środa, 30 grudnia 2015

LIEBSTER AWARDS - overjoyed puppy (y)

Omo, bardzo serdeczne kamsa za nominację przez Ro Byn, jesteś kochana, że tak mnie doceniłaś <3

Sam chciałbym nominować kolejno:

~ http://reiczel.blogspot.com/

~ http://xerolypse-ff.blogspot.com/

~ http://yaoi-kpop-worlds.blogspot.com/

***


1. Jak to się stało, że piszesz o związkach homoseksualnych? Dlaczego?

Zaczęło się prawdopodobnie od deprawacji małego biednego stworzenia w podstawówce, kiedy dowiedziałem się, że w anime robią takie dzikie rzeczy i chłopcy lubią chłopców. Pomijając, że od czwartej klasy byłem świadomy swojego biseksualizmu *bi pride*. Powodem jest pewnie nadmiar feelsów shippera; nim się nie zostaje, nim się rodzi, więc byłem skazany, by prędzej czy później przelać swoje ciche fantazje na twórczość.

2. Jeśli miałbyś/miałabyś możliwość, do jakiej wytwórni byś wysłał/a zgłoszenie?

Ooo.. tough one. Pierwsze, co ciśnie się na myśl to BigHit, bo w końcu bias zespół, co tam się dzieje in general, aaale. Tak, mam jedno ale. Od zawsze wydawało mi się, że JYP ma świetnych artystów i praktycznie zawsze utwierdzam się w tym przekonaniu, więc myślę, że zastanowiłbym się nad tymi dwoma.

3. Jak zaczęła się twoja przygoda z k-popem?

Z tego co pamiętam, a sześć lat to już wystarczająco, żeby zapomnieć, to jako otaku miałem styczność, chcąc nie chcąc - a wtedy nie chcąc i to bardzo - nie tylko z j-rockiem jak o chciałem, ale i z tym dziwnym czymś, co wszyscy nazywali k-pop, a ja nie miałem pojęcia czym to jest. Aż ciekawość wzięła górę.

4. Czego słuchałeś/aś wcześniej?

To nie jest tak, że ja aktualnie słucham tylko k-popu, to jest niewielki ułamek tego, co uważam za godne posiadania na swoich playlistach, aczkolwiek przed poznaniem mojego życia, to był głównie metal pod każdą postacią (naprawdę teraz bym sobie przywalił) oraz punkowo/rockowe klimaty. Bardzo monotematycznie tho.

5. Kto jest twoim ub? Dlaczego?

Ekhm.
Lemme overcome feels.
...
Nope, not gonna happen.

PARK JIMIIIIIN!!! ;-; Bo jest kuźwa idealny, spełnia moje archetypiczne wyobrażenie o perfekcji. W każdym aspekcie swojego istnienia mnie wygrał. Tego się już nie zmieni, to zbyt silne, by stawiać opór. Koniec. Rip me. Chyba go kocham.

6. Kto jest twoim ulubionym autorem książek i ff? Dlaczego?

Książek to proste, bo Haruki Murakami. Ubóstwiam psychodeliczny nastrój w jego dziełach i to, że każda przeczytana strona mnie zmienia. Chciałbym mu kiedyś osobiście podziękować za to, kim jestem. A co do ff, to kinda trudno zdecydować, bo nie za wielu jest ludzi, którzy by i świetnie pisali i dodawali jakoś ogarnięcie i język i styl i wszystko.. chyba do tej pory najbardziej ma mnie Reiczel noona. Uwielbiam ją i jest moja.

7. W jakim kraju chciałbyś/abyś mieszkać? Dlaczego?

Przy takich pytaniach zawsze mam wewnętrzny konflikt i nie wiem co wybrać. Irlandia, Finlandia albo Japonia. Jeśli będę w stanie, to po kolei wszędzie, albo będę się z kimś zmieniać. (y)

8. Od ilu lat piszesz ff lub 'dziewicze' opowiadania? Jak to się zaczęło?

Cholercia. Sam nie wiem od ilu lat piszę.. już bardzo dawno temu pisałem fanfiki. Na pewno w gimnazjum już pisałem. Co było wcześniej, nie jestem w stanie przywołać, ale nie zdziwiłbym się, gdybym pisał nawet jako taki mały krabik~

9. Uważasz, że nadajesz się na trainee? Czemu tak/nie?

Tak, uważam, że się nadaję i zawsze mam o to życiowy ból dupy C': Ale wracając, powody. Uważam, że  jestem całkiem okej z twarzy, szczupły i umiem panować nad swoją wagą. Lubię mieć dużo do roboty, ciężko pracuję, dobrze śpiewam, w miarę ogarniam taniec, bardzo lubię rapować i mam super aktorski skill, nawet kiedyś myślałem o studiach w tym kierunku. Generalnie mam sporo talentów, które mogłyby być w jakikolwiek tam sposób wykorzystane, ale.. Cebulandia C':

10. Mówisz znajomym, że piszesz ff? Jeśli tak, jakie są ich reakcje?

Niektórym. No niestety czy realia są takie, że podchodzę do kumpla z klasy i pytam, czy przeczytał mój ostatni fanfik? No nie za bardzo. Trochę jeszcze stereotypowo podchodzą do sprawy, więc i ja stereotypowo ograniczam kontakt do potrzebnego minimum. Chyba, że to kpopowi znajomi, to co innego, z tych wszyscy mnie kochają i wielbią <3

11. Jakie są twoje ulubione zespoły (nie tylko kpop) ? Dlaczego?

BTS, Monsta X, Up10Tion, AoA, iKON, EXID, Topp Dogg, z solistów jeszcze Jessi, GD, Ailee no i Zico. To tak chyba najbardziej. A non kpop jest masa, ostatnio 21 pilots są moimi prorokami, poza tym uwielbiam One Direction 5ever, Adam Lambert, Pentatonix, Sia, Bring me the Horizon, Fall Out Boy, Panic! at the Disco, Beyonce, Tech N9ne i ogólnie Strange Music, Skrillex, Nicki Minaj to głównie z zagranicznych, po polskiemu kocham Słonia, Miuosh, GreenWood, Dawida Podsiadło, Behmoth.. chyba tyle. Plus jeszcze j-rock jak mnie najdzie, Matenrou Opera, Miyavi, Mejibray głównie. Borze, co za litania <3


Cholera, chyba czas wymyślić pytania. No to jedziemy:

1. Jak lubisz spędzać chwile, w których dominuje brak obowiązków i odgórnego pomysłu na życie?

2. Czy jest pairing, o którym najłatwiej/najprzyjemniej/najbardziej ochoczo piszesz? Dlaczego?

3. Co najbardziej cenisz sobie w innych autorach opowiadań?

4. Często inspirujesz się kimś w swoich pracach? Jeśli tak, to kim i jak to wykorzystujesz?

5. Co robisz, jeśli nie masz weny, a wiesz, że musisz coś napisać? Olewasz i o tym nie myślisz, czy raczej starasz się cokolwiek z siebie wykrzesać?

6. Z czego jak do tej pory jesteś najbardziej dumna; w życiu ogólnie, oraz wśród napisanych przez siebie prac?

7. Jakie jest Twoje doświadczenie w relacjach międzyludzkich (oczywiście nie chodzi mi o przyjaźń, let's be honest)? Odpowiedź w granicach bariery prywatnej, może być ogólnikowa.

8. Gdzie do tej pory najlepiej Ci się żyło, masz jakieś ulubione miejsce, do którego Cię ciągnie, gdzie chciałabyś spędzić życie, albo po prostu trochę czasu?

9. Czy myślałaś kiedyś o tym jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś urodziła się jako osoba przeciwnej płci?

10. Jaki jest Twój ulubiony okres w roku i dlaczego?

11. Masz do wyboru stracić wzrok, słuch lub głos. Co poświęcasz? Dlaczego? 


Dziękuję za uwagę, za wyróżnienie i pozdrawiam serdecznie wszystkich moich słodkich czytelników!

