wtorek, 13 października 2015

"Wszyscy kochankowie Park Jimina" - pt.1/3

Title:"Wszyscy kochankowie Park Jimina"

Pairings: Jikook? Prawdopodobnie? Nie wiem? (Park Jimin & Jeon Jungguk)

Summary: Nagle o godzinie pierwszej w nocy zrodziła mi się koncepcja, więc nie czekając długo postanowiłem to spisać póki jest w głowie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, nie wiem w ogóle jaką to przyjmie formę, mam nadzieję, że może ktoś mi podpowie. A jak nie to i tak coś wymyślę, yolo. Może uda mi się zrobić z tego jakiś trzyczęściowiec, a jeśli nie to i tak zostanie, bo koncepcja jest wdzięczna, jak mi się wydaje. No ale nic, zapraszam. 


Nie to, że był samotny.
Wręcz przeciwnie, miał mnóstwo znajomości, a już na pewno nie brakowało mu wrażeń.

Park Jimin był zdecydowanie darem bożym dla wszystkich gejów tego świata, a doskonale zdając sobie z tego sprawę, skrzętnie to wykorzystywał. Na pewno nie można powiedzieć, że był leniwy, ba - zadawał sobie wiele trudu, żeby uszczęśliwiać biedne, samotne duszyczki krążące po tym zimnym, niekochającym świecie.
Jednak oczywiście, jak to z geniuszami bywa, czasem wydawało mu się, że jest w stanie robić więcej. Że wciąż poświęca zbyt mało, że może okazywać swą miłość do rasy człowieczej w bardziej obfity sposób. Na szczęście dla jego dręczonego sumienia, potrzeby i wybrakowania w kontaktach międzyludzkich są wszędzie i zawsze, dlatego mógł spełniać swoją jakże cnotliwą misję, kiedy tylko czuł potrzebę. Czyli codziennie. Jimin był bardzo oddanym misjonarzem.

Mieszkał w absolutnym spokoju w absolutnie odjechanej dzielnicy Seulu. Najlepsze miejsce na całej planecie, a to dlatego, że urzędował tam on - bóg seksu i najbardziej uczynny gej tego tysiąclecia.
Małe mieszkanie musiał co prawda wynajmować, fakt. Bogaci rodzice, bądź co bądź stanowili jakiś azyl, jednak będąc w pełni świadomi ascetyzmu moralnego swojego pierworodnego, postanowili ograniczyć dopływ mamony do najpotrzebniejszego minimum; czyli między innymi opłat za szkołę. Oczywiście, dążąc tropem ich logiki, syn miał pobierać naukę i względnie trzymać się na nogach pod względem wyżywienia. Gdzie zamieszka, to już jego własny problem. Dlatego Jimin musiał zawiązać wiele nowych znajomości, zanim trafił do przemiłego sponsora (mógł się mylić, ale na 90% procent miał na imię Suho... hm, no nie ważne), który w zamian za kilka spotkań urozmaiconych pięknym tańcem najlepszego człowieka w tym kraju, czyli Park Jimina we własnej osobie, ulżył nieco swojemu przemęczonemu portfelowi. Oczywiście sprytny, bystry, zajebisty Jiminie poleciał z zarobioną kasą do banku i tyle go widzieli w rodzinnej melinie. Udało mu się przyoszczędzić akurat tyle, żeby móc regularnie spłacać mieszkanie. No.. z niewielką zmianą planów.


Jego zmiana planów mierzyła 178 cm, nosiła przydługawe, farbowane na ułomną czerwień włosy i była dwa lata młodsza.
I ktoś to kiedyś nazwał Jeon Jungguk.

Nie to, żeby Gukie mu przeszkadzał. Nie był po prostu przyzwyczajony do dzielenia swojej posiadłości z kimkolwiek innym niż on sam, zwłaszcza po tych dziewiętnastu pięknych latach spędzonych w domu, gdzie całe życie miał swój własny pokój i oddzielną łazienkę. Teraz trzeba było całe to idylliczne wyobrażenie porzucić jak najszybciej i zmierzyć się z rzeczywistością. Trzy centymetry wyższą od siebie.

