Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taegi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taegi. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 marca 2016

"How to reach the target" OS - 2/3

Tytuł: How to reach the target?

Paringi: Yoonmin (Min Yoongi & Park Jimin), Taegi (Kim Taehyung & Min Yoongi)

Opis: Proszę bardzo, have fun z kolejnym rozdziałem naszego łukowego faficzka. Zaczyna się robić ciekawej, trochę się wszystko pokomplikuje, bo inaczej to nie byłbym ja, ha. No i oczywiście dedyk jest, więc Reiczel noona - wiedz jak bardzo Cię kocham, Tae jednak się pojawił <3 Enjoy


Tym razem to nie budzik wyrwał Jimina ze snu. Wiatr tłukł się jakby wszystkie diabły zaczęły nagle dmuchać w świat, zupełnie dla zabawy przewracając drzewa i niszcząc owoce ludzkiej pracy. Westchnął z dezaprobatą na widok, jaki malował się za oknem, przypominając sobie dzień poprzedni. Bez porównania gorzej. Zerknął na telefon, który pokazywał, że do jego codziennej pobudki była jeszcze niecała godzina. Opadł zrezygnowany na poduszkę.
Na początku nawet nie łudził się, że uda mu się zasnąć, a jednak Morfeusz przybył z większą skutecznością, niż zazwyczaj. Niestety Park nie pamiętał o tym, by budzik wyłączyć, więc po niespełna godzinie został ponownie wyrwany ze snu - tym razem nieprzyjemnym natrętnym dźwiękiem. Przeklął pod nosem, złapał telefon i chaotycznie postukał w ekran, starając się włączyć cokolwiek, co uciszyłoby nieznośny alarm. Oczy wydawały się sklejone jeszcze bardziej, niż godzinę temu. Ludzki organizm to jednak dziwna sprawa.
Obraz za oknem nie wskazywał na to, żeby trening miał się odbyć, wiatr najwyraźniej nie miał zamiaru zniknąć. Dlatego Jimin tuż po tym, jak to stwierdził wrócił do ciepłego łóżka, przykrywając głowę poduszką. Nie więcej jak dwie minuty później, jego telefon zawibrował głośno w akompaniamencie odgłosu kapnięcia. 

"Dzień dobry, widzisz jaka pogoda, rudy? Gdzie idziemy?"

- Jeszcze śpię, nawet dla Ciebie, Yoongi.. - mruknął do siebie i zablokował ekran, odkładając telefon obok poduszki z cichym pacnięciem. 

Kwadrans później okazało się, że nie da się zignorować nazwiska Min. 

Ba-blup.

"Ya, młody.. nie mów, że jeszcze śpisz."

- Kuźwa, błagam.. - wyjęczał Park w poduszkę, spędzając kolejne pięć minut w tej pozycji, aż telefon z uporem maniaka zawibrował jeszcze jeden raz.

"Jimiiiin... ~"

Obrócił się z impetem, odkopując spod kilku warstw kołdry, tym razem porywając telefon i momentalnie odstukał z pasją odpowiedź. 

"Próbowałem spać, ale jak widzę przy Tobie się nie da [*]"

...
Ba-blup.

"Też Cię kocham. Gdzie i o której?"

...

"Na pewno nie teraz. Napisz za dwie godziny, daj żyć.."

...
Ba-blup.

"Co ja mam robić przez dwie godziny.."

...

"Poczytaj książkę. Albo po prostu o mnie myśl. Nic trudnego, nie?"

Odpowiedź nie przychodziła przez kilka minut, więc Jimin z triumfalnym wyrazem twarzy odsunął telefon na bok, okrywając nieco zmarznięte ciało kołdrą i przymykając oczy, z policzkiem przytulonym do miękkiej poduszki. Zdążył zasnąć, kiedy telefon z cicha zawibrował na podłodze, ale tym razem nie zdołał go wybudzić.

Sen był niecodzienny. Zwłaszcza, że trwał bardzo krótko w porównaniu do tych nocnych, a sprawiał wrażenie filmu długometrażowego. Otworzył oczy i znalazł się w dziwnym, jasnym miejscu. Wokół nie było widać prawie niczego, poza dwoma torami strzelniczymi. On stał przy jednym z nich. Tarcza migotała słabo na horyzoncie, dystans był zdecydowanie absurdalnie zbyt ogromny jak na realne warunki. Dopiero po chwili zorientował się, że w prawej ręce trzymał już łuk. Był dziwny, miał dużo zdobień w kolorze przejrzałych liści klonu, mechanizm raczej uproszczony, jakby pierwotny. Mimo to tor wyglądał zupełnie jak ten olimpijski, oczywiście pomijając nierealną długość. 
Spojrzał na prawo, gdzie dostrzegł drugą postać. Jegomość miał błękitne, jaskrawe włosy, które wesoło podskakiwały na mocnym wietrze. Dopiero teraz Jimin poczuł go na swojej skórze, przepełnił go zapach świeży, lekki i słoneczny. Uśmiechnął się i już miał podnieść łuk do barku, gdy senny Yoongi uprzedził go, zmrużył jedno oko i skierował łuk w stronę tarczy na końcu własnego toru. Przed wystrzałem obrócił się jednak gwałtownie i z jadowitym uśmiechem na ustach wypuścił strzałę prosto w kierunku Jimina, na co ten chciał krzyknąć, ale głos uwiązł mu w gardle. 
Otworzywszy oczy poczuł intensywny dreszcz, jakby ktoś wsadził go do lodówki. Pokój stał na swoim miejscu, on leżał spokojnie we własnym łóżku. Co to było.. Chwycił telefon. Od ostatniego sms'a z Yoongim minęła godzina, jednak powiadomienie uderzało w oczy Jimina uporczywie, aż ten w końcu odczytał wiadomość.