Grateful Gabriel ~



poniedziałek, 28 grudnia 2015

"Desire games" cz.1

Tytuł: "Desire games"

Paringi: jeszcze nie wiem, wyjdzie w praniu (y)

Opis: Dobry wieczór wam wszystkim. Jako, że po ostatnim shocie płakaliście, że krótkie, to teraz dostajecie moją krwawicę, jedno z dzieci, z których na pewno będę dumny, bo taka wena zawsze zapowiada coś dobrego (patrz Jikook), więc po prostu dajcie mi czas, ja to pociągnę, skończę i wszyscy będą szczęśliwi. Ciekawa idea, któa wpadła mi do głowy po nazbyt intensywnej k-popowej nocy z RinYoo. Kocham was nad życie, szalejcie <3
#nagranicywartościmoralnych #beaware 


Zasunął ciasno opinający jego brzuch zamek czarnej, skórzanej kamizelki. Paski przyjemnie zaciskały się na jego umięśnionych, opalonych udach, zimne klamerki przyprawiały o dreszcze ekscytacji. Wsunął stopy w naszpikowane ćwiekami buty na kosmicznie wysokim obcasie. Dodawały mu centymetrów, których bozia poskąpiła. Uwielbiał szpilki, jak tu ich nie kochać; seksownie wydłużały mu nogi a krok w nich sprawiał, że czuł się jak prawdziwa królowa nocy. Szybko rzucił jeszcze okiem na odbicie w wielkim, podświetlanym lustrze swojej blado-beżowej toaletki. Poprawił niesfornie opadającą na jedno oko grzywkę, przetarł brokatową powiekę z nadmiaru ozdobnego połysku i zalotnie się uśmiechnął, pstrykając palcami do lustrzanego siebie.
Nagle poczuł jak na pośladku wciśniętym w krótkie, dżinsowe spodenki zaciskają się szczupłe, niemalże ostre palce. Uśmiechnął się z przyzwyczajenia, obrócił i wlepił zadowolone spojrzenie we właściciela ciężkiej od pierścieni dłoni.

- Już się tak nie pindrz i tak wszyscy będą się o Ciebie szarpać. - z uśmiechem sapnął szatyn, klepiąc wcześniej złapany pośladek i cmokając na Jimina wulgarnie. - Chodźcie moje panie, czas pokazać widowni, na co ich nie stać.

 Po garderobie rozniósł się iście nastoletni chichot, pofrunęło kilka lśniących piórek. Złapał kontakt wzrokowy z rozkosznym blond chłopcem, który nieporadnie starał się zaczesać odstający kosmyk jasnych włosów. Podszedł do niego pewnym, dostojnym krokiem, zwinnie odebrał grzebień i schował go do szuflady. Wsunął palce ozdobione długimi, czarnymi hybrydami w niewinne fale farbowanej czupryny, rozburzając jej dotychczasowy - cokolwiek wątpliwy - porządek. Taehyung jęknął z przerażenia, na co Jimin zareagował bez zastanowienia i tym samym cmoknął go uspokajająco w policzek.

- Spokojnie, kociaku. Tak jest ślicznie. - mruknął z satysfakcją obracając przyjaciela w stronę lustra. Nieład na głowie zdecydowanie pasował posiadaczowi; dodał mu pozornej niewinności i dużo uroku. Klienci bardzo to lubili, im młodziej wyglądał, tym smaczniejszy kąsek. Jimin, jakby na potwierdzenie własnych słów, pokiwał z aprobatą głową i oparł brodę o bark towarzysza. 

- Jeśli tak mówisz.. no to chodźmy, Chim-ah. - odparł swoim głębokim jak ocean, soczystym tembrem, po czym otoczył rozmówcę przedramieniem w pasie, zmniejszając wolną przestrzeń pomiędzy nimi, na co w odpowiedzi ręka Jimina wylądowała na jego barkach.
Przyklejeni do siebie, powolnym, kuszącym krokiem przeszli w kierunku wyjścia na scenę. Gdy tylko frędzelki połyskliwego materiały odsłoniły ich sylwetki, ze strony widowni rozległ się przenikliwy, rozochocony gwizd, wpadający niekiedy w okrzyki zachwytu. Stoliki zajmowane były głównie przez mało atrakcyjnych, starszych panów, na co Jimin zawsze odczuwał niewielki zawód. Nie spodziewał się nikogo olśniewającego, ale czasem nie był w stanie funkcjonować w tym domu starców. Oczywiście potrzeba zarobku dyskwalifikowała obgadywanie potencjalnych klientów, więc opcja z wybrzydzaniem nie wchodziła w grę. Poza tym już się chyba przyzwyczaił. Życie, jak życie. Praca, jak praca. A warunki to rzecz zmienna.

Rozbrzmiała głośna, basowa muzyka. Automatycznie wprawił biodra w ruch, dłonie oparł na barku tancerza obok i potrząsnął tylną częścią ciała w prosty rytm utworu. Usta przyozdobił perlistym, sugestywnym uśmiechem, odchylając głowę i po chwili przygryzając dolną wargę. Schwycił zarzucone nań przez przyjaciółkę boa i prężąc się kusząco potarł nim o wypięte pośladki, ostatecznie i tak zarzucając na odkryte ramiona. Na scenę zaczynały wpadać pierwsze banknoty, czego sprawcą był również Taehyung stojący tuż obok, który wyginał się w ponętny łuk i z rozchylonymi wargami wodził dłońmi po nagich udach. Po kilku minutach Seokkie skinęła na nich porozumiewawczo, na co momentalnie zeskoczyli ze sceny, wchodząc pomiędzy stoliki okupowane przez biznesmenów i księży na pół etatu. Z przyszykowanymi już pieniędzmi uśmiechali się rekinio, czekając, aż ich smakołyki zbliżą się wystarczająco. Jimin za cel obrał mężczyznę w średnim wieku, z nieco naznaczoną zmarszczkami twarzą i kilkudniowym zarostem. Dłoń zaciskał na grubym pliku wartościowych papierków, więc warto było o nie zawalczyć. Nie zaburzając rytmu kroków ułożył dłoń na ramieniu potencjalnego klienta, otoczył go raz i zatrzymał po przeciwnej do tej, z której przyszedł stronie. Typ nie myślał długo, wolną dłoń zaciskając na mięsistym udzie, prężącego się aktualnie Jimina. Ten z niezmiennym uśmiechem otarł się opuchniętym kroczem o ramię siedzącego bruneta, obojętnie traktując go jak po prostu kolejne źródło zysku. Tak było, fakt. Ale Jimin nie czuł się do czegokolwiek zmuszony. Prawda jest taka, że kochał bycie dziwką.

- Dam stówę. - zachrypnięty, brzydki głos ozwał się z gardła nieszczęsnego klienta, na co Jimin roześmiał się głośno i nachylił się nad pożal się boże rozmówcą.

- Możesz dać, to bardzo miły napiwek. - szepnął ostro, owiewając już i tak przekrwione ucho faceta, oplatając jego szyję czarnym boa.

Sięgnął ku ściskanym przez klienta banknotom. Pod wpływem jednego, delikatnego dotyku dłoń rozwarła się, a on jak gdyby nigdy nic przejął jej zawartość. Rozwinął pomięte pieniądze i drocząc się z nieszczęśnikiem, powoli wsuwał je sobie za skórzany pasek pod pępkiem. Skóra tak cudownie od niego piekła, wszystko było gorące, obcisłe, dusiło.. Powstrzymał usatysfakcjonowane westchnienie, pochylił się nad mężczyzną, po czym motylo delikatnie musnął jego ostry od zarostu policzek ciepłymi, wilgotnymi wargami. 
Klient jeszcze chwilę siedział jak osłupiały, nie mogąc zrozumieć jakim cudem nagle jego spodnie tak diametralnie się skurczyły.

Taehyung wił się jak wąż. Był w tym świetny, wszyscy to wiedzieli. Wszyscy to widzieli - banknoty fruwały wokół niego jak płatki śniegu przy swej Królowej Lodu. Obracał się, przeginał, wypinał zgrabne, szczupłe pośladki okalane jedynie kabaretkowo cienkim materiałem. Pozwalał się dotykać, klepać; lubił to, sprawiało mu to świetną zabawę i satysfakcję. Ciemność rozświetlana tylko przymglonymi laserami, jego chude ciałko prężące się przy zimnej, metalowej rurze, pieniądze, wszędzie. Jimin lubił czasem patrzeć jak Tae tańczy, sam nie wiedział dlaczego. Nie uważał siebie za gorszego, czy mniej doświadczonego, bo stażem byli do siebie podobni, ale w samym chłopcu, w jego niewinności upchniętej w fetyszowe ciuszki, było coś hipnotycznego. Dlatego miał takie powodzenie, był jednak jeszcze wybredniejszy niż Park. Mógł sobie na to pozwolić; bez względu na dostępność, każdy go chciał. Każdy

Muzyka dudniła głucho w klatkach piersiowych pięknych chłopców. Stali znów na scenie, ocierali się o siebie, dotykali, tańczyli. Tłum podniósł się, każdy wpychał na deski swoje pieniądze, każdy chciał spojrzeć, skosztować. Jimin uwielbiał te momenty. Czuł, że jest kimś więcej, kimś kogo się pożąda, kto jest obsesją, marzeniem i pragnieniem. Powiódł wierzchem dłoni po napiętych mięśniach brzucha Hoseoka, łapiąc z nim wzrokowy kontakt i uśmiechając się szeroko. 

