piątek, 4 marca 2016

"Black hunger" cz.7

Tytuł: Black hunger

Paringi: SugaMon (Min Yoongi & Kim Namjoon), Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk), Navi (Cha Hakyeon & Kim Wonsik)

Opis: Pisałem ten rozdział jak zaczarowany, dopiero po skończeniu spojrzałem na zegar i była 2:14. Regret nothing, wreszcie wróciła wena, mam dużo pomysłów i coś czuję, że pociągnę jeszcze trochę ten ficzek, mimo, iż miałem skończyć maksymalnie na 10 rozdziałach. Spodziewajcie się niespodziewanego, albo i nie. Zobaczymy jak wyjdzie, a na tą chwilę zapraszam serdecznie do konsumpcji rozdziału numer siedem. Enjoy ~



- Nie chciał? Ojejku.. - westchnął teatralnie mężczyzna, zasiadając na wysokim, rzeźbionym krześle z ciemnego, sosnowego drwa, lustrując z góry swego pokornie skłonionego rozmówcę. 

- Znaczy to nie tak, starałem się, gadałem z nim, ale on się uparł i.. - nie zdążył skończyć zdania, kiedy postać, z którą przed momentem wymieniał zdania, wyparowała jakby, pozostawiając po sobie wyłącznie kruczoczarną wiązkę rozgałęzionego w mnogości kierunków dymu. 

Dało się słyszeć głośno przełkniętą ślinę. 

Tuż po tym, niczym obuch, spadł na kark podwładnego ciężki, powalający na ziemię cios, który sprawił, że poszkodowany wylądował na kolanach, kuląc się, prawdopodobnie ze strachu jeszcze bardziej niż z fizycznego bólu.

- Nie chciałem tego robić, kochany. Ale tak się uparłeś.. - jęknął Hakyeon, stając jak kat nad płaszczącym się, czarnowłosym gońcem, który skomlał właśnie żałośnie o odrobinę litości. 

Ojciec podniósł nogę, osadzając ją na barku drugiego wampira i popychając go w taki sposób, by uderzył twarzą o zimną posadzkę. Docisnął ciężki but do karku czarnowłosego, tym samym sprawiając, iż ten zaniósł się zduszonym, spazmatycznym kaszlem i wyraźnie posiniał na twarzy.

- Chcę go, rozumiesz pokrako? Ma tu wrócić, ściągniecie go, choćby oznaczało to przeszukiwanie wszystkich zakamarków tego i każdego innego świata. Nie chcę żadnego z was tak mocno, jak tego małego skurwiela.. Przyprowadź go. Bez Parka nie masz po co się tu pokazywać. - dodał na sam koniec i splunął grubiańsko we włosy przygwożdżonego do ziemi mężczyzny. Ten poruszył się nieznacznie, najpewniej na znak, iż przyjął informacje i polecenia do wiadomości.

Cha niechętnie odpuścił, zostawiając w spokoju podduszonego chłopaka, który zaraz przeczołgał się w bezpieczniejszą, bardziej odległą część pomieszczenia, chaotycznie łapiąc naruszone gardło. Wzrokiem przypominającym skrzywdzone, małe zwierzątko, obserwował przemieszczającego się bez celu ojca. Najwyraźniej intensywnie nad czymś rozmyślał, mimowolnie skubiąc dolną wargę do krwi.

- A Hongbin? Ten szmaciarz też powinien poczuć, że jego łańcuch ma ograniczenie. - warknął w końcu, zarzucając krwisto-czerwoną grzywką, przy okazji odsłaniając lśniącą bielą bliznę pod lewym okiem. 

- Lee nie będzie problemem.. przyprowadzić go? - wychrypiał pokornie skulony w ciemności czarnowłosy, masując obolałą szyję.

- Nie będzie takiej potrzeby. Leo już z nim porozmawiał. - Hakyeon uniósł delikatnie prawy kącik ust, lustrując pobieżnie drobną, skrzywdzoną postać synka.

- A-ale.. 

