Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I won't mind. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I won't mind. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 listopada 2015

"I won't mind" - RP (feat. RinYoo) pt.6 - ENDING!

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)


Summary: Czyli finał. Po sześciu rozdziałach, rozdzialikach i rozdzialiskach, jesteśmy tutaj - ja z piersią dumnie wypiętą ku słońcu, a wy przed ekranem, sprawiający mi niebywały zaszczyt, czytając ten finalny rozdział. Kocham was serdecznie, fluffowe as fuck, ale i tak liczę na ciepłe przyjęcie. (kolejna zakończona rzecz, tryin' to contain feels so bad ;w;)


Y:
- Nie, absolutnie. - również uśmiechnąłem się, tak samo szczerze i serdecznie jak Jimin. 
Puściłem Kookiego, sam nie do końca wiedząc co do cholery wyprawiam. Stanąłem przed Jiminem z dumnym uśmiechem, zadowolony, że przynajmniej tym razem mam do czynienia z kimś niższym od siebie. 
- Jeśli chcesz, możecie sobie z Hoseokiem popatrzeć, mi to ani troszkę nie wadzi. - wyszeptałem napierając nieco na swojego rozmówcę. 
Nie często zdarzało mi się być agresorem, ale czy moje działania naprawdę nie były uzasadnione? Ten cwaniaczek już drugi raz przerywał mi moment z całkiem ważną dla mnie osobą. Kto wie, może gdyby nie on, coś by się między nami stało, może nawet.. huh, cóż, biorąc pod uwagę całą atmosferę i to jaką intymnością dzieliliśmy się tego ranka z Junggukiem, może bym go pocałował. Sam nie wiem. W końcu nie byłoby to aż takie nie na miejscu, prawda? Tak się czasem dzieje, dwójka ludzi, przytulają się, morze, plaża.. kto wie. Ale o tym się nie przekonamy, ponieważ pan Park stwierdził, iż genialnym pomysłem będzie wtrącić się ponownie i zburzyć nasz zamek z piasku.
Byłem zdrowo poirytowany, czego wcale nie chciało mi się ukrywać. Patrzyłem z góry w oczy Jimina, nie mając pojęcia jak zareaguję na choćby jedno słowo jakie powie.

JK:
Słowa Yoongiego, wypowiedziane z nutką agresji (co w wypadku blondyna zupełnie wystarczało, aby kogoś nie na żarty przestraszyć), najwyraźniej dość mocno zaskoczyły Jimina. I nawet mu się nie dziwiłem. Prawda, starszy chłopak często groził komu popadnie, a zwroty takie jak "chcesz zginąć?" nie były u niego rzadkością, to jednak tym razem... Nawet mnie przeszły ciarki, chociaż słowa te nie były skierowane do mnie.
Tym razem Yoongi nie wyglądał jak mały piesek próbujący zgrywać groźnego wilczura.
Tym razem nie było w jego głosie słychać mimowolnego śmiechu.
Teraz szeptał, a każde jego słowo ociekało złością, natomiast na ustach grał mu ten pozornie miły uśmieszek. Moje ciało najwyraźniej uważało, że wkurwiony Yoongi to seksowny Yoongi, bo poczułem dziwne ciepło, i to nie tylko w policzkach.
Cholera, stop, nie czas na takie myśli.
Szczęśliwie (bądź też nie), oderwał mnie od nich głos Jimina.
-Uh-huh, chętnie popatrzymy - chłopak najwyraźniej otrząsnął się z szoku, bo na nowo promieniowała od niego pewność siebie - jeśli będzie na co. - dodał z kpiną.
Kurwa, Jimin, nie prowokuj go...
Miałem przeczucie, że Yoongi może wkurzyć się o wiele bardziej,
i że żaden z nas nie miałby ochoty tego doświadczać.

