niedziela, 18 października 2015

"Like a Butterfly" cz.1 - pl ver.

Tytuł: "Like a Butterfly"

Paringi: Jikook

Opis: Nie opiszę w pełni tego fika. Sam jeszcze nie wiem jak dokładnie to wyjdzie, więc wiem tyle samo co wy. No ok, trochę więcej, ale nie ważne. Ważne są czyny odważne. Więc bierzcie się raz dwa do czytania pierwszej części tego opowiadania, która opisywać będzie historię Park Jimina. 


O, witam. Ekhm, państwo wybaczą, nie byłem przygotowany na tak wczesną konfrontację, pozwólcie mi chociaż dopiąć marynarkę, uh... Dobrze. Gotowe.
Więc zapraszam państwa serdecznie, na długą, pełną tajemnic podróż. Gotowi na moc przeżyć? Na wybuchy uczuć? W takim razie nie zbłądzili państwo. Z dumą i radością będę relacjonował dziś państwu dzieje koreańskiego zespołu popowego BTS.

Młodzi chłopcy pełni energii, momentalnie wpadli w gusta zaprawionym słuchaczom k-popu, co nie dziwi, a wręcz cieszy. Byli to bowiem wyjątkowo sympatyczni młodzieńcy, charyzmatyczni, a przy tym dobrani wyjątkowo różnorodnie względem charakterów, co od samego debutu podkreślili. Nie było więc dziwne, że na samym początku kariery w świecie muzycznym otrzymali od swych słuchaczów ogrom pozytywnych wibracji i mnóstwo miłości. Byli całkiem dobrze rokującym zespołem.
Tym bardziej zszokowały, ale też głęboko zasmuciły nas ostatnie wydarzenia.

Ale zacznijmy od początku, czyż nie? Przedstawiam państwu - drugi najmłodszy członek zespołu, wokalista a także świetny tancerz, Park Jimin:



Chłopak obudził się, targając rozespanym gestem włosy, jakby przez sen zastanawiał się czy wygląda tak dobrze jak zawsze. W końcu był najbardziej uroczym a przy tym najseksowniejszym członkiem zespołu. Nie dziwiło więc nikogo, że tak dbał o wygląd, był zobowiązany lśnić najjaśniej w każdym momencie. Nawet gdy nikt go nie widział. Tak dla pewności. I wprawy.
Zsunął się z piętrowego łóżka i przeciągnął się leniwie. Pora się zbierać, już prawie szósta rano. Próba zaczyna się za kilka minut.
Obrócił się przodem do swojego wiernego druha, jakby nie patrzeć - najlepszego przyjaciela, który spał na niższym łóżku. Byli w pokoju tylko we dwóch, więc tylko jego musiał co dzień budzić. Jeden Taehyung był jednak za trzech innych. 
Postąpił krok w kierunku śpiącego i zlustrował go z politowaniem przekrzywiając głowę na bok. Co za słodki dzieciak. Uśmiechnął się mimowolnie, zbierając całą swoją brutalność, by potrząsnąć przyjacielem i wyrwać go ze snu, ale zamarł w pół gestu, przyglądając się blondynowi ze zmarszczonymi brwiami.

- N-nn... nie... nie.. - mruczał ten, przesuwając się przez sen, to na jeden bok, to na drugi i coraz bardziej się szamocząc. - D-dlaczego.. nie.. nie chcę.. j-ja.. ja... moja... w-wina... 

- Hej, Tae, chłopie.. - Jimin potrząsnął ramieniem blondyna, który momentalnie się wybudził, rozglądając wokół.

- Ya, hyung, co się stało? - jęknął przecierając zalepione powieki. - Która godzina?

- Za dziesięć szósta. W-.. wszystko okej? - zapytał jeszcze niepewnym głosem, wpatrując się zmartwionym wzrokiem w świeżo rozbudzonego chłopca. 

- Jasne, czemu pytasz?