Na to karmazynowo-włosy roześmiał się histerycznie, po czym z politowaniem pokręcił głową. Zbliżył się w kilku krokach do rozmówcy, kucnął tuż przed jego na pozór niewzruszonym obliczem, po czym przeczesał czule czarne kosmyki jego krótkich włosów. Osadziwszy dłoń na policzku chłopca, pochylił się ku niemu nieznacznie i zimnymi wargami musnął skórę jego czoła. W odpowiedzi wampir westchnął z przerażenia, zaciskając powieki i starając się opanować nieznaczne drżenie ciała.

- Mój mały, słodki Raviś da radę przyprowadzić dla mnie niegrzecznego Jimina, prawda? Nie zawiedziesz tatusia?

- N-n.. nie. Nie zawiodę.. tato. - odparł młodszy i wyraźnie spiął wszystkie mięśnie, walecznie spoglądając przed siebie.

- Grzeczny chłopiec. - czerwonowłosy uśmiechnął się jadowicie i mrużąc powieki przytulił policzek do skroni młodszego, przy okazji wpatrując się w nicość i snując zwycięskie wizje upragnionego złapania tej małej, rudej...


Jimin zerwał się do siadu, niedelikatnie potrząsając zaspanym Kookiem.

- Hej, Jeon, rusz się. Wstawaj, nie mamy czasu. Trzeba się zbierać. - miauczał nad chłopcem, który po prawdzie ledwo rozróżniał wypowiadane przez rozmówcę słowa. 

Czarnowłosy przetarł zlepione powieki, powoli zaczynając kontaktować z otaczającym go światem.

- J-jimin..? Czy my wczoraj naprawdę..

- Kook, zamknij się, musimy działać. - warknął stanowczo rudowłosy, przeczesując w pośpiechu grzywkę i dopinając zamek spodni na swoich biodrach. - Nie ma czasu, już i tak zbyt długo tu jesteśmy.

- Ale jak to.. to nie mieliśmy tutaj zostać? Nie taki był plan? Przeczekać tu najgorsze i wyjść, kiedy  będzie po wszystkim..? - Jeongguk dopiero w tym momencie zaczął uświadamiać sobie co oznaczają słowa i gesty Parka. Spojrzał zdezorientowany i z pełnym rozczarowaniem wypisanym na twarzy, w kierunku składającego ich prowizoryczną pościel Rudego. Wydawało się jednak, że ten skrzętnie chce uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.

- Nie. Nie wiedziałeś jaki jest plan, tylko wydawało Ci się, że wszystko pójdzie tak, jak sobie zamarzysz. Ale nie żyjemy w grze, Jeongguk, moja rodzina nie jest ani normalna, ani zdrowa. Hakyeon będzie starał się mnie dorwać gdziekolwiek się nie ukryję, więc muszę włożyć w to trochę pracy, zanim znajdę miejsce, gdzie mogę zostać na dłużej. A właśnie ktoś mnie tego miejsca pozbył. - czarnowłosy już dawno nie wysłuchał tak rozległej i sycącej wypowiedzi ze strony Silnego, więc zamilkł w konsternacji, oczekując cicho na dalszy rozwój wydarzeń. Na całe szczęście do pokoju po kilkunastu sekundach wkroczył Błękitny.

- Przygotowuję śniadanie dla siebie, chciałbyś coś zjeść? - spytał dość grzecznym tonem, mimo wszystko jednak, dokładnie tak jak dzień wcześniej, wyzbytym zbędnych uprzejmości i raczej oschłym.

- Chyba nie, nie mam apetytu.. - westchnął Czarny i już miał zabrać się za pomoc Jiminowi w porządkowaniu miejsca snu, gdy ten stanowczo złapał jego nadgarstek, wpatrując się intensywnie w oczy wyższego.

- Zjedz coś. - mruknął raczej w formie rozkazu, a nie sugestii. - Musisz odbudować siły. Inaczej będzie im prościej nas złapać. 

