środa, 18 listopada 2015

"Like a Butterfly" cz.7 - pl ver.

Tytuł: Like a Butterfly

Paringi: -brak-

Opis: Przedostatni rozdział. Chyba umieram z ekscytacji. Serio, wreszcie zakańczam coś tak dla mnie ważnego i pięknego i jsbdvkdfgd ;-; Będę płakał po hiszpańsku. No ale.. cieszę się, że skończyłem i przygotowałem to wcześniej, bo nie miałbym czasu teraz nad tym siedzieć.. #obowiązki :'c
W każdym razie bardzo serdecznie zapraszam do przeczytania ostatniego rozdziału z jednym członkiem zespołu na pierwszym planie. Kim Namjoon, bunnies!



WINNEGO.

Bycie liderem nie jest zawsze tak pełne przywilejów, na jakie by wyglądało. A Namjoon, jak nikt, był tego potwierdzeniem.
Nie zawsze było różowo, nie wszystkie poranki przynosiły energię do życia i uśmiech. Starał się, co prawda, jak mógł najlepiej, natomiast życie nie było bajką i nic czasem nie można na to poradzić.
Mimo to budził się z wielką chęcią do poprawy. Był liderem, duchem zespołu, nie ma miejsca na brak siły. On miał ich trzymać w ryzach, był klejem, nie pozwalającym formacji rozejść się w różne strony.
Nie były to trywialne zadania, zwłaszcza dla Mona, który jak każdy wiedział, był zagorzałym indywidualistą i nie przepadał za rutyną. Wiedział jednak, że dla dobra zespołu, jest w stanie zawierzyć każdą walczącą cząstkę siebie.
To było najważniejsze. 

Nie narzekał na los, jaki go spotkał. Zawsze był wdzięczny temu, kto pełnił nad nim opiekę - dzięki tak wielkiemu szczęściu udało mu się zajść daleko, mieć na karku kilka nagród, podszkolić umiejętności i spełniać marzenia. Czy miał w ogóle prawo uznać cokolwiek za warte narzekania? 

Codziennie wstawał, zwlekał się ciężko z łóżka, przezwyciężał bezsilność. Jasne, że mu się nie chciało, przecież nie był tancerzem. A mimo to cholernie się starał, tak by nie musieć czuć niezadowolenia i wyrzutów. Z resztą zespół jako taki tego wymagał, nie mógł zaniżać poziomu tak drastycznie, jak do tej pory. 

Wizja całodziennej próby nie była definicją jego idealnego dnia.. wszystko zmieniało się jednak, kiedy wchodził do sali tanecznej - widział ich roześmiane twarze, to jak się wygłupiają, gonią, broją jak małe dzieciuchy. Nie potrafił nie uśmiechnąć się na ten obraz. Kochał ich zbyt mocno, by nie dawać codziennie stu procent.
Choćby tylko dla ich szczęścia.
Popołudniowe próby zlatywały mu na ćwiczeniu solowych wykonów, lub tylko składu sekcji rapu. Nawet nie czuł, gdy zegar wybijał pełne trzy godziny od posiłku. Dzień był odhaczony.
Bez zastanowienia narzucał na ramiona płaszcz i wyruszał w codzienną podróż do jednego z droższych klubów Seulu. Kochał takie życie; luz, muzyka, alkohol, kobiety.. czego chcieć więcej?
Czasem dawał kameralne występy, czasem po prostu dobrze się bawił otoczony nieznajomymi. Tam nikt go nie rozpoznawał, był tylko kolejnym młodym facetem szukającym rozrywek.

Dziewczyny nieustannie tańczyły; biodra płynnie zataczały kręgi, pierś falowała w rytm nieskomplikowanego beatu. Kręciły się wokół niego, kokietowały, chichotały zagłuszane głośną muzyką. Zamykał wtedy oczy i nie myślał o niczym. Uśmiech sam wpływał na jego usta, a on sam sprawiał wrażenie człowieka kompletnie wyzbytego problemów.
Wracał wieczorami lub nocą, nigdy zbyt pijany, nigdy trzeźwy. Jego życie było piękne. Nieidealne w doskonałych proporcjach. 