"Bynajmniej. Za godzinę będę u Ciebie, nie ma leniuchowania na mojej warcie."

Park przełknął głośno ślinę i w panice zerwał się z łóżka. Zaraz będzie tu Yoongi, a on w najlepsze wylegiwał się w bokserkach pod pierzyną. Złapał pierwszą lepszą koszulkę, na nogi wsunął dresy i przeczesał palcami włosy, w te pędy mknąc do łazienki, na szczęście przez nikogo nie okupowanej. Po porannej toalecie przystał na moment łapiąc oddech i porywając z łóżka telefon, który wcześniej zostawił. No nie, kolejna wiadomość od Yoongiego.

"Stoję pod domem, otwórz, nie chcę Ci budzić familii."

Bez namysłu pognał do drzwi i przekręcił klucz, rozchylając bramę swego domostwa przed miętowym przybyszem.


- Jesteś niemożliwie natrętny.. - westchnął Jim z delikatnym uśmiechem i wpuścił gościa do wnętrza swojego domu. Ten z gracją pozbył się odzienia wierzchniego, jakby od razu wiedział dokładnie co gdzie jest i jak się z tym obchodzić. Musiał dużo bywać u ludzi. Eh.

- Rodzinne. Mam pomysł, tu w okolicy jest naprawdę świetny bar mleczny, zamówimy omlety i kawę, a potem gdzieś się powłóczymy. Co Ty na to, Park? - Min z cwanym uśmiechem pochwycił fotografię rodzinną z kominka, bacznie się jej przyglądając, ale najwyraźniej zupełnie fałszywie, gdyż po jakichś dwóch minutach wrócił jej dawne miejsce. 

- Jak dla mnie okej, daj mi tylko pięć minut, założę coś na siebie i możemy lecieć. - Jimin z prędkością światła wystrzelił po schodach na piętro, już po chwili przekopując zakamarki swojej szafy za czymkolwiek, co pozwoliłoby mu godnie prezentować się w towarzystwie Mina. 

Miętowy natomiast bez najmniejszego skrępowania przechadzał się jak gdyby nigdy nic po salonie Parków, chwytając i analizując każdy przedmiot, który przykuł jego uwagę. Nie wykazywał się jakąś specjalną aktywnością ruchową, ale do czasu, kiedy nie usłyszał szybkich kroków Jimina na schodach, zdążył ze swoją wścibską naturą spenetrować praktycznie całe pomieszczenie. Niby od niechcenia rzucił okiem na rudego, który obrócił się teatralnie i chwycił pod boki, bez słowa oczekując aprobaty ze strony drugiego.

- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdzie z nami jeszcze ktoś, prawda? - mruknął tylko niebieskowłosy i obrócił się w stronę korytarza, zakładając płaszcz i ubierając trampki. Jimin zasępił się, zaraz jednak podążył za nim, z wieszaka porywając kurtkę w stylu baseballowym i wciskając stopy w wygodne, sportowe buty.

- Raczej nie.. a kto to?

- Zobaczysz. Powinniście się polubić. - odparł Yoongi zdawkowo i dopiął ostatni guzik płaszcza, władczo otwierając drzwi i nie czekając na Jimina. Ten po momencie doskoczył do nich, wyjął klucz z zamka i przekręcił go od wewnętrznej strony, zostawiając dom pełnym śpiących bliskich.

Szli spokojnym tempem, Yoongi zdawał się przysypiać. Mimo to czujnie jak na siebie prowadził ich w obranym na samym początku kierunku, a po dziesięciu minutach leniwego spaceru przez niewielki park miejski, ich oczom ukazała się urokliwa z zewnątrz kawiarenka, choć jak Yoongi zapewniał - można tam było zjeść dobre śniadanie za całkiem przystępną cenę. Jim z ukosa spojrzał na szyld, który dumnie skrzypiał nad drzwiami wejściowymi, targany przez wiatr uporczywie i bez litości. Wszystko ucichło, kiedy weszli do środka.
Zapach ciepłych napojów i lekkiego jedzenia owionął głowę Parka, na co jego brzuch z cicha przypomniał o swoim istnieniu. Wystrój miejsca był raczej skromny, bezpretensjonalny - wnętrze kąpało się w białawym świetle, jednak ściany pokrywał dość ciemny, piaskowy odcień szarości, tylko gdzieniegdzie przełamany brudnym karmazynem. Miejsce sprawiało dość przyjemne pierwsze wrażenie, choć na pewno nie było ono dziełem mistrza designu. Uroku nadawała za to ciemna, drewniana podłoga, na której każdy krok brzmiał jakoś szlachetniej. Dopiero po chwili zajęli najodpowiedniejszy stolik, chwycili podłużne menu i tuż po pojawieniu się schludnie ubranego kelnera złożyli zamówienie. Lokal pachniał nieco starością.

- Nie jest tu ładnie, co? - Min prychnął znad telefonu, w który wstukiwał coś właśnie, pełen pasji.

- Nie no, nie jest źle. Całkiem mi się podoba. - odparł nieco zmieszany rudzielec, po raz kolejny omiatając wnętrze z uwagą i starając się zapamiętać wszystkie szczegóły, jakby Yoongi miał go z nich zaraz odpytać.

