poniedziałek, 16 listopada 2015

"Like a Butterfly" cz.6 - pl ver.

Tytuł: Like a Butterfly

Paringi: -brak-

Opis: Nieuchronnie zbliżamy się do zakończenia serii. Pozostały planowo jeszcze dwa rozdziały, całkiem możliwe, że ostatni będę musiał dodawać w częściach. Ale na to jeszcze czas, teraz przedstawiam wam najnowszy rozdział, historię Kim Seokjina. Uwaga - w mojej opinii, jest to najstraszniejszy i najbardziej odrażający rozdział ze wszystkich dotychczasowych. Autentycznie czułem mdłości pisząc ten tekst, ledwo udało mi się dokończyć. Zważcie na me słowa i przygotujcie się na mentalną wyciskarkę soku. Enjoy. 


Witam państwa!
Ha!

Jestem w wręcz nieziemskim humorze, z racji zbliżającego się punktu kulminacyjnego naszej tragicznej serii. Ekscytacja nie z tej planety, rzec by się chciało, czyż nie?
Mam nadzieję, iż podobała się państwu poprzednia historia; żal istnienia połączony z ludzką ułomnością umysłu - niezwykłe wrażenia gwarantowane.
Tym za to razem, pragnę zaprezentować państwu opowieść o małym chłopcu, niewinnym, zawiniętym w kołdrę. Chłopcu, który nieustannie ucieka i chowa się przed życiem. Szanowni czytelnicy, oto przed wami Kim Seokjin!


Słodki, niski głos rozbudził go ze snu.

- Hyung, pora wstać.. wiem, że jest wcześnie, wiem. Ale dasz radę, no.. w górę.. - twarda, chłodna dłoń delikatnie osiadła na jego ramieniu, najpierw jeszcze gładząc jego rozczochraną czuprynę.

Kookie był dla Seokjina niezwykle dobry. Każdego poranka z nie mniejszą niż zawsze cierpliwością i dużą dawką czułości, pomagał mu radzić sobie z obowiązkami, jakie płynęły z bycia członkiem BTS. Bo Jin, mimo, że najstarszy z całej ich grupy, nie był profesjonalnym tancerzem, ba - nie uważał się wcale nawet za amatora. Miał jednak szczere chęci dogonienia swoich dongsaengów w zaawansowaniu pod tym względem, więc codziennie ćwiczył tyle, na ile było go stać. A Jungkook mu w tym pomagał.

- Dzień dobry.. Już, już. - i tym razem starając ze wszystkich sił, przeciągnął się i z nieco wymuszonym, zaspanym uśmiechem wstał w chłodną przestrzeń pokoju.

Próby dłużyły mu się, musiał przyznać to przed samym sobą, ale jak bardzo nie pragnął tego zmienić, męczyło go to. Nie znaczyło to jednak, że chciał się poddawać. Musiał po prostu więcej od siebie wymagać. Z na tyle zdrowym, dojrzałym umysłem był w końcu w stanie bez większych poświęceń brnąć do obranych celów. Pomimo nierzadko stromej, grząskiej ścieżki.

- Jin, jest lepiej, dobrze dobrze! - J-hope mimo wprowadzania wielu poprawek do postaw i ruchów Seokjina był z niego widocznie zadowolony, co starszego niezawodnie podnosiło na duchu. Cały rósł, dumnie prężąc pierś i zdobywając tym samym wystarczająco dużo motywacji do kolejnych godzin próby.

Obiady były ulubioną porą dnia dla Jina. Jadł najwięcej i nikt nie kwestionował istnienia drugiego żołądka w jego organizmie. Sam zaczął w to wierzyć. Na widok kimchi uśmiech sam wpływał na jego usta, mięso to spełnienie marzeń, a nawet zwykły ryż był zawsze czymś cudownym i pysznym. Seokjin po prostu kochał jedzenie. Co zaskakujące nie napychał się do granic, a jadł mniej więcej do 70% swoich możliwości. Uwielbiał bowiem sam proceder, jedzenie jako coś przyjemnego, potem ważnego dla zdrowia, kondycji, życia, w końcu celebrowanie czasu z ludźmi, których kochał. Nie było lepszej pory dnia.
Wieczorne próby przyjemnie podsumowywały wcześniejsze uwagi i poprawki, Seokjin czuł się pewniej w krokach, które ćwiczyli. Teraz więc było już całkiem miło - zmęczony, ale zadowolony wracał do pokoju i siadał na łóżku, normalizując oddech i uspokajając tętno. 

Zmordowane ciało prosiło się o prysznic, nie wiele więc też myśląc udał się do łazienki.
Pozbył się ubrań, drepcząc niczym mała księżniczka wskoczył do kabiny prysznicowej i zaraz z baterii trysnął ciepły, kojący strumień.
Seokjin odetchnął z uśmiechem, odgarniając mokre włosy do tyłu i zamykając oczy z ukontentowanym wyrazem twarzy.

