niedziela, 31 stycznia 2016

"Black hunger" cz.2

Tytuł: Black hunger

Paringi: Jikook (Park Jimin & Jeon Jungkook), Vmin (Kim Taehyung & Park Jimin), Hongmin (Lee Hongbin & Park Jimin), w domyśle Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok)

Opis: Oki, pocisnę to szybko, bo mam tyle pomysłów na fabułę, że jeśli ich nie spiszę, to się ze mnie wyleją, a wolałbym tego uniknąć na lekcji matematyki czy historii XD łapcie kolejny rozdział, jest tak długi, że odpadam, ja nigdy nie piszę tak rozległych chapterów, ale najwyraźniej coś dzisiaj miało się zmienić. Więc nie przedłużając, proszę bardzo. [*]


- Tatuś chciałby Cię wreszcie zobaczyć, Jiminnie.

- Powiedz tatusiowi, że może się...

- Ugryź się w język, Jim. Albo ja to zrobię. Pamiętaj o kim mówisz.

- Mam go gdzieś, już i tak nic mi nie zrobi.

- Pewny jesteś? 

-...

- Radzę tylko z miłości do Ciebie, mały, lepiej rób co on każe. Inaczej może się to kiepsko skończyć.

- Nie odetnie mi dostaw, poza tym Hongbin i tak dałby radę przemycać. Co gorszego mogłoby mnie spotkać?

- Wolisz sobie nie wyobrażać, mały.

- Pierdolisz, Sanhyuk, tyle Ci powiem. Namieszali Ci w głowie tak samo jak reszcie.

- Jakoś ciągle stoję po Twojej stronie.

- I dobrze, jedyny mądry wybór.

- ... Idź do niego. 

- Nie ma opcji. Powiedz, że mam naukę, nowa szkoła czy inny shit. Nawciskaj mu cokolwiek.

- Jeśli zawiodę, naśle Raviego. Nie będzie tak miło.

- Pozdrów tego starego pierdziela, Hyukkie. Spadam. A, zapomniałbym. Towar?

- Jest, ale mniej niż zwykle.. On się naprawdę zaczyna wkurzać, Jim.

- I dobrze. 

- Nie dla Ciebie, szkrabie.

- Nie przesadzaj, dobra? Nie może mnie tknąć, póki jestem mu potrzebny. 

- A jesteś..?

-... Do widzenia, Sanhyuk. Dzięki za kolację.

- Ostrzegałem. Spodziewaj się Dzikiego.

- Dam radę. Trzymaj się.


Od kiedy Jimin chodził do ich szkoły, wszystko wydawało się jeszcze dziwniejsze niż było. Mgła zalegała na dłużej, wszędzie było zimno, mimo rozpaczliwych prób ogrzewania budynku dodatkowymi kaloryferami. Ale nikt nie łączył faktów.
No. Nikt poza Kookiem.
Był najbliżej Rudego, tylko z nim nowy chłopak rozmawiał, więc stał na uprzywilejowanej pozycji. Mimo to wiedział o nim niewiele, tylko tyle, na ile blady dał mu się poznać. Poza podstawowymi informacjami nic szczególnego; mieszkał wcześniej na południu kraju, przeniósł się przez problemy rodziców z rozwodem, mieszka u matki. Nie miał pojęcia co lubi, czym się interesuje.. kiedy tylko zaczynali tematy osobiste, Jimin momentalnie zmieniał wątek, lub po prostu urywał rozmowę i zamykał się w sobie. Był dziwny. Nawet bardzo. Zachowywał się jakby bardzo długo żył bez ludzi i teraz nie do końca wiedział jak się przy nich zachowywać. Nie był jednak gorszy - dokładnie odwrotnie. Miało się wrażenie, że Park przewyższał praktycznie każdego na każdym polu, włącznie z Jeonggukiem. Był bystry, żeby nie powiedzieć diabelnie bystry, wchłaniał wiedzę jak gąbka, bez względu na przedmiot, był dobry we wszystkich sportach. Jeon czasem poważnie zastanawiał się, czy Rudy nie jest jakimś agentem służb specjalnych i nie sprawdza, czy w ich szkole gromadzą się młodociani terroryści. Tym bardziej, że nawet podczas lekcji wychodził czasem tłumacząc się, że musi odebrać od kogoś "książki", czy "zeszyty". Tak naprawdę pewnie wymieniał informacje rządowe, Jeongguk był tego niemalże pewien.
Jimin kilka razy był w domu Kookiego. Razem odrabiali zadania, lub przygotowywali się do testów. Jednak mimo roztaczanej wokół aury uprzejmości i dobrego wychowania, Kooki zauważył kilka nurtujących go spraw; Jimin nigdy nie był głodny, odmawiał poczęstunków i herbaty czy kawy. Niby tłumaczył to specjalną dietą, ale nawet kiedy Jeon oferował mu produkty kupione w sklepie ze zdrową żywnością, Jimin akurat nie był głodny, lub był dopiero co po obiedzie. Na długich przerwach Park znikał ze szkoły, nikt nie wiedział gdzie wychodził, ale nigdy nie korzystał ze stołówki ani sklepiku. Tae podejrzewał, że przynosi własne jedzenie, ale wstydzi się je wyciągać przy wszystkich, więc je w samotności. Nayeon oczywiście przyjmowała najczarniejsze scenariusze, wmawiając wszystkim, że na pewno jest narkomanem - albo i nawet dilerem - i na długich bierze w żyłę, albo handluje z młodziakami. Reszta nie miała zdania, ale Kookie żadnej z sugerowanych opcji nie był w stanie do końca uwierzyć. Jim nie mógł być dilerem, to w ogóle wypadało z możliwości. Sam też nie brał - byłby zdecydowanie bardziej nerwowy i wyniszczony, poza tym głód narkotykowy da się wyczuć na kilometry, a w ich szkole ćpunów nie brak. Park nie wyglądał jak jeden z nich, to na pewno. Czy naprawdę był na jakiejś specjalnej diecie? Być może.. póki nie dostanie informacji z pierwszej ręki, może tylko gdybać.
Pewnie nieco dziwną obserwacją, ale bezpośrednio łączącą się z tą numer jeden, był fakt, że Jimin ani razu nie wyszedł jeszcze do łazienki. On tam po prostu nie chodził, ani u Kookiego w domu, ani w szkole. O to Jeon nie pytał, ale nurtowało go to niemal równie mocno co tajemnica odżywiania Rudego.
Pewnego jednak dnia sekrety zostały naruszone przez nikogo innego, a bardzo wścibskiego zazdrośnika w blond czuprynie.
Co prawda nie wszystko było winą Tae; Jimin zachowywał się tego dnia bardzo dziwnie. Sam to sprowokował. Od rana nie odzywał się słowem do nikogo, siedząc na uboczu, jak wyrzutek. Kiedy Jeongguk podchodził do niego, siadał obok i próbował zagadać, Jim zbywał go półsłówkami, unikał kontaktu wzrokowego, na lekcjach odznaczał się wyjątkowo zaniżoną jak na siebie aktywnością, przerwy spędzał sam. Aż nastąpił moment, w którym dzwonek wykrzyczał czas na długą przerwę. Wszyscy wybiegli z sal, starając się zająć najlepsze miejsca na stołówce, natomiast Jimin wykonał tylko jeden, wydający się być dość nieprzyjemnym, telefon, po czym wyszedł szybko ze szkoły, wymijając kotłujące się młodsze klasy niczym cień. Na nieszczęście jedynym, który zauważył uciekającego Rudego, był nie kto inny a najbardziej ciekawska persona tej szkoły, Kim Taehyung. 
Tego dnia blondyn zjadł sałatkę pierwszy, po czym stwierdził, że musi wyjść za potrzebą i uciekł od grupy, z którą dzielił stolik. Nikt szczególnie nie oponował, zwłaszcza, że Tae miewał czasem dziwne potrzeby w dziwnych momentach.
A Kim przemknął niezauważony przez korytarze, cicho niczym kot otwierając ciężkie drzwi szkoły i wyruszając na poszukiwania Park Jimina. 


- Hongbin? - mruknął bardziej zachrypniętym niż zazwyczaj głosem, pozostawiając powieki przymknięte i jedynie co moment pociągając nosem.

- Ah.. kocham, kiedy wymawiasz moje imię, braciszku. - rozległo się z wątpliwie możliwego kierunku, mianowicie z okolic dachu.

Jimin nie obrócił w tą stronę głowy, czekając w miejscu, aż jego rozmówca raczy zejść i stanąć z nim twarzą w twarz. Nagle ubrana w kilka warstw ciemnych ubrań postać jakby spłynęła przed rudowłosego, podnosząc się powoli i prostując. Ukazał tym samym do tej pory skrytą pod kapturem ciężkiej bluzy chorobliwie bladą twarz, po jednej stronie niesymetrycznie schowane za długą, czarną grzywką. Jedno, odsłonięte oko błysnęło, mierząc stojącego przed sobą młodzieńca, przybierając jasno-błękitny odcień i blednąc niemalże z każdą sekundą. Nawet źrenice mężczyzny sprawiały wrażenie bardziej szarych niż czarnych. Za długa, brunatna kurtka wątpliwego pochodzenia na piersi miała niewielkie, prostokątne wybrzuszenie, najpewniej pochodzące od rzeczy skrytej w wewnętrznej kieszeni. Jimin rozchylił zmrużone powieki, ukazując towarzyszowi całkowicie zamglone głęboką czernią spojrzenie; każde światło połyskiwało w ciemnej tafli jego tęczówek, swego czasu o odcieniu głębokiej zieleni. 

- Daj. - rzucił tylko z trudem, wyciągając ku Hongbinowi drżącą dłoń.

- Nie stęskniłeś się ani troszkę? Przytul braciszka, Jiminnie.. - wyższy rozłożył ramiona szeroko, zapraszającym gestem, łącząc to z szerokim, brzydkim uśmiechem, ukazującym jego żółtawe, zbyt duże jak na człowieka zęby; długie i ostre, chowające przy dziąsłach ślady niedawno spożywanej, bordowej substancji.

- Nie wkurwiaj mnie, nie jestem na siłach, Bin. Wiesz dobrze, że nie zadzwoniłbym sam z siebie. - warknął rudy, zadzierając wysoko brodę i mierząc rozmówcę pogardliwym spojrzeniem płynących z czarnych ślepiów. 

- Oj, brzydko się do mnie odzywasz. Jeśli chcesz jeść, bądź grzecznym chłopcem, Jimin. - odparł groźnie Hongbin i zza rozchylonej poły kurtki wyciągnął napęczniały, plastikowy worek, niewiele większy od otwartej dłoni dorosłego mężczyzny.

Jimin zauważalnie zadrżał. Nozdrza rozchyliły się zrywnie, wciągając rozchodzący się w atmosferze, słaby dla zwykłego przechodnia zapach, dla rudowłosego jednak silniejszy niż jakikolwiek inny zapach. Żółto-zęby roześmiał się głośno i ostro, potrząsając pakunkiem i sprawiając, iż jego burgundowa zawartość zachlupotała radośnie. 