- Nie, no tak tylko.. coś tam jęczałeś przez sen. 

- Yaa, nie przejmuj się. - blondyn machnął ręką, po czym rozpromienił się i już z szerokim uśmiechem wstał, ruszając do szafy i zmieniając koszulkę, w której spał na luźny top i szorty. 
Jimin również przebrał się odpowiednio, wyciągając z lodówki dwie małe porcje ryżu, które zaraz spożyli razem z Taehyungiem. Potem, jak codziennie, udali się na próbę do sali tanecznej. 
Na miejscu był już Hoseok, rozciągający mięśnie przed rozpoczęciem. Na widok dwójki przyjaciół uśmiechnął się szeroko.

- O, ranne ptaszki! Wyspani? - zaintonował wesoło, przybijając obu chłopcom piątki i wracając do ćwiczeń. Jimin dołączył do niego, natomiast V usiadł na podłodze po turecku, opierając głowę na ręce i próbując przymknąć oczy jeszcze na kilka chwil. 
Uniemożliwił mu to nagle przybyły, obwieszczający swoją obecność donośnym ryknięciem.

- BANGTAAN! ANYEONGHASEYO! - Rap Monster jak zawsze ze swoim duchem większym niż cała reszta zebrana naraz, wparował na salę.

- Annyeong! - odparli już obecni, poza Tae, który najwyraźniej nie miał zamiaru ujawniać, że tak naprawdę nie śpi. 
Oczywiście Namjoon zaraz zauważył próżnującego i chwytając go pod ręce postawił go na równe nogi. Ten najpierw z oburzonym okrzykiem na ustach, po chwili roześmiał się perliście i objął RapMona, ściskając go w solidnym, przyjacielskim przytulasie. 
Kolejno przybyli również Suga, jak zawsze bujając się w rytm swojego wewnętrznego swagu oraz Jin z Jungkookiem. Jimin na widok maknae jak zawsze dostał palpitacji serca.

- Yaa, Junggukiee! - momentalnie podbiegł do dongsaenga i objął go, na co ten - jak zawsze - skrzywił się brzydko i westchnął głęboko, poklepując hyunga po plecach.

- Mh, dzień dobry. - młodszy burknął, kiwając skromnie głową, po czym przywitał się kolejno ze wszystkimi hyungami.
Było coś w Kookiem, coś takiego, co sprawiało, że Jiminowi wydawało się, że mógłby latać. Cudowny, przepiękny chłopiec, niby wyższy od niego, ale i tak trzeba było mu oddać, że ostatnio przyhamował z rośnięciem, co pozwoliło starszemu odrobinę nadgonić zaległości. Na chwilę obecną dzieliły ich może dwa centymetry. Jeszcze kiedyś go przerośnie.
Okej. Co do tego nie było wątpliwości, Jimin był Kookiem całkowicie zaczarowany. Nie był sobą, kiedy młodszy pojawiał się gdziekolwiek bliżej, za każdym razem czuł wyjątkowo przyjemne dreszcze. Niby młody ciągle na niego narzekał, że zbytnio się klei, ale tak okazywał miłość, stuprocentowo. Nie było opcji, żeby nie kochać Park Jimina, chalo. Przecież był ideałem. 

Skoro mowa o ideałach, Jimin rozciągając się dokładnie, obserwował w lustrze własne odbicie. Spędzanie czasu na oglądaniu siebie samego zajmowało mu wyjątkowo rozległą część dnia. Jednak był bardzo zadowolony z efektu do jakiego dobrnął. Przecież miał najlepszą rzeźbę z całego zespołu, tyle milionów dziewczyn kochało jego ciało. Fakt, jakiś czas temu był może odrobinę masywniejszy, jednak teraz w pełni akceptował całego siebie. 