- Kolejna dziura dla biednych studentów. Ale cóż.. ja lubię tu przychodzić. Każdy ma takie miejsce, prawda? - miętowy zatrzymał się na moment i ciemnymi tęczówkami powiódł po twarzy Jimina, który na to spojrzenie aż znieruchomiał. W duchu modlił się, żeby jednak ta trzecia osoba już się pojawiła. Yoongi potrafił być strasznie dziwny. Oczywiście tylko momentami, to pewnie kwestia przyzwyczajenia.

- Chyba tak. Kiedy przyjdzie ten ktoś? - mruknął z odrobiną niepewności Park, opierając podbródek na pięściach i wyglądając niechętnie przez okno.

- Spóźni się, przed chwilą mi napisał. To do niego podobne, eh. Nigdy nigdzie nie był na czas. - ton głosu Mina wyraźnie stwardniał, a na jego twarzy wymalował się obraz nieco niezrozumiałych dla Jimina emocji. - Tae już taki jest, wiesz. Zjawia się i ucieka jak tylko mu się zachce, jakby reguły gry tego świata go nie obowiązywały. On ma swoje własne realia i nic na to nie poradzisz.

- Tae?

- Mh, Kim Taehyung, gwoli ścisłości. Dziękuję. - dodał jeszcze uprzejmie w stronę kelnera, który akurat przyniósł dwie zamówione przez nich kawy. Jimin również lekko skinął głową. 

- Kim on dla Ciebie jest? - kontynuował rudy, wpatrując się błyszczącymi ślepiami w rozmówcę i dmuchając przy okazji w piankę, która utworzyła się na powierzchni jego cappuccino.

- Dobry, stary znajomy. Odkąd pamiętam byliśmy razem. Dużo z nim przeżyłem, moja pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwsze.. uhm. Wszystko tak w sumie. - niejasna wypowiedź zakończyła się łykiem czarnej kawy, która najwyraźniej odrobinę poparzyła usta Yoongiego, bo zaraz oblizał je pospiesznie i odstawił filiżankę na podstawkę. - Teraz jakoś to trwa.. ale on już nie jest taki, jak kiedyś. - dodał, a w jego głosie wybrzmiała jakaś dziwna nuta czegoś na kształt goryczy.

- To znaczy jaki..? - mruknął Jim, ale zaraz urwał, gdyż do kawiarenki wparował z impetem godnym blokowego dresiarza, interesujący jegomość.

Postać na głowę miała nasunięty kaptur, nieco za duża kurtka wisiała na nim, odsłaniając bluzę ze sporym nadrukiem "FreakS" umiejscowionym centralnie na ciuchu; przeciętym przez zamek błyskawiczny. Raczej wąskie spodnie z jasnego jeansu miały celowo przedziurawione kolana, tak, że chude nogi przybysza wyzierały spomiędzy materiału. Uda pokrywała wyraźna warstwą gęsiej skórki, z której właściciel nie zdawał się jednak robić sobie zbyt wiele. Na końcach nogawek, spodnie wciśnięte były w znoszone, czarne glany, usiane gęsto przetarciami i plamami nieznanego pochodzenia. Zdecydowanie nie był to typ, z którym Park chciałby zadzierać. Po chwili chłopak potrząsnął nieco ramionami, a kaptur jednym wprawionym gestem zrzucił z głowy, pokazując Jiminowi coś, czego rudy absolutnie by się nie spodziewał - pod całą tą groźną otoczką, chowała się buźka istnego anioła. Delikatne, jasne kosmyki blond włosów opadały na jego czoło pozostając w nieładzie, który tylko dodawał uroku jego gładkiej twarzy. Co mogło odrobinę szokować, jak na standardy koreańskich norm, chłopak miał na oczach sporą warstwę brązowego cienia do powiek, nadającego oczom blondyna nieco zadziorny, zbuntowany charakter. Młodzieniec omiótł miejsce energicznym spojrzeniem i zatrzymał się na dwójce siedzącej przy stoliku obok okna. Bez chwili namysłu podszedł do nich i zasiadł na miejscu tuż obok Yoongiego, naprzeciw Jimina. Nie zaszczycił go jednak spojrzeniem, całą uwagę skupiając na miętowym. Nozdrza Jimina uderzył ostry, mdlący zapach zgaszonego papierosa.

- Hej kotku. Co to za nowa zabaweczka? Śliczny jest, jak go nazwałeś? - mruknął nagle znajdując się zdecydowanie zbyt blisko Mina, a Jimin spiął się, odnosząc niejasne wrażenie, że ten chłopak nie będzie zwiastunem niczego dobrego.

- Uh... Jimin.. poznaj Tae. - Yoongi burknął zdecydowanie mniej pozytywnie, niż jakąkolwiek wcześniejszą wypowiedź. Park rozchylił szeroko oczy.

- Taehyung.. 

- Więc już mu o mnie opowiadałeś? Ah, no tak.. każdy musi o mnie wiedzieć, nie ma Ciebie beze mnie. - zaciął się na moment, jakby ładując jakiś film na wyjątkowo ślimaczym łączu. - Nie ma mnie bez Ciebie.. - jego głos stracił na sile i natężeniu, co wreszcie zainteresowało Jimina. Po chwili jednak z typowym dla siebie cwanym uśmieszkiem porwał kawę Yoongiego, bez zastanowienia upijając kilka łyków. - No. To co dzisiaj robimy? Jakieś plany na dzień? Napijemy się? Okradniemy bank? A może trójkącik?

O nie. Ten chłopak zdecydowanie nie zapowiadał niczego dobrego.