- Już, już. Spokojnie. - dodał po chwili Hongbin, po czym z kieszeni po drugiej stronie kurtki wydobył niewątpliwie używaną już strzykawkę zakończoną prowizorycznie zabezpieczoną igłą. Nakłuł woreczek trzymany w dłoniach i ściskając go delikatnie i pozwalając jednej niewielkiej kropli wypłynąć na podstawiony wcześniej kciuk. 

Rudy obserwował jego poczynania nerwowo skubiąc paznokcie i drżąc już na całym ciele, przy okazji nie starając się tego jakkolwiek maskować. Był głodny. Chciał jeść. Hongbin był śmieciem, jak zawsze.
Wtedy czarnowłosy zsunął kaptur z głowy, przyłożył skropiony czerwoną cieczą palec do naprężonej szyi i przejechał nim od linii żuchwy do połowy ścięgna, resztę lubieżnie zlizując z opuszka. Cały ten czas intensywnie wpatrywał się w czarne dziury na miejscu oczu Jimina, rozszarpujące go spojrzeniem. 

- Proszę.. smacznego. - mruknął cicho, opanowanym głosem Hongbin i jeszcze lepiej zaprezentował naznaczoną rudawym odcieniem bordo skórę.

Jimin na te słowa prychnął pogardliwie, przełykając głośno ślinę i odwracając wzrok. Przez moment gryzł wargi, a za każdym razem kiedy wysuwał perłowe zęby zza kurtyny mięsistych ust, te zdawały się być nieco większe i bardziej drapieżne. Przy okazji krzywił się nieco, najwyraźniej odczuwając delikatny dyskomfort powodowany zaistniałym procesem. 
Jednak pomimo ziejącej z jego oczu pogardy ku czarnowłosemu, w pewnym momencie z zastraszającą szybkością znalazł się tuż przy nim, łapiąc w dłoń jego przydługie włosy i przytrzymując głowę odchyloną na tyle wygodnie na ile potrzebował. Drugą ręką przytrzymał jego bark nisko, pochylając się do przodu i zaciągając się zapachem przy swych ustach, na co nie zdołał powstrzymać rozanielonego uśmiechu, pełnego jednak zwierzęcego pożądania. 
Spomiędzy rozrośniętego uzębienia wysunął powoli lekko zaróżowiony język, po czym dwoma przeciągłymi muśnięciami zlizał czerwień ze skóry czarnowłosego. Ten przygryzł na gest dolną wargę, mrużąc powieki i z cicha pomrukując. Jimin natomiast zatrzymał się na chwilę, odetchnął i zadrżał, czując w kubkach smakowych słodki, metaliczny posmak. 

- Tyle Ci wystarczy.. teraz daj. - wychrypiał tuż przy uchu Hongbina, odsuwając się w końcu i wypuszczając z uścisku jego włosy. Poprawił płaszcz i wypracowanym gestem przeczesał rude kosmyki, które opadły na jego kredowo-białe czoło.

Bin rzucił mu nie do końca przyjazne spojrzenie, po czym ściskany w dłoni woreczek z impetem przycisnął do piersi Parka, sprawiając, że z dziurki po igle wytrysnęło kilka kropel i opadło na szary podkoszulek, który niższy miał na sobie. Właściciel ubrania momentalnie zacisnął wargi, otwierając szerzej oczy i łapiąc worek zaborczym gestem w obie dłonie. Wpatrywał się jednak mściwie w Hongbina, a ten na powrót narzucił na głowę czarny kaptur, uśmiechnął się krzywo, po czym odszedł kilka leniwych kroków. Po drodze obrócił się jeszcze ku Rudemu i posłał mu całusa.

- Nie masz za co dziękować, braciszku. Dla Ciebie wszystko, dzwoń kiedy tylko będziesz mnie potrzebował! - rzucił jeszcze i beztrosko pomachał Jiminowi, ściskającemu worek wypełniony ciemną krwią. 

Ten jeszcze chwilę lustrował odchodzącego, po czym pokręcił z dezaprobatą głową i westchnął cicho. Spojrzał na trzymany w dłoniach pakunek, po czym uśmiechnął się szeroko i zatopił kły w plastikowej osłonie, rozszarpując ją łapczywie i momentalnie spijając szkarłat tak szybko, że jego jabłko adama niemalże skakało. Przez zachłanność, nie mógł powstrzymać jednej czy dwóch strużek cieczy, która przecięła jego brodę, spływając niżej po szyi i wsiąkając w szarą koszulkę. Był niezwykle spragniony, bardziej niż się to ostatnio zdarzało, do ostatniej kropli wysysał zawartość woreczka, po zakończeniu biorąc głęboki oddech i oblizując pobrudzone wargi. Roześmiał się pod nosem i uniósł wysoko głowę, mrużąc powieki i napawając się trwającą chwilą. Aż do momentu, kiedy nie usłyszał swojego imienia, a panika zdjęła go bardziej niż zazwyczaj.

- Jiminnie? Jesteś tu? - jęknął niskim odcieniem swego głębokiego głosu Taehyung, wyłaniając się nagle zza winkla i niepewnie stawiając kroki w kierunku zakrwawionego chłopca.

Ten zdążył tylko cisnąć opróżnione opakowanie do kosza i jedną ręką oprzeć się o mur budynku. Scenariusz najwyraźniej się sprawdził, bo Tae momentalnie podbiegł do rudowłosego i obrócił go do siebie z troską wymalowaną na obliczu. Przesłonił usta dłonią i westchnął strachliwie.

- O mój Boże, Jimin! Co się stało!? - wykrzyczał i przeczesał troskliwie jego włosy, starając się przy okazji wydedukować, czy nie miał jakichś obrażeń głowy.

- Eh.. załatwiałem stare rozrachunki. - mruknął ten w odpowiedzi i przetarł nos wierzchem dłoni, przy okazji próbując ujść za nieco poturbowanego.

- Ale jak tak.. nie no, Chim, ja Cię muszę natychmiast do pielęgniarki zabrać, przecież Ty krwawisz.. - dodał jeszcze Kim, oglądając z zaniepokojeniem całą sylwetkę Jimina.

- Nie, nie trzeba. - zaprotestował momentalnie rudy, po czym uśmiechnął się delikatnie. - Ale dziękuję. 

Na te słowa na policzki Taehyunga napłynął subtelny rumieniec, ale blondyn postarał się zapanować nad sobą i swoimi reakcjami, po czym tylko pokręcił energicznie głową.

- To nic. Na pewno wszystko okej? 

W odpowiedzi Jimin skinął dwa razy głową i odetchnął nieco ciężej niż zwykł.

- Powiedzmy, że Ci wierzę.. no dobra. To chodź, przynajmniej Cię umyjemy. - zaśmiał się nerwowo jasnowłosy i chwycił niepewnie Jimina za lodowatą dłoń, nie zrażony jednak pociągnął go za sobą w kierunku wejścia do szkoły.

Park uśmiechał się tylko, nic nie mówiąc i nie stawiając zbyt intensywnego oporu. Obserwował Taehyunga, kiedy ten ścierał z jego koszulki bordowe plamy i przecierał nasączonym wodą papierem skrzepy na jego szyi. Blondyn nieustannie się przy tym rumienił, więc Jimin miał przynajmniej małe show za darmo, a przy okazji niemalże świadka, który w razie kłopotów wstawi się za nim. Pozwalał mu więc wyjątkowo wypełnić swoją jakże szlachetną misję, dotykać siebie i zbliżać fizycznie, co zazwyczaj było dla bezpieczeństwa ludzi, przez Jimina unikane. Teraz jednak stał zadowolony, najedzony i pełen spokoju, przyglądając się jak ten kompletnie zauroczony nim chłopiec służy lepiej niż opłacana sprzątaczka.

- No więcej się nie da zrobić. - odetchnął głęboko Tae, strzepując wodę z dłoni i przyglądając się wyczyszczonemu przez siebie materiałowi.

- I tak jest fantastycznie, Taehyung. - Jimin pokiwał głową i zlustrował poczynione przez blondyna dzieło. Wkrótce też podniósł na nieco zielone spojrzenie i z delikatnym uśmiechem wysyczał. - Dziękuję. Sam bym pewnie zostawił w połowie.

Tae jakby wrzucony do gorącej wody spłonął obfitym rumieńcem i opuścił wzrok, nie będąc w stanie wytrzymać intensywnego spojrzenia rudowłosego.

- Naprawdę, Tae. - dodał jeszcze Park, po czym zbliżył się do blondyna, otoczył jego szyję ramionami i przycisnął zimne wargi do jego policzka. - Gdyby nie Ty, miałbym niezły problem.

Po tym geście, Taehyung przestraszył się, że jego przekrwione jagody za moment wybuchną. Odetchnął głęboko, starając się ukoić galopujący rytm wybijany przez jego serce, tłukące się aktualnie po całej klatce piersiowej. Jimin prychnął cichym, promiennym śmiechem, po czym przeczesał delikatnie jasne włosy chłopca, wyminął go i wyszedł z łazienki, zostawiając Kima skołowanego i sparaliżowanego tysiącem emocji, które właśnie przestrzeliły przez jego umysł. 
Zaraz też zaczął kalkulować, czy była to już zdrada na Hoseoku, czy jeszcze nie do końca.

Przemierzając korytarz dziarskim, rozentuzjazmowanym krokiem, wpadł na najmniej pożądaną w tym momencie osobę. Kookie jednak wyminął rudowłosego, kapryśnie wzdychając i odgarniając grzywkę nieco patetycznym gestem.

- Hej, Jeongguk.. - rzucił Park, obracając się za chłopcem i wyczekując odpowiedzi. Ten zwolnił krok, w końcu zatrzymując się na środku pustego korytarza i opuszczając głowę.

- Co? - mruknął beznamiętnie, starając się nie okazywać żadnych emocji. 

- O co się na mnie gniewasz? - podjął Jimin, podchodząc do czarnowłosego, wymijając go i stając z nim twarzą w twarz. 

- Nie gniewam, po co miałbym...

- To nie jest gniewanie? - zaprezentował Jimin, przerysowując jego gest i imitując sposób w jaki Kookie prychnął, mijając go wcześniej.

- No.. skoro cały dzień zachowujesz się jakbyś miał okres, to co ja mogę.. - Kookie wywrócił oczami, spinając się nieco pod wpływem takiej ilości spojrzenia niższego.

- Miałem kiepski nastrój, każdemu się zdarza, prawda? Rzecz ludzka.. - syknął jeszcze, a w jego źrenicy błysnął nie do końca znajomy Jeonggukowi odcień.

- N-no.. chyba tak.. 

Zapadła chwilowa cisza, po czym Jimin sięgnął czarnej czupryny Guka i poczochrał ją krótko, co było kompletnie nieznanym dla wyższego gestem ze strony Rudego, nie był jednak w stanie spytać dlaczego to zrobił.