- Ayy.. Jimin-ah.. - westchnął ten, kręcąc tylko głową i wykonując kolejną falę ciałem, która, skromnym zdaniem Park Jimina, wyglądała wspaniale. Eksponował w ten sposób wszystkie swoje atuty, giętkość, szczupłą budowę, umięśnienie. Sprawiało mu dużo przyjemności obserwowanie hyunga przy pracy; był tak wyjątkowo dumny, a jednocześnie miał cudowne poczucie humoru. Zbliżył się ponownie, sam wykonując poprzedni ruch i tym samym posuwając udo Hoseoka. Ten roześmiał się perliście, gładząc rudego dongsaenga po boku i powracając do wykonywania skomplikowanego tańca. 

Pokazy zakańczały się średnio między drugą, a trzecią nad ranem, więc do tej pory mieli czas na sprytny zarobek, lub uczciwą, ciężką pracę. Seokkie zazwyczaj stawiała na to drugie. Nie, żeby zależało jej na tym, by co noc łykać spocone penisy, raczej chodziło o bycie szczerym i sumiennym. Poza tym kiedy Seokkie schodziła ze sceny, była już Jinem, który nie odznaczał się niczym aż tak niezwykłym, nadrabiała więc zakładając obcas i długą perukę. Jimin uważał hyunga za najpiękniejszą drag queen jaką znał, była idealną osobą na idealnym miejscu. Zawsze zazdrościł mu odwagi do wybierania tak śmiałych kreacji, do naginania własnych wyuczeń, do tej szalonej zamiany. On był tylko zwykłym tancerzem, może był dobry w tym co robił, ale Seokkie była po prostu królową. Dlatego przewodziła całej ich grupce. Kochał tą trójkę, a oni kochali jego i mimo, że nie okazywali sobie miłości fizycznej - zazwyczaj - to czuli tą niezwykłą aurę, kiedy siedzieli razem w garderobie, gdy scena łączyła powierzchnię ich ciał. Dobrali się, zgrali i byli najlepsi.

No i najdrożsi... prawdopodobnie w całej Korei.

***

- Ja chyba nadal nie do końca rozumiem skąd wziąłeś te pieniądze. - wydukał Jeongguk, spoglądając podejrzliwie na hyunga. 

Namjoon machnął niedbale ręką i pokręcił głową z niedowierzaniem. Mieszkali razem już kawał czasu, ale bywały momenty, w których po prostu nie było im po drodze. Nie kłócili się, bójki zdarzały się, rzadko bo rzadko, ale i to nie było im obce. Jednak najgorszym, na co Nam mógł trafić, było Gukowe zawieszenie systemu. Młody jakby kompletnie przestawał kontaktować z otaczającym go światem i nie przyjmował do siebie żadnych nowych informacji. Dlatego Kim chwytał telefon, dla odstresowania kilka razy odblokowywał go i blokował, po czym powracał ciężkim krokiem przed młodszego, rozpoczynając całą historię od początku. 
Tym razem, wyglądało na to, że została zawiązana cienka nić porozumienia. 

- Już ogarniasz? - westchnął Nam, rozkładając na stoliczku przed dongsaengiem kilka wachlarzy banknotów o wysokich nominałach. 

- Chyba.. więc pójdziemy tam wreszcie? - na policzki młodszego momentalnie wpłynęły wypieki ekscytacji, zeskoczył z sofy i podbiegłszy do białowłosego w tempie pioruna kulistego, złapał go za szczupłe ramiona.
Byli podobnej postury, Namjoon często niezauważalną odrobinę wyższy i bardziej pociągły. Mimo różnicy w wyglądzie, zachowaniu i upodobaniach, ludzie często pytali o ich spokrewnienie, nawet dopuszczając założenie, iż są braćmi. Nic takiego jednak nie miało miejsca, choć im plotki nie przeszkadzały - w końcu zachowywali się jak rodzeństwo, spędzali ze sobą pół życia, czasem mimowolnie nazywali siebie "braćmi". 

Odwiecznym problemem tej dwójki był natomiast brak środków do życia. Ledwo wiązali koniec z końcem, dorabiali na czymkolwiek się dało, żebrali, czasem kradli, ale wiecznie nie byli w stanie zapewnić sobie wystarczająco dużo, by nie musieć martwić się o kolejny tydzień. Nie przejmowali się tym tak bardzo, by poświęcać każdy ułamek czasu na kombinowanie, ale co jakiś czas musieli wszystko przekalkulować i znaleźć nowe sposoby na życie. Jakimś jednak cudem ciągle dawali radę, brnęli z dnia na dzień do przodu, zawsze jakoś magicznie wymykali się ze szponów bezlitosnego losu i dorosłego życia, nigdy faktycznie nie dorastając i lepiej znając śmiech niż łzy. 

A tym razem Kim Namjoon okazał się geniuszem. Wystosował oficjalne pismo do władz miasta, zaznaczając w nim potrzeby niedoszłych studentów i to, w jaki sposób traktowana jest koreańska młodzież. Rada miejska w obawie przed odgórną inspekcją, poświęciła na nich niebagatelną sumę, ulegając zastraszeniu i obiecując poprawę systemu miejskich uniwersytetów. Jak można się domyślić, słowa Nama były w tym wypadku czystą poezją i snuciem filozoficznych przemyśleń na kompletnie abstrakcyjne dla siebie tematy. Po prostu potrzebował się gdzieś wyżyć i być zauważonym, a że udało mu się na tym zarobić, był niezwykle dumny.

Postanowili już dawno, że jeśli będą mieć wystarczająco dużo mamony, odwiedzą Beullu Lubi* - najbardziej ekskluzywny dom rozpusty dla gejów w mieście, a może i całym kraju, gdzie przychodzą tylko bogaci i wysoko postawieni klienci. Nie mieli w końcu żadnych prostych, materialistycznych potrzeb, jedyne czego tak naprawdę pragnęli, to zakosztować chociażby dwóch kropli życia w luksusach. Marzyło im się to odkąd pamiętali. A teraz Namjoon trzymał w dłoniach tyle pieniędzy, ile jeszcze nigdy łącznie nie mieli. 

- Idziemy. Dziś w nocy. 

***

Proste, grafitowe drzwi rozsunęły się przed nimi z cichym sykiem. Ochroniarz pobrał opłatę za wejście, przepuszczając dwójkę dalej, przez węższe, czarne wejście. Oczom braci ukazał się niezwykłych rozmiarów klub, gdzie pachniało drogim alkoholem, drogimi perfumami i nawet drogim potem. Obaj westchnęli cicho, lustrując wielką scenę, na którą kierowały się powoli wszystkie światła i lasery. Jeongguk chwycił dłoń Namjoona, ciągnąc go przez tłum bliżej punktu skupienia prawie wszystkich par oczu na sali. 

Aż wkrótce rozbrzmiała muzyka, a kolorowe, połyskliwe tasiemki wypuściły z głębi kulis czwórkę najbardziej pożądanych pracowników tego klubu. Splótł spojrzenie z brunetem w obcisłych dżinsowych spodenkach do pół uda i czarnej, skórzanej kamizelce. Był piękny, Gukowi zabrakło tchu. Już teraz wiedział jakie będzie jego kolejne największe marzenie. Nerwowo przyłożył otwartą dłoń do wypchanej plikami pieniędzy kieszeni. Brunet uśmiechnął się tajemniczo, zarzucając grzywką i obracając się do Jeongguka plecami. 

Grę o pragnienia czas zacząć. 


Do przeczytania! - Gabrych 

*Beullu Lubi - "Błękitny Rubin", przypis autora



piątek, 25 grudnia 2015

"Świątecznie, czy coś" - YoonMin, HeeMin (OS)

Tytuł: "Świątecznie, czy coś"

Paringi: YoonMin (Min Yoongi & Park Jimin), HeeMin (Kim Heechul & Park Jimin)

Opis: Ja serio nie wiem co się stało, to jest ani poetyckie, ani nic.. ale strasznie chciałem walnąć Świątecznego ficzka, więc oto jest - niedo**bany lime, trochę komedia, trochę cynicznie, bo Suga pov, no i moje ulubione zakończenie, czyli nie ma nic lepszego niż porządne wnerwienie na autora XD Koocham was, wy mnie też, więc zapraszam <3 (swearing alert, sexual tension)



- A TO BYLI BTS!! WIELKIE BRAWA! - rozdarł się jeszcze blondyn i zamachał energicznie do kamery, rozpoczynając chaotyczny pląs do rozbrzmiałego w tle "Run".