Do przeczytania! - Gabryś      

poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Please, go out with me" - Taegi (OS)

Tytuł: "Please, go out with me"

Paringi: Taegi (Kim Taehyung & Min Yoongi)

Opis: Hejki naklejki, jestem ponownie z one shotem. Teraz mam zamiar troszkę nimi posypać, przynajmniej dwa, poza tym teraz, jeszcze się pojawią. Jest to poniekąd szot na zamówienie, ale w sumie bardziej z mojej zajebistości, dla Rynnioszka - skarbie, here I am <3 Fabuła nie jest nie wiadomo jaka, taki tam smucik bo miałem ochotę. Na poluzowanie odbytów, króliczki ^-^


Zwykły, zwierzęcy instynkt. Klub, noc, alkohol, może trochę za dużo. Dwa ciała, blisko, gdzieś w tłumie znaleźli swoje niezaspokojone pragnienia.
Tae lubił to wspominać, zawsze przywodziło uśmiech na usta. Zwłaszcza, że było chyba ostatnim ich tego typu wyskokiem. Eh..

Wstał energicznie z łóżka, rozburzając harmonię zaścielonej kołdry. Kolejny nudny dzień, do tego spędzony z najbardziej nudną osobą na świecie. Musiał być naćpany, mówiąc temu staruchowi "tak". 

- Yoongi? - mruknął swym czarująco niskim głosem, zaraz wskakując kilkoma drobnymi susami do ich małej, prowizorycznej kuchni.
Hyung spał.

Chwila.. co? Siedział przy blacie, służącym im za stolik i z głową opartą na zwiniętych w piąstki dłoniach, oddychał spokojnie, drzemiąc w najlepsze.
Mimo, że Taehyung miał tego po uszy, to uśmiechnął się delikatnie na ten widok. Jego mały śpioch, jego śmieszny cukierek. Ciepło przyjemnie przelało czarę jego serca, kiedy pierwej wróciwszy do sypialni, porwał miękki, biały koc i otulił nim swoje kochanie.
Musiał przy nim cholernie nad sobą panować. Z natury nie lubił ciszy i spokoju, poza tym był jeszcze młody, jak każdy szczeniak potrzebował się wyszumieć. Dlatego spotkawszy Yoongiego w klubie, wpadł nad nim w istny zachwyt; idealna uroda, idealne ciało. Doskonale kuszące spojrzenie. Tae zetknąwszy się z nim po raz pierwszy, był prawie pewien, że to właśnie jest człowiek, który mógłby go sobie owinąć wokół palca, który by go porwał i nie wypuścił ani z objęć ani z łóżka. A Yoongi był chętny. Zaowocowało to bardzo chaotyczną nocą, z czego większość czasu przeznaczali na wizyty w darkroomie. Czuł jakby nie mieli czasu, musiał działać tak szybko jak to możliwe, oddychać nim, spijać jego czar póki zawiesina zdawała się odpowiednio smaczna.
Zaskoczył go. Nie bywało to proste, ale Yoongi dał radę. Bowiem nad ranem Tae odprowadził go pod dom, śmiali się, przytulali, i nagle Yoongi stanąwszy w progu swojego niewielkiego domku, obrócił się, złapał jego dłoń i spojrzał w jakiś nieziemsko hipnotyczny sposób. "Zostań u mnie." powiedział, a Taehyung poczuł, jak serce bije mu szybciej.
Więc został. I tak już niemalże rok, bycia dla siebie całym światem, każdym dniem, nocą, śniadaniem i deserem. Byli szczęśliwi i spełnieni. Tae jednak cierpiał na ogromną.. nudę.
Yoongi wykorzystał perfidnie swój upojony stan, by zaprezentować się jako seksowny, zabawowy młodziak. Prawda była taka, że był to jego pierwszy wypad na imprezę, a na co dzień życie poświęcał spaniu lub czytaniu książek. I niby Tae miał opcję, by dać sobie spokój i szukać dalej dzikich wrażeń. Ale nie chciał, czego sam nie rozumiał. Jedyne czego chciał to widzieć tą słodką buzię codziennie obok w łóżku, móc go dotykać, tulić, całować. 

Nie był oczywiście zakochany, pf, co to to nie. Zawsze powtarzał "zakochiwanie się jest dla dziewczyn." i uznawał ich relację za zwyczajne partnerstwo, bycie ze sobą. Razem, ale nie zobligowani do niczego. Yoongi nigdy nie oponował tej idei, więc żyli zgodnie z własną wolą. Świadomi, że nie muszą, a chcą.
Syk smażącej się jajecznicy, bulgot wody w czajniku. Do kuchni powoli, leniwie wpłynęła postać.

- Tae-ah.. zrobiłeś śniadanie.. - rozmarzony, śpiący głos Yoongiego rozbrzmiał cicho, a autor słów zbliżył się do majstrującego przy kuchence dongsaenga i objął go w pasie.

- Mhm, jak widać. Specjalnie dla mojego śpiocha. - młodszy wyszczerzył ząbki i zmruży oczy, czerpiąc przyjemność z dotyku chłopaka.

- Bywasz świetny, wiesz? - mruknął blondyn w odpowiedzi i przelotnie cmoknął kark kucharza.

Zjedli niemalże w milczeniu, co jakiś czas pytając tylko o sny tej nocy, lub plany na popołudnie. Tae nieustannie spoglądał w kierunku swojej ulubionej blondynki, bardziej niż faktyczne jedzenie, pożerając wzrokiem jego rysy, mimikę, szczupłe dłonie, wąskie nadgarstki. Nie, to nie było możliwe.. ta seks-bomba nie mogła być takim niesamowitym nudziarzem.