Ostatecznie stwierdził, że to młodsze coś nie było takie złe. Poza tym, że jego imię było wyjątkowo niewdzięczne i Jimin myślał bardzo długo nad tym jak je z gracją i polotem zdrobnić. W końcu zatrzymało się na Kookim. Brzmiał jak ciastko, ale niech już będzie. Z resztą jak już się bawić w skojarzenia, to Park brzmiało jak pork. No dobra, może nie do końca, ale chodzi o aluzję. Ciastko może sobie być słodkie, ale niech pamięta kto tu jest mięchem.

No więc Park Jimin zamieszkał z Jeon Junggukiem pod jednym dachem, na pewno nie z własnej woli, ale gotów się z tym faktem pogodzić. Dzielili czynsz i wszystkie inne opłaty na pół, co zdecydowanie odciążało fundusze Jimina, a co za tym idzie poszukiwania coraz to nowych sponsorów. Niby mógłby spróbować trudnić się gdziekolwiek, z jego wykształceniem chociaż na ćwierć etatu, ale powiedzmy sobie szczerze - te dłonie mogły być wykorzystane zdecydowanie lepiej.

Ah, no tak. Jest jeszcze jeden maleńki szczegół. Park Jimin nienawidził zawierać znajomości w klubach. I oczywiście nie jest tu mowa o podejściu do kogoś i podaniu dłoni z durnowatym uśmieszkiem. Park nie uprawiał seksu po byle kiblach czy darkroomach. Partia taka jak on idzie w komplecie z czystym, pachnącym łóżkiem, truskawkowym lubrykantem i świecami. No dobra, wystarczyłoby samo łóżko, ale chodzi o zasady. Kim Taehyung, jego kochany pluszowy misiaczek, najcudniejszy promyczek słońca, który zawarł kontrakt z klubem jako tancerz erotyczny, miał kiedyś z tytułu "dawania po kątach" spore problemy. Jimin więc, jako człowiek inteligentny nie podążył ścieżką przyjaciela z dwumiesięczną abstynencją seksualną po przebytej chorobie, a wolał dbać o jakość na bieżąco i to niezależnie od dominacji - nie spieszyło mu się wiedzieć co nosili w odbytach chłopcy ogłaszający swoje usługi jako "najtańszy towar w mieście".

No ale w związku z powyższym, gdzieś znajomości musiał zawiązywać. Nie było wszak lepszego miejsca, niż własne, wygodne, ciepłe łóżko. Kookie więc tuż po pierwszym spotkaniu swojego nowego współlokatora, mógł na własne oczy obejrzeć najpiękniejszy akt w swoim krótkim, marnym żywocie - z samym Park Jiminem w roli głównej. A ta ucieczka z czerwonymi jak cegła policzkami, to całkiem naturalna reakcja. W końcu zobaczyć piękne, napięte mięśnie Jimina bez ostrzeżenia, eh..  to może zabić. Spocone, gorące ciało powoli zadowalające przypadkowego chłopaczka, pewnie nawet młodszego niż Jeong. Silne ręce przytrzymujące wijące się biodra, zduszone jęki, mokra grzywka, falująca w rytm pchnięć. I moment, w którym ich spojrzenia się spotkały; Kookie stojący w na wpół otwartych drzwiach sypialni współlokatora, pewnie dopiero po dodatkowych zajęciach w szkole, ciągle bowiem z torbą zarzuconą na ramię. Jimin nad nikim ważnym, bezimiennym biedakiem pragnącym go tak bardzo, że pozwalał sobie na wszystko co starszy wymyślił. Spokojne, głębokie ruchy biodrami, idealnie wyrzeźbiony tors, szczupłe, lecz szerokie i zdecydowanie dodające posiadaczowi męskości barki, o ramionach nie wspominając. Policzki i czoło zroszone drobnymi kroplami potu, przyprószone rumieńcem, wywołanym tylko i wyłącznie wysiłkiem.
I nagle wykwitły uśmiech na lekko rozchylonych wargach, z pomiędzy których jeszcze przed chwilą wypływały ciche, głębokie westchnienia.

- Cz-cześć..