Kook bez słowa postarał się uwolnić rękę z uścisku Rudego, po czym opuścił pokój w towarzystwie Yoongiego, zmierzając w kierunku kuchni. Nie była ona pokaźnych rozmiarów, raczej skromna, jednak niebanalnie zaopatrzona. Choć mimo świadomości z kim dzieli dom Błękitny, Kookie poczuł się nieco niezręcznie, gdy po otworzeniu lodówki zobaczył jedną z półek pełną plastikowych torebek wielkości dwu dłoni, wypełnionych ciemną, prawie fioletową od zimnych świateł, cieczą. Poczuł bardzo nieprzyjemny dreszcz w okolicy karku, zamknął bez namysłu lodówkę i usiadł przy solidnym stole na środku pokoju, starając się uspokoić myśli. Zaraz też, przed jego opartymi o blat ramionami, wylądował kubek wypełniony parującą, rdzawą cieczą. Zapach egzotycznej herbaty rozniósł się po całym pomieszczeniu szybciej niż by się mogło zdawać. Yoongi obserwował Jeona z pewnej odległości, zajadając się czymś, co wyglądało bardziej zdrowo niż smacznie.

- Nic nie zjesz? - zagaił w końcu, przeżuwając intensywnie twardy fragment posiłku.

- Mówiłem, nie mam ochoty.. - westchnął chłopak, chwytając naczynie z parującą herbatą w obie dłonie i nieco ogrzewając się, pomimo tego, że w domu wcale nie było zimno. 

- To normalne, że nie chcesz jeść, kiedy się denerwujesz. Żołądek się kurczy i człowiek nie może nic w siebie wmusić. Tak się często zdarza. - Yoongi pokiwał ze zrozumieniem głową, jednakowo wydając się jakby nieobecnym w tej rozmowie. Zupełnie jakby tylko obserwował ją z innego punktu widzenia, a głos podkładał mu ktoś inny. Kookie westchnął ciężej niż do tej pory. 

- Nie mam pojęcia co się dzieje. Myślałem, że już mi wszystko wyjaśnił, że teraz nie mamy tajemnic i wiem, co planuje w danym momencie. Ale okazuje się, że to wszystko gówno prawda. - warknął młodszy, biorąc łyka gorącego wywaru. W przypływie frustracji nawet nie zwrócił szczególnej uwagi na to, że poparzył usta.

- Uh.. z nimi tak jest. Wierz mi, nie będzie inaczej. Do dziś często nie mam pojęcia co Namjoon robi, co ustala, jak żyje.. - błękitnowłosy wzruszył trywializująco ramionami, po czym wziął kolejnego gryza podejrzanego śniadania. - Wszystko zależy od podejścia. Ja swoje zmieniłem już bardzo dawno temu.

- I wytrzymujesz tak?

- Mhm. Wcale mi to już nie przeszkadza, nauczyłem się żyć w ciągłej niewiedzy. Po prostu jestem w stanie powiedzieć sobie, że nie potrzebuję wiedzieć tego, czy tamtego, jeśli Nam nie uzna za słuszne podzielenie się tym ze mną. Nic prostszego. Zaufanie. - rzucił jeszcze z lekkim uśmiechem, nie zaprzestając konsumpcji.

- Ale jak dajesz radę ufać..

- Wampirowi? Huh.. czasem wydaje mi się, że są tego warci bardziej, niż ludzie. 

Na krótką chwilę zapadła wypełniająca dystans między dwójką cisza. Kookie w milczeniu popijał ciepłą herbatę, rozmyślając o czymś intensywnie, a Yoongi zaniechał obserwowania chłopca, zbliżył się do średnich wymiarów okna i ją przyglądać się rozległemu, górskiemu krajobrazowi, jaki rozciągał się od jednego boku ramy, do drugiego. Co kilka chwil przez gęste chmury przebijały się ciepłe promienie słońca, zapalając szczyty i tworząc figlarne refleksy na poszarpanych skałach stromych osuwisk. Jeongguk nie wynotował, kiedy do pomieszczenia wszedł Biały.
Dopiero dźwięk rozszczelnionej lodówki sprawił, że omal nie podskoczył na krześle. Namjoon najwyraźniej nie bardzo tym zaskoczeniem wzruszony, bez skrępowania wyjął dwie szkarłatne torebki, w permanentnym milczeniu opuszczając kuchnię i wracając do pokoju, w którym czarnowłosy pozostawił Jimina. 