- Yoon, nie zamulaj, proszę.. - westchnął Tae, zabierając zamaszystym ruchem prawie pusty talerz sprzed nosa partnera. Ten tylko odetchnął cicho i przeczesał niesforną grzywkę.
Cały rok Kim Taehyung dawał z siebie dosłownie wszystko, byle by tylko wyciągnąć tą staruchę z czterech ścian, znowu na imprezę, tak jak na samym początku. Jego starania były jednak kompletnie bezpłodne, nie pozostawiając cienia nadziei na jakąkolwiek poprawę.
Yoongi przełknął łyk kakaa i zamknął na moment oczy.

- Idziemy gdzieś dzisiaj? - mruknął w końcu, rozchylając powieki i niewinnie spoglądając na zamurowanego Taehyunga. - No.. do klubu, czy coś.. od dawna mnie prosiłeś.. to może dzisiaj?

Cisza zagęściła powietrze na zdecydowanie za długo. Tae nie mógł wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa, jak bardzo by się nie starał. Ostatnim czego się spodziewał, była propozycja tego pokroju wypływająca od nikogo innego, jak jego cukierka.. to się nie działo.
Kiedy w końcu słowa zakotwiczyły się w jego świadomości, uśmiech stopniowo wpłyną na jego usta, w końcu przeobrażając się w szeroki wyszczerz. Podskoczył wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, zaraz też rzucając się blondynowi na szyję.

- Moje Miniątko! Yaa! Uwielbiam Cię! Uwielbiam! - wrzeszczał podekscytowany, od tego momentu wyczekując jedynie wieczora.

***

Kiedy wreszcie się ściemniło, a zegar zaczął bić późną godzinę, Tae niepostrzeżenie wślizgnął się do sypialni, gdzie Yoongi czytał przy lampce, leżąc pod kocem na łóżku. Na widok nowo przybyłego na ustach blondyna zagościł delikatny uśmiech.

- Kogo ja widzę.. co Cię sprowadza do jaskini nudy, hm? - Min uśmiechnął się szerzej, przekładając książkę zakładką i odkładając ją na szafkę.

- Nie przesadzaj. Wiesz, że zwyczajnie nie rusza mnie takie.. siedzenie. - ciemnowłosy wzruszył ramionami, po czym usiadł tuż przy rozmówcy, opierając brodę o jego podkulone kolano. - A.. Yoongiś..

- Mh..?

- Pamiętasz, co mówiłeś dzisiaj rano?

-...

- O imprezie...

-.. oh. Masz rację, kuźwa. No wiem, wiem, eh.

Zgasił szybko lampkę, włączając główne oświetlenie i kierując się do szafy, by wybrać odpowiedni na wyjście strój. Tae bacznie przyglądał się jego niepewnym, niezdecydowanym ruchom. Temu, jak był podenerwowany, niespokojny i jakby zestresowany. Westchnął ciężko, opuszczając ramiona, zaraz jednak podchodząc do miotającego się jak prawie nigdy Yoongiego, otaczając ramionami jego talię i wtulając policzek w trzęsący się bark.
Po chwili ciszy i przeplatających się oddechów, wreszcie rozległ się dźwięk.

- Wiesz.. odechciało mi się. Nie musimy iść do tego klubu, zostaniemy w domu.
Yoongi obrócił się zszeroko otwartymi oczami, jakby nie przyjmując takiej wersji wydarzeń do wiadomości.

- Jak to, ale.. przecież.. no jeszcze rano skakałeś i wszystko.. - zająknął się cicho, marszcząc brwi i nieco nadymając policzki.

- Walić to. Wolę, żebyś Ty czuł się dobrze. - Kim wzruszył ramionami z uśmiechem, pochylając się w kierunku blondyna i łapiąc w wargi płatek jego ucha. - Więc zostaniemy tu.
Yoongi zdawał się przez chwilę intensywnie nad czymś myśleć. Po chwili obrócił się do partnera i przeczesał jego lekko kręcone włosy.

- Nie wmówisz mi, że nie chcesz do klubu. Wiem, że chcesz.

- Wolę Ciebie. Koniec tematu, Yooś..

- Ale..

- A. Cii. Powiedziałem koniec. Zrobimy coś fajnego bez wychodzenia z domu.

Blondyn zacisnął wargi, formując z nich wąską linię. Zaraz jednak kąciki ust niewinnie podskoczyły ku górze, a ich właściciel nieco wyprężył się, przybierając wysoce atrakcyjną pozę.

- Zobaczysz.. - mruknął, przysuwając się do ucha bruneta i owiewając je ciepłym oddechem. - Będę tysiąc razy lepszy od klubu.
Kim poczuł jak wypieki wybijają przez jego skórę. Uśmiechnął się jednak, zaciskając palce na biodrze blondyna.

- Bae.. dawno nie byłeś tak niemoralnie pociągający. - zamruczał nisko Taehyung, przyciągając drobne ciało blisko do siebie i bez zastanowienia wpijając się w rozchylone wargi.
W odpowiedzi dostał przeciągły, cichy pomruk, oraz serię kuszących westchnień. Czuł jak ciało pod jego palcami faluje, spina się i pręży pod wpływem pieszczącego dotyku. Chłodne opuszki palców przecinały powoli niewidocznymi trasami gorący, brzuch, boki, plecy.

- Tae.. - wyrwało się gdzieś wśród postękiwań blondyna, a ten momentalnie chwycił jego koszulkę, podciągając ją wysoko i ściągając przez głowę.