Nikt nie wiedział co ma zrobić, więc zaczęliśmy to, w czym jesteśmy najlepsi - wielką improwizację. Tae schował twarz (wreszcie, pierdolony kartofel oszczędzi ludzkości hajsu na operacje oczu), RapMon.. mamo, nawet nie chcę wiedzieć co on brał przed tym programem.. nie. Cała reszta, udając, że są normalni, roztańczyła się wdzięcznie i skierowała niepozornie ku garderobom. A, tak, Jimin musiał jeszcze zaprezentować pedalstwo i przemacać się z Tae. Norma.

- Hyung, zabierz mnie stąd.. - mruknąłem z diabelnym uśmiechem, na co Heechul odepchnął mnie przekornie, kręcąc głową w rytm piosenki. Zatoczyłem się lekko, imitując fragment układu, po czym tak jak reszta przemknąłem do wspólnego pokoju. 

Przekąskiprzekąskiprzekąski.~

Oczywiście wściekłe małpy zdążyły zjeść już połowę najlepszych poczęstunków, damn. Dlaczego to mnie los pokarał tą bandą nieogarów. Usiadłem ciężko obok Jimina, otaczając go ramieniem i wzdychając głośno, na widok jego śmiesznie napchanych jedzeniem policzków.

- Chodździe zrobimy sobie orgię! - pisnął Tae i zaklaskał w dłonie, na co całe szczęście wszyscy ryknęli obrzydzonymi głosami, gnojąc aliena wraz z jego pomysłem.
Park skończył mielić i oparł się z zadowoleniem na moim ramieniu. Dwie sekundy później wypruwał sobie flaki, żeby nakarmić mnie mięsem.

- No Yoongii! Otwórz buzię, bądź grzecznym chłopcem.. - zamruczał zalotnie, już prawie przyciskając jedzenie do mojej twarzy. Walczyłem zajadle, w końcu jednak dając za wygraną i łaskawie pozwalając się nakarmić.

- Boże jaka gejoza.. - warknął Kookie, wywracając oczami i wracając do przeglądania roznegliżowanych zdjęć europejskich modelek na tablecie. Po chwili dołączył do niego Namjoon i obaj zatopili się w profesjonalnym wydawaniu ocen danego okazu.
Rozmawialiśmy kilka minut, nuda zaczęła już powoli dokuczać, aż do garderoby wpłynął niepostrzeżenie sunbaenim.

- Hej, chłopaki, jakieś piwko? Oczywiście Jungkook marzy. - zaśmiał się głośno, po czym zawtórowali mu pozostali w pokoju. Kook burknął jakieś przekleństwo i sięgnął po słuchawki.

- Czylie reszta jest na tak? To Monnie, Hoseok, Jin, zrobicie drużynę pierścienia? No skoczcie się do sklepu. - najstarszy uśmiechnął się promiennie, zasiadając po drugiej stronie Jimina, który już po sekundzie zmienił obiekt przylepienia z mojego ramienia, na bark Heechula. 

- Ehu.. na nogach nam trochę zejdzie. - odparł Jin i zmarszczył brwi, wyglądając zupełnie jak niedoruchany królik.

- Dacie radę. Liczymy na was. - wysunąłem przed siebie pięść z uniesionym kciukiem i 
ułożyłem się na boku Jimina, dopełniając tą esencję pedalstwa w trzech imionach.

Wytypowana trójca wkrótce opuściła studio, dostając jeszcze kilka instrukcji i zamówień, zostawiając nas w piątkę. Jungkook wkrótce stwierdził, że jego kumple poszli, więc on też wychodzi, aż w pokoju została czwórka. Taehyung jęczał jak rasowa dziwka o to, żeby Kookie wrócił, więc nie długo później sam zniknął, wyruszając na misję spedalenia maknae.

Zostaliśmy we trzech.

- Hyung.. chyba zasnę.. - westchnął pod nosem Jimin, mrużąc powieki i wtulając się głębiej w pasiasty sweter Heechula.

- Nie śpij, bo Cię znowu pocałuję. - odparł ten, lustrując Parkowego kociaka przyklejonego do swojego barku.

- Całuj, hyung, całuj. - stęknął układając się wygodniej i mrużąc powieki.

- Przydałaby się jemioła. - wciąłem się niskim pomrukiem i oparłem brodę o obojczyk rudego dzieciaka pod sobą.

- Ta.. świątecznie czy coś. - burknął Hee znudzony, ale zaraz parsknął zduszonym chichotem.
Objął Jimina i przycisnął do siebie jak misia pluszowego, czochrając jego marchewkowy busz na głowie.

- Nie żartuje Chim, w dupie mam pozew o molestowanie. Zasypiasz, dostajesz gwałt-buzi. - zachrypiał najstarszy z nas i odchylił głowę Parka, który nieudolnie powstrzymywał perlisty uśmiech, jednak uparcie nie otwierając oczu.

Zaśmiałem się cicho, obserwując bacznie poczynania paskowej dwójki.

- No dawaj, hyung. Peniasz? - wtrąciłem w końcu, głową wskazując na rozpromienionego Jimina.
Heechul pokręcił głową, zaraz jednak dość niespodziewanie chwytając żuchwę młodszego. Park chyba zdrowo się zawstydził, bo momentalnie przybrał kolor dziewiczego okresu i zacisnął pulchne wargi.
Aż stało się coś, w co nie uwierzyłbym nawet gdyby zapewnił mnie o tym cały panteon legend rapu. Usta Heechula przylgnęły do tych zaciśniętych, malinowych warg i odebrały rudemu głos. A mi grunt pod nogami.

- Hyung.. peszysz go. - sam nie wiem kiedy moja głowa podjęła zamiar zwerbalizowania tej dziwnej myśli, ale stało się.
A za słowami poszły gesty. Przysunąłem się do dwójki, w praktyce tylko do Jimina, i objąłem go w pasie, przylegając do drobnych pleców.

- Yah, Ty za to wcale! Patrz jaki jest czerwony. - oderwawszy się od apetycznych ust, Heechul oskarżycielskim tonem zlinczował mój gest.
Park podkulił ramiona i opuścił wzrok.

- Pozwę was obu. - szepnął zachrypniętym głosem i uśmiechnął się szeroko, lustrując najpierw mnie, potem Kima.

- On chyba nas o coś prosi. - zwróciłem się do hyunga z cwanym uśmieszkiem na ustach.

Wszystko działo się szybko; za szybko na myślenie. Dłonie jakoś tak same wpłynęły pod golf Jimina, usta same przykleiły się do płatka jego ucha. A Heechul znów go pocałował, mruczał głośno, bawił się rudymi kosmykami jego włosów.
Park skomlał; cichutko, ale wystarczało, żeby wzbudzić w nas spore pokłady bardzo ciekawych odczuć.
Całą ta sytuacja wydała mi się na tyle słodka, że nawet nie opierałem się instynktom. Z delikatnym uśmiechem ssałem zaróżowione uszko naszego małego dongsaenga, ocierałem się biodrami o jego plecy. Pojękiwał w odpowiedzi w usta Heechula, prężył się i wiercił, sam napierając na najstarszego, lub przylegając do mojego torsu i sapiąc w rytm coraz szybszego tętna. 

- Słodki.. - Kim z uśmiechem pogładził zarumieniony policzek rudego kociątka i osadził ciepłe usta na pieszczonej wcześniej skórze.

- Malutki.. - dodałem szczerząc się jeszcze bardziej i zagryzając delikatny płatek ucha, na co Park podkulił ramiona, pesząc się i cicho pojękując. 

- Jimin? - trzy pary oczu zwróciły się momentalnie na otwarte drzwi, w których stało skołowane, dwunogie stworzenie. 

Tae przez chwilę chyba naprawdę oczekiwał odpowiedzi, ale ostatecznie opuścił wzrok z szerokim, kwadratowym uśmiechem. Kretyn, ale jak go nie lubić. 

- A ja głupi się męczę z Kookiem.. heh.


Do przeczytania! - festive Gabryś.



środa, 23 grudnia 2015

"Czarna kawa" - free writing

Tytuł: "Czarna kawa"

Opis: Poczułem chęć przelania niejednoznacznych emocji na opowiadanie. Abstrakcja; nie jest związane z jakimkolwiek zespołem czy fandomem, tylko z moimi odczuciami. Zróbcie z nim co chcecie. Zapraszam.


