wtorek, 17 listopada 2015

"Strawberry buisness" - RP (feat. Nemi) pt.3

Title: "Strawberry buisness"

Pairings: Jihope ( Park Jimin & Jung Hoseok)

Summary: No dobra. Może to będzie więcej niż pięć części XDD Nie no tak poważnie to nie planuję więcej, ale jak już mamy to zakończone, to po prostu dodaję. Zwłaszcza, że nie jest to pisane byle jakim piórem. Pozdrawiam serdecznie moje kochanie (Nemi low ju) i zapraszam bez dłuższych wstępów. Temperatura rośnie .3.


Mimo, że moje ciche przypuszczenia się potwierdziły, nie czułem ani odrobiny zawodu. Czy on się rumienił? Oh, trzymajcie mnie!
- Naturalnie. Czegoś sobie życzysz? - zaintonowałem uprzejmie, przekrzywiając lekko głowę i wiercąc w Jiminie dziurę swym przenikliwym spojrzeniem. Coraz bardziej skupiałem się na odcieniu jego włosów, w sumie chyba udzielał się też jego buźce. Biała koszula, czarne spodnie i ta eksplozja na szczycie. Taka.. truskawka. W czekoladzie. 
...

Cholera, naszła mnie chyba zbyt duża ochota na owoce. 
- Ja bym chyba coś zjadł.. - mruknąłem pod nosem, figlarnie opierając palec wskazujący na rozchylonych wargach. Podjąłem oczywistą ścieżkę, Park miał być mój, zwłaszcza, że negocjacje poszły nam tak przyjemnie i bezproblemowo. Nie musiałem się wstydzić, że najbardziej pociągają mnie ludzie inteligentni. 
- Taak.. hm.. czy mógłbym spytać.. macie jakieś owoce w menu? Truskawki, najlepiej.. tak? Fantastycznie, proszę dopisać do rachunku na nazwisko Jung. Dziękuję serdecznie. - westchnąłem z uśmiechem do słuchawki, zaraz odkładając ją na miejsce i obracając się wielce zadowolony ku mojemu daniu głównemu. 


*


- Cokolwiek. - odpowiedziałem ciszej i walczyłem z moim ciałem by się tylko znów nie rumienić. Odetchnąłem kiedy ten odsunął się nieco by wykonać telefon.

Truskawki?
..Naprawdę?
Brakuje tylko szampana do kompletu i czułym się jak bohater komiksu yaoi.  Napalony prezes, nieprzeciętny przedstawiciel firmy, hotel, noc...
...
Stop.
O czym ja myślę?

Potrząsnąłem głową i spojrzałem na niego gdy skończył rozmowę.
- To co możesz zaproponować do picia? - rzuciłem okiem na stojącą butelkę whiskey i z portem na niego. Musiałem zdjąć całkiem krawat i odłożyłem go na teczkę obok okularów, gdyż zaczął mi przeszkadzać. Przeczesałem włosy i zerknąłem w stronę czegoś co było salonem w tym apartamencie.
- A.. i może usiądziemy? - kiwnąłem w tamtym kierunku dostrzegając sporą elegancką kanapę wykonaną z czarnej skóry. Nie wiem czy to dobre posunięcie ale nie chciałem już stać. Ale wiedziałem też, że siedząc będzie cały czas blisko mnie.

*


- Jak najbardziej. - uśmiechnąłem się szeroko, zapraszającym gestem wskazując Truskawie sofę, jak wszystko w tym pokoju, zdecydowanie za ciemną. Po drodze chwyciłem pozostawione wcześniej na stole szkło wraz z alkoholem, po drodze zręcznie poradziłem sobie z idealnym rozlaniem, zaraz też podając Jiminowi wybłagany trunek. Usiadłem obok z impetem, ostatecznie lądując w bardzo swobodnej pozie. 
- Masz jakieś hobby? - mruknąłem starając się jakoś zabić czas oczekiwania na swoje zamówienie. Zerknąłem na niego kątem oka, w sumie działając nieco inaczej niż zazwyczaj; Park wydawał się wcale nieźle czytać podprogowo, jednak chyba coś mu w całej sytuacji nie pasowało. W tym wypadku, postanowiłem pozornie stracić nim zainteresowanie. Mógł sobie być uroczy, skrępowany, nawet nagi tuż przede mną, ale nie ja się uganiam. To on ma zabiegać o atencję, pamiętając w końcu kto tu dla kogo pracuje, a przynajmniej kto za wszystko płaci. Westchnąłem aktorsko, upijając nieco rozwleczonym ruchem łyk złocistego trunku. 