Aż do momentu, w którym coś zaczęło się psuć.

Wszystko zapoczątkował Hoseok.
Namjoon jak co dzień chciał tuż po próbie opuścić BigHit, jednak zapomniawszy portfela był zmuszony zawrócić do pokoju. Ku własnemu zdziwieniu, w pomieszczeniu nie było po nim śladu. Wkrótce przywołał w pamięci moment, w którym rozmawiał z Jinem o jego koszmarach. Najwyraźniej portfel jakimś cudem wypadł mu gdzieś w jego pokoju. Czym prędzej pognał na drugie piętro, wpadając do wyludnionego pomieszczenia. No tak, Jungkook wyszedł na miasto. Jak zazwyczaj. A ostatnio coraz częściej.
Jednak gdzie był Jin? Dziwna sytuacja zatrzymała go na moment dłużej niż zazwyczaj. Mógłby przysiąc, że hyung zawsze siedział po próbach w pokoju. Z resztą.. J-hope też, a jego nieobecność także była niepodwarzalnie widocznaa.
Niepewnym tonem zapytał głośno, czy ktokolwiek tam był. W odpowiedzi otrzymał niecodzienny odgłos, dobiegający zdecydowanie z łazienki. Zaniepokojony, powolnym krokiem dotarł do progu kolejnego pomieszczenia. Wtedy dźwięk wybrzmiał ponownie; odrażający, nieprzyjemny, zupełnie jak gdyby ktoś próbował zwymiotować. Wtedy coś przyciągnęło jego uwagę. Ruch nisko, po prawej stronie.

Zamarł jak skuty lodem.

Hoseok już nigdy nie był tym samym Hoseokiem.

Następny w kolejności był Tae.
Sytuacja z nim w roli głównej w ogóle nie trzymała się całości. Tak absurdalna, tak komiksowa, że RapMon prawie nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Czuł przytłaczające poczucie winy, okazywało się, nie upilnował ani J-hope'a ani V. Obaj cierpieli, obu stała się straszna krzywda. A cała odpowiedzialność spadała przecież na.. lidera.

Winny.

Koszmary Jina nie ustępowały, prawie codziennie potrzebował rozmów. Nigdy nie wyjawiał żadnych konkretów, opisywał tylko fakt, że bał się i działa mu się krzywda. Namjoon czuł się wobec tego bezsilny. Nie miał nawet pomysłu jak mógłby mu pomóc.
Zawodził ponownie.

Nie było to nic dziwnego, że Jungkook walczył z Jiminem. Oni zawsze to robili. No, w sumie to tylko maknae, Park wręcz przeciwnie. Wszyscy z tego żartowali, brali za przyjacielskie przekomarzania. Tak samo było w przypadku lidera. Jednak wkrótce prawda brutalnie zerwała zasłony z przed jego oczu.
Pewnego popołudnia, dwa dni po wypadku Tae, RapMon zamiast udać się zwyczajowo do klubu, postanowił lepiej przyłożyć się do ćwiczeń i został, deklarując, że zamknie za sobą salę.
Tym czasem nie było mu pisane dopracować ruchów, gdyż po opuszczeniu przez wszystkich pomieszczenia, zza ściany, w okolicach ubikacji, dało się słyszeć kilka tępych huknięć. Niby nie musiałoby go to obchodzić, gdyby do tych dźwięków nie dołączył szloch. Bez zastanowienia pognał w kierunku łazienek, ostatecznie jednak powstrzymując się i jedynie ostrożnie uchylając drzwi. Jak się okazało uczynił możliwie najlepiej, bo gdyby wtedy wbił bez ostrzeżenia, przelatująca postać odbiła by się z impetem od rozpędzonych drzwi. Musiał bardzo się powstrzymać, by nie krzyknąć. 
Z bliska bez trudu rozpoznał tembr szlochającego. 