- Nie jedzą absolutnie nic innego? - szepnął Kook ciekawsko, odszukując spojrzeniem chudą sylwetkę Yoongiego.

- Nam czasem pije kawę. Ale powtarza, że to tylko z grzeczności, bo chce towarzyszyć mi. Poza tym wiem, że woda im nie przeszkadza. Ale jeśli chodzi o pożywienie, to w grę wchodzi tylko sanguis. - Min ponownie wzruszył ramionami, upijając łyk własnej herbaty.

- Trochę to musi być nudne, nie sądzisz? - Jeon zmarszczył brwi.

- A niech sobie jest, mi tam ich nie szkoda. - Błękitny roześmiał się szczerze, na co na usta Kookiego wpłynął delikatny uśmiech.

Uświadomił sobie, że dawno nie słyszał szczerego śmiechu.

Zaraz do kuchni wparował w widocznym pośpiechu rudowłosy chłopak. Otarł przedramieniem zabarwione czerwienią usta, po czym skinął stanowczo na Jeongguka.

- Musimy iść. Zbieraj się.

- Do widzenia, Yoongi. 

- Trzymajcie się obaj. Do zobaczenia kiedyś. 

Po drodze przez skąpany w półmroku korytarz natknęli się jeszcze na białowłosego.

- Nie idźcie na południe. Poza tym standardowo, może uda wam się gdzieś zagrzać przed zmierzchem, przy odrobinie szczęścia powinniście nawet trafić do mojego dobrego znajomego. - mruknął cicho, po czym złapał kark Jimina, przyciągając go ku sobie i z zaciśniętymi powiekami przyciskając własne do jego czoła. - Kocham Cię, bracie, pamiętaj. Dbaj o Jeongguka, nie spuszczaj go z oczu.

- Nie będę. Też Cię kocham. Dziękuję za wszystko, do zobaczenia Nam.

- Do widzenia. Nie martw się Jeonggukie! - wykrzyknął za nimi, kiedy już przeszli próg i oddalili się kilka kroków od domku. - Wszystko jakoś się ułoży!


Do przeczytania! - Gabs



4 komentarze:

  1. Witam :) Trafiłam tutaj już jakiś czas temu, ale to nieważne (wszystko mi się podobało)
    Rozdział mi się baardzo podoba i jestem ciekawa co będzie dalej.
    Nie umiem pisać komentarzy, ale będę się starać :)
    Weny życzę i pozdrawiam~~~
    (Zapraszam również do odwiedzenia moich blogów)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie umiem, ale dla nowego rozdziału BH warto się napocić ^^ Widać, że wena wróciła, chociażby po opisach, przy nich się mega postarałeś np. przy widoku gór za oknem, czy postaci! Ale to już mówiłam, opisywać to Ty umiesz mistrzowsko <3 Niesamowite jest też to, że Twoje postacie są bardziej ludzkie od niektórych ludzi (szczególnie jeśli mowa o wampirach, obviously). Świetnie kreujesz ich charaktery, albo naturalne reakcje na słowa czy gesty, zero naciągania. Nie wiem co jeszcze, przecież wiadomo, że czekam na dalszy ciąg. Oby Ci czasu nie zabrakło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentuje z opóźnieniem, zła ja. Przepraszam > . <
    To jest cudowne.
    Takie... Jak prawdziwa, dobra książka.
    Nie da się nie wejść w akcję.
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział *^* Scena z Ravim i tatuśkiem była po prostu genialna. Okropnie mi się podobała. Nawracasz mnie na angsty ;-; Twoje postacie mają tak dobrze wykreowane charaktery. Czuję się jakby naprawdę istnienli *^*

    OdpowiedzUsuń