- Nie obrażaj się. Wpadnę dzisiaj, zrobimy matmę, ok? 

Jeongguk uśmiechnął się lekko pod nosem i skinął raźnie głową, na co Jim odpowiedział mu stonowanym, acz szerokim uśmiechem i jeszcze raz przeczesał jego przydługie włosy. Po tym geście po prostu wyminął go i poszedł dalej, starając się wreszcie dobrnąć do pierwotnej destynacji, jaką była szatnia. Ciągle zapominał, że płaszcz w szkole to nienaturalna sprawa. Po drodze okazało się jednak, iż drzwi od wewnętrznego wejścia były zamknięte, na szczęście od zewnątrz także można było sforsować pomieszczenie. Jimin wyszedł więc pospiesznie, chcąc zdążyć przed zakończeniem długiej przerwy wrócić do głównego budynku. Zanim jednak złapał klamkę stalowych, ciemnych drzwi, na jego ramieniu wylądowała ciężka, chuda dłoń.

Jimin zamarł. 

- Najadłeś się, odzyskałeś siły.. - rozległo się chrapliwym, bardzo kującym i nieprzyjemnym odgłosem zza pleców rudowłosego. - .. Możemy więc spokojnie porozmawiać.. Racja, pięknisiu?

Park przełknął ślinę, starając się opanować początkowo zaistniały strach i obrócił się ku trzymającemu jego ramię głosowi. Zaklął siarczyście w myślach, na co obecny roześmiał się hienim rechotem i pokiwał głową, lustrując stojącego przed sobą chłopca spod przymkniętych powiek. Jego tęczówki błyszczały srebrzystą bielą, kontrastując ostro ze smolistymi źrenicami. Krócej przystrzyżone, równie czarne co pozostali włosy, tatuaż poniżej prawego oka, pewność siebie i to przytłaczające, dzikie spojrzenie.

- Ravi..

- Tatuś tęskni, gnido. - z uśmiechem na ustach wywarczał mężczyzna, po czym wbił zaciśniętą pięść w brzuch Jimina, na co ten zakrztusił się własnym oddechem. 

Skrzywił się i zaklął w myślach po raz kolejny.

- Dobrze powiedziane. - przytaknął czarnowłosy i wymierzył Rudemu kolejny sromotny cios w splot słoneczny.


Do przeczytania! - Gabriel



sobota, 30 stycznia 2016

"Black hunger" cz.1

Tytuł: Black hunger

Paringi: Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk), Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok)

Opis: Dobrze, od razu powiecie, że zgapiam jak leci ze Zmierzchu, a to wcale nie prawda. Poza tym przyznaję od razu - jest to niesamowicie inspirowane tą historią, ale tylko z racji tego, że uważam ją za jedną z tych o naprawdę zajebistym potencjale. W połączeniu z dobrym shipem, mam zamiar stworzyć coś chociaż odrobinę ciekawszego. Pozostawię to jednak waszej ocenie, mówcie co sądzicie i much love as always <3


- When the full moon turns white, that's when I'll come home.. - nucił pod nosem, przechadzając się po niemal doszczętnie spróchniałej belce łączącej brzegi drobnego strumyka. Przecinał on łąkę, z trzech stron otoczoną starym lasem, na północ jednak otwartą i spadającą w dół stromym urwiskiem. Krajobraz oprószony blaskiem odchodzącego słońca, zdawał się rdzewieć, by w końcu zniknąć, pożarty przez czerń nocy. Tak to sobie zawsze wyobrażał,  kiedy jego stopy od pewnego czasu przemierzały co wieczór tą samą trawę, łamały te same gałązki i znaczyły szlak przez doskonale znane miejsca.
Zadarł głowę, poszukując czarnym spojrzeniem bladego przyjaciela, jego odwiecznego towarzysza, który był przy nim przez wszystkie przeżyte lata. Wkrótce księżyc stał się bardziej wyraźny i widoczny, więc chłopak zasiadł na zimnej, zroszonej drobnym deszczem trawie i oparł przedramiona o podkulone do klatki piersiowej kolana.

- Witam serdecznie, mój drogi. - drugi głos wcale go nie zaskoczył, a jednak nieco zbił z pantałyku, jak zawsze.

- Przyniosłeś? - odparł beznamiętnie, starając się udawać opanowanego, jednak wiedząc doskonale, że na wiele się jego starania nie zdadzą.

Szkielecio chude, zimne dłonie dotknęły jego odsłoniętej szyi; nie wzdrygnął się, ani nie przestraszył.

- Braciszku, dlaczego zawsze jesteś dla mnie taki oschły... - jęknął jego rozmówca i osadził równie lodowate, spękane wargi na karku chłopca.

- Doskonale znasz powód mojego opanowania, Hongbin. Nie jestem w nastroju, po prostu daj mi..

- No dalej, powiedz to głośno, Jimin. Lubię słuchać, kiedy to wypowiadasz. - syknął na oko starszy osobnik, tym razem przytulając suche wargi do ucha siedzącego przed sobą chłopca.

- Daj mi jeść..


Jak co rano zwlekł się z łóżka, starając nie sprawić wrażenia wampira, który właśnie opuścił swoją ukochaną trumienkę, po czym podszedł do lustra, przeczesując palcami rozczochrane, czarne włosy. Westchnął pod nosem, narzucił na nagi, szczupły tors przypadkowy podkoszulek, na nogi wsunął przedarte na kolanach dżinsy. Gotowe.
O mało co nie zsunął się po schodach w półśnie fantazjując o życiu na słonecznej Sycylii, przywitał matkę skromnym pocałunkiem w policzek, skłonił się przed ojcem. Jak zawsze zalał mlekiem czekoladowe płatki śniadaniowe i zanurzył w powstałym daniu łyżkę. Jadł od niechcenia, walcząc by nie wpaść z powrotem w sidła sennych cudów. W końcu czeka go dzień pełen wrażeń, przygód i radości, których gwarantem była absolutnie najlepsza rzecz w życiu Jeongguka - szkoła.
Klął i pluł na samą myśl o kolejnym dniu nauki, mimo, że wcale nie sprawiało mu to znacznych trudności. Zawsze był piątkowym uczniem, mimo, że prawie w ogóle się nie uczył. Gdy ludzie pytali skąd coś wiedział, odpowiadał, że to przypadek, lub zwykłe szczęście. Po pewnym czasie nawet zaczął w to wierzyć.

Droga dzieląca jego dom a placówkę codziennej męki, nie była aż tak uciążliwa, ale Gukie lubił mimo to ją sobie skracać - przechodził wtedy przez stary las na obrzeżach ich niewielkiego miasteczka, tuż przy kamienistej plaży jeziora polodowcowego. To chyba jedyne co zapamiętał z lekcji geografii na temat swojego miejsca zamieszkania.
Samo jezioro nie było jednak w żaden sposób pasjonujące - zimne i wiecznie brudne, gdyż wpadała do niego rzeka, niosąca ze sobą pokłady gałęzi, mułu i ścieków. Nie przeszkadzało to natomiast lokalnym w kąpaniu się w tym zbiorniku w lecie, kiedy najwyższe temperatury sięgały kilku stopni, a po wejściu na płyciznę nie było widać własnych stóp. Jeongguk nie potrafił czasem zrozumieć dlaczego ludzie tak bardzo lubią żyć w pozorach. Do tego mało realnych.

Łyse gałęzie kołysały się leniwie na chłodnym wietrze, popychającym czarnowłosego w kierunku szkoły. Na widok wyłaniającego się zza pagórka budynku, chłopak westchnął ciężko, zbierając całą swą siłę, by przetrwać kolejny dzień w tym piekle pełnym testów, ocen, a co najgorsze - idiotów.
Wraz z jego wejściem rozległ się cichy jęk kilku śmiesznych dziewczyn z młodszych klas, na co tylko zamknął oczy, modląc się, by ten koszmar skończył się tak szybko jak się da. Sam nie wiedział czemu, ale mimo, że nie miałby najmniejszego problemu ze zdobyciem dziewczyny, jakoś nigdy nie uśmiechała mu się wizja bycia z kimś w związku. Nie był aseksualny, skądże. To raczej wrodzona niechęć do większości świata.

- Elo, Kookie. - miauknął właściciel odrobinę skrzeczącego, chłopięcego głosu, podskoczywszy do czarnowłosego i wyciągając otwartą dłoń w geście powitania.

- Cześć, Hobi. Jakieś wieści?

- Niestety, dzisiaj zapowiada się brak interesujących wątków. - mruknął brunet i podrapał się krótko w kark.

- Cholera, wiedziałem, że nie powinienem był wstawać z łóżka. - warknął wyższy i przeczesał zmęczonym ruchem długą grzywkę, nieco ograniczającą mu pole widzenia. Ale Kookie jakoś nie specjalnie lubił fryzjerów.

- BOMBAA! - rozległo się nagle zza pleców Hobiego, który zaraz później został zaatakowany przez stworzenie w blond włosach, o głośnym, niskim głosie i pociesznym, radosnym śmiechu na ustach.

- Taeś! - odparł radośnie oblegany i jednym zwinnym ruchem obrócił blondyna przodem do siebie, pozwalając mu zapleść się na jego korpusie jak mała małpka.

Jeongguk zaśmiał się pod nosem na ich wygłupy, w duchu nieco zazdroszcząc im tak zażyłej, uroczej relacji. To, że na każdej przerwie się chichrali i obściskiwali było już wszystkim znajome, więc nie musieli się w żaden sposób powstrzymywać. Była natomiast jedna, jedyna osoba, której cokolwiek by się nie działo, ta dwójka przeszkadzała w utrzymaniu życiowej homeostazy.

- Kurwa, skończcie się pedalić cwele. - dźwięczny, kobiecy głos powitał ich z nieprzyjemnym posmakiem.

- Jak zawsze promieniejesz miłością, Nayeon. - odparł Jeongguk powstrzymując się od nikczemnego uśmieszku.

- Powiedz, że Cię to nie brzydzi.. - warknęła farbowana na głębokie bordo dziewczyna i wywróciła ostentacyjnie oczami.

- Oczywiście, że nie, Kookie nam zazdrości, wszyscy o tym wiedzą! - pisnął Hobi i zachichotał cicho, przyciskając nos do szyi chłopca o rumianych policzkach i jasnej czuprynce.

- Same pizdy.. - jęknęła zbolałym głosem Nayeon i oparła się plecami o ścianę, wyciągając z kieszeni bluzy telefon oprawiony w usiany ludzkimi czaszkami case.

- Nie przesadzaj, Nan. Masz tam grupkę bardzo męskich osobników. - dodał Guk, ruchem głowy wskazując zebranych w odległości kilku metrów od nich młodych kulturystów.

Odpowiedź nie padła. Trzy męskie śmiechy rozbrzmiały nagle, kiedy Nayeon zawarczała niebezpiecznie i zatopiła się w głupawej grze w telefonie.

- Omgomgomg! - pisnęło nagle znikąd, a zgromadzona czwórka rozglądnęła się szukając źródła głosu.