- Co kurwo?! Boże.. hah.. jesteś taki żałosny.. - kolejny głos rozbrzmiał, kryjąc jednak postać w niewidocznym dla lidera miejscu. Obserwator zadrżał, w agresywnym i bestialskim głosie rozpoznając..

- Jeongguk... - zapłakał rozpaczliwie leżący, w odpowiedzi przyjmując na udo sfrustrowane kopnięcie.

- Nie wymawiaj mojego imienia, szmato. Nie chcę Cię słuchać. - warknął agresor, ponawiając kopnięcie.

Leżący kaszlnął jękliwie, dławiąc się łzami. 

Namjoon czuł jak jego dłonie się trzęsą. To nie mogło dziać się naprawdę. Po chwili postać atakująca zbliżyła się do skopanego na podłodze. Ten chlipiąc cicho nieustannie powtarzał dwa niewyraźne, niezrozumiałe słowa. 

- Posłuchaj, hyung. Jesteś skończony. Beznadziejny. - szepnął młodszy jadowicie - Dziwisz się, że Cię nie chcę? 

- K-kookie... - mruknął z trudem poobijany chłopak, krztusząc się krwią napływającą do ust. 

Namjoon miał łzy w oczach.

- Nie. 

- K-...

- Kazałem Ci, do chuja pana, nie wymawiać mojego imienia, pierdolona pokrako!

Wrzask na pewno nie był już kontrolowany, rozbrzmiał echem po ścianach korytarza. 

- K.. k-k.. ko.. koc-chham Cię... 

Cios.
Przekleństwo.
Cios.
Łzy.
Czyje?
...
Cios. Chrupot żeber, krew bryzgająca z ust.
Łzy. Jeszcze więcej łez.

Namjoon płakał. Pierwszy raz od bardzo dawna. 

Wrócił jak trup do swego pokoju. Dopiero przed drzwiami zauważył na noszonej przez siebie, jasnej koszulce kroplę czerwonej żywotności. Łzy płynęły po jego policzkach bez żadnych prób ich powstrzymywania. 
Tuż przed progiem zatrzymał się, biorąc głęboki wdech i pustym wzrokiem lustrując klamkę. Czy cały świat nie był taki jak mu się wydawało? Czy nie był szczery mimo, że był? Czy nieświadomie okłamywał się przez cały ten czas..?

Rozchyliwszy drzwi, stanął w gęstym dymie. Z nieustannie łzawiącymi oczyma odgonił chmurę sprzed twarzy. Jego obolałym oczom ukazała się chuda sylwetka. Płomień lizał jej włosy, skórę. 

- Suga..

Nie podnosząc wzroku, postać zbliżyła się do lidera rozwleczonym, koślawym krokiem. 

- Przepraszam. - szepnął jeszcze Namjoon, zamykając go w ramionach i drżąc już całkiem wyraźnie.

- Jestem.. taka brzydka, prawda..? Paskudna, wypalona..

Namjoon wlepiał wzrok w pokrytą sadzą podłogę, z trudem łapiąc oddechy. Po kilkunastu sekundach milczenia, wtulił w siebie wyniszczone ciało z tym większą intensywnością.

- Jesteś najpiękniejsza.



Do przeczytania! - Gabriel.



6 komentarzy:

  1. Matko Boska ;-; Człowiek wchodzi tylko skomentować poprzednie rozdziały a tu takie "WUT 0.0". Gabek jakie Ty masz tempo pisania ;0; Dobra ad rem. Co to kurna było. ZA DUŻO NA RAZ. Jin na podłodze, nie no Izumi nie płacz, przecież już wystarczająco znasz Gabka by wiedzieć że to nie koniec. Tak przypomnienie o V i J-Hope żeby bolało jeszcze bardziej, nie no spoko...luzik dam rade. Rapmon czujący się odpowiedzialnym za to wszystko...tylko spokojnie. Kookie z Jiminem... i wtedy BANG! Japierdziele, ludzie mają limit wiesz!? Ale nie, bo po co litość. Dojeb Sugą na koniec. Kurde chyba mój koniec. A przynajmniej mojego względnie dobrego samopoczucia...Ryczę na tym o powiadaniu na każdym cholernym rozdziale! W różnych miejscach, zdarzyło się nawet w autobusie! ;-----; Jesu, pisałeś że to będzie angst ale nie wiedziałam że aż taki!!! Przesz to jest przepis na chandrę :'''''') Ale tak to już chyba jest że te najgorsze dla naszego zdrowia rzeczy są najlepsze :'''') Ostatni rozdział mnie zniszczy, wiem to :'''') Ale wiem też że nie oprę się pokusie przeczytania go :''''> Pozdrawiam, weny życzę choć jak widzę Ci jej nie brakuje :'''D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co.. lubię się wyżywać na czytelnikach. Zwłaszcza, jak niewdzięcznicy nie chcą komentować (y)

      Gabek

      Usuń
  2. Kocham takie klimaty... - masochista ze mnie- dlatego wróżę sobie ciekawą noc po przeczytaniu tego. Sweet nightmare~
    Wiesz dobrze, że czytam wszystko co tworzysz z uwagą.I mam wieczny niedosyt...
    A i teraz możesz mnie lubić bo Ci komentuje publicznie. ~♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbowałam ten komentarz napisać już wczoraj, ale nie byłam w stanie sklecić ani zdania... Teraz chyba nie jest lepiej, ale płaczę już mniej niż poprzednio, więc może jednak coś z tego będzie, hah.
    Wiesz, że uwielbiam Twój styl (a jeśli nie wiedziałeś, to teraz wiesz), i strasznie podoba mi się to, że potrafisz zawrzeć dużo treści w niewielkiej ilości tekstu - oczywiście nie mówię, że piszesz za krótko, borze broń - bo bardzo przyjemnie się to czyta i nie ma wrażenia, że autor nawciskał czegoś niepotrzebnie, bo nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
    Co do fabuły, to niszczy mnie tak bardzo, że to się aż w głowie nie mieści. Myślę że jeśli jest ktoś, kto zna pełen wymiar uczuć które wiążę z BTS, to jesteś to właśnie Ty, dlatego za takie (przynajmniej po części) świadome krzywdzenie mnie - dziękuję, jest super.
    Scena z Jiminem i Jungkookiem sprawiła, że miałam ochotę temu gówniarzowi tak wpierdolić, że by się nie pozbierał (tylko przez chwilę, ale wciąż), także jeżeli taki był Twój zamiar to gratulacje, udało Ci się sprawić, że na moment znienawidziłam mojego Kookiego (moje dziecko ;A ; ) - a o Yoongim już nawet nie mówię, bo to właśnie w tamtej chwili zaczęłam płakać jak debil, i w sumie nadal mam łzy w oczach, ale whatever.
    W ogóle to przepraszam, że ostatnio cisnę taki nieogar, ale sama już nie wiem co począć z moim życiem. Ale wiedz, że Cię kocham ;;
    Czekam na ten ostatni rozdział i trochę się boję, no ale cóż... Jestem pewna, że będzie dobry, tylko ciekawe jak bardzo znowu umrę c:

    Rynna xx



    (ps. musimy się w końcu spotkać dałniee ; ___ ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy to ze świecą szukać momentu, w którym złożyłabyś na moje ręce podobne wylanie uczuć.. ._. Co tym bardziej sprawia, że czuję się jakoś tam jednak potrzebny. Dzięki. I jeśli to pisanie fików będzie najlepszym sposobem na dzielenie z Tobą przeżyć i emocji, to możesz mi wierzyć, nigdy tego nie zaniecham.

      (Tak, musimy ~)


      Gabs

      Usuń
  4. Znów biedny Suga, no nie ;______;
    Ta końcówka...
    "Jesteś najpiękniejsza"

    OdpowiedzUsuń