Pół dnia spędzone na intensywnych próbach wizualnych i dźwiękowych, obiad, jeszcze trzy godziny prób i dzień miał za sobą. Pozostawał wtedy czas na ich prywatne sprawy. Jimin dziewięćdziesiąt procent z tego czasu poświęcał na badanie i oglądanie swojego ciała. Uśmiechał się promiennie do lustra, jedna strona, druga, bok i od tyłu, skręt pleców, potem napinanie rąk, nóg. Był perfekcyjny, widać przecież..

PĘKNIĘCIE. LUSTRA.

Dobre dwie minuty intensywnie przyglądał się swojemu odbiciu. Do momentu, w którym poczuł jak do oczu napływają mu łzy. Opadł na kolana, schował twarz w dłoniach, trzęsąc się obficie, zupełnie jakby wpadł w konwulsje. Po chwili wydał z siebie rozdzierający jęk, zachrypnięty, dławiąc się przy okazji ogromem łez spływającym po jego policzkach.
Czerwony i zapuchnięty przetarł twarz całą długością przedramienia. Pociągnął nosem i odetchnął głęboko, drżąc bez przerwy.
Nie był żadnym ideałem. Był najgorszym, najgrubszym i najbardziej żałosnym członkiem zespołu. Gdy tylko to pomyślał, napadła go kolejna fala rozpaczliwego, histerycznego płaczu. Zagryzł skórę ręki, bojąc się, że ktoś jeszcze przyjdzie i zacznie wypytywać co się stało, wolał być więc najciszej jak był w stanie. Nie były to jednak najbardziej sukcesywne próby. 

Nic mu nie wychodziło, nawet durne uciszenie własnej mordy. Nienawidził się! Nienawidził siebie z całego serca, tego jak wyglądał, tego, że wszyscy z niego żartowali, tego, że Jungkook go odrzucał.. Oczywiście, że go nie chciał, to było jasne. I nie, Jimin nie czuł przy nim motylków w brzuchu. Czuł pierdolone kamienie przewalające się przez całe jego ciało, w każdym koniuszku palca czuł przejmujący żal i smutek związany z tym, że im bardziej się starał, tym mniej atencji maknae otrzymywał. Był po prostu porażką.

Biorąc głębokie wdechy jeden za drugim,  udało mu się ponownie stanąć na nogach. Trzasł się jak z zimna, patrzył w lustro z odrazą i żalem. Był paskudny. 
Z oczy nieustannie wylewał potoki łez, tego nijak nie umiał powstrzymać. Cały dzień ukrywania przed światem tej niesamowitej nienawiści do własnej osoby, tak gruba maska, spowijająca jego twarz. Nie umiał wytrzymać, codziennie wpadał w podobną histerię, tym jednak razem poczuł jakby jakaś nadprzyrodzona mroczna siła zaciskała mu pętlę na gardle. 

Nieprzytomnym krokiem dowlókł się do łazienki. Trzymał tam wiele na pozór nieprzydatnych rzeczy.. tym za to razem sięgnął po skrywaną na samym dnie ostatniej szuflady żyletkę. W kompletnej rozsypce sam nie był do końca świadom co robi. Łzy samoistnie kapały z jego podbródka. 

Nienawidzi siebie.. nienawidzi siebie... nienawidzi siebie... 

Przycisnął ostrze do lewego przedramienia, sunąc powolnym, pełnym rozpaczy ruchem. Zagryzł wargę do siności, byle nie jęknąć z bólu. Wkrótce rana otworzyła się lekko i zaczerwieniła, pozwalając bordowej cieczy wypłynąć ze środka. 
Powtórzył to. Tuż obok. 

Nie chciał patrzeć na siebie w odbiciu lustra. Chciał, by to znienawidzone ciało cierpiało jak najbardziej. 

Wanna napełniła się po brzegi zimną wodą.

