebra i kopnął w stosik liści od niechcenia.

- Ale Dziki załatwił co miał załatwić i wrócił. A że Jimin do bólu już się nieco przyzwyczaił, to stawiał opór dalej. Aż tatuś nasłał Kruka. A Kruk.. no cóż. To kompletne przeciwieństwo Raviego. Jest opanowany, ale za to kompletnie bezwzględny, nie ma niczego, co mogłoby go powstrzymać. No i.. zabiłby na miejscu, gdyby ktoś skrzywdził jego Ravisia. - dokończył pogardliwie Bin, wzdychając z nieukrywanym obrzydzeniem. 

- No ale jakimś cudem zdobył informacje o Tobie i postanowił, że zamiast pieprzyć się z robieniem ze mnie worka treningowego, uderzy w kogoś, z kim mam do czynienia. - mruknął Jimin pod nosem, zerkając odrobinę łagodniej na Słabego, który w momencie przybrał kolor świeżo wypalonej cegły.

- Nie pierdol Jimin.. kogoś, na kim Ci zależy, po prostu. - Hongbin odrzucił grzywkę i przeszedł się kawałek, zataczając niezobowiązujące kółko.

Intymność ciszy przekraczała wszelkie granice, dlatego nie byli już w stanie kontynuować tego tematu. Jimin odchrząknął więc cicho, obracając się w kierunku Lee i spoglądając na niego nieco potulniej niż do tej pory.

- Nikt poza Namjoonem? - szepnął, nieco zbolałym głosem, przeczesując nerwowo rdzawą grzywkę.

- Nie sądzę. To ostatni neutralny, który zdołał się zaszyć. Idź do niego Jim, przecież wiesz, że Ci pomoże.. 

- Ale.. - urwał Park, klnąc w myślach i zaciskając pięści, po czym tylko wypuścił niemalże trujące od irytacji co2 z ust, podchodząc po chwili do Jeona i zaskakująco delikatnie jak na stan swojego zdenerwowania splatając palce ich dłoni. Kiedy złączył własne spojrzenie ze źrenicami Kookiego, wyglądał już całkiem inaczej niż przed momentem. Zielone oczy błyszczały w zmroku, zdawały się przenikać Jeongguka na wskroś. Ten przez chwilę myślał o podjęciu próby obdarowania go uśmiechem, chociaż takim najdelikatniejszym, ale przytłaczające poczucie winy odsunęło go od tej idei, a twarz Jeona pozostała kompletnie wyprana z emocji.
Za to Jimin uniósł delikatnie kąciki ust, w pobłażliwym, ale spokojnym uśmiechu. Zadarł nieco głowę i nie zważając na szczerzącego się gdzieś w tle Hongbina zmrużył powieki, powoli zlepiając własne wargi z ustami czarnowłosego. Chłopak nie posiadał się z zaskoczenia i jakby radości, chociaż może bardziej ekscytacji. Nie chcąc jednak okazywać tego przed bratem Parka, po prostu przymknął oczy, leniwie odpowiadając na pocałunek subtelnymi muśnięciami. Krople deszczu spływały po ich zziębniętych twarzach, wpadały w rozchylające się co jakiś czas usta, drażniły nadwrażliwą skórę. Kookie czuł przyjemne mrowienie nisko w brzuchu. Kiedy już chciał dotknąć szyi Jimina, wpleść palce w jego włosy, ten urwał pocałunek z cichym mlaśnięciem, odetchnął szybko i obrócił się do Hongbina.

- Pójdę do niego. Ale tylko ten jeden raz. - mruknął Jimin, ciągle zaciskając zimne do granic możliwości palce na dłoni Jeongguka.

- Zuch chłopak. Idź, ja zatrzymam Leo. Przynajmniej na jakiś czas. - Lee machnął beztrosko dłonią i ukazał żółte kły światłu dziennemu. Na ten widok Rudy sam lekko się uśmiechnął, kręcąc pobłażliwie głową i oddychając odrobinę spokojniej niż do tej pory.