Zimny, intensywny napój rozlewał się w jej gardle, wpadał do przełyku, dalej przez cały układ trawienny. Lubiła myśleć z czego się składa, mieć za paznokciami to, że jest stworzona w swoiście fantastyczny sposób, że wszystko działa w niej jak w szwajcarskim zegarku. 
Zerknęła beznamiętnie na zegar na ścianie. Kto teraz wiesza zegary na ścianach.. Lubiła wracać drobnymi gestami do perliście radosnych momentów swojego życia. Jej mama wieszała zegary na ścianach. Czemu ona miałaby tego nie robić?
Niezdecydowane płatki śniegu obracały się za oknem w powolnym polonezie, rytmicznie zataczając kolejne kręgi przed opadnięciem na mokrą trawę. Pogoda była niezdecydowana, na granicy dwóch światów, kołysała się pchana fenami i borami. 
Kawa znów wpłynęła do jej ust. Uwielbiała czuć jej gorzki, chłodny smak na języku. Sprawiał jej więcej radości, niż słodycze, czy przekąski. Czuła, że żyje. 
Dostrzegła go kroczącego przez błotniste kałuże i skaczącego z jednej płytki chodnikowej na kolejną. Uśmiechnęła się pod nosem i przeczesała zmęczone włosy. 
Zatrzymał się przed jej oknem i zastukał poczerwieniałymi kostkami. 
Wstała z sofy, odstawiając filiżankę na stolik i podeszła do szyby z promiennym uśmiechem. Odpowiedział jej tym samym, przyciskając usta do szkła i zostawiając na niej wilgotny, zaparowany odcisk. Zaśmiała się pod nosem, kręcąc z rozbawieniem głową i przesłaniając smukłymi palcami szeroki uśmiech, który wykwitł na jej malinowych ustach. On pomachał jej energicznie, nasunął czapkę głębiej na czoło i oddalił się w dziecinnych podskokach. Przez chwilę jeszcze wyglądała przed uchylone okno, aż opuszki jej palców pobladły i nieco posiniały, a szyba zderzyła się powoli, lecz ciężko z framugą.
Wracając na swoje dotychczasowe miejsce chwyciła naczynie z płynną kofeiną, wlewając w siebie naraz pozostałą weń zawartość. Oparła się wygodnie o miękki mebel, kilka razy poprawiła swoją pozycję, w końcu zawieszając spojrzenie na suficie i dokładnie badając wzrokiem jego fakturę. Uśmiechnęła się do siebie, sama nie wiedząc czemu. To przez niego? Ostatnio często czuła nieuzasadnioną radość.. to pewnie zauroczenie. Mama często powtarzała, by nie mylić go z miłością. Ale w sumie co to za różnica.

Kolejny dzień, kolejna cisza w czterech ścianach. Pisała dużo, dla siebie i najbliższych, nie chciała chwalić się pomysłami. Chyba za bardzo bała się, że ktoś je sobie przywłaszczy. Nie chciała swoich myśli u kogoś, z kim nie ma nic wspólnego.
Gorzki płyn parował z zielonego, wąskiego kubka. Spiła powoli łyk gorącej herbaty i wróciła do zapisywania gęsto pożółkniętych, kruchych kartek starego papieru. Lubiła go. Mogła w prawdzie kupić normalny zeszyt. Ale te zostały po mamie, ona nigdy ich nie dokończyła. Czuła z nimi jakąś niepisaną więź. Lubiła zostawiać w nich kawałki siebie. 

Świat gasł. Papużki poznikały z ulic a światła przymglonych latarni co jakiś czas potęgowały swój blask, inicjując miejską noc. Rutyna zasypiania nie do końca jej pasowała, ściany dudniły nad jej głową, kurcząc się i zapadając. Odnosiła wrażenie zamknięcia, nie lubiła tego, nawet bardzo. Wtedy myślała o jego dłoni, o jego ciepłych ramionach. Starała się odegnać buszujące po kątach demony i zastąpić je jego promiennym, jasnym uśmiechem. To zawsze działało. Zadowolona i nieco pewniejsza siebie decydowała się na porzucenie świadomości i otulenie się ciepłym kocem snu. 

I znów przygotowywała kawę. Wyglądała przez okno, szukała jego bystrego spojrzenia. Jeszcze za wcześnie, przyjdzie później. Odłożyła filiżankę gorącej gorzkości na stoliczek, tuż obok kilku połowicznie zapisanych stronic. Nie dostrzegła, kiedy do jej małego schronienia wszedł intruz. Niemalże podskoczyła, kiedy wreszcie zauważyła uśmiechniętego, nieco skrępowanego mężczyznę drobnej postury z torbą przewieszoną przez ramię i białą kopertą w dłoni. Wręczył jej uprzejmie przesyłkę, skłaniając się nisko, na co ona odpowiedziała równie głębokim skinieniem. Pomachała mu z szerokim uśmiechem wykwitłym na ustach. 
Ale tak naprawdę bardzo nie lubiła odbierać rachunków od listonosza. 
Zaabsorbowana lekturą kolejnych wyliczeń wartości zużytych przez nią dóbr, ponownie przegapiłaby czyjąś obecność. Do okna stał już przylepiony jej ulubiony uśmiech. Zerknąwszy nań poderwała się skocznie i dobyła szklanej ściany w kilka sekund.
Nie był sam. Jej uśmiech pobladł. Sama nie rozumiała dlaczego.
Dwie dłonie - jedna jego, druga kogoś, kogo widziała pierwszy raz. Ten drugi też wyglądał na miłego, ale nie chciała go lubić. Poczuła do niego wielki żal i wcale nie chciała na niego patrzeć. Uśmiechnęła się szeroko i pomachała do wąskich, zmrużonych oczu za oknem. On bez namysłu podniósł wolną dłoń, wskazując z podekscytowaniem na zdobiącą ją biżuterię. Na palcu serdecznym tkwił prosty, błyskotliwy pierścionek, na który po chwili opadło kilka płatków bieli. Czuła, że jej policzki były bardzo czerwone, wiedziała o tym. Wiedziała, że oni też to widzą. Zaklaskała w dłonie, kiwając z radością głową. On pocałował tego drugiego w policzek i szeroko się do niego uśmiechnął. Był taki radosny. 

I znów przygotowywała kawę. Ściany dudniły jak nigdy. Nie chciała dzisiaj spać, bała się. Straciła swoją tarczę i byłą narażona na dużo nieprzyjemnych czynników zewnętrznych.
Napój parzył jej przełyk, spływał dalej, ognił żołądek. Ta czerń dziwnie ją zalewała, z każdym łykiem miała mniej przestrzeni na oddech. 
Widok za oknem był zwyczajny. Latarnie mrugały niejednorodną, bladą łuną, ostatnie kroki zmierzały po chodniku do swojego schronienia.
Mróz przeszył srebrzystym ostrzem płytsze z błotnistych kałuży.
A ona cieszyła się, że jej łzy milczą. 


Do przeczytania! - Gabriel.



niedziela, 13 grudnia 2015

"Daję nam tydzień" - Vmon (OS)

Tytuł: "Daję nam tydzień"

Paringi: Vmon (Kim Taehyung & Kim Namjoon)

Opis: Witam, witam. ~ Jak tam kruliśe? Ja mam się fantastycznie, co widać po kolejnej dodanej rzeczy. Ostatnio niewiele czasu na cokolwiek, przedświąteczny zapierdziel się udziela, poza tym w szkole chcą z nas wycisnąć ostatnie pęcherzyki powietrza, więc wszystko sprzeciwia się mojej fikowej twórczości.. a mimo to daję radę. Dwója z matmy jest warta tych dwóch komentarzy i kilku wejść. Love you all. 


Nie liczył dni, które przeżył. Nie był z tych, którzy by do czasu przywiązywali jakąkolwiek wagę. W końcu do nikogo nie musiał się spieszyć, nikt go nie popędzał - był sam tylko da siebie. Cały jego świat zamykał się w obrębie kilku sąsiednich przecznic.
Wielu lubiło mówić, że był bezdomny.
Gówno prawda.
Miał dom, swój blaszany zbitek odpadków - choć on wolał nazywać to "recyklingiem"; zatykany tekturą, a jak się trafiło, to i cegłami. Małą lodówkę, którą sam znalazł, podreperował i przytargał na miejsce. Kumple złożyli się kiedyś na grzejnik, łóżko sklecił z kilku desek i materaca, który wyrzucił jakiś bogaty osioł.
Żyć, nie umierać, przecież to było spełnieniem wszystkich wymogów ludzkich.

