wtorek, 16 lutego 2016

"Black hunger" cz.6

Tytu: Black hunger

Paringi: Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk), Namgi (Kim Namjoon & Min Yoongi)

Opis: Przyznaję, że trochę nie miałem weny i użerałem się z tym rozdziałem, ale ostatecznie nie wyszedł źle. Historia trwa, będzie się jeszcze działo i możecie się spodziewać konkretnych pokładów akcji. A tymczasem bardzo proszę, rozdział numer sześć i fragment historii Bieli i Błękitu.


- Nie mogę już, Jimin.. - jęknął zasapany czarnowłosy i ścisnął rozpaczliwie dłoń wampira. - Nie dam rady.

- Musisz, Kookie. Jeszcze kawałek. - odparł kojąco Jim, zatrzymując się jednak na moment i przecierając załzawione od ostrego wiatru powieki, z których słone krople sączyły się dalej po policzkach i rozmazywały na skraju twarzy.

Niemal mroźne podmuchy otulały bezlitośnie ich drobne sylwetki, targając nimi w kolejnych godzinach szybkiego marszu. Przemierzali skalistą grań, bujając się wraz z rytmem wietrznych oddechów. Po północnej stronie stoku otwierała się paszcza stromego zbocza, które ciągnęło się opustoszałym spadkiem w dół i dalej płasko, połacią zalesionych, ciemnych plam świerkowych lasów.
Druga strona rozlewała się łagodną polaną, teraz mimo wszystko targaną nieprzyjaznymi, ciemnymi wiatrami. Drzewa skrzeczały niebezpiecznie, hucząc melodycznie i wyjąc jękliwe, szepczące dramaty.
Jeon osunął się wraz z kilkoma drobniejszymi kamieniami i westchnął bezsilnie, podpierając na skostniałych dłoniach. Park doskoczył do niego bez chwili zwłoki i dźwignął z lekkością, pomagając mu ustać na własnych nogach.

- Jeonggukie... proszę. Nie będzie miało sensu, jeśli przyjdę tam sam. - załkał rudowłosy i wtulił w siebie zmarznięte, słabe ciało chłopca. - Jeszcze tylko chwilkę. Proszę. - szepnął przyciskając niemalże już czarne wargi do skroni towarzysza.

Kookie wysilił się, czując że to już ostatni raz, kiedy jest w stanie i cierpnącymi mięśniami pociągnął nogi w kierunku ich celu.
Po kilku krokach ich oczom ukazał się najwyższy punkt, z którego wszystkie drogi prowadziły w dół, a krajobraz krył się za pierzyną ciemnych, nieprzyjaznych chmur. Tam też dostrzegli pokaźnych rozmiarów dom, bardziej w sumie chatę. Potężne bele stanowiące ściany nawet nie drżały, pomimo uderzeń igielnego wiatru; budowla wyglądała stabilnie i bezpiecznie. Półmrok rozświetlała ciepła lampa, płonąca wabiącym światłem, zatwierdzona przy rzeźbionych, solidnych drzwiach o mosiężnej klamce.

- Kookie.. jesteśmy. - mruknął Jim, otaczając pas chłopaka i pomagając mu w zmaganiach z uciążliwymi warunkami oraz własnym wyczerpaniem.
Prawie cudem dobrnęli do bram domostwa i zakołatali w posępne drzwi - właściwie to Jimin zakołatał, starając się jednocześnie drugim ramieniem podtrzymać blednącego w oczach towarzysza.

- Namjooon! - wrzasnął zachrypniętym głosem Rudy, gryząc popękane wargi i sycząc jadowicie.

Wtedy drzwi powoli rozchyliły się, wcześniej ustępując klamce z dźwięcznym szczęknięciem, a z ciepłego mroku wnętrza wyłoniła się delikatna, jasna twarz. Błękitne kosmyki powiewały na wietrze niczym lodowe nici; bystre, kasztanowe oczy wpatrywały się ciekawsko w przybyszów.

- Jimin..? - szepnął w końcu niebieskowłosy i musząc zdobyć się na względną iluzję troski wpuścił parę do wnętrza.
W środku było ciepło, trzask ognia niósł się przez korytarz wraz z pomarańczową łuną.

- Zawołam Nama.. - westchnął jeszcze, najwyraźniej drugi gospodarz, po czym zniknął w jednym z pokoi, zostawiając dwójkę już bezpieczną i odgrodzoną potężnymi drzwiami od wyjących wiatrów i tułaczki.