Jeon miał wrażenie, że zapamięta ten ton już do końca życia. Niski, zachrypnięty - właściwie to pomruk. Z przelewającą się namiętnością, kuszący, a przy tym tak krępujący, że młodszy wybiegł z progu pokoju tak szybko jak tylko potrafił. Trzęsącymi się dłońmi chwycił zeszyty, wyciągnął długopis. Usiadł przy biurku i spróbował poświęcić się całkowicie odrabianemu zadaniu, bardzo starając się nie zwracać uwagi na opływające go i niosące się po całym mieszkaniu jęki.

No i chyba najważniejsze w historii tej znajomości. Deszczowy, październikowy wieczór.

Zdarzyło się to.. może ze dwa, czy trzy miesiące od momentu, w którym zamieszkali razem. Byli już całkiem ze sobą obyci, znali się lepiej niż którykolwiek by przypuszczał. Jimin bowiem na początku ocenił Kookiego jako typ "nie zarucha", natomiast Jeon wychodził od opinii "nie zda".  Więc "nie zda" i "nie zarucha" poznawali się codziennie, po trochę; w tygodniu rozmawiali dużo, w weekendy tym więcej. Po trzech miesiącach byli ze sobą na porządku dziennym, znali najważniejsze przywary drugiej strony, rozmawiali o problemach, śmiali się razem. Kookie z anielską cierpliwością wysłuchiwał klubowych opowieści Jimina, nawet raz czy drugi dając się zaciągnąć na takie Parkowe party, natomiast Jimin... on nie musiał wiele znosić. No może ten łomot, którego słuchał młodszy. Ale nie było to najgorsze na co mógł trafić, chłopak przynajmniej nie odprawiał modłów do szatana, a to już coś.

Więc nadszedł październik.

Kookie wrócił ze szkoły wcześniej, ze względu na brak nauczyciela, który w tym dniu odpowiedzialny był za prowadzenie koła biologicznego. Ani trochę nie zdziwiło go oczywiście, że Jimin dawno siedział w mieszkaniu, akurat wyjątkowo robiąc coś pożytecznego.
- Mm, co tak pachnie? - zagaił młodszy od progu, w pośpiechu i ciekawości zrzucając płaszcz i obuwie.
- O, żonka w domu? Co tak wcześnie, miałeś przyjść jak wszystko będzie gotowe. - wyjęczał niepocieszony Park, rzucając Kookiemu spojrzenie przez ramię i zaraz wracając do mieszania czegoś intensywnie na patelni.
Wiedziony świetnym zapachem, brunet wylądował tuż przy boku hyunga. Po chwili milczenia Park nieco zawiedziony zabrał głos.
- Wołowina po tajsku, jak mogłeś nie poznać.. - wywrócił oczami, biodrem odsuwając chłopca od swojego świętego stanowiska pracy. - Sio, zaburzasz mi wibracje.
- Co Ci zaburzam?
- Krowa mi się przypali, spindalaj Kookie! - co jak co, ale w kuchni Park Jimin był chyba jeszcze lepszy niż w łóżku.
No dobra, to może lekka przesada.
- No dobrze już, idę.. wezmę prysznic, zawołaj jak będzie gotowe. - rzucił jeszcze na odchodne młodszy, po czym zamknął za sobą drzwi łazienki.