Kruchy, blady korpus, tak słodko szczupły i delikatny. Tae oblizał się niepozornie na ten widok i przybierając aktorsko niewinny wyraz twarzy, przyłożył dłoń do podbrzusza partnera, po chwili już w najlepsze wodząc po spinających się mięśniach paznokciami. Blondyn odchylał głowę, przygryzając dolną wargę i powstrzymując się od zbyt licznych westchnień, co jednak nie było nazbyt skuteczne.
Wylądowali na zaścielonym łóżku, Tae napierał na Yoongiego biodrami, stymulując jego rozochocone ruchy. Erekcje wybrzuszające się przez materiał luźnych spodni, ocierały się z każdym drobnym ruchem, pęczniejąc tylko coraz bardziej. Pełen pasji pocałunek, dłoń Tae zaciśnięta na pośladku hyunga, znikome ilości przestrzeni, która by ich dzieliła.
Zrywny, łapczywy oddech, przyspieszony puls. Tae zapalczywie gwałcił biodra Yoongiego, który zachęcająco pojękiwał w odpowiedzi na każde kolejne pchnięcie. Czerwone policzki doskonale zgrywały się z jasnym kolorem jego przydługawych włosów.

- Hyung..

Dłonie Yoongiego powędrowały szybko w okolice krocza chłopaka, machinalnie rozsuwając rozporek i nieporadnie starając się zsunąć materiał z jego krągłych pośladków, bujających się w przód i tył.
Młodszy, przerywając kolejny gorący pocałunek, sam pozbył się ubrania, zaraz sprawnie radząc sobie także z odzieniem blondyna.
Teraz już nagie, twarde przyrodzenia przylegały do siebie ściśle, przyprawiając obu chłopców do szaleństwa. Młodszy drażnił dotykiem sutki hyunga, na co on odpowiadał zduszonymi, nasączonymi pożądaniem jękami. Trzymał oboma dłońmi kark kochanka, pomagając sobie tym w poruszaniu się w rytm Tae. Wypychał biodra, cicho szepcząc rzeczy, które rozpalały Kima do granic możliwości, a gdy nadarzała się okazja, całował łapczywie szyję swojego dogsaenga,ssąc słonawą skórę i zaciskając na niej zęby. W odpowiedzi dostawał niskie, zadowolone pomruki i westchnienia, połączone z mało wyszukanymi komplementami na temat osoby Mina. 

Tae zagryzł twardy, różowy sutek, wsłuchując się z uśmiechem w przeciągłe jęknięcie swojego uroczego hyunga. Nie czekając dłużej chwycił zaborczo jego przekrwioną męskość, zaciskając na niej palce i poruszając dłonią w coraz szybszym tempie. Kiedy biodra Yoongiego zaczęły się charakterystycznie szarpać, brunet uśmiechnął się znacząco, zsuwając niżej i pozostawiając na podbrzuszu kilka mokrych, malinowych śladów. Opuchniętymi, wilgotnymi wargami bez namysłu otulił naprężonego penisa i zassał delikatnie małą główkę. Yoongi zagryzł wargę, sycząc z zamkniętymi powiekami. Momentalnie chwycił włosy dongsaenga, poruszając biodrami i wedle własnej woli pieprząc usta kochanka. Z przyjemnością wypisaną na twarzy, już chciał szczytować, kiedy orgazm przedłużył młodszy, natychmiast się odsuwając i wpychając pomiędzy pośladki hyunga swoje pulsujące przyrodzenie. Rozległy się dwa zerwane, obfite jęknięcia, splatające się w jedno.

- Taehyung..

Skomlenia Yoongiego o więcej, przyczyniały się do coraz bardziej zaborczych ruchów młodszego. Uderzał w szybkim tempie we wnętrze blondyna, sprawiając, że ten rozpaczliwie wił biodrami i prężył się jak kot. Chaotycznie, pożądliwie; wieczne niespełnienie. Ten "nudny" i ten "nadpobudliwy", dwa kompletnie odmienne byty.
I nigdy siebie dość.

***

Opadł obok kochanka, sapiąc głośno i starając się opanować rozszalałe tętno. Emanujące ciepłem ciała, wilgotne i zaspokojone. Yoongi zmrużył na moment powieki, dotykając delikatnie swojego podbrzusza. Gęsta, biała maź rozciągnęła się strużkami między jego chudymi palcami. Po chwili z zadowoleniem rozmazał nasienie po swoich biodrach, co Tae z uwagą obserwował. Wyszczerzył się wdzięcznie, złapawszy z hyungiem kontakt wzrokowy.

- Lepiej niż w klubie? - mruknął Yoongi z subtelnym uśmiechem, głaszcząc czule policzek młodszego.

- Najlepiej, hyung. - mruknął ten podnosząc się nieco i wpijając w jego zaróżowione wargi.

***

Od ich wypadu do klubu minął rok.
Nie, nie poszli tam ani razu więcej. Ale Kim Taehyung przestał poświęcać temu uwagę.
Zaczął natomiast zazdrościć dziewczynom ich głupich zakochiwań.


Do przeczytania! - Gabs.



poniedziałek, 9 listopada 2015

"Like a Butterfly" cz.5 - pl ver.