Jego mały, samotny raj.

Wrzucił dwie kostki cukru do styropianowego kubka wypełnionego herbatą. Niedobrą herbatą. Skrzywił się upijając łyk parującego napoju, po czym wrócił do konsumowania najlepszej rzeczy na świecie, jaką stanowił lizak malinowy. Niby często nie było go stać chociażby na wodę, ale na zdobycie słodyczy zawsze znajdował sposób. Może nie zawsze do końca zgodnie z prawem.
Wyszedł przed próg swojego kruchego królestwa i wziął w płuca głęboki, długi wdech.

Okolica też była piękna. Wokół krajobraz górskiej wioski, w tle pasma okraszone bielą. Tuż obok, na lewo, lokowała się opuszczona stacja kolejowa; po prawej stronie rozciągały się ścięte nocnym przymrozkiem pola.
Westchnął napawając się emanującym z chwili spokojem. Nic nie zastąpiłoby mu takich momentów - ani bogactwo, ani miłość, ani talenty. Tutaj bowiem, nie dawał nic, a dostawał coś kosmicznie pięknego.
Odstawił kubek na piętrzące się przy drzwiach kartony, po czym kilkoma wolnymi krokami przeszedł w kierunku nieużywanych od kilku lat torów. Teraz zarosły gęstą trawą i chwastami, ale tak wyglądały lepiej; Namjoon wolał, kiedy natura przejmowała nad głupim ludzkim światem kontrolę.
Zakończył poranny spacer po kilkudziesięciu minutach, przechodząc ponownie przez próg, o który wytarł zabłocone, nieco już przetarte glany. Złapał też kubek, odstawiony godzinę temu na kartony, teraz mający w sobie od dawna zimny napój. Skrzywił się i wylał paskudną ciecz z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
Usiadł na skrzypiącym zardzewiałymi sprężynami materacu i westchnął cicho. Za zimno, żeby dziś siedzieć w jednym miejscu i się trząść.

Z prowizorycznej szafki obok lodówki wygrzebał rozkładany nożyk i zapalniczkę. Rozszczelnił też lodówkę, chwytając jedyną zjadliwą z niej rzecz, jaką stanowił ogarek przeschniętego, żółtego sera. Wypada odnowić zaopatrzenie.

Miasto w tej części było brudne i rozkrzyczane. Co zaułek ktoś dostawał łomot, zostawał pozbawiony mienia, czy zwyczajnie potraktowany jak worek treningowy. Ludzie z tych okolic nie byli ani litościwi, ani obdarzeni wysublimowanym poczuciem humoru. Jeśli więc mówili, że zaraz zarobisz pizdę w żebra, to lepiej spieprzać, aniżeli wdawać się w dyskusje.
Nam wyrobił sobie respekt w dość brutalny i jednoznaczny sposób. Nie chciał całe życie użerać się z nadpobudliwymi konusami, którzy organizowaliby wypady na jego dom, byleby uszczknąć cegiełkę albo wędzonego śledzia. Dlatego raz a dobrze dał wszystkim do zrozumienia, że nie jest typem o przesycie miłosierdzia. I miał względny spokój, fakt. Tylko raz ktoś ukradł mu czapkę. Ponoć ma się dobrze, a wózek stał się zupełnie jakby stworzony dla niego.

Gdy przechodził przez uliczki przewiewane chłodnymi podmuchami zimowych oddechów, każda żywa jednostka cicho mruczała coś na kształt "dzień dobry", lub w milczeniu opuszczała wzrok.
Lubił poczucie wyższości, zwłaszcza ciężko wypracowane.
Skręcił w jeden z ciemniejszych zaułków, nawet pomimo białego światła słońca, budzącego już kształty do życia.
Zdziwił się odrobinę, oczekując kompletnego braku zainteresowanych wymianą handlową z tutejszym dilerem, a napotkawszy całkiem niemałą grupkę młodziaków. Mieli może po kilkanaście lat, Nam uniósł pobłażliwie kąciki ust, po czym stanął w zaistniałej, na potrzeby tłumu, kolejce.
Towarzystwo raczej stroniło od kultury, głośno obwieszczając wokół, jak bardzo aroganccy i dorośli byli we własnym mniemaniu.

- Hej.. to jest on? - rzucił któryś, na co spory ułamek zbiorowiska obrócił się w kierunku Kima. Ten z beztroskim wyrazem twarzy przypatrywał się obracanemu w palcach scyzorykowi.
Któryś z odważniejszych w grupie, najwyraźniej nieco starszy od średniej wiekowej, podszedł do Namjoona energicznym, szybkim krokiem.

- E.. Ty jesteś Monster? - burknął siłowo zaniżanym głosem i unosząc głowę dużo za wysoko.

- Ja jestem Kim Namjoon, to jak mnie nazywają, nie za wiele mnie obchodzi. - autor słów wzruszył lekko ramionami, nie odrywając spojrzenia od zabawki w ręku.

- Yy.. - topornie prowadzony proces myślowy najwyraźniej nie wypalił, a przerośnięty gimnazjalista splunął pod nogi i pociągnął nosem. - Czyli, nie jesteś?

- Eh.. no nie poprowadzimy tu konwersacji na jakkolwiek zaawansowanym poziomie. Co? Nie, nawet się nie wysilaj, zapomnij co powiedziałem. A co do Monstera.. - mruknął jeszcze, po czym podniósł na rozmówcę dzikie, błyszczące spojrzenie. - Ta. To ja.

Chłopak odsunął się pół kroku, zaraz też skinąwszy pospiesznie głową. Wsadził dłonie w kieszenie kurtki i wrócił niepewnym krokiem do swojej grupki znajomków.
Nam uśmiechnął się triumfalnie. Gdy w końcu przyszła jego kolej, podał staremu znajomemu dłoń.

- Monster! Dobrze widzieć Twoją parszywą mordę. Co dzisiaj?

- A wiesz, mam akurat wyjątkowy nadmiar energii..

***

Wieczór obwieścił swoje nadejście szybciej, niż się tego spodziewał. Do skończenia zadania brakowało mu tylko ostatniego warunku, więc szybko zahaczył o kilka klubów, zbierając najistotniejsze informacje. W praktyce wyłącznie z tego żył, dostawał zdjęcie i nazwisko, a potem węszył jak głodny pies, wymieniając poszlaki na jedzenie lub rzadziej pieniądze.
Uzyskawszy ostateczną wiadomość o obecnym miejscu przebywania niejakiego K.Seokjina, z zadowoleniem wrócił do miejsca, z którego wyruszał o poranku. Tym razem jak zazwyczaj, uliczka świeciła pustkami, przerywające lampy wydawały z siebie dźwięczny, jękliwy zgrzyt. Porozrzucane wszędzie reklamówki, względnie lżejsze fragmenty papieru, wirowały przy powierzchni brunatnego asfaltu, zupełnie jak alkoholik po kolacji.
Prawie bez słowa wręczył dilerowi kilka zapisanych drobno kartek, posegregowanych zgodnie z dokumentacją i zdjęciami. W zamian otrzymał dokładnie zawiązaną torbę, niemalże pękającą od obfitości weń skrytej. Nam nie powstrzymywał uśmiechu na myśl o produktach znajdujących się w przepastnym plecaku, podziękował, kłaniając się nisko, wymienił ze zleceniodawcą silny uścisk dłoni, po czym oddalił się, na ramieniu taszcząc ciężar wynagrodzenia.
Udając w kierunku swego domu, coś jednak powstrzymało go od dokończenia zaplanowanej drogi. Wrócił się do mijanej przed momentem uliczki, zauważając bandę swoich porannych przyjaciół. Z szerokim uśmiechem wkroczył pewnie w ślepy zaułek, zaciskając dłoń na torbie.

- O, witam panów! Co tam nam się dzisiaj trafiło? - wykazując sztuczne zainteresowanie obiektem żywym, na którym właśnie banda się znęcała, nie odrywał spojrzenia od osiłka, z którym konfrontował się dzisiejszego rana.
Na widok Nama, typ spłoszył się nieco, zaraz jednak ciągnąc sporego łyka z zielonej butelki i roztrzaskując ją o ścianę. Hałas wyraźnie dodał mu pewności siebie. Wyszedł naprzeciw Namjoonowi i uśmiechnął się krzywo.

- Pan groźny, hm? No chłopaki, kłaniamy się, mistrz zawitał! - ryknął zaraz, teatralnie oddając Kimowi honory.
Ten w odpowiedzi zmarszczył nieładnie brwi.