OFIARY. OD.

Wyszedł z kabiny, osuszając ręcznikiem ociekające wodą włosy. Stanąwszy przed lustrem nad umywalką, nienaturalnie zapatrzył się w swoje odbicie.
Zaciśniętą dłonią potarł mocno prawe ramię.

- Cholerne siniaki.. nie schodzą, tato.. - mruknął pod nosem, przybierając nieco naburmuszony wyraz twarzy.
Powędrował nago przez cały pokój, kończąc spacer na łóżku, które przyjęło na siebie ciężar upadającego ciała.

- Tato? - jęknął cicho z twarzą przytuloną do poduszki.
Szybkim, zamaszystym ruchem otulił się kołdrą, kuląc tuż przy ścianie.

- Idź sobie, tato. Mama wróci za chwilę. - szepnął jeszcze, zakrywając dokładnie głowę i kuląc się niczym zaszczute zwierzątko.

Wkrótce tata zniknął, Jin był znów w ich dormie, wszystko normalnie, tak jak powinno być.
Poczuł jednak niesamowite, wręcz obezwładniające, drętwe zmęczenie. Ziewając więc przeciągle położył się wygodnie, otulając nagie ciało puchową kołdrą. Przytuliwszy policzek do poduszki bez chwili zwłoki oddał się Morfeuszowi, który i tym razem postanowił nie szczędzić mu rozrywek.

Jego dawny pokój, ciemność. Otaczała go ciężka, krochmalona poszewka. Zawsze wchodził do środka, w miejsce pierzyny, zapinał wszystkie guziki. Czuł się wtedy bezpieczny.
Rozległ się głuchy trzask otwieranych drzwi.

- Seokjiin.. gdzie się schowałeś.. - niski, zachrypiały głos dołączył do kakofonii zakradających się tąpnięć.

Zadrżał, kuląc się jeszcze bardziej i starając oddychać tak cicho, by wcale nie było go słychać. To nie była zwykła zabawa w chowanego.

Przegrany, przegrywał wszystko.

- No dalej, wyjdź. Mamusia pojechała do przyjaciółki, wróci późno. - ton głosu przeobraził się w śliski szept.

Jin poczuł jak do oczy napływają mu łzy. Nie może się rozpłakać, musi być silny.

- Dostaniesz coś pysznego, jeśli się pokażesz.. tatuś przygotował deserek.

I nagle dźwięk rozrywanego materiału tuż przed twarzą, przeraźliwy pisk małego chłopca.

- Tu jesteś. - rekini uśmiech wymalowany na pokrzywionej, brzydkiej twarzy. - Wygrałem.

Seokjin obudził się w środku nocy, czując jak drobne krople opływają jego skronie i policzki. Pobiegł szybko do łazienki, wymiotując prosto do zlewu.
Łzy i pot mieszały się w jedno.
Miłość, nienawiść - jedno.

Strach.
Obrzydzenie.
Mdłości.

Wybaczał mu. Za każdym razem. W końcu był jego tatą.

Spojrzał w odbicie w lustrze.

- Jesteś nikim, Seokjin.. - wymruczał, zaraz wpadając w histeryczny śmiech i trąc intensywnie prawe ramię.

- Jesteś kukłą wypraną z człowieczeństwa.. jestem zabawką, prawda, tatusiu? - wywrzeszczał dławiąc się śmiechem.

Na zawsze mały chłopiec. Nigdy nie dorósł.
Piotruś Pan?
Nie.. on tak wybrał.

Seokjin nie dostał wyboru.

Nie mógł znieść nawrotów rzeczywistości, kiedy wszystko o czym mógł pomyśleć, to, że ma jego geny. Że jest zbudowany z tej samej materii co on. Nie był nawet w stanie nawet przywołać normalnego obrazu jego twarzy; zawsze jawiła się skrzywiona, z rozdartym uśmiechem, sącząca obrzydliwe słowa niczym jad węża. 

- Tato? Ten siniak na ramieniu nie chce zejść..


Do przeczytania! - skruszony Gabriel.



3 komentarze:

  1. DLACZEGO HYUNG, DLACZEGO
    gwałt to to co tygryski lubią najmniej
    a do tego pedofilia, no nie ; _______ ;
    dzięki, rzygłam (chociaż napisane jest pięknie ;; )
    teraz namjoon, prawda? o nie
    O NIE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indeed, teraz Namjoon. I zamierzam bardzo w jego przypadku zaskoczyć.

      Gabeu

      Usuń
  2. Wiedziałam, że będzie jakiś gwałt ;v;

    OdpowiedzUsuń