Tytuł: Like a Butterfly

Paringi: Taegi (?a bit?) (Kim Taehyung & Min Yoongi)

Opis: Okej. Dawno nie było, bo musiałem odsapnąć. Jednak ta seria jest jakoś psychicznie męcząca, przynajmniej autora. A mimo to jestem, wróciłem, napisałem, dokonałem, wygrałem, co? XD W każdym razie - zapraszam serdecznie do lektury rozdziału o wyjątkowej osobie, Min Yoongim! Z największą również przyjemnością, dedykuję ten rozdział mojej kochanej dongsaeng; Rynna, to od początku miał być rozdział dla Ciebie. Kocham Cię bardzo, pamiętaj. Zawsze. Dziękuję za wszystko. 


Najserdeczniej przepraszam za zwłokę. Makijażystka niestety przedłużyła nieco moje przygotowania, to dlatego. 
Ale jeśli w końcu udało mi się tu pojawić, chciałbym pogratulować państwu wytrwania przez dotychczasowe historie oraz ich niebagatelny ciężar gatunkowy. I tym razem będę przedstawiał państwu opowieść nie mniej tragiczną, pełną kłamstwa i łez. Nie przedłużając już i tak opóźnionego wstępu, zapraszam państwa - oto Min Yoongi!

(pogwizdywania)

On nigdy nie pisał się na taniec. Obiecywali mu, że będzie rapował, a układy zostaną na najbardziej podstawowym poziomie. I co z tych przysiąg zostało? Codzienne próby od szóstej rano i druga partia po obiedzie. No i jak tu się spełniać artystycznie.
Na szczęście Min Yoongi lubił swoją bandę przygłupów za bardzo, żeby narzekać na to bezustanne tańczenie. Dogadywali się na tyle świetnie, że warte było to ofiary tego pokroju. I mimo, że nie było to spełnieniem jego najskrytszych marzeń, to jakimś cudem udawało mu się przetrwać czas wysiłku fizycznego w rytm pisanych przez siebie tekstów. Chociaż Suga zawsze uważał, że taniec jest strasznie niemęski.
Na szczęście zapisali mu to w kontrakcie niemalże pogrubioną czcionką - po próbach mógł wychodzić na miasto, robić co mu się żywnie podoba, a przy wyjątkowych sytuacjach, czasem bawić się nawet do białego rana. Menago rzeczywiście stawał na głowie, żeby zatrzymać go w zespole. Nic dziwnego - tak utalentowany, piękny, szczupły idol zdarza się raz na przesłuchania. A Sudze także zależało na tym, by być przyjętym. Od pierwszej wzmianki o BTS, poczuł się mocno związany z tą formacją, poznawszy resztę członków, wręcz kipiał z ekscytacji. Tak wewnętrznie, oczywiście.

Yoongi kochał kluby, wbrew czemu wydawać by się mogła jego niechęć do tańca. Najważniejsze jednak to, jaka tworzy się atmosfera, poza tym przyjemnie napić się też kolorowych drinków i poznać nowych ludzi. Całymi dniami na to czekał, próby taneczne stanowiły swoisty test charakteru. Szczęśliwie dla siebie, Suga nie był człowiekiem prostym do złamania, a już na pewno nie emocjonalnym czy łatwo się wzruszającym.
To byłoby śmieszne, uczucia są przecież dla dziewczyn.


- Oppaa! Photo, photo! - rozwrzeszczana dziewczynka podbiegła do niego i błyskawicznie ustawiła się do selfie. W zabawny sposób zmarszczył brwi i uniósł dwa palce w geście victorii. Po zrobieniu zdjęcia, dziewczę zaczęło piszczeć i skakać. Tak jakby ten graficzny zapis na urządzeniu był w praktyce ważniejszy niż sam jej oppa. Yoongi zaśmiał się, kiwając z politowaniem głową. 

 - Suga oppa! Jak czuje się TaeTae? - osoba, która zdawała się zachowywać jakąkolwiek ogładę, właśnie zawitała przed stanowiskiem Yoongiego. Poczuł dziwne pieczenie w nosie, a policzki nienaturalnie się ogrzały.
Taehyung. Mały, niewinny V. Teraz leżał w szpitalnym łóżku, nieludzko potraktowany przez jakiegoś pierdolonego psychopatę, który jeszcze na dodatek nie został ujęty.
Suga czuł jak coś wewnątrz niego płonie.
Miał ochotę płakać, gdy zaprowadzili ich do sali, w której stało jego łóżko. W nim on: podpięty do kroplówek i mnogości maszynerii, z rękoma dokładnie zabandażowanymi po ramiona.


Przełknął głośno ślinę, siląc się na najszczerszy, możliwy w tym momencie uśmiech. 

 - V czuje się lepiej z każdym dniem. - powiedział sztywno, kiwając lekko głową i starając się nabierać unormowane, głębokie oddechy. Fanka pokiwała głową, najwyraźniej rada z dobrych wieści, po czym przeskoczyła do kolejnego członka zespołu.
Yoongi nie mógł zrozumieć dlaczego nie mogli odwołać tego spotkania, skoro jeden z nich był w.. nieużywalnym stanie. 

 Po powrocie do dormu, wszyscy odsapnęli z ulgą.
Wszyscy poza Taehyungiem.
Z tego, co przekazała im pielęgniarka, właśnie spał.

Suga czuł, że musi się napić.

NIE. ROZRÓŻNIAJĄC.

Wpadł do pokoju, momentalnie zatrzaskując drzwi. 
Dlaczego w tym idiotycznym świecie nic nie mogło być tak jak powinno.

Stanął przed lustrem, przecierając zmęczoną, zapłakaną twarz niedelikatnym gestem.

Jaki brzydki. Jaki męski.

Tae. Szpital. Łzy samoistnie ciekły po jego zaczerwienionych policzkach. Histerycznie złapał za blond włosy, nieludzko je targając.
V nie powinien być zaatakowany.
Świat nie powinien być okrutny.