*


Usiadłem wygodnie na kanapie i cicho westchnąłem. Było już chyba dość późno. Kiedy mężczyzna podał mi szklankę uśmiechnąłem się.
Tak sądziłem, że szampana nie będzie.
- Dziękuję. - posłałem mu nazbyt uroczy uśmiech. Teraz czułem się bardziej swobodnie siedząc,  założyłem nogę na nogę i spojrzałem na niego gdy usiadł tuż obok.
- Hobby? Może wyda Ci się to banalne, ale taniec i koszykówka. Moje, na obecną, chwilę jedyne miłości. - mój uśmiech stał się sentymentalny, przypomniało mi się jak jeszcze byłem uczniem i całą energię wykorzystywałem na ćwiczenie nowych kroków, albo lepszego dwutaktu, czy rzutu za trzy punkty. Upiłem łyk alkoholu i z zaciekawieniem spojrzałem na niego.
- A Ty? Masz pasje, czy tylko pracę?  


*


- Oczywiście, że mam. - prychnąłem pogardliwie, zaraz też racząc się kolejnym łykiem alkoholu.
- Lubię sport, niestety ze względu na wyjątkowo zapchany grafik, nic konkretnego, a ogólna sympatia. Może się zdziwisz, ale też tańczyłem. Ale to kiedyś. Teraz burzyłoby mi to karierę w biznesie. - aż zamrugałem kilkakrotnie, słysząc jak smutno i sentymentalnie wybrzmiały moje słowa. Zaraz więc powróciłem do swego może nieco naciąganego uśmiechu, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i konkretnymi ruchami odpalając jednego. Dym wypełnił przestrzeń, szybko jednak ulatując przed rozszczelnione okno. 


*


W moich oczach pojawił się błysk słysząc że i on tańczył. Ciekawe jak dobry był?
- Co dokładniej tańczyłeś jeśli mogę wiedzieć? - spojrzałem na niego jeszcze bardziej zaciekawiony.
- Długo? To przez pracę przestałeś? - wypytywałem go niczym małe ciekawskie dziecko. Ale co poradzę na to że taniec tak mnie interesuje i zawsze chcę wiedzieć więcej o innych tancerzach. Wgapiałem się w niego wielkimi oczami; jak urzeczony. Musiał mi coś o tym opowiedzieć.


*


- Eh.. trochę b-boying, popping.. lubiłem łączyć style, komplikować. Nie mogło być za łatwo. - zaśmiałem się pod nosem i upiłem niewielki łyk złota.
- Praca ostudziła niepoważne marzenia, zająłem się firmą, z racji odejścia dawnego prezesa. No i tak. - wzruszyłem ramionami, jakby to było kompletnie najnormalniejszym tokiem zdarzeń.
Cholera, dawno niczego nie wspominałem. Czy ten dzieciak naprawdę był taki wyjątkowy? Póki nie spoglądałem w jego stronę, wszystko było na miejscu, emocje pozostawały w określonych granicach. Jednak kusiło mnie bardzo, by rzucić mu chociaż cień spojrzenia, na chwilę złapać kontakt. Robiło się sentymentalnie, nie tak to miało wyglądać. Musiałem szybko coś wymyślić, bo atmosfera kompletnie przelewała mi się przez palce. 
W końcu dopiłem do końca swoją porcję whiskey, dostając nagłego oświecenia i opierając przedramiona na kolanach. Kiwnąłem władczo w jego stronę.
- Pokaż co umiesz. 

Jego zdezorientowane spojrzenie nieco mnie na powrót rozbawiło.
- No już, dawaj. - zarządziłem wyciągając się wygodnie i układając dłonie na karku.


*


Byłem pod wrażeniem tego jakie style znał, osobiście miałem niemałe problemy z opanowaniem chociaż podstaw poppingu... Zacząłem go podziwiać jeszcze bardziej i dopijając trunek który powoli sprawiał, że coraz bardziej się rozluźniałem.
Słysząc jak Hoseok każe mi pokazać co potrafię zaśmiałem się nieopanowanie, po tym jak minęła niezręczna chwila zdezorientowania.
- No chyba sobie żartujesz. - odłożyłem pustą szklankę na stolik. Ten tylko pokręcił głową i jeszcze mnie poganiał. Zawahałem się i przygryzłem wargę, po czym wstałem zdejmując marynarkę i rzucając ją na kanapę.
- Dobra. Ale ja wybieram do czego tańczę i nie ma nic za darmo... - tu uśmiechnąłem się chytrze. 
- Pan poważny Prezes przypomni sobie jak to było mieć "niepoważne marzenia" i pokaże mi co jeszcze pamięta... jeśli pamiętasz. - specjalnie zacytowałem jego słowa i rzuciłem mu wyzwanie. Inaczej by nic nie zatańczył... Wyciągnąłem w międzyczasie telefon i wybrałem kawałek.
- No to gotowy? - uśmiechnąłem się pewny siebie i odkładając telefon włączyłem muzykę. Teraz mogłem się trochę popisać zgrabnie wykonywałem ruchy kroków tanecznych,  skomplikowane sekwencje ruchów idealne komponowały się z hiphopową nutą. Sprawiło mi satysfakcję, że mężczyzna patrzył na mnie z nie małym zainteresowaniem. Gdy skończyłem przeczesałem sobie włosy i odruchowo odpiąłem kolejny guzik koszuli, bo było mi nieco za gorąco.
- Twoja kolej. - wypowiedzenie tych dwóch słów sprawiło mi nie lada przyjemność. 