- Czyli nigdzie dzisiaj nie idziesz? Ani na pięć minut? - wiśniowo włosy nie mógł ogarnąć swoim prymitywnym umysłem super cudownych słów Jimina.
- N-i-g-d-z-i-e. Zostaję w domu, Hoseok się rozchorował, a mieliśmy rezerwację w nowym klubie. W tym wypadku nie mam innego wyjścia, a spędzić czas sam na sam. - Park wzruszył ramionami z iście strapionym wyrazem twarzy i opuścił wzrok.
Uśmiechnął się dopiero na poirytowane chrząknięcie Kookiego, mające podkreślić jego niewielką, acz jednak potrzebę atencji.
- Oj żartuję, nie rób takiej miny. Będziemy mieli miły wieczór, możemy oglądnąć film, zamówić pizzę, hm? - wielkie, podkreślone delikatnym, codziennym makijażem oczy Parka wywiercały we współlokatorze iście czarną dziurę.
- Hm.. hawajska i oglądamy dramy.
- Przeżyję.
Młodszy wyszczerzył się, zaciskając pięść w geście zwycięstwa, po czym pobiegł bez chwili zwłoki po telefon oraz ulotkę z numerem ich ulubionej pizzerii. W międzyczasie Jimin wpadł na fantastyczny pomysł jak zabić czas oczekiwania na przyjazd jedzenia i wybór dramy przez Kookiego. Na palcach podhopsał do drzwi łazienki, wręcz niesłyszalnie prześlizgując się przez niewielką szparę i domykając je ostrożnie.
Słysząc jak Kookie pertraktuje z pracownikiem pizzerii, spokojnie usiadł na zamkniętym sedesie, wygodnie wyciągając nogi i powoli rozpinając suwak spodni. Najpierw bez pośpiechu, podrażnić przez materiał, jak to lubił.. po chwili mrużąc powieki wsunął dłoń za gumkę bokserek.

- No to dziękuję bardzo, do usłyszenia! - młodszy zadowolony jak nigdy, odłożył słuchawkę na blat kuchenki, frunąc do sypialni Jimina niczym Hermes.
Gdy tylko stwierdził brak jego obecności zmarszczył brwi i wyszedł, rozglądając się.
- Ya, Jimin, gdzieś polazł? - mruknął pod nosem, instynktownie kierując się do łazienki.
Rozchylił bezpretensjonalnie drzwi, zamierając w pół gestu.
- Pomóż mi wyb.. - urwał, nagle odtwarzając w głowie najsilniejsze wspomnienie związane ze swoim lokatorem, jakie dotąd mu się przytrafiło.

Obaj milczeli. Kookie, stojąc w progu, wpatrywał się w siedzącą postać, konkretnie w jej ciemne oczy, okalane zmrużonymi lekko powiekami. Jimin, trzymając w dłoni już w twardą męskość, spoglądał na młodszego w swoim klasycznym półuśmiechu, tym razem nie roniąc jednak ani słowa. Każdy czekał na jakikolwiek ruch. Jeon westchnął cicho przez nos, Park jednak mógł to bez problemu wyłapać. Poruszył subtelnie dłonią, dużo wolniej niż przed chwilą.
Największym fenomenem dla Jungguka był fakt, iż Jimin mimo swojego oczywistego charakteru, zamiłowań i stylu życia, nie wydał mu się jeszcze ani razu tak naprawdę perwersyjny czy zboczony. To martwiło go najbardziej. Zwłaszcza teraz, kiedy postępował krok do przodu a łopoczące serce czuł w samym gardle, tętno obijało się w uszach, każdym koniuszku palców. Zwłaszcza teraz, kiedy odwracał się tyłem do swojego współlokatora, zamykał za sobą drzwi.
Zwłaszcza teraz, kiedy Jimin nieco poszerzał swój uśmiech, bardziej mrużył powieki i odchylał głowę do tyłu.



Do przeczytania! - Gabriel.





6 komentarzy:

  1. Jimin misjonarz <---- wyję x'''''D Kocham jego charakter w tym opowiadniu: "...te dłonie mogły być wykorzystane zdecydowanie lepiej."" <3 A Kookie jest taki słodki *^* Taki niewinny promyczek *^* No dobra... nie taki niewinny... xD Zdanie czy właściwie słowo które najbardziej zapadło mi w pamięci ------> "- Cz-cześć.." Rozpływam się o prostu ;-; <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze Suho.... Dlaczego akurat ten uroczy aniołek ;---;? No ale chociaż dobrze zapłacił xD

      Usuń
    2. Bo Suho jest sponsorem XDD I ma hajsu jak lodu B/

      Jeju dzięki ;-; umierałem z weny pisząc ten three-part, ale jak widzę warto było C': no "cześć" miało być wyjątkowe, z resztą Kookie też całkiem nieźle to zapamięta XD
      Jeszcze raz dzięki, luv ya <3


      Gabi

      Usuń