- Sana, chodź tu, potrzebuję cycków. - zamiauczała Nayeon, wyciągając do dziewczyny w kręconych kucykach ramiona. Uściskały się, po czym nowo przybyła przycisnęła otwarte dłonie do policzków.

- Ale ej, ludzie, bo teraz ważne. - wzięła głęboki oddech i otworzyła szeroko już i tak duże, delikatnie pomalowane oczy. - Będzie nowy w szkole!

Grupa spojrzała po sobie, wzruszając ramionami i wymieniając znudzone spojrzenia.

- No jak to? Ani trochę nie jesteście ciekawi?! - pisnęła Sana, wydymając dolną wargę i wyglądając na wyjątkowo zawiedzioną.

- Nowy. Wow. Nie pierwszy, nie ostatni. - burknął Jeongguk, opuszczając wzrok na trzymany w prawej dłoni telefon i kilka razy muskając go kciukiem.

- A może to będzie ktoś super fajny i sympatyczny! I się polubimy i dołączy do naszej paczki!

- No i dobrze, a jak nie, to nikt płakać nie będzie, zluzuj Sancho. - Tae wzruszył ramionami, zaplatając ręce na szyi swego ulubionego towarzysza.

- Oj ale wy jesteście beznadziejni. Idę popytać dziewczyny z humana, wy się kiście sami. - okraszona loczkami głowa obróciła się szybko i odfrunęła w kierunku grupki dziewcząt, które według Kookiego miały za dużo na twarzy, a zdecydowanie za mało na nogach.

I wtedy drzwi do szkoły otworzyły się ponownie, tym razem wpuszczając wraz z gościem podmuch zimnego, nieprzyjemnego wiatru. Rude kosmyki rozwiały się chaotycznie, a przydługawy, szary płaszcz załopotał z cicha. Kilka głosów się urwało, wiele par oczu zwróciło się w jednym kierunku. Zaraz jednak zainteresowanie opadło, a przybysz mógł z delikatnym uśmiechem przebyć drogę dzieląca go od gabinetu dyrektora. Wszedł przez drzwi opatrzone dumną plakietką z nazwiskiem przywódcy tego obornika, zamknął je za sobą i pozostawił tylko chłód. Szmer powrócił że zdwojoną siłą, wszyscy z zapartym tchem wyczekiwali aż obca twarz ponownie się im ukaże, Rudy szybko stał się tematem prawie wszystkich rozmów. W międzyczasie w podskokach wróciła do Kookiego, Nayeon i Tae z Hobim, rozchichotana i przejęta do tego stopnia, że wypieki przystroiły jej policzki, Sana.

- Mówiłam, mówiłam?! Widzieliście go?? Wygląda niesamowicie! - zapowietrzyła się kilka razy, w końcu opierając się zdyszana o bark Jeongguka.

- No piękny jest.. - westchnął Taehyung, na co Hoseok nadął policzki i uderzył chłopaka w ramię, a w odpowiedzi blondyn roześmiał się głośno.

- Ja go już nie lubię. Kolejna laleczka. nic więcej. - warknął Hobi i skrzyżował ramiona na piersi.

- A może akurat uratuje honor mężczyzn w tej szkole. - dodała Nayeon, nieustannie stukając kciukami w ekran telefonu.

- A Ty Kookie? Co o nim sądzisz? - spytała z uśmiechem Sana, wlepiając spojrzenie w nieco skołowanego Jeongguka.

- A co mam sądzić... Nie znam go, wstrzymam się od oceny. - wzruszył ramionami i nieco zbyt nerwowo odblokował telefon.

Prawda była taka, że Gukie doskonałe wiedział co myśli o nowym, gdy tylko zobaczył jego bladą, niemalże siną twarz o dziwnym, nienaturalnym połysku, intensywnie zielone, wpadające w brąz tęczówki doskonale wykrojonych, wielkich oczu, drobne ciało, jakby wcale nie męskie, poczuł w sobie coś bardzo dziwnego. Nisko w brzuchu, jakby ktoś potrząsał woreczkiem z kamykami. Gdyby wierzył w istnienie innych gatunków podobnych człowiekowi, na pewno stawiałby na jakiegoś elfa czy inne bliskie im stworzenie w przypadku Rudego. Na razie jednak musiał pozwolić emocjom opaść i nie dać poznać, że jakkolwiek przejął się obecnością nowego ucznia. To tylko pierwsze wrażenie, chłopak miał wejście i tyle.
Nie dano jednak Kookiemu ukoić oddechu, gdyż po chwili drzwi gabinetu dyrektora rozchyliły się szybko, wypuszczając ze środka Rudego. Kruczowłosy wstrzymał oddech, kątem oka będąc w stanie wynotować, że nowy nieubłaganie zbliża się do nikogo innego, a ich grupy.

- Cześć, jestem Park Jimin, klasa biol-chem?

Głos doskonale zgrywał się z aparycją Rudego, a właściwie Jimina, jak się przedstawił. Delikatny, stosunkowo wysoki jak na chłopca w ich wieku, tembr, do tego odrobinę piaskowy.
Dopiero teraz Kookie mógł dokładnie przyjrzeć się jego pełnym, obfitym ustom, maleńkiemu nosowi, subtelnym cieniom pod oczami. Zanim zdążył uświadomić sobie, że Jimin zadał pytanie, przed szereg wysunął się Tae, wyciągając ku Rudemu smukłą, zadbaną dłoń.

- Tak, tu przyszli lekarze. Kim Taehyung, miło mi. - mruknął blondyn, posyłając nowemu firmowy, najwyraźniej zdaniem Hoseoka zbyt kokieteryjny uśmiech.

Ale Jimin uraczył go tylko krótkim "witam", zaraz obracając się do Jeongguka, który miał wrażenie, że nie do końca pamięta jak się mówi.

- Jeon Jeongguk, tak? Słyszałem, jak ktoś o Tobie rozmawiał, ponoć jesteś jednym z najtęższych umysłów w tej szkole. - posłał kruczowłosemu delikatny, jakby zaintrygowany uśmiech. Kookie niepewnie uścisnął wyciągniętą do siebie dłoń. Prawie się wzdrygnął, czując jak skóra, której dotknął była lodowata. Nie odezwał się ani słowem, przytakując tylko skromnie i zaciskając usta w wąską linię.

- Świetnie, mam nadzieję, że pomożesz mi nadrobić zaległości, nie lubię być w tyle. - dodał jeszcze Jimin, przez chwilę przytrzymując dłoń Guka we własnej. Na ten gest, czarnowłosy poczuł się jakby narkotyzowany; nieco otumaniony, ale pobudzony. Niepostrzeżenie przetarł wnętrze wypuszczonej dłoni materiałem własnej koszulki.

- To Hoseok, Sana i Nayeon. Bujamy się razem. - Taehyung ponownie przystąpił do ataku, przedstawiając kolejno cały skład ich dream teamu. 

Jimin uprzejmie powitał wszystkich, skłaniając się przed dziewczynami i podając dłoń Hoseokowi. Dało się jednak nieustannie wyczuć swego rodzaju napięcie, wypływające z jego strony, a kończące wędrówkę na Kookiem. Chłopak stał jak sparaliżowany, podczas rozmowy wypowiadając tylko kilka niepewnych słów. Przyglądał się rudowłosemu, analizował sposób w jaki się rusza, co i jak mówi, każdy najmniejszy szczegół w mimice. Wszystko niczym marzenie, ten chłopak nie miał wad. To nie było ani normalne, ani nie sprawiało, że Jeongguk czuł się do końca bezpiecznie.
Zdecydowanie natomiast czuł się pod kontrolą, zafascynowany do ostatniej kropli krwi. 

Po powrocie do domu, czuł się skołowany jeszcze bardziej niż przez całe swoje życie. Dopóki nie położył się w swojej przyjemnie rześkiej pościeli, w jego głowie kołatał się obraz Jimina; tego jak chodzi i mówi, jego spojrzenia, które niemalże go zjadało.

Rozmyślał tak i analizował, aż do momentu, w którym otworzył szerzej oczy i dotarł pamięcią do jednego zdania, które Rudy wypowiedział na samym początku.

Jakim cudem usłyszał rozmowę o umyśle Jeongguka, skoro od chwili, w której wszedł do szkoły, prawie nikt nie odezwał się słowem.


Do przeczytania! - Gabriel

niedziela, 24 stycznia 2016

"Hello, I'm Jungkook, you are?" - TzuKook (OS) pt.1/2

Tytuł: "Hello, I'm Jungkook, you are?"

Paringi: TzuKook (Chou Tzuyu & Jeon Jeongguk)

Opis: Chyba pierwsze opowiadanie hetero na jakie naprawdę się nakręciłem, jejku. Opcja maknae&maknae wydała mi się urocza i cudowna, że nie mogłem się powstrzymać. A w ogóle to ten ship jest dziko popularny, aż się zdziwiłem ile tego po internetach. Poza tym hej, hetero też jest super, a jeśli ktoś w to wątpi, to zapraszam tym bardziej, coby się przekonać <3 Miłego, króliczki. 


Nie lubię myśleć, że coś jest z nami nie tak, ale chyba nie mam wyjścia.

No bo serio. Zawsze, kiedy jakiś girlsband trenduje z nową piosenką, kto pierwszy rzuca się na układy??
...
NO JASNE, ŻE MY.

J-hope nawet zaklepuje sobie ulubione momenty do tańczenia.
Ale akceptuję to, hyung od zawsze był lekko dziwny. Za to jak on tańczy; marzenia. Znaczy i tak zawsze staram się zaprezentować lepiej niż on, ale ludzie chyba i tak biorą go za tego "bardziej profesjonalnego". No cóż, tak długo jak jestem najsłodszym pączusiowym maknae BTS, i tak nikt mi nie podskoczy.
Wracając do układów - Hobi hyung zawsze pierwszy się do nich dobiera, ale co najgorsze - zaraża mnie. A jak ja, to wiadomo, że zaraz w pobliżu zjawi się Jimin. Więc robimy sobie gejowe trio, chociaż ja wolałbym z tego trio zrobić duo i jak najszybciej dać dyla (God bless Jihope, niech im gwiazdka pomyślności, serio), ale cóż.. po prostu cholernie lubię układy do dziewczyńskich piosnków. Tyle. Nic się pod tym nie kryje. To się najnormalniej cudownie tańczy i nikt kto próbował nie zaprzeczy.

Tylko my nie możemy na scenie tańczyć do "Something" czy "Up&Down". Więc zostaje  ćwiczyć w pokojach, hotelach, na sali lustrzanej, gdziekolwiek tak w sumie. No i ewentualnie w show telewizyjnych, gdzie dostajemy prośby od fanek albo spedalonych MC. Bajkowe to moje życie, nie ma przebacz.

No mecy.

Ale bym posłuchał B.A.P.