*


Z nieukrywanym zainteresowaniem przyglądałem się technice czerwonowłosego, bo, cholera, był dobry i wcale nie miałem możliwości, żeby tego nie przyznać. Każdy krok miał opanowany, znał swoje ciało, a to duży atut. W zamyśleniu, obserwując jego dokładne, przyjemne dla oka ruchy, oparłem jedną dłoń na brodzie, drugą delikatnie wodząc palcami w okolicach warg. Wtem Jimin zadowolony z siebie rozpiął jeszcze odrobinę koszulę, na co odpowiedziałem szerokim uśmiechem. Bez namysłu - w końcu to było wyzwanie - wstałem i na wejściu rozpiąłem kilka guzików własnego odzienia.
Dawno tego nie robiłem, ale z nadzieją, że pewne rzeczy po prostu zostają w człowieku, pozwoliłem Parkowi włączyć piosenkę, z której beatem wkrótce zgrał się mój puls. Chwilę stałem prawie nieruchomo, wyczekując i przywołując swoje taneczne "ja" do porządku. Z kolejnym taktem rozpocząłem popis. Wydawało mi się, że będę czuł jakieś niezręczne ograniczenie ruchowe, jednak moje ciało znów mnie zaskoczyło, wykonując posłusznie każdy wymyślony przeze mnie ruch. Nie chciałem się zbytnio starać, a jednak chęć zaimponowania Jiminowi pod koniec wzięła górę, kiedy w trakcie bodywave'a uniosłem spojrzenie, łapiąc z nim wzrokowy kontakt i unosząc jeden kącik ust. 
Skończywszy czułem, jak energia płynie przez każdy zakamarek mego ciała, jak wylewa się ze mnie przez uszy. Uśmiech poszerzyłem, sapiąc nieznacznie i przygryzając dolną wargę, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę Park mógł mnie teraz oceniać. Niecodziennie, ale czasem śmiesznie zamienić się rolami. 


*


Zaklaskałem w dłonie przesuwając się do niego bo przez cały popis jego umiejętności stałem i obserwowałem, jak zahipnotyzowany, jego ruchy. Jednak nie zapomniał jak to się robi. Był świetny, a raczej wręcz perfekcyjny.
Oblizałem ukradkiem usta i uśmiechnąłem się klepiąc go po ramieniu.
- Powinieneś do tego wrócić jesteś naprawdę dobry. - mówiąc to patrzyłem mu prosto w oczy i zdałem sobie sprawę że znajdowałem się niebezpiecznie blisko niego.
Czułem zapach jego drogich perfum, słyszałem jego nierówny oddech i widziałem drobne kropelki potu na jego skroniach... wszystko dopełniała ta coraz bardziej rozpięta koszula, która w trakcie tańca ukazywała cześć jego mięśni. Bardzo dobrze zarysowanych mięśni. Kiedy nasze spojrzenia po raz kolejny się spotkały wytrzymałem tylko chwilę i spuściłem wzrok. Wkrótce ciszę przerwał dzwonek obsługi stojącej pod drzwiami.
- Chyba Twoje zamówienie. - odwróciłem głowę w kierunku drzwi patrząc jak ten idzie do nich by wpuścić kogoś z hotelu do środka.

*

Nienagannie obyty lokaj ułożył tacę pełną soczyście wyglądających owoców na nieco mniejszym stoliku przed sofą. Skinąłem na niego głową, a ten, chyba chowając bardzo uporczywie skrępowanie, skłonił się nisko i wyszedł, wyjątkowo szybkim krokiem.
No tak, dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że dwóch mężczyzn w pokoju, ja z rozchełstaną koszulą i lekką zadyszką, młody rozczochrany.. tak, to mogło go speszyć.
Uśmiechnąłem się w duchu, po czym skierowałem na sofę, rozsiadając się wygodnie i oblizując pulsujące z wysiłku wargi. Zlustrowałem dokładnie przyniesione zamówienie: półmisek idealnie czerwonych truskawek, kilka małych miseczek na dipy czekoladowe.
Wspaniale. 
- Tak w sumie to dzięki. - odezwałem się w końcu podnosząc ku niemu wzrok i mrużąc delikatnie powieki. - Dawno nie słyszałem komplementu odnośnie tych umiejętności, miło znów to poczuć. - sapnąłem cicho, oddychając przez nos i odgarniając odrobinę mokrą grzywkę z czoła.
Skinąłem na miejsce obok siebie, wołając tym samym Parka do kosztowania hotelowych delicji.
Teraz wszystko ma wyjść. I wyjdzie.
Już przed chwilą było blisko. 


Do przeczytania! - Gabs



1 komentarz:

  1. Kochany dziękuję za pozdrowienia ^^
    Ja jak zawsze jestem do usług u know.

    OdpowiedzUsuń