Y:
Nie podobało mi się, że prowokował.
Mojej cierpliwości było dużo, każdy o tym doskonale wiedział, ale ten gnojek żył chyba w innym świecie i uważał, że się nie skończy.
No cóż. Każdy lunatyk kiedyś się budzi.
Chciałem pokazać mu, jak dużo będzie się działo, tak. Głośno przyznałem przed sobą, że cokolwiek teraz siedzi w mojej głowie, a plątało się tam mnóstwo emocji, głównie negatywnych względem Parka, to chciałbym bardzo po prostu teraz podejść do Jungkooka i go pocałować. Na samą myśl poczułem delikatne mrowienie w podbrzuszu. No to jest idealny moment, faktycznie. Jednak nie mogłem, to by było spełnienie jego warunku, nie mogłem teraz działać w tak nieprzemyślany sposób. Mierzyliśmy się wzrokiem kilka krótkich chwil, po czym wypaliłem bezwiednie:
- Co w takim razie chciałbyś zobaczyć, Park? - rozłożyłem ręce na boki, z szerokim uśmiechem przekręcając głowę na bok. Pobawmy się jeszcze, nie mogę przywalić mu tak otwarcie w obecności Kookiego i Hoseoka, to by mogło im spaczyć mój obraz. Trzeba zachować zimną krew, jeśli szczeniak się nie przestraszył, to podejść go sposobem. Prychnąłem zduszonym śmiechem, zarzucając dumnie grzywką. Nie podskakuje się ot tak Min Yoongiemu.
- J-jimin-ah... - Hobi wyraźnie zakłopotany całą sytuacją nagle znalazł się tuż przy Parku, chwytając go za rękaw kurtki z podkulonymi ramionami.
- Nie kłóćcie się z hyungiem... - dodał jeszcze, opierając głowę o jego bark. Jimin zerknął na obiekt swych wzdychań z rozczuleniem, po czym powrócił już cwany jak zawsze do mojej postaci przed sobą.

JK:
Widząc jak Jimin patrzy na Hoseoka aż trudno mi było uwierzyć,
że w ogóle mogłem się na  nich kiedyś złościć.
Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć,
jak bardzo się lubią, i było to strasznie urocze.
Huh...
Chyba faktycznie już mi przeszło z tym Jiminem.
Teraz liczył się Yoongi - chociaż nie, on liczył się od zawsze.
Po prostu dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. No właśnie, jeśli już o nim mowa... Nadal tak stał, mierząc Parka wzrokiem, i zaczynałem się trochę martwić o to, jak się sprawy dalej potoczą. Dlatego, kierowany jakimś niezrozumiałym impulsem, podszedłem do niego i objąłem go w pasie, opierając podbródek na jego ramieniu.
- Hoseok-hyung ma rację - powiedziałem z uśmiechem
- Nie ma sensu się sprzeczać o byle co.
Było to zachowanie na tyle do mnie nie podobne,
że na chwilę cała trójka wbiła we mnie swój wzrok, nic nie mówiąc.
Starałem się nie przejmować nagłym nadmiarem uwagi skierowanej w moja stronę. Wtuliłem twarz w szyję Yoongiego, żeby ukryć zawstydzenie,
które zapewne się na niej malowało.

Y:
Nagle poczułem się, jakby ktoś mnie zabetonował. Ostatnim, czego się spodziewałem, było aktualne posunięcie Kookiego. Było to z drugiej strony bardzo przyjemne zaskoczenie. 
W ułamku sekundy, kiedy dłonie Jeona zaplotły się wokół mnie, wszystko mi się pomieszało. Czy ja w ogóle byłem na kogoś zły? Skręciłem głowę, usilnie starając się zobaczyć jak Kookie wygląda w takiej sytuacji, jednak młody uparcie chował twarz, przyciskając ją do mojej szyi, więc za wiele nie udało mi się dostrzec.
Powróciłem więc spojrzeniem do Jimina, jedyne co czyniąc względem Kookiego to unosząc rękę i spokojnie układając ją na tych zaplecionych na moim brzuchu. 
Odetchnąłem głębiej, na krótką chwilę przymykając powieki.
Otworzywszy oczy, uśmiechnąłem się, trochę speszony swoim szczeniactwem, trochę całą idiotyczną sytuacją.

- Nie sądzisz, że mają trochę racji? - mruknąłem niechętnie, gładząc dłonie Jeona, który wkrótce rozplótł je, by jedną złapać tą należącą do