Kuźwa, Kookie. Rozpraszasz się.
A akurat mieliśmy wchodzić na scenę - no dosłownie dwie minuty i MC nas zapowiada, a my robimy ARMY gnój z feelsów. I bardzo dobrze, one tak naprawdę tego od nas oczekują. Więc już mamy wchodzić, już już minutka, kiedy ze sceny zbiegają Twice. No oczywiście Hoseok je zaczepia, stary podrywacz, tańczą razem układ, śmieszkują, jest sympatycznie. A jako, że ostatnie zawsze zwleka się ze sceny maknae, ja więc tylko stałem, nie zwracając na nich większej uwagi i wyczekując, aż ostatnia z dziewczyn podrepta po drobnych schodkach ku garderobom.

No i podreptała, cholera by to.

Wyglądała... po prostu ślicznie. Jak aniołek. Długie, ciemne, proste włosy, z których jeden kosmyk tak słodko przylepił się do czoła. Dłuugie nogi w krótkich spodenkach, szelki, wysoko ścięta koszulka z krótkim rękawem. Wszystko w tonacji ich nowego MV, ale miałem wrażenie, że na niej wyglądało to tysiąc razy lepiej niż na reszcie. Nie, żeby nie były urocze i piękne, bo były, tylko.. po prostu coś w niej nie pozwoliło mi się skupić na nikim innym.


I dopiero po chwili zorientowałem się, że na mnie patrzy. Ba, patrzy. Wgapiała się jak w obrazek, a ja spanikowałem i odwróciłem się, udając, że rozmawiam z Jiminem. Chyba pierwszy raz się do czegoś przydał. Ale na tym skończyła się nasza pierwsza konfrontacja, ja się zagapiłem, ona chyba spaliła lekkiego buraczka, a potem uciekłem w gejozę i tyle mnie widzieli. Panie i panowie Jungkook prawdziwy mężczyzna.
No przepraszam, ale to nie jest dla mnie codzienna sytuacja. Inaczej zamieniać kilka słów z pierdyliardem fanek podczas meet'u, a inaczej faktycznie poczuć motyle w brzuchu na czyjś widok.

Ale no. Tylko winni się tłumaczą. Więc koniec tego.
Wracamy do historii.

Gdyby nie Internet dawno byłbym martwy i przekonuję się o tym średnio co godzinę. Tuż po powrocie do dormu pierwsze, czym się zająłem, to gruba rozkmina całego składu Twice. Dahyun, Sana, Nayeon.. aż w końcu trafiłem, to była stuprocentowo ona.
Tzuyu.
Hmm..

Taka słodka, aww!

Może wyglądało to na lekki stalking, zwłaszcza, że mogłem po prostu do niej podejść i zagadać, ale hej, skoro świat tak chce mi podać wszystkie informacje o moim prawdopodobnym crushu, to dlaczego by z nich nie skorzystać.

Na przestrzeni czasu moje zauroczenie tylko się pogarszało. I to nie z uwagi na tęsknotę, a dokładnie odwrotnie.

Twice.były.wszędzie.

Gdzie nie spojrzeć - one, "Like Ooh Ahh", informacje, wywiady, do porzygu tęczą. Występowały gdzie się dało, wręcz nie było możliwości gdzieś o nich nie usłyszeć, bądź nie wiedzieć jak leci refren ich sztandarowej piosenki. Z resztą bardzo dobrze, zasługiwały na rozgłos. Jedyne co lekko mnie przerażało to ich wiek, bo moja maknae była całe dwa lata młodsza.. mamo. Co się z tym kpopem dzieje. Chociaż z drugiej strony wiek to tylko liczba, racja? A dwa lata to wcale nie tak dużo.

(wmawiajsobiejungkookwmawiaj)

Ten dziki rozgłos pozwolił mi przynajmniej trochę lepiej zobaczyć jak Tzuyu się zachowuje, jak się ubiera, co mówi, lubi robić, jeść, jaki jest jej kamerowy charakter. I dobrze, to też ją w jakiś sposób kreuje, a kto zrozumie to lepiej od drugiego idola. Miałem więc niemalże pełen obraz tego mojego słodkiego aniołka. Jedyne czego brakowało to..

Powiedzieć "cześć".

Nie potrafiłem zrozumieć co mnie w niej tak onieśmielało. Zazwyczaj nie miałem problemu z rozmawianiem z idolkami, dobrze znam się z kilkoma i nie krępuję się, ani nie peszę, konwersując z nimi nawet w towarzystwie. A tutaj bum. Blokada. Spięcie systemu, Jeon Jeongguk niezdolny do dalszego funkcjonowania.
O tyle szczęście, że jestem w najpopularniejszym kpopowym zespole ostatnich czasów. Niech jądra puchną z dumy i do przodu Jeonggukie, jak to mawia Rap Mon hyung.

W sumie to nie tyko uprzywilejowana pozycja pomogła mi się z nią w końcu poznać. Gdyby nie reszta jej fiźniętych kumpel, pewnie nie zaciągnęliby nas do siebie nigdy.
Mianowicie mieliśmy występować na tej samej gali. Jak to na galach. Tak bywa. Dużo zespołów. No.
Więc kilka godzin przed rozpoczęciem prób byliśmy już na miejscu, ustalać wszystkie szczególiki, rozpakować potrzebny sprzęt i wszystkie te pierdoły. A Twice przyjechały niedługo później.

Mógłbym przysiąc, że była najczarowniejszą pralinką z nich wszystkich, jak zawsze z resztą. Taki mały grzybek w przydużej kurteczce i z zapuchniętymi od snu oczkami. Dajcie mi ją utulić, ludzie no!

Tym razem planowałem chociaż się uśmiechnąć, nie zachowywać jak dzikus z podstawówki, ale chyba zbyt intensywnie pomyślała o tym, jak teraz wygląda i uznawszy ten stan za "nieatrakcyjny" obróciła się szybko, jak najbardziej zasłaniając szaliczkiem i kapturem nasuniętym na czoło. Przysięgam, mógłbym ją zjeść, tyle słodkości.

No ale dobrze, zachowajmy zimną krew. Nie popatrzyliśmy na siebie, gówno, się zdarza. Następnym razem dam radę, uśmiechnę się do niej najlepszym, firmowym uśmiechem marki Jungkook, od którego miękną bicki i ciekną.. chwila, co. Pomijając. Planowałem sobie wszystko w głowie i miałem fantastycznie rozrysowaną strategię, gdy ni z tego ni z owego podbiegły do mnie dwa rozświergotane stworzonka.

- Jeon Jeongguk! Oppa!

- Oppa! Oppa! Annyeong!

- No witam, dziewczyny. - odparłem grzecznie, przytulając z uprzejmym dystansem obie przybyłe. Te zachichotały cicho, wyglądając jak duet spiskowców. Uniosłem jedną brew w górę i zlustrowałem je z pogodnym wyrazem twarzy. - Co tam?

- Huh? Aa, dobrze, prawda Dahyun? Hihihi... Aish, Ty mów..

- Kekeke... no prawda, prawda. Ej, oppa? Bo tego.. Momooo! Przestań się chirgać, bo ja nie mogę! No bo ten.. tam stoi nasza maknae, Tzuyu. - Dahyun wskazała ruchem głowy obróconą do nas plecami dziewczynę. Poczułem, że się rumienię.

- Oki.. i co w związku z tym?

- No boo... ona Cię lubi, oppa. Tylko nie chce tego powiedzieć i w ogóle strasznie się wstydzi zagadać.

- Więc idź do niej oppa, ona chętnie porozmawia!

- Tylko musisz zacząć, bo ona sama szybciej kokosa rozłupie!

Chwila, chwila, nie na raz, ledwo łapałem co mówiły. Kokos, oppa, rozmowy, Tzuyu. Chwila, moment.
Tzuyu.
To główna informacja.
I że ja się jej podobam?
...
Phi.
To raczej oczywiste. A mimo wszystko śmieszny, przyjemny dreszcz przeszył mnie gdzieś w podbrzuszu.

- Tak mówicie..? Hm..

- No taaak, oppa, serio. Idź i powiedz coś do niej, ona serio Cię bardzo lubi! Hihihi!

Dobrze czasem usłyszeć, że ktoś, kto Cię nie zna, bardzo Cię lubi. To ironicznie satysfakcjonujące stwierdzenie było przyczyną mojego, w żaden sposób nie do odparcia, uśmiechu.

- Dzięki za info dziewczyny. - mruknąłem i władczo pogładziłem je w tym samym momencie po ramionach, mimo wszystko lekko wysuwając się na przód, w kierunku maknae wciągniętej w jej własny świat muzyczny. Zupełnie tak jak ja, aw!

- Ah! Byłbym zapomniał.. Hoseok wspominał, że chętnie by znowu z wami pogadał, jest w naszej garderobie. - ruchem głowy wskazałem dwójce kierunek i uśmiechnąłem się w swój zabójczy sposób.

Zainteresowane pisnęły głośno, ukłoniły się przede mną kilka razy i pobiegły w kierunku naszej bazy. Jak ten stary pierdziel ma takie powodzenie, eh...

Ale chwila.

Mam właśnie podejść do najśliczniejszej dziewczyny, jaką do tej pory widziałem, nie spuścić się w spodnie i poprowadzić absorbującą acz lekką konwersację.

Prędzej Jimin umówi się z laską.

Poczułem jak wnętrza dłoni zaczynają mi się pocić ze stresu. Motyle w brzuchu niby przyjemne, ale z drugiej strony prawie się przez nie trząsłem. Co jest nie tak, cholercia.

Dobra.
Chill.
Jestem pierdolony Jeon Jeongguk.

Dam radę.

Trzeba tylko było opracować dobrą taktykę pierwszego wrażenia.
Co może się spodobać dziewczynie z Taiwanu w koreańskim zespole...

OMG! Jeonggukie-ggukie! Jesteś geniuszem! Nic tak nie działa na dziewczyny, jak międzynarodowe umiejętności. Postanowiłem więc wykorzystać mój fantastyczny skill i zagadać do Tzu po angielsku, a co!

- Um.. Hello.. I'm Jungkook, you are? - wymruczałem starając się brzmieć najbardziej profesjonalnie jak się dało, ale obiekt moich zainteresować nie wydawał się zbytnio pochłonięty moją wypowiedzią. Nie speszyłem się, ok, to tylko taki specjalny trik.. rumieńce też się dziewczynom podobają. Pf.

Niepewnie dotknąłem ramienia dziewczyny, na co tak szybko obróciła się i wyjęła w panice jedną słuchawkę.

Nie.
Słyszała.
Mnie.

No bez jaj, ja tej konstrukcji nie powtórzę, magikiem jeszcze nie jestem, ok.

- Omo, Jeongguk oppa, wybacz, miałam słuchawki.. - niemalże szeptała, jakby czuła ogromny wstyd z racji tego, że mój plan nie wyszedł. No poza faktem, że nie miała jak o nim wiedzieć.. hm.

- N-nie szkodzi, ya, serio, głupi, mogłem Cię najpierw szturchnąć..

- Heh..

- He...

O nie. Tylko nie cisza, wymyśl coś szybko, no dawaj, golden maknae tryb mode on!