- Uważasz mnie za swojego mistrza? Bardzo to miłe z Twojej strony, ale nie wciągaj w to swoich przyjaciółek. - Nam pociągnął nosem, poprawiając torbę na ramieniu. - Interesuje mnie tylko wasz łup. Mam ochotę na zabawę.

Sycząc ostatnie słowo wyciągnął z kieszeni nożyk, z imponującą wprawą rozkładając go i obracając w dwóch palcach. Duży uniósł brwi, przybierając mało inteligentny wyraz twarzy. Na widok obracanego przez starszego ostrza, wycofał się jednak, wołając na bandę chuderlaków, kopiącą jakieś małe stworzenie.

- Zostawiamy lwa z ofiarą. - mruknął uśmiechając się jadowicie i osadzając ciężką, grubą dłoń na ramieniu Namjoona. Ten ciachnął scyzorykiem w zawrotnej prędkości, pozostawiając na palcu chłopaka niewielkie skaleczenie. W odpowiedzi dostał zbolałe zająknięcie, oraz szybko poprowadzony odwrót.

Skierował wzrok na skuloną postać pomiędzy śmietnikami. "W sumie czemu nie.." pomyślał, stawiając kolejne kroki w kierunku zmaltretowanego żyjątka. I tak osobnik był już porządnie zastraszony, mógł się chociaż odrobinę rozluźnić po długim, pracowitym dniu.
Nożyk błysnął w jego chudej dłoni.
Kucnął tuż przy kontenerach, spoglądając na drżącego człowieczka. Nie mógł dostrzec jego twarzy, schowanej teraz między kolana i opatulonej ramionami.

- Zimno Ci? - mruknął Mon jadowicie, uśmiechając się na widok tej nieporadności. Na wydźwięk słów, poszkodowany uniósł niepewnie głowę, racząc Monstera intensywnym, zastraszonym spojrzeniem.

Namjoon niemal zachłysnął się powietrzem. Bez namysłu złożył scyzoryk i schował go do kieszeni płaszcza.
Tej wersji wydarzeń ani nie przewidział, ani nie opracował, musiał więc zagrać tu jakąś wielką improwizację.

Odchrząknął lekko skonfundowany.

- Bo.. bo się tak trzęsiesz, to myślałem, że zmarzłeś. A ja mam płaszcz, mogę Ci.. możesz go wziąć. - dodał szybko, zsuwając z ramienia pękatą torbę i pozbywając się płaszcza.

Ku swemu zadowoleniu, łagodny wyraz twarzy i spontaniczna pomoc, sprawiły, że ofiara uśmiechnęła się lekko, podkulając ramiona.

- Anii.. po prostu.. bałem się, że znowu ktoś będzie chciał mnie skopać. - zamruczał skulony chłopak, głosem, którego Nam ani trochę się nie spodziewał, aczkolwiek jego obecność tylko wzbudziła w nim ciekawość.

- Jeśli nie chciałeś zarobić, to po jakiego grzyba zapuszczałeś się w te okolice z taką śliczną buzią? - Mon ściszył głos, przy okazji wyciągając w kierunku poszkodowanego przedramię, którego łokieć opierał na kolanie, po czym przystrajając się w łobuzerski uśmiech, pstryknął swoje znalezisko w czubek nosa. W odpowiedzi otrzymał krótki, niepocieszony jęk i zaciśnięte powieki.
Cholera.
Nawet by nie przypuszczał, że znajdzie tu kiedykolwiek tak piękne stworzenie. Nie wyobrażał sobie dnia, kiedy ofiara w ogóle będzie mogła oddychać, czy patrzeć przez zapuchniętą i pokrwawioną twarz, a tu taka niespodzianka. Uśmiechnął się szerzej, wkrótce też pomagając chłopcu wstać i zarzucając na jego ramiona ciężki, poprzecierany płaszcz.

- Masz, nie zaszkodzi. Jestem Kim Namjoon, a Tobie dali jakieś imię, królewno? - wyszczerzył się promiennie, korzystając z nieuwagi chłopca i prowadząc go w kierunku, w którym wcześniej zmierzał.

- Kim Taehyung. I nie jestem królewną, jestem księciem. - odparł z równie szerokim uśmiechem, momentalnie przylegając do ramienia swego znalazcy.
- Księciem, hm? Od kiedy książęta udają się na przechadzki bez eskorty żołnierzy?

Taehyung wyraźnie zakłopotany opuścił wzrok, mrucząc niekonkretny bełkot pod nosem. Nam chcąc wybrnąć z wprowadzenia chłopca w zakłopotanie, odchrząknął.

- Uhm.. ale nic Ci nie jest? - mruknął, lustrując go nieco troskliwszym niż zazwyczaj spojrzeniem.

- Nie, wszystko gra. Tylko mnie straszyli, jeden czy dwóch trochę mnie kopało. Ale to nic. Bywało gorzej. - książę wyszczerzył się wzruszając beztrosko ramionami.

- Czyli to nie pierwszy raz jak zbierasz wpierdziel? - Nam zmarszczył brwi, poprawiając czarną czapkę ochraniającą jego głowę od świata zewnętrznego.

- Noo.. nie do końca. W sumie to.. - młodszy burknął nisko, skupiając się na chwilę. - To czwarty raz. - wypalił w końcu, kiwając energicznie głową.

Monster zmarszczył pytająco brwi, bardzo intensywnie nad czymś myśląc.
Jak taki niewinny chłopaczek, był w stanie przeżyć już kilka podobnych napaści, przecież on się tam nawet nie bronił. Pokręcił z niedowierzaniem głową i westchnął cicho.

- A.. czemu idziesz do mojego domu? - zaczął znowu, powstrzymując cwany uśmiech pchający mu się na usta.

Tae zawiesił się na moment, zaraz jednak przymknął powieki i ściągnął usta w maleńki dzióbek. 

- Do towarzystwa. Jestem Ci coś winien, bo mnie uratowałeś.

Nam westchnął w duchu, ciesząc się, że młody nie był świadomy jego początkowych zamiarów. W milczeniu skinął głową, zaraz jednak spoglądając na znalezisko z natury ciekawskim spojrzeniem. Do towarzystwa? Hm.. 

- I ile tak mi potowarzyszysz? - mruknął unosząc jedną brew ku górze. 

- Hm.. tydzień. 

Monster otworzył szerzej oczy, zaraz jednak marszcząc brwi, a ostatecznie strojąc się w mieszankę zakłopotania i niezrozumienia.

- Jak to.. nie masz rodziny, szkoły? Przecież chyba nie możesz tak po prostu na tydzień zniknąć ze swojego świata.. - odparł głośno, może nawet za głośno, zważając na porę i okolicę.

- Mogę wszystko, zapomniałeś, że jestem księciem? 

- Ale.. - starszy nie dokończył myśli, tylko pokręcił głową. - No dobra. A co z warunkami do życia? Ja nie mieszkam w pałacu.. 

Taehyung zacisnął wargi, kształtując z nich wąską linię. 

- To.. to nie szkodzi. Przyzwyczaję się. - po chwili milczenia wypalił brunet, unosząc dumnie głowę, nawet jednak mimo to był niższy od towarzysza, na co ten z uśmiechem pokręcił głową. 
- Łatwo nie będzie, maluchu. Pewny jesteś, że dasz radę? - uśmiechnął się wyzywająco, lustrując reakcje małego księcia.

- A dam, poza tym nie jestem maluchem! - młodszy warknął obruszony, wydymając nieco dolną wargę. - Jestem studentem, umiem sobie radzić.

Nam zaklął w duchu. Niemożliwe, żeby ten drobny młodziak miał więcej niż 17 lat.. z drugiej strony głos raczej pasował do mężczyzny, niż chłoptasia, więc pewnie mówił prawdę. Poza tym niby po co miałby kłamać, Namjoon na pewno nie był kimkolwiek, komu Tae musiałby imponować. 

- Taak? I co studiujesz? 

- Malarstwo. Tata jest dyrektorem galerii sztuki w Seulu, miałem do wyboru być jego sekretarką, albo zgodzić się, by był moim mecenasem. 

Monster zacmokał z uznaniem.

- Hu, to faktycznie po królewsku sobie żyjesz. 

- Nie przesadzajmy.. zobaczysz, że jestem całkiem w porządku, hyung. 

I był całkiem w porządku, to fakt. Czasami narzekał, że mu zimno, czasem tak zabawnie się peszył, kiedy burczało mu w brzuchu. Ale nie był uciążliwy, Namjoon cieszył się szczerze, mając kogoś, z kim mógł dzielić kruche królestwo.