Min Yoongi nie powinien być chłopcem.

Stojąc w łazience, opłukiwał lodowatą wodą wyjątkowo mocno zmaltretowaną twarz.
Po osuszeniu, z dumnym, obojętnym obliczem, nałożył na skórę warstwę jasnego podkładu. Wyćwiczonym, posuwistym ruchem, otulił górną powiekę czernią, ostro zakańczając kreskę. Szarawy cień nadał spojrzeniu wyjątkowy charakter, delikatna biel w wewnętrznych kącikach, sprawiła ułudę głębi. Policzki prawie niedostrzegalnie zaróżowione, usta pociągnięte połyskliwym, jasno-malinowym błyszczykiem.
Skromne, niewielkie kolczyki.
Delikatny naszyjnik.

Min Yoongi dopiero teraz była sobą.

Dopiero teraz mogła spojrzeć w odbicie lustra szczerze, nie jak zakłamany tchórz. Tak bardzo bała się wszystkiego co ją otaczało. Najbardziej siebie. W tych bluzach, full capach i bokserkach pod spodniami.
Bała się ciała. Kiedy przy dotyku mężczyzny, zamiast czuć pęczniejące piersi i rumieńce, ta.. rzecz między nogami, nagle rosła; płonęła ze wstydu zawsze, kiedy siedziała z resztą grupy, przebrana za jednego z nich. Strach paraliżował jej odwagę. Dlatego przez większość życia, Min Yoongi była kłamstwem - tak dla siebie, jak dla całego świata. Była oszustwem.

Zapalniczka w dłoni roznieciła niewielki płomyk.
Stała zupełnie naga przed lustrem, płacząc na widok chudego, niekształtnego ciała. Trzymała członek z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, druga dłoń, z niewielkim mechanizmem wewnątrz, powoli zbliżała się w tą samą stronę.

Zawyła z bólu, czując mdłości od zapachu spalonej skóry.

Jej ręce drżały, łzy spływały po wodoodpornym makijażu; czarne, spopielone włosy kruszyły się przy samym oddychaniu. Przyrodzenie pulsowało, miejscowo pokryte białawymi plamami, lub też brunatną, spaloną skorupą. Krew sączyła się wolno z rozjątrzonych ran.

Bała się nieustannie. Ale trochę otumaniła emocje.

Nierówno wykarczowane włosy schowała pod blond peruką, wprawnie zabandażowała okaleczony organ, ubrała obcisłą, czarną sukienkę. Stanik wypchany watą z poduszek tak przyjemnie wpijał się pod łopatkami.
Bez wątpienia najsłodszy ból jej życia.

Dym z papierosa sączył się powoli, leniwie.
Oczy nieustannie skrywające drobne kryształki łez, stukot jej wysokich obcasów.

W klubie, do którego zazwyczaj chodziła, mężczyźni lubili jej towarzystwo. Tak jak innych, podobnych jej. Tylko... zazwyczaj mężczyzn też.
Tym jednak razem jej trasa obrała za cel inną destynację.
Niepewnym krokiem, udając jednak opanowanie i przywdziewając cwany wyraz twarzy, wpłynęła do ciemnego pomieszczenia. Nie myśląc długo, usiadła przy barze, zamawiając kilka szotów.

Umysł przywoływał paskudne, nierzeczywiste obrazy; Tae zmasakrowany, topiący się we własnej krwi.
Krzyczał, błagał o pomoc.
A ona nie mogła nic zrobić, bo wołał Sugę.
Nie ją.

Z rozmyślań wytrącił ją niski, rozochocony tembr.

- Hej, pierwszy raz Cię tu widzę, jak masz na imię ślicznotko? - wyraźnie wstawiony osobnik uśmiechał się z nieobecnym spojrzeniem, lekko kiwając się na niestabilnym krześle. Yoongi uśmiechnęła się pobłażliwie, układając dłoń na jego gorącym, czerwonym od nadmiaru alkoholu we krwi, policzku.

- Wyobraź sobie najpiękniejsze imię dla kobiety. - mruknęła cicho, siląc się na nieco wyższy niż zazwyczaj ton.

- Tak właśnie się nazywam.

Ile czasu trzeba, żeby pojąć komediodramat swojej egzystencji?

Ile czasu potrzeba, żeby słowo stało się ciałem?

Zegar na szafce nocnej obwieszczał obserwatorom czwartą siedemnaście. Siedziała pijana w swoim pokoju, otulona w koc i drżąca z zimna - otwarte okno pozwalało brutalnie mroźnemu powietrzu wdzierać się do pomieszczenia. Ze smutnym uśmiechem przeglądała zdjęcia w telefonie; kilka selfie z uśmiechniętymi mężczyznami, niektórzy dawali jej buziaka w policzek, inni przytulali w radosnym geście.
Lubili ją.
Podobała im się.
Ta prawdziwa ona, nie jakiś oppa czy hyung.

Wstała, chwiejnym krokiem podchodząc do lustra w łazience. Nieprecyzyjnym gestem chwyciła wacik kosmetyczny, rozlewając nań tonik oraz nieumyślnie znacząc nim podłogę. Świat jest nieustannie pijany. Jej wymiotował już kolejny raz, topiąc niewinne stworzenie w odmętach żalu i rozczarowań. I znów czas cierpieć, oszukiwać, okłamywać najbliższych. Czas męki i wyważonych wypowiedzi.

Czas wrócić.


Do przeczytania! - Gabryel.