- No..

- No tak. W ogóle to nie przedstawiłam się oficjalnie, Tzuyu, bardzo miło mi Cię poznać. - posłała mi rozbrajający, prześliczny uśmiech i ukłoniła się nisko.

Przez chwilę stałem jak sparaliżowany kretyn, ale mimo opóźnienia zreflektowałem się i odpowiedziałem równie głębokim ukłonem.

- Wiem, heh. Starałem się zagadać już od dłuższego czasu..

- Wiem. Widziałam, jak na mnie patrzysz przed występami. Po w sumie też. I w trakcie. - wymieniła z beztroskim uśmiechem na ustach.

Spaliłem buraka, a mimo to starając się nie wypaść z roli zaśmiałem nerwowo.

- No wiesz... tak tylko.. no trudno na was nie patrzeć, jesteście bardzo czarujące. - odparłem z uśmiechem i skinąłem głową z uznaniem. Tak jest, Jeonggukie, do przodu, do przodu! Jak  bardzo czerwony byś nie był!

- Ah, nawet komplementy masz zgrabne. - z zadziwiającą pewnością siebie pochyliła się, bez wahania oglądając jak prezentują się moje dolne partie w obcisłych, skórzanych spodniach.

Ok.

Gdyby to był pedo hyung.

A to była dwa lata młodsza dziewczyna. Nie miałem pojęcia co robić. Chyba nie byłem gotowy na tak otwarty atak. Ale z drugiej strony moja męska duma nie pozwalała mi teraz się poddać, nigdy!

-  No to co powiesz, sunbaenim? Pewnie nie musicie już ćwiczyć układów i się nudzisz?

- W sumie to nie, po prostu chciałem wreszcie przekonać się, czy rozmawianie z Tobą będzie tak przyjemne jak myślałem.

Chyba trafiłem. Na moment zacisnęła wargi, powstrzymując speszony uśmiech. Tak, brawo. Punkt dla Ciebie.

- I jak mi idzie? Bo moje wyobrażenia raczej się potwierdzają, chociaż myślałam, że będziesz bardziej zepsuty. - odparła z łatwością, zaraz jednak rozpogadzając się i przeczesując na pewno miękkie, gładkie włosy.

- Idzie Ci całkiem nieźle, muszę przyznać. I cieszę się, że nie jestem do końca Twoim wyobrażeniem. - przyjąłem nieco cwaną pozę, zaczynając czuć się już odrobinę swobodniej.

- Ja chyba też. Lubię być pozytywnie zaskakiwana. - uniosła kciuk w górę, po czym.. po prostu się roześmiała. - Ale głupki.

- Że my?

- Mhm! Ale tak jest najlepiej.. kiedy ktoś złapie temat i nie będzie sztywny. - westchnęła zadowolona.

"A więc jesteś najcudowniejszy na świecie, Jeon Jungkook, chcę być Twoją żoną!"

- Macie teraz jakąś przerwę, czy coś? Bo my tak, ale nie możemy za długo.. nasz menago jest trochę nadambitny. - mruknęła z jakby odrobiną żalu w głosie. Zmarszczyłem brwi, z biegu nie akceptując istnienia tego typa. Co za burak.

- No to musisz pokazać mu moc maknae. Ty tu jesteś księżniczką, pamiętaj. - jakoś instynktownie mrugnąłem jednym okiem, a ona zareagowała nad wyraz pozytywnie, szerokim, pociesznym uśmiechem.

- Ale Ty też jesteś maknae..

- No nie da się ukryć.

- To znaczy, że jesteś księciem?

W jej spojrzeniu było coś, co autentycznie zwalało z nóg. Czym jest ta osoba, dajcie mi żyć. Wgapiała się we mnie, wielkimi, błyszczącymi oczami o słodkim, łagodnym kształcie i czekoladowej, ciemnej głębi. Jeju. Czy kiedykolwiek skończę się nią zachwycać?

- Na to wychodzi. Ty księżniczką, ja księciem. - opuściłem nieco powieki i spojrzałem na nią na tyle hipnotyzująco, na ile byłem w stanie. Nie wiem czy było to skuteczne, ale wydawała się zafascynowana.

Stanęła na palcach, mimo, że nie należała do niskich dziewczyn, co tylko dodawało jej atrakcyjności. Oparła dłonie o moje ramiona, zbliżyła się. A serce, to tak, prawie bym o nim zapomniał. Tak jak o oddechu. I umiejętności mowy.

I pocałowała mnie w policzek.

A ja znowu przybrałem barwę warzywa pastewnego.

- No to pomyśl o zaproszeniu księżniczki na bal. Albo chociaż imprezę. - zachichotała i przeczesała szybko moją czuprynę.

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, ślad po niej zniknął.

I od tego momentu wiedziałem na sto procent, że Tzuyu jest ideałem.

Amen.


Do przeczytania! - Gabi



czwartek, 21 stycznia 2016

"Obiecuję" pt.5/5

Tytuł: "Obiecuję"

Paringi: Vmon (Kim Taehyung & Kim Namjoon), Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk), Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok)

Opis: Jeju. Nawet nie wiedziałem, że jednak uda mi się tego dzisiaj dokonać, a jednak. Zakończenie moi mili. Wyrobiłem się w pięciu częściach, jej, zaskakuję sam siebie. No ale do rzeczy, nie przedłużam wstępu, czytajcie i czerpcie przyjemność. Dramy ciąg dalszy, zapraszam. #swearingalert


Kiedy za dużo myślisz na dany temat, wiesz tak naprawdę jeszcze mniej niż na samym początku. Pytania zazwyczaj w żaden sposób nie pomagają, a poczucie zagubienia wydaje się tylko bardziej i intensywniej natrętne. Tak właśnie czuł się Kim Taehyung, kiedy zaczynał myśleć o Hoseoku i Namjoonie. 
Okej, był pewien jednego - obaj cholernie mu się podobali. I obaj mieli swoje wady i zalety, jednak w żadnej z opcji nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, że u któregoś jedne lub drugie przeważały. I to był największy problem - gdyby jeden był idealny, a drugi żałosny, wszystko byłoby takie proste. Ale los jak zawsze kpił sobie z Tae i podstawiał mu kłody pod nogi, kiedy wszystko mogłoby być takie piękne i przyjemne. Czym sobie na to zasłużył, eh.

Studniówka klas maturalnych zbliżała się nieubłaganie, a nikt tak naprawdę nie wiedział na czym stoi. Aż do pewnego szarego, deszczowego dnia, kiedy wszystko było zimne i cieknące, tak jak humor i zdrowie TaeTae.
Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek i przysunął jedną do nosa, pierwej wyszarpując ją z paczuszki, dmuchając w końcu ze wszystkich sił, które swoją drogą były ostatnimi czasy na wyczerpaniu. Jak on nienawidził chorować.. głównie dlatego, że jego wspaniała rodzicielka nie uznawała choroby jako takiej, jeśli nie musiał jechać do szpitala, innymi słowy szkoła nie miała końca, póki nie złamiesz nogi albo nie dostaniesz raka. Życie to tyle zabawy, jej.


- Hej Tae! - postarał uśmiechnąć się na wydźwięk tego głosu, obracając do niedoszłego rozmówcy i posyłając mu spojrzenie zza łzawiącej zasłony na oczach.

- Cześć Namjoonie.. uh. Wybacz smarkanie. - mruknął w odpowiedzi i ponownie dmuchnął w chusteczkę, zaraz wrzucając ją do kosza i przecierając lewą dłonią zmęczone powieki.

- Dalej tak umierasz? Eh, Twoja mama jest nieludzka..

- Mów mi więcej. - wywrócił oczami i oparł się o ścianę za jego plecami. Czuł, że rośnie mu gorączka. Fantastycznie.

- Co teraz masz? - zagadnął Nam, starając się przekazać Tae chociaż niewielki procent swojej żywotności.

- Fizyka. Chyba naprawdę wyzionę dziś ducha, hyung. Zabij i oszczędź mi cierpienia. - odchylił głowę w teatralnym geście rozchylając poły swojej bluzy. 

Starszy prychnął i również zacisnął na materiale palce, jednak nie celem ukrócenia życia Tae, a wręcz przeciwnie. Pociągnął go w swoją stronę i zamknął w szerokich ramionach. Młody Kim mruknął coś pod nosem o tym, że go zarazi, zaraz jednak wbrew temu zaplótł ramiona na jego pasie i oparł brodę o bark ciemnoskórego. 

- Siema kochasie! - rzucił Jimin, pojawiając się nagle znikąd jak to bardzo lubił ostatnio czynić.

- Hej ChimChim! - odparł uradowany Namjoon i odsunął jedną rękę od Tae, by przybić z nim grabę.

- Dzień dobry cwelu. - zamruczał Tae z ustami przytulonymi do koszuli swojego hyunga.

- Wiecie, że Suzy zaprosiła mnie na studniówkę? - zaintonował śpiewnie Jim, prężąc się do tego dumnie i uśmiechając jak prawdziwy zwycięzca.

- Teraz już niestety tak. - burknął ponownie młody Kim, unosząc się nieco ze swojej dotychczasowej poduszki i rzucając na Parka znudzone spojrzenie. - Kookie nie będzie zieleniał z zazdrości?

- Nie musi, jego zaprosiła Sohyun. To tak jakbyśmy poszli razem, one pewnie i tak będą siedzieć z ludźmi ze swojej klasy, a my możemy wtedy bujać się razem. - odparsknął w odpowiedzi i tylko poszerzył zadowolony uśmiech.

Tae wywrócił oczami i pokręcił głową.

- Wszyscy będą na tej pierdolonej imprezie, tylko nie ja? - warknął niewyraźnie, ponownie chowając twarz w Namjoonowej koszuli. 

- Nie mów hop. - westchnął ten, uśmiechając się lekko pod nosem i puszczając Jiminowi oczko, co ten pojął w lot i chowając chichoczące usta za dłońmi, odszedł powoli pod salę, gdzie czekał już Jeongguk.

- Huh? Co masz na myśli? Hoseok przecież w życiu mnie nie zaprosi, nie mam nawet co na to liczyć. 

- Noo.. tu się zgodzę. Hoseok nie. Może to i dobrze. - Nam starał się powstrzymywać pchający się na usta uśmiech, kiedy Tae odsunął się tak, by móc spojrzeć na rozmówcę z wyjątkowo pytającym wyrazem twarzy, na co składały się między innymi, w opinii starszego, przeuroczo zmarszczone brwi.

- Co Ty knujesz, Namjoon.. Mam się bać tego spojrzenia?

- Raczej nie.. masz tylko zgodzić się iść ze mną.

Taehyung momentalnie odsunął go od siebie i otworzył szeroko oczy.

- Ty tak na poważnie? - zapytał po chwili intensywnego wpatrywania się w hyunga, a gdy ten skinął nieco speszony głową, Tae przyłożył do ust dwie zwinięte w piąstki dłonie i niemalże pisnął.