Głuchy, wolny odgłos kroków niósł się po poloju. 
Po rękach, udach i brzuchu ciekły szlarłatne strumienie. Trochę kręciło mu się w głowie, na szczęście ból fizyczny zagłuszył nieco emocje, jakie nim targały. Szedł otępiale w kierunku łazienki, w jednej dłoni trzymając zapalnicznę, w drugiej pogniecione kartki. 

Trząsł się. Z zimna, bólu i smutku. Woda, w której siedział, mimo, że krystaliczna na początku, teraz pobrudziła się krwią uciekającą z ciała tancerza. Chłopak siedział w bezruchu. Poza niekontrolowanymi konwulsjami. 

Chwycił pierwszą z góry kartkę. Rozłoży ją, unosząc wysoko.

- Junggukie.. zbyt długo zgrywam się i działam jak śmieszny dzieciak.. - odczytał na głos, zaraz popadając w histeryczny szloch i podpalając trzymany list. Popiół opadł lotnie na powierzchnię wody. 

- M-może bycie Golden Maknae jest stresujące.. ale dla mnie i tak zawsze byłeś wart więcej.. - zaciął się, zagryzając wargi i powstrzymując falę płaczu jaka nim targnęła - niż jakieś tam złoto. 
Zakończywszy odczytywanie pierwszego wersu kolejnej kartki ją również podpalił, bezgłośnie patrząc jak kończy swój żywot. Jego oczy prawie wypłakały już wszystkie pokłady łez.

- Wy-ybacz moje zachowanie.. - przeczytał głośno, zaraz poddając się rozżalonemu jękowi i spazmom w szlochu. 

Papier, ogień, popiół, krwawa woda.

- Ale n-nie wiem kim jestem, kiedy nie ma Cię.. blisko..

Klik, ogień, popiół.

- K-kocham Cię..

Potok łez, krew, woda; taka zimna, taka bolesna. Klik, ogień, popiół, łzy. 

Schował twarz w dłoniach, poddając się i płacząc głośno i rozdzierająco. 

Za dużo, jak na jednego człowieka. 

- Nienawidzę siebie.. nienawidzę.. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, ciągnąc mokre włosy i starając zagryźć szloch. 

Zimna woda.

Klik.



Do przeczytania! - Gabriel. 





4 komentarze:

  1. Hmm... okej no... w sumie wiedziałam, że będzie smutno i że prawdopodobnie będę płakać ale nie wiedziałam że to aż tak mną wstrząśnie... W sensie... AŻ TAK. Nie wiedziałam nawet, że słowa mogą tak poruszyć. Po prostu kilka zdań którym autor nadał życie i nauczył je ranić. I mnie ranią, bardzo. Może po prostu są mi zbyt bliskie... Dobra rozpisuje się bezsensownie a przecież miałam komentować xD No więc za bardzo mnie to rozbiło żebym mogła to obiektywnie ocenić :'''') Powiem Ci tylko że jesteś magiczny i genialny i chuj, pisz dalej, ja idę płakać, kocham, pozdrawiam <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadam w taką satysfakcję, czytając Twoje komentarze, że to jest chyba mało zdrowe XD yaa, jesteś taka urocza, płaczę przez Twoje feelsowanie ;u;
    Obiecuję pracować ciężko, kamsamnida ;3;"

    Gabek

    OdpowiedzUsuń
  3. Gabek...;-; To żeś mnie zaskoczył. Nawet nie wiem co mam napisać z tego wszystkiego. Chyba zaczynam rozumieć Izumi co czuła gdy to czytała. Ehu... czyli jest gorzej niż myślałam ;-;. Także ten pisz Gabku kochany, pisz bo masz potenszial. No więc idę po chusteczki(od razu dwie paczki) i herbatkę i czytam dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mogłem wywołać Twe łzy, kochanie. I obiecuję, będę pisał, serio. To sprawia mi zbyt dużo frajdy, żebym przestał <3
      Daj znać jak przeczytasz resztę, jestem strasznie ciekaw Twojej oceny.

      Gabi

      Usuń