Jimin powoli zmrużył powieki, oddychając już głęboko i pewnie. Po przezwyciężeniu niepokoju zerknął na Jeona, który sapał nierównomiernie, opierając czoło o jego ramię, tym samym obarczając go całym swym ciężarem. Plus, że dla Jimina było to niewiele więcej jak dla Słabego podniesienie długopisu. No, może mniej poręczne.

Z progu pokoju, w którym zatopił się błękitnowłosy, po chwili wyszedł spokojnym krokiem nieco wyższy od pierwszego, bardzo szczupły, białowłosy mężczyzna. Jego oceaniczne tęczówki skrzyły się odbijając rdzawe refleksy, równie badawczo, co hipnotycznie. Kookie poczuł znajomy już dreszcz, wiedział momentalnie, że biały jest jednym z nich.

- Oh. Jimin. I przyjaciel, tak? - uraczył przybyłych ciepłym, ciągnącym się niczym lepki miód głosem.

Rudy wyraźnie się na ten dźwięk spiął i zacisnął palce na ramieniu Kooka nieco ostrzej niż do tej pory.

- Namjoon.. przychodzę z prośbą o pomoc. Hongbin powinien był Cię uprzedzić.. nie zadzwonił? - sapnął cicho Park i otworzył szerzej oczy, powoli uświadamiając sobie w jakie skutki może być obarczony taki zwrot sytuacji.

- Nikt nie dzwonił. - błękitnowłosy mruknął cicho zbliżając się posuwistym krokiem do smukłej sylwetki wyższego i zaplatając się w delikatnym uścisku na jego ramieniu.

- O cholera.. - jęknął Jimin i przeczesał mokre, zimne włosy, znacznie słabnąc w nogach i uginając się wyraźnie pod Kookiem.

- Yoongi sprawdź jeszcze czy nie przegapiłeś jakiegoś telefonu. - polecił zdecydowanie białowłosy i zwrócił się ponownie do gości. - Usiądziemy w salonie. Jimin, jak mam zwracać się do Twojego towarzysza?

- Jeongguk. - odparł ten i pomógł Kookiemu postawić kolejne kroki w kierunku nowego opiekuna. - Pójdę do Yoongiego. - jęknął jeszcze zbolałym głosem, pozostawiając czarnowłosego w ramionach Namjoona, który skinął tylko głową, postępując drobne kroki we wcześniej obranym kierunku.

Czerń i biel zasiedli przed roztaczającym ciepło i blask kominkiem, w którym nieokrzesany ogień tańczył na cygańską nutę, zarzucając chaotycznie mieniącymi się falbanami rudych sukni. Kookie czując kompletny brak siły do wykonywania najbardziej podstawowych ruchów, siedział tylko i wpatrywał się w rozgrywający się pokaz egzotermiczny przed swoimi łydkami. Natomiast Namjoon zawiesił spojrzenie na chłopcu, dokładnie analizując jego drżące ze zmęczenia dłonie, nabierające czerwieni policzki, czarne, przemoczone kosmyki włosów. Gęsta, przyjemna cisza napełniała pomieszczenie, mieszając się z ciepłem i wprawiając w nieco senny nastrój.

- Jeongguk? 

Chłopiec wysilając się bardzo zerknął na towarzysza spod półprzymkniętych powiek i prawie niezauważalnie zmarszczył brwi.

- Tak?

- Skąd przychodzicie? Długo wędrowaliście? Jak poznałeś Jimina? Co was łączy? Dlaczego musieliście tu zawitać? Co się stało..? - białowłosy momentalnie zasypał zmordowanego Kookiego toną pytań, na co młodszy otworzył szeroko oczy i tylko wlepiał w niego załzawione spojrzenie.

- Ja.. N-nn.. - zająknął się chłopiec i uniósł dłonie z trudem przecierając zmęczone, przekrwione oczy. Po wstępnym ukojeniu emocji odetchnął głęboko i spojrzał ponownie na swoje białowłose wyzwanie. - Nie wiem. Nic nie wiem. Nie pamiętam ile szliśmy, jak daleko.. Wiem tylko, że Jimin chce mnie obronić. Ktoś nas goni i podobno grozi mi z tej racji nie byle jakie niebezpieczeństwo. 