- Omg! Jasne! Jeju, hyung! - zarzucił starszemu ręce na ramiona i wtulił się w niego z uśmiechem, czując jak zainteresowany również otacza jego pas, odwzajemniając uścisk.

- Dzięki, wiesz.. miałem za uszami, że możesz się nie zgodzić, bo Hoseok i w ogóle..

- Aish, on idzie z kimś innym, to dlaczego ja miałbym być pokrzywdzony. 

- Dobre myślenie, TaeTae. Pochwalam. - starszy Kim przeczesał farbowane włosy swojego dongsaenga i posłał mu kolejny szczery uśmiech.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę.. chociaż to znaczy, że nie mogę umrzeć na moje przeziębienie, kurde. - blondyn syknął, spoglądając gdzieś w bok, nie trwając jednak w roli długo i zaraz racząc hyunga perlistym, prostokątnym jak zawsze śmiechem. 

Wtedy zjawił się Hoseok. Odsunęli się od siebie, Hobi zaczynał bowiem przełamywać się co do przytulania w miejscach publicznych, więc Tae na powitanie i pożegnanie dostawał od niego okupiony niezwykłym wysiłkiem uścisk. Zawsze chciał chociaż musnąć jego usta, czy chociaż policzek, ale od tego starszy się uchylał i nie chciał przesuwać ich granicy dalej. Tae ponownie się zawiódł.

- Cześć.. uh. Dzisiaj sądny dzień, jeśli nie zgodzę się z kimś pójść, to może nie zostać wolnych miejsc. Idę zgodzić się na Hyeri, jest chyba najlepsza. Widzimy się na długiej przewie, TaeTae! - uśmiechnął się trywialnie podbiegając do akurat przechodzącej dziewczyny i zagadując ją, z typową dla siebie łatwością.  

Dlaczego z każdym tak łatwo było mu obcować, tylko nie z Tae. Kompletnie nie mógł tego zrozumieć.
Młodszy pokręcił głową, smutnawo spoglądając na własne buty. 

- Hej, mały, nie dołuj się nim. - Namjoon machnął ręką, ale Tae już nie słuchał. Odwrócił wzrok i mruknął coś na pożegnanie, zmierzając w stronę swojej klasy. Po drodze wyciągnął i osmarkał kolejną chusteczkę higieniczną i załzawił się jeszcze kilka razy. Nie koniecznie wyłącznie przez chorobę.

Dni mijały w niesamowitej nudzie, to dopiero połowa roku, a nikomu nie chciało się już uczyć. Chociaż nie, brak chęci do nauki był permanentny, to pokłady energii na znoszenie wszystkiego powoli się wyczerpywały. Tae żył przez jakiś czas radością z możliwości pójścia na studniówkę z Namjoonem, ale i to nie trwało długo. Zaraz zaczął bowiem rozmyślać, czy na pewno powinien, bo w końcu nie pójdzie z dziewczyną, a drugim facetem, co wydawało się bardziej nie w porządku. Z drugiej strony Hobi tak rzadko okazywał mu, że są razem i cokolwiek ich łączy, że równie dobrze mogliby wcale nie tworzyć pary i niewiele by się zmieniło. 
A mimo to był rozdarty. Bo w grę wchodziła miłość od maleńkości, zaufanie, przyzwyczajenie.. nie był gotowy na zmiany. Mimo, że ich cholernie potrzebował.

Aż dobrnęli do tygodnia przed najważniejszym dniem dla maturzysty. Tak, wbrew pozorom studniówka była dużo ważniejsza niż matura. Może nie dla wszystkich, ale Ci raczej szli na imprezę sami, hm.. 

W powietrzu dało się wyczuć wszechobecną ekscytację. Tematy na ustach większości uczniów sprowadzały się do muzyki, jedzenia, alkoholu, kreacji lub partnerów, towarzyszących im w ten jeden, wyjątkowy wieczór. Tae też się od tego nie ustrzegł, zwłaszcza, że wiele osób z jego klasy wybierało się ze starszymi na wspomnianą studniówkę. Jimin podniecał się niezwykle na myśl, że będzie mógł pierwszy raz poprosić Jeongguka do tańca, co Kim musiał cierpliwie znosić i kiwać głową, że tak, rozumie jego szczęście i życzy im upojnej, gejowej nocy. Sam rozmyślał natomiast czy uda mu się jakoś wytłumaczyć swoją prezencję Hobiemu, który do tej pory nie miał pojęcia, że jego chłopak jednak wybiera się na bal, tylko, że nie do końca z nim. 

Kolejne dni, kolejne przemyślenia, brak czasu na skupienie się na czymkolwiek innym. Tae powoli nie wytrzymywał napięcia, ale powtarzał sobie z uporem, że tak będzie lepiej, nie chce rozpętać burzy przed nieuniknionym. I nie rozpętał, aż do studniówki. 

Przeglądał się w lustrze chyba po raz setny. Cały czas coś podpowiadało mu, że musi wyglądać lepiej niż się da, że poprawianie grzywki sprawi, iż nabierze nagle niezrozumiale idealnego kształtu. Westchnął tylko, jeszcze raz prostując materiał cienkiej, lawendowej koszuli w delikatne wzory i nałożonej na nią ciemno-szarej marynarki. Będzie dobrze. Odetchnął ponownie. Spojrzał na zegarek. Namjoon już za chwilę... po momencie stwierdził, że chyba jeszcze raz umyje zęby. 

Odgłos dzwonka do drzwi przeszył jego świadomość zimnym dreszczem. Już. Musisz tam iść, Tae, musisz dać sobie radę. Nie stresuj się, do cholery, to nawet nie Twoja studniówka.. eh.

- Mamo otwórz, to Namjoon! - krzyknął z piętra, po czym ostatni raz przeczesał palcami jasną grzywkę i postarał się zapanować nad rumieńcami ekscytacji.

- Dzień dobry. - mruknął wpuszczony przez drzwi Kim, kłaniając się mamie Tae z dużą dawką uprzejmości. - Przyjechałem po Taehyunga, jest gotowy? - posłał kobiecie rozbrajająco czarujący uśmiech, po czym przekrzywił głowę, jak miał w zwyczaju.

- Jasne, już go wołam.. - pisnęła ta, odpowiadając równie uroczym uśmiechem i podchodząc do schodów. - TAETAE! ZŁAŹ LALECZKO! - po czym obróciła się ku mężczyźnie ze słodziutkim uśmieszkiem. - Zaraz będzie.

Ten w odpowiedzi tylko skinął głową, zaplótł dłonie za plecami i już miał zabrać proponowane przez kobietę miejsce, jednak właśnie w tym momencie usłyszeli ciche stąpanie po schodach. Nam na moment przestał oddychać, czekając aż pojawi się oczekiwany chłopak, a kiedy go wreszcie dostrzegł, uśmiech samoistnie wpłynął na jego usta. 

- TaeTae.. - szepnął, zaraz jednak reflektując się, przez wzgląd na towarzyszącą im matkę chłopaka. - Uhm.. Taehyung. Wyglądasz bardzo atrakcyjnie. - skinął głową i roześmiał się cicho, oferując młodszemu dłoń. Ten z nieco speszonym uśmiechem skorzystał z oferty.

- Taeś.. jejku. Jak książę. - zachwyciła się rodzicielka i ucałowała chłopca w oba policzki, po czym przesłoniła usta wierzchem dłoni. - Nawet nie chcę myśleć o Twojej studniówce, to już za rok, no nie.. rozklejam się.. - westchnęła jeszcze, mrugając intensywnie powiekami i pociągając drobnym noskiem.

- Ay, mamuś.. weź. Kolega tu stoi..

- No ja wiem, wiem, przepraszam, wiem, masz przeze mnie siarę.. uh... już dobrze, już. No idźcie, no. Zachwyćcie wszystkich. - uśmiechnęła się jeszcze przez kryształki łez w kącikach oczu i pogładziła policzki obu mężczyzn.

- Dzięki.. chodźmy, hyung. - Tae skinął z zadowoleniem głową.

- Jasne, proszę. - przepuścił młodszego w drzwiach, po czym ukłonił się przed mamą Tae i sam wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Kiedy tylko opuścili dom Taehyunga, młodszy rzucił się Namjoonowi na szyję i chyba cichutko pisnął.

- Ya! Mój hyung taki przystojny i grzeczny, gdzie ja Cię wygrałem Namjoonie!

- Heh.. mógłbym powiedzieć to samo. - mruknął starszy, obejmując Tae czule i gładząc go delikatnie po boku. - Wyglądasz tak pięknie, jeju.. wszyscy będą mi zazdrościć. 

Delikatny rumieniec na policzkach młodszego Kima chyba mówił jasno, jak bardzo schlebiały mu komplementy hyunga. Przeczesał nieco zakłopotany niesforną grzywkę i rzucił speszone spojrzenie w bok.

- E tam.. heh. Nic specjalnego.. No chodźmy już, bo wszyscy przyjdą, a nas nie będzie. 

Na miejsce dotarli, kiedy około połowa zaproszonych się już pojawiła. Czyli idealnie. Namjoon przedstawił starszym znajomym Taehyunga, będąc zmuszonym do niekomfortowego tłumaczenia się, że nie są parą, a Tae tylko dzisiaj mu towarzyszy. Ku zaskoczeniu młodszego, nikt nie był jakoś bardzo zszokowany czy oburzony tym, że przyszło ze sobą dwóch mężczyzn. Ludzie reagowali zupełnie normalnie, albo wręcz entuzjastycznie. Eh.. dlaczego Hoseok musiał być taki głupi. 
Wkrótce wspomniany zjawił się, pod rękę prowadząc przepięknie wystrojoną Hyeri. Wszyscy wydali z siebie westchnienia zachwytu, a Tae przybrał kolor świeżej pomidorówki. 

- Hoseok, stary, gdzieś Ty znalazł taką modelkę!

- Najważniejsze jak udało Ci się ją przekonać, żeby z Tobą poszła! Hahaha!

Wymieniono kilka komplementów, śmiech perliście rozświetlał atmosferę. Aż do momentu, w którym Hobi w tłumie wypatrzył wielkie, lśniące oczy. Takie same od siedemnastu lat. Wypieki momentalnie wstąpiły na jego policzki, a gardło wydało się zdecydowanie zbyt suche.

- Uhm, przepraszam na moment.. - mruknął, opuszczając zbiorowisko, w którym utknęła Hyeri, po czym sam ruszył w kierunku Tae, który widząc to momentalnie obrócił się do Namjoona przodem, starając się sprawić wrażenie zaangażowanego w rozmowę.

Hoseok jednak nie miał zamiaru kulturalnie dać im dokończyć. Ze sztucznym uśmiechem podszedł do dwójki i syknął do Namjoona nieprzyjemnie.

- Witam, Kim. Mogę na moment pożyczyć TaeTae? - miauknął przesłodzonym tembrem, po czym chwycił młodszego za nadgarstek i pociągnął za sobą, stając dopiero w korytarzu, gdzie było względnie cicho i pusto.