Czasem zachowywali się jak ojciec z synem, kiedy Nam uczył Tae rzeczy, o których siedząc na długich wykładach na uczelni, nigdy by się nie dowiedział.
Raz byli jak bracia, biegając po torach i zachowując się jak duże dzieci; kiedy drogi były wystarczająco długie, a nogi silne.
Czasem natomiast, zazwyczaj zupełnie niespodziewanie, zachowywali się jak małżeństwo. Monster wychodził do "pracy" na miasto - Tae żegnał go, wtulając się  ufnie, a potem machając w progu, z kubkiem niedobrej herbaty. Kiedy wieczorem wracał, książę stęskniony rzucał mu się na szyję i mówił, że już nigdy go nie puści. 

Piątego dnia, kiedy po raz kolejny rozmawiał z ojcem przez telefon, tłumacząc, że nic mu nie jest i żyje, Monster akurat szykował mu cokolwiek zjadliwego na prowizoryczny obiad. Po zakończeniu konwersacji, Tae podszedł do hyunga i objął go w pasie, wtulając twarz w łopatki i całym ciałem przylegając do powierzchni jego pleców. 

- Namjoonie.. tata powiedział, że przeleje mi dzisiaj pieniądze na kartę, bo boi się, czy mam co jeść. Wiesz, że zrobimy z nimi co postanowisz? 

Kim obrócił się do księcia z pytającym wyrazem twarzy. 

- Jak to: "co postanowię"? To Twoje pieniądze, Ty nimi zarządzasz.. 

- No tak, tak. Ale konsultuję się z Tobą, bo mieszkamy razem. 

- Jeszcze tylko niecałe trzy dni. 

Tae westchnął smutnawo, wysuwając dolną wargę i podkulając ramiona. Cisza nie była naturalnym stanem, jaki panował tam, gdzie był młodszy, więc Nam momentalnie odsunął się od wykonywanej czynności i objął chłopca ostrożnie. Ten jak na rozkaz, niemal naparł na niego, starając jakby schować. 

- Hej, co to za smutny kotek.. 

- Przywiązałem się hyug, trudno mi będzie tak po prostu Cię zostawić. 

Namjoon na moment przybrał poważny wyraz twarzy i jakby przekalkulował coś w myślach. Ostatecznie pozostali w takiej pozie, a ciszę przerywały tylko ciche westchnienia Taehyunga.
Wkrótce młodszy odskoczył z uśmiechem, obwieszczając wszem i wobec, iż doznał oświecenia.

- Już wiem! Idziemy na imprezę, tak! Do klubu, hyung, pójdziemy na noc do klubu! 

Dyskusja nie była wliczana w opcje. Wieczorem Nam założył najmniej zniszczony T-shirt i wąskie, czarne spodnie, które kiedyś zakosił jednemu frajerowi, a Tae zdążył uprać i wysuszyć swoje ubrania, na wyjście wyglądając świeżo i atrakcyjnie. 

Zabawa była przednia. Namjoon zapomniał już prawie, jak to jest tańczyć i śmiać się do utraty tchu. Pić w towarzystwie, skakać i nie martwić się niczym ważnym.
Tu i teraz, łap oddech póki płuca mają siłę. 

Taehyung na parkiecie stawał się nie do poznania. Mon musiał przyznać, że w porównaniu do jego życiowej kołkowatości, młody ruszał się świetnie; łapał się nawet na tym, że przysiadał na sofie i po prostu przypatrywał się jego tanecznym popisom, popijając whiskey z colą. Przerwał mu to jednak sam obiekt obserwowany, ni z tego, ni z owego doskakując go hyunga i porywając go z szerokim uśmiechem na płytę. 
Nam wyraźnie zdezorientowany, ledwo zdążył odstawić drinka na blat, a już został wciągnięty w tłum. Umiarkowanie pijany Tae, momentalnie po zatrzymaniu się na środku sali, obrócił się do starszego i przylgnął do niego praktycznie całą powierzchnią torsu. Monster uniósł z zainteresowaniem brwi. 

- Hyung.. muszę wracać do siebie..? - westchnął niskim pomrukiem książę, w rytm spokojniejszego utworu poruszając biodrami. 

- A wolałbyś zostać u mnie? W tym zimnie, brudzie, gdzie jedzenia ledwo co wystarcza, a łóżko jest twarde i skrzeczące? 

Starszy zupełnie naturalnie oparł dłonie na talii partnera w tańcu. Tae natomiast przymknął powieki otaczające duże, teraz też figlarnie połyskujące odbijającymi się weń światłami, oczy i opiarł czoło o usta hyunga. Po chwili milczenia uniósł głowę, niemalże splatając swoje spojrzenie ze źrenicami Namjoona.
Skinął energicznie głową, zarzucając przedramiona na braki wyższego i przyozdabiając usta szerokim uśmiechem.

- Mhm, tam jest dobrze. A poza tym beze mnie byłoby Ci smutno.

- Doprawdy? Jakoś do tej pory nie narzekałem..

Tae zadarł głowę, opierając się o czoło Monstera.

- Bo nie wiedziałeś, co tracisz. - skwitował bez namysłu młodszy, pewnie wlepiając spojrzenie w wąskie, ciemne oczy Namjoona. 

Chwila ciszy trwała w leniwym rytmie, łuku bioder Tae, wąskich, długich dłoniach Nama, przytłumionych czerwonych światłach. 

- A.. a teraz.. no to.. to już wiesz.. - dodał po chwili, cichym, soczystym tembrem, a Mon miał nieodparte wrażenie, że nie tylko światło różowiło jego delikatną twarz. 

- No.. Trochę bym faktycznie stracił. - Nam uśmiechnął się zadowolony, po czym sam przyciągnął młodszego nieco bliżej. Ten podkulił ramiona i zmarszczył nos, wyglądając tym samym chyba jeszcze bardziej uroczo niż dotychczas. 

- Czyli też nie chcesz, żebym sobie poszedł. No to postanowione, zostaję. - energicznie skinął głową i podskoczył z zadowoleniem.

- A studia? 

- Mogę chodzić do szkoły, Ty i tak wtedy pracujesz. 

- Tae.. przecież to niepoważne.. znasz mnie raptem kilka dni. 

Młodszy wziął głęboki wdech i oparł brodę na barku towarzysza. 

- Ale lubię Cię. 

Po tych słowach obrócił twarz tak, by złapać z hyungiem wzrokowy kontakt, po czym ośmielony alkoholem zmrużył powieki i poruszył biodrami w nieco inny sposób, niż do tej pory. W odpowiedzi palce zacisnęły się nieco intensywniej na bokach chłopca.

- Hm.. Tae? 

- Tak? 

- Co Ty na to, żeby się odrobinę przewietrzyć..

***

Chłód owiewał dwie zlepione ze sobą postaci. Przypierał go mocno do chropowatej ściany, słyszał jak wzdycha bezwstydnie w jego usta. Przyciskał kolano do jego krocza, plątał swój i jego język, oddychał głośno pomrukując. 

- H-hyung.. hyung.. - wypływało co moment z rozchylonych, opuchniętych warg, kiedy zęby starszego zaciskały się na jego szyi, a lodowata dłoń drażniła twarde sutki. 

- Tae.. zostań ze mną.. - mruknął w końcu Namjoon.

Chłopiec jęknął wyraźnie speszony, co było jak najbardziej na miejscu. Objął ramionami szyję Namjoona, opierając tył głowy o mur i poruszając intensywnie biodrami, co powodowało nieustanne ocieranie się o udo Monstera. Oddychali szybko, puls galopował i obijał się głośno wewnątrz żył. Alkohol szumiał w głowie, wypieki okraszały ciepłe policzki, niewielkie obłoczki oddechów ulatywały w eter. 

***

Biegli już dobry kwadrans, sapali głośno, łącząc oddechy z dławiącym śmiechem. Policja wyła za plecami, kiedy wpadali jak huragan do kolejnej z wąskich uliczek. W plecaku Tae brzęczały obijające się o siebie puszki ze sprayami, Namjoon palce lewej dłoni zaciskał na malinowym lizaku. 

- Szybciej, Taeś, szybciej! - wrzasnął starszy, obracając się w biegu i zaraz zwiększając prędkość.

Tae dyszał, dając z siebie wszystko w szaleńczym pędzie, chichocząc pod nosem i szczerząc białe jak śnieg ząbki. Rozmazany obraz przed załzawionymi oczami, nagle dotyk dłoni, splatające się palce, bieg. 

Together.

Run. 


Do przeczytania! - Gabryś.