- Dziękuję. - odparł jeszcze raz pochylając głowę z szacunkiem.

- Hej, dla Ciebie wszystko młody. Odwdzięczysz mi się, jak Jeongguk nie będzie patrzył. 

Jakoś mimo wszystko Kookie nie powstrzymał instynktownego uśmiechu.

- Lećcie. Czuję go. - Bin spoważniał nagle, stając w rozkroku i garbiąc się odrobinę. Jimin zbladł jakby jeszcze bardziej niż do tej pory, chwycił dłoń Kookiego pewniej i puścił się pędem na zachód. 

Natomiast Hongbin stał w jednakowej pozycji, spięty i czujny jak nigdy. Oddychał płytko, cicho, niesłyszalnie dla ludzkiego ucha. Wkrótce poczuł na karku zimny podmuch. Jak się po chwili okazało - oddech.

- Myślałem, że Jimin jest głupi.. - szepnął rosły mężczyzna stojący za Binem, po czym wymierzył mu silne kopnięcie nisko w łydkę, tak, że ten zwalił się bezwładnie na ociekającą deszczem ściółkę i sapnął z bólu, czując jak przedarta na zewnątrz, ostra kość zahacza o zabłocone liście.

- Ale Ty jesteś chyba jeszcze głupszy, Hongbin.


Do przeczytania! - Gabriel



13 komentarzy:

  1. Ayyy, już wiem, czemu "wszyscy będziemy płakać" omg ; ;
    Ta ostatnia scena, biedny, jeju ,___,
    Mam nadzieję, że jednak wyjdzie z tego cało mimo wszystko :<

    Weny, skarbie i nie rób mu krzywdy T T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze kicia, Hongbin na Twą prośbę przetrwa ❤ #mvahaha

      Gabiś

      Usuń
  2. Ooo Jezu Jezu co to będzie ?! Kooki, Kooki Uh. Jimin go uratuje cn ? A Nam pomoże na pewno. No nie moge ugghh. Świetnie no i co więcej, no nic po prostu świetnie <33. Dziękuję. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojciec Hakyeon <3
    Piękny Jikook i chcę więcej ;; Czekam niecierpliwie na następny rozdział, weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co mam napisać... Piszesz cudownie, to jest cudowne, wszystko jest cudowne!
    Ahhh
    Czekam na więcej, teraz, to chyba ja popadam w nałóg!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęło się dziać ;; Czuję, że Bin ma mocno przechlapane i się martwiem co dalej [*] Relacja mych Jikooków jest powalona, ale z drugiej strony urocza xD *jeśli mogę tak określić w ogóle* Hwaiting dla Ciebie! Czekam niecierpliwie ~

    OdpowiedzUsuń
  6. Jimin nie krzycz na Kooka T^T
    Jimin nie może żyć bez ciastka ^^
    Weny
    ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej chwilka bo chyba nie ogarnia... no bo na blogerze no niby jest że "Black hunger" cz.6 no a ja nie mogę znaleźć tego o co chodzi... ja już chce to przeczytać NIE... :( Nosz ja nie wiem co jest.
    ( A no i sorka że tak Tu bo kompletnie nwm gdzie się tym pożalić mogę.... bo ja już nie mogę to opowiadanie jest świetne i ja już chcę przeczytać..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest, trochę moja wina, bo dodałem przer betą i trzeba było szybko poprawić, ale teraz jest gotowe i czeka na lekturę ❤

      Gab

      Usuń
  8. Jesuuuu co za plot-twist ;-; To jednak nie Leo go porwał :''D Lecę czytać dalej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hongbin :''D To był Hongbin :''D Kocham go <3 Wybawca <3

      Usuń
    2. Dlaczego to N jest tym tatuśkiem :'0 Nie mogę go sobie wyobrazić w tej roli XD Leo taki złowieszczy *^* To opowiadanie jest boskie *0*

      Usuń