- Co Ty tu do ciężkiej cholery robisz? - warknął na wstępie, ściszonym głosem.

- A co Tobie do tego? Nie jestem tu z Tobą, nie powinieneś mieć z tym problemu..

- No widzisz, jednak kurwa mam. Tym bardziej, że nie jesteś tu ze mną. - wysapał Hobi, czerwony z kipiącej w nim frustracji.

- Nie zaprosiłeś mnie. Zrobił to ktoś inny. Koniec tematu.

- Zrobił to Namjoon. - zaznaczył starszy i odetchnął ciężko, odsuwając się, odgarniając czarną grzywkę i starając się uspokoić nerwy.

- No tak. Ładnie razem wyglądamy. - Tae wzruszył ramionami, starając się zgrywać chłodnego i niezainteresowanego furią Hoseoka.

- Ja pierdole, Taehyung! A od kiedy jesteście razem?! Bo kurwa nie zauważyłem chyba, kiedy zerwaliśmy! - wybuchł, może nieco za głośno, ale jakoś tym razem miał wszystkich głęboko w...

- A nie tego chciałeś? Nie miałbyś więcej problemów, nie musiałbyś niczego ukrywać.. tak byłoby dla Ciebie łatwiej, nie? - westchnął Tae, czując, że jego pokerowa maska powoli słabnie na mocy.

- Kurwa.. nie ma nic lepszego w moim życiu niż ten ciągły strach, że ktoś się dowie. Jesteś najpiękniejszym co mam, Taehyung. I nie rób takiej miny, wiesz o tym, tylko chciałeś to usłyszeć ode mnie, który będzie płakał ze złości i zazdrości, prawda? Chciałeś zobaczyć jak się łamię? Proszę! - krzyknął na koniec starszy, rozchylając z impetem ramiona i czując jak czerwone, załzawione oczy powoli zaczynając wypuszczać wolno pojedyncze łzy. - Wreszcie, tak jak bardzo kurwa chciałeś, mam na wszystkich wyjebane! Niech słyszą, w dupie to mam! Jesteś szczęśliwy, Taehyung? Tego tak bardzo chciałeś??

Strumienie słonych łez toczące się po policzkach młodszego, pozwalały mu milczeć. Trząsł się z spazmach szlochu, kwilił cicho, zanosząc się kolejnymi falami emocji. Nie tak miało się to skończyć, Hoseok miał zielenieć z zazdrości, ale nie płakać. To nie miało się tak skończyć, to wszystko nie tak.. ale teraz nic już nie zrobi. Podjął decyzję i jedyne co mu pozostawało, to przyjąć na siebie ciężar goryczy jaki ze sobą niosła.

- Proszę, Taehyung.. to ja, który nie może znieść tego co się dzieje.. - szepnął jeszcze Hoseok i przetarł rękawem garnituru załzawione oczy.

- H-hobi.. - jęknął Tae, łapiąc w rozchylone usta krople łez.

- Tae.. daruj. Jesteś tu z Namjoonem, idź do niego, pewnie tęskni..

- Hobi pro-oszę! N-nn... nie mów t-tak... - młodszy kilka razy pociągnął nosem, starając się zapanować nad bezlitośnie cieknącymi oczami.

- Ale jak? Sam tego chciałeś, powinieneś być szczęśliwy...

- Przestań, wiesz, że nie mam prawa być..

Zapadła przytłaczająca cisza, przerywana tylko odgłosami cichnącego szlochu Taehyunga. Hoseok odszedł kilka kroków, wlepiając wzrok we własne buty i wciskając dłonie w kieszenie spodni.

- N-nikt nie powiedział złego słowa, kiedy przyszliśmy we dwóch.. - zaczął ponownie młodszy, biorąc wcześniej głęboki, uspokajający wdech. - Nikomu to jakoś nie przeszkadzało. Wystarczyłoby, żebyś się tak wszystkiego nie bał.. 

- A myślisz, że bałem się, bo jestem jebanym tchórzem? Tae, mi cały czas chodziło tylko o Ciebie, ja jestem duży, poradzę sobie, ale gdyby Tobie stała się krzywda z mojej winy.. kurwa, Tae. Przecież ja bym sobie nie wybaczył. Znienawidziłbym się. - westchnął tylko starszy, ponownie przeczesując wilgotną grzywkę. 

Taehyung przez moment nie odezwał się ani słowem, a kiedy już otworzył usta, chcąc wreszcie powiedzieć cokolwiek, co mogłoby ich pogodzić, w słowo weszła mu najmniej niekonfliktowa w tym momencie osoba.

- Mógłbyś go wtedy obronić i pokazać, że Ci zależy. - warknął nowo przybyły, otaczając Taehyunga ramieniem i przyciągając do siebie.

Hoseok po raz kolejny powtórzył w myślach jak bardzo chciałby, żeby Namjoon nigdy się nie urodził. 

- Ty zamiast mieszać mu w głowie i pokazywać swój pierdolony wielce romantyzm, może trzymałbyś ręce z daleka od czyjegoś chłopaka. - odparł konkretnie rozeźlony Jung, podchodząc do starszego Kima i bez ostrzeżenia popychając go z impetem. 

Ten uderzył plecami o ścianę i zmrużył mściwie powieki. Wiele słów tu nie padnie, obaj doskonale o tym wiedzieli. Teraz to już czysta walka. Ogień otwarty.
Hoseok zamachnął się celem wymierzenia Kimowi ciosu sierpowego, jednak ten w porę złapał go za przedramię i pociągnął za siebie, łokciem wymierzając mu cierpkie uderzenie w żebra. Tae jęknął przerażony i zasłonił usta dłońmi, ale Namjoon nie poświęcał temu wiele uwagi. On albo Hoseok. Teraz albo nigdy. Póki Kim wyginał się, przyćmiony bólem, podszedł do niego, złapał za nadgarstki, podciął mu nogi, tak, że walka zeszła do parteru. Położył go brutalnie na posadzce i przydusił niedelikatnie kolanem, by ten nie miał opcji się wyrwać.

- Zostaw go tchórzu! Nie jesteś go wart! - warknął Namjoon nieprzyjemnie, brzydko krzywiąc się w kierunku unieruchomionego rówieśnika. 

- Khh.. huh.. Za to Ty nadajesz się świetnie, wojowniku.. - wychrypiał ze zbolałym uśmiechem Hoseok, na co Nam zmarszczył brwi i docisnął kolano mocniej.

- Kurwa stop, ej, co Ty się.. - jęknęła któraś z dziewczyn, jednak zaraz została odesłana przez Namjoona i jego mściwy wzrok.

- Hyung? - szepnął Tae, zbliżając się do dwójki na podłodze z czerwonymi od płaczu oczami.

Namjoon spojrzał na niego ze złością, jednak zaraz jego twarz powróciła do łagodniejszego wyrazu, a on sam wypuścił Hoseoka i stanął przed Tae, spoglądając na niego nieco skruszonym spojrzeniem. 

Młodszy w milczeniu patrzył na ciemnoskórego, po czym ostatecznie westchnął ciężko i z nieco gorzkim wyrazem twarzy odwrócił głowę. Spojrzenie skierował na Hoseoka, tam też się udając i odrobinę nieporadnie pomagając mu wstać. Nie ważne, chodziło o gest. A Namjoon gest zrozumiał.

- Więc jednak wybierasz tego tchórza? Heh.. - Kim pokręcił z kpiącym uśmiechem głową, po czym przeczesał krótkie włosy.

- Hyung.. chyba źle coś zrozumiałeś, z tytułu czego mi przykro. Nigdy nie było żadnego wyboru. - Tae opuścił wzrok, ciężko wzdychając i lustrując twarz Hobiego. Stanął przed nim i uniósł dłoń, muskając palcami policzek starszego. - To jest mój jedyny na świecie Hobi. Nie zastąpisz go, mimo, że pewnie byłbyś świetnym chłopakiem. Ale jego kocham i to zasadnicza różnica. 

Z tłumu gapiów wyrwało się kilka rozczulonych jęknięć, głównie ze strony dziewcząt. Hoseok stał jak zamurowany, zaraz jednak rozpogodził się i niepewnie objął swoje małe szczęście, umiejscawiając dłonie nieco powyżej jego bioder. 

- Pocałujcie się! - krzyknął ktoś z tłumu, co wszyscy podłapali i zaczęli skandować motywujące okrzyki.

Dwójka nieco się speszyła, Tae z uśmiechem opuścił wzrok i chyba nieco się zarumienił, Hoseok ciągle lustrował jego słodką twarz. W końcu jedną dłonią uniósł jego głowę, delikatnie zadzierając jego podbródek ku górze, na co podniósł się podekscytowany huk ze strony gapiów. Zaraz jednak kolejny anonimowy ktoś zaproponował, żeby zostawić ich samych, więc zbiorowisko rozproszyło się, ku uldze i uciesze obu chłopców. Ostatni odszedł Namjoon, spoglądając na parę przez ramię. Pokręcił głową, westchnął cicho, wsunął dłonie do kieszeni spodni i posuwając nogami odszedł powoli od Hoseoka i Taehyunga.

- Nie umiesz się bić, Hobi. - zaczął Tae, kiedy korytarz znów stanął pusty. - I jesteś strachliwy. Nie dbasz o mnie wystarczająco, nie okazujesz mi ciepła, nie trzymasz za rękę, nie przytulasz i nie całujesz wystarczająco dużo. Nie doceniasz tego, że jesteśmy razem i nie rozumiesz jak dużo rzeczy, których Ty nie dajesz, mógłby dać mi Namjoon. - mruknął jeszcze, po czym spojrzał poważnie na Hoseoka i zacisnął usta w wąską linię. - Czemu miałbym z Tobą zostać, powiedz mi...

- Kocham Cię, Tae. Jak nikogo do tej pory. - zająknął się Hoseok i odetchnął zrywnie przez nos. 

- Wiem. A ja Ciebie. I chyba jestem na Ciebie skazany... - młodszy wywrócił oczami, po czym uniósł jeden kącik ust.

- Tae, ja naprawdę zmienię się na takiego, jak chcesz, będę lepszy i..

- Zamknij się i pocałuj wreszcie swojego chłopaka. - zamruczał jeszcze Taehyung, po czym przyciągnął do siebie hyunga i złączył ich usta. 

Czułość, tęsknota, ulga. Hoseok zmrużył powieki i chyba po raz pierwszy nie bał się, że ktoś ich zobaczy. Tae zamknął oczy, przytulił klatkę piersiową do torsu starszego i przekręcił lekko głowę w bok. 

"- Obiecujesz, że już na zawsze?" 

"- Obiecuję. Na zawsze razem."


(Oh my fuck, to zakończenie było tak romantyczne, że nawet nie wiem jakim cudem udało mi się to napisać, a do tego skończyć w jednym rozdziale tak jak chciałe, woah. No ale cieszę się, że już po wszystkim, rzygłem tenczom, nara dobranoc XD)

Do przeczytania! - Gabi