Siwy skinął głową spokojnie, po czym zagryzł nerwowo skórę dolnej wargi. 

- Mówił jak ma na imię ten, który was ściga? - zapytał w końcu po nieco rozwleczonej chwili milczenia, a Jeon poczuł przedziwny dreszcz niepokoju, wędrujący przez całe jego zmęczone ciało. 

- Wspominał coś.. Uh.. L-leo? Nazywał go też Krukiem..

Biały poruszył się nerwowo, nie reagując jednak w żaden inny sposób i tylko wlepiając skonsternowane spojrzenie w trzaskający ogień. Mimo napięcia Kookie czuł się dobrze w jego towarzystwie, nie bał się tak bardzo jak do tej pory. Choć oczywiście byłoby znaczniej lepiej, gdyby Jimin towarzyszył mu przy tej rozmowie.

Wkrótce do pokoju wkroczyła pozostała dwójka; Yoongi prowadził rudowłosego, który sprawiał wrażenie dziecka, po zobaczeniu nocnej zjawy. Oczy wyglądały na praktycznie ślepe, przeszły gęstą, białą mgłą, a sam Jimin wpatrywał się w niekonkretny punkt przed sobą. Namjoon momentalnie złapał kontakt wzrokowy z Błękitnym, na co ten przecząco pokręcił głową i zmrużył powieki. 

- Nikt nie dzwonił. - ozwał się w końcu nieco podłamanym głosem, a Park ruszył w kierunku czarnowłosego, ciężko opadając na kolana tuż przed jego fotelem.

Kookie mimo wcześniejszego wyczerpania zerwał się na równe nogi i zaraz usiadł przy Rudym, otaczając go ramionami i wtulając mocno. Nie czuł by wampir drżał, czy chlipał, wydawał się jak skała. Albo bryła twardego, smutnego lodu. Czarny chciał coś powiedzieć, szepnąć jakieś słowo, cokolwiek. Ale w ostatecznym rozrachunku wydawał się sobie niegodny do komentowania zaistniałej sytuacji, za mało wtajemniczony, by zabierać głos. Jimin ani na moment nie podniósł rąk, nie objął go, nie sprawiał wrażenia żywego. Yoongi przysiadł niepostrzeżenie na udzie Namjoona, na co wyższy otoczył jego biodro przedramieniem i wtulił czoło w jego łopatki. 
"To moja wina.. Moja wina.. Moja wina.. Hongbin.. Zostawiłem go.. Moja wina.." Kookie poczuł cichy, zrozpaczony głos wewnątrz głowy. Z początku mocno zdezorientowany rozglądnął się nerwowo, jednak dostrzegłszy, że nikt nic nie mówi, spojrzał zaniepokojony w kierunku Jimina, opierającego się o jego bark. "Zabił go.. Moja wina.. Moja wina.." powtarzał głos, z każdym słowem coraz bardziej płaczliwy i złamany. Nawet gdyby chciał go jakoś pocieszyć, nie miał pojęcia co zrobić, czy odezwać się na głos, czy nie odpowiadać.. Bał się, że jeśli podejmie próbę rozmowy w "myślach", popełni jakiś błąd, zrobi coś nie tak. Jednak po chwili pomyślał intensywnie, powtarzając sobie w głowie kilka razy jedno, konkretne zdanie. "Nie Twoja wina, nie Twoja wina, nie Twoja wina, to nie Twoja wina.." nawet nie wynotował, kiedy zacisnął powieki i zmarszczył mocno brwi. Ku własnemu zaskoczeniu Jimin odsunął się powoli i zmierzył uważnie twarz Kookiego. Czarnowłosy zachowawczo zerknął w stronę Białego, jednak ani jego ani Yoongiego nie było już w pokoju. Powrócił do splatania spojrzenia z Parkiem.

- K-kookie.. - jęknął w końcu, najwyraźniej bardziej cicho i smutno niż się spodziewał, lub zakładał. Zagłębił się do granic możliwości w czarnych źrenicach chłopca, Jeon odczuwał coś na kształt bycia kompletnie nagim. Miał wrażenie, że wzrok Jimina jest w stanie zeskanować każdą jego komórkę, śledzić tor krwinek, kontrolować hormony. Westchnął krótko, po czym chcąc zapobiec rodzącej się atmosferze niepewności, zachowawczo zbliżył się do ust rudowłosego, przytulając do nich własne, całkiem spierzchnięte i popękane. Mimo, że bał się odrobinę reakcji ze strony Silnego, spotkał się z dość satysfakcjonującym rozczarowaniem.
Nagle ramiona Jimina podniosły się, otoczyły szyję czarnowłosego, zimne palce wpełzły niczym martwe węże za materiał jego koszulki, w kosmyki wilgotnych włosów. Wyższy pierwszy raz poczuł tak namiętny dotyk, tak spragniony uwagi, jednakowoż nasiąknięty jakąś niezrozumiałą substancją chemiczną; jakby mieszanką bólu, frustracji, może poczucia winy. Jeongguk drżał, wiedział, że Rudy doskonale to czuje, ale nie był w stanie zapanować nad obezwładniającą ekscytacją. Sapnął z przejęciem, kiedy chłodny, jakby trupi język wsunął się powoli do wnętrza jego ust, starając się zrównywać intensywność pocałunku i odpowiadać Jiminowi tym samym. Ciepłe dreszcze kumulowały się w niższych partiach jego brzucha, pobudzały, pchały do kolejnych, coraz odważniejszych gestów. Płynnie, nie przerywając pocałunku, Park wsunął się z gracją na kolana Kookiego, wcześniej stymulując nieznaczną zmianę pozycji w jakiej się znajdowali. Przywarł szczelnie chudym korpusem do klatki piersiowej towarzysza, po chwili powodując u Jeona obfity rumieniec i kolejną partię niecierpliwych posapywań. Biodra Jimina jęły zataczać nieznaczne okręgi, wił się subtelnie, czym przyprawiał Kooka o wyjątkowo rozochocone odpowiedzi. Wyższy wkrótce oparł dłonie na talii wampira, bez chwili zwłoki wsuwając je pod materiał ciężkiego, szaro-czarnego swetra.
Jimin reagował na wszystkie wyjątkowo naturalnie, prawie jak zwykły człowiek. Zrywał pocałunki, wzdychał cicho, czesał palcami splątane, czarne włosy. Co pewien czas łapali kontakt wzrokowy, wpatrując się w siebie z niepojętą pasją, ciekawością, pożądaniem. A potem wracali do pocałunków, kosztowali siebie tak ochoczo i dogłębnie, jak tylko się dało. Rudy zarzucał lekko biodrami, pozostawiając je w ciągłym ruchu, który nie na żarty działał na instynkty Kookiego. Wkrótce na drodze zupełnie naturalnej kolei rzeczy, bez niepewności, czy wahania, Park sięgnął rozporka czarnowłosego i z cichym szmerem pociągnął zamek w dół. Twarda męskość chłopca tworzyła na materiale bielizny wyraźne wybrzuszenie, które Jimin delikatnie głaskał lodowatymi opuszkami smukłych palców. Jeon trząsł się nieznacznie pod wpływem dotyku, mrużąc powieki i cicho sycząc pod nosem. Darując Kookiemu kolejne, pełne pasji pocałunki, Park zahaczył paznokciami o gumkę bokserek chłopca, płynnie wpychając w nie całą dłoń i powoli wyciągając nagie, ciepłe przyrodzenie z wstydliwej klatki materiału. Kilka razy przesunął dłonią po całej jego długości, nie przerywając pocałunków i nawet nie zerkając w kierunku intymnego miejsca. W pewnym momencie klęknął jednak okrakiem nad udami chłopca, podnosząc się na tyle wysoko, by poradzić sobie z własnym odzieniem. Kiedy spodnie wraz z bielizną zatrzymały się na jego szczupłych udach, powrócił do pobudzania kochanka, ocierając się nieustannie, tym razem jednak dużo intensywniej, z racji na brak dzielących ich ciała materiałów. Pokój wypełnił się zduszonymi westchnieniami i posapywaniem ze strony obu chłopców. Świat przestał istnieć, zagrożenie nie miało już znaczenia, towarzyszył im wyłącznie podskakujący spokojnie ogień, wyglądający na parę zza żeliwnych krat. 
Jimin odchylił się powoli, od tyłu łapiąc naprężonego członka, nakierowując go cierpliwie pomiędzy własne pośladki. Jeongguk westchnął zrywnie, mimo to gładząc tylko bok Rudego i podciągając kolana do góry, tym samym ułatwiając niższemu manipulowanie jego przyrodzeniem. Wkrótce na pulsującej główce poczuł zaciśnięte mięśnie wejścia Jima, na co zadrżał z przejęciem, będąc zmuszonym do walki z chęcią natychmiastowego wypchnięcia bioder ku górze. Wampir potarł kilkakrotnie męskością Kookiego o swoje zimne ciało, w końcu zatrzymując penis przy zmarszczonej skórce swojej dziurki. Z własnej inicjatywy naparł na przyrodzenie, lekko mrużąc powieki i z oporem nadziewając się na czarnowłosego coraz głębiej. Kiedy powoli osiadł na jego biodrach, we wnętrzu czując całą długość Jeona, oplótł jego szyję ramionami i przyciskając sine wargi do jego ust zaczął się nieznacznie poruszać, wznosząc i opuszczając biodra w spokojnym, jednak niekoniecznie powolnym tempie. Sapał cicho w rozchylone wargi chłopca, coraz intensywniej pozwalając mu penetrować swoje ciasne wnętrze. Sam Kookie starał się reagować możliwie jak najciszej, co jednak było skuteczne tylko do pewnego stopnia. Jimin przyciśnięty do torsu czarnowłosego podskakiwał delikatnie, zawijając lekko biodrami, przy czym samemu przygryzając wargi w przypływach rozkoszy. Odrzucił głowę do tyłu, na co Jeon wstrzymał oddech, podziwiając piękno malującego się przed nim obrazu. 

- Jeongguk..


Ogień trzaskał nieprzerwanie, teraz jednak nieco mniej chaotycznie i głośno. Namjoon westchnął pod nosem, z gorzkim wyrazem twarzy otulając ciepłym, szarym kocem zaplątaną w swoich ramionach dwójkę odmiennych istnień. Spokojny oddech Kookiego unosił i obniżał w rytm pracy płuc blade oblicze Jimina. Wpatrywał się w nicość, półprzymknięte powieki kryły szaro-zielone, matowe tęczówki. 

- Nie wiesz tego, Jim. Nie zadręczaj się. - mruknął w końcu Biały, kucnąwszy przed twarzą mentalnego rozmówcy.

- Nie zadzwonił. Coś poszło nie tak. - jęknął chrapliwie Rudy i zmrużył zmęczone powieki.

- To nie znaczy, że.. 

W tym momencie wytrącony ze spokoju człowiek sapnął głośno przez sen, wiercąc się pod ciałem Jimina. Obaj Silni zamarli na moment, po niebezpieczeństwie rzucając zakłopotane spojrzenia w dwie różne strony.

- Odpocznij. Jutro pomyślimy. Nie jesteś głodny? 

- Nie.. Nie mam apetytu.


Do przeczytania! - Gabriel



6 komentarzy:

  1. Zaraz...nie rozumiem...Kookiemu się śniło to, że się uprawia seks z Jiminem czy serio to robili? ;0
    Weny^^
    ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie opisałeś przyrodę czy nawet sam ogień, nie wiem czemu ale się tym zachwycam. Czemu Yoongi u boku Nama wydaje się taki naturalny, jakby tam zawsze miał być?W. Jikookach aż czuć te emocje skumulowane przez sytuacje smutek, flustracja i rozpacz Jimina i Kook ledwie ogarniający to wszystko. Piękne. Weny~~~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, włożyłem dużo serca w ten rozdział w ostatecznym rozrachunku, więc cieszy mnie, że właśnie to udało Ci się dostrzec. Dziękuję jeszcze raz, sprawiłaś mi wielką przyjemność. ~

      Gabriel

      Usuń
  3. Co Ty ze mną zrobiłeś, ale się podjarałam, o nie ; ;
    Cudnie opisałeś żądzę między nimi, pasję, to wszystko... Czytałam z dłonią przyciśniętą do ust, więc to znaczy, że było dobrze. Cholernie dobrze.
    CZEKAM NA NASTĘPNE OK
    MASZ SIĘ STRESZCZAĆ

    Weny, skarbie, weny~!

    OdpowiedzUsuń
  4. To było boskie ;0; Twoje opisy przyrody i ogólnie uczuć bohaterów robią się coraz lepsze *^* Widać progres ^^~ A ta scena to po prostu zwala z nóg ;-; Ale co z Hongbinem?. D''': Nie rób mu krzywdy plis ;3;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nop, bardzo mi przykro, not gonna happen. No mercy XD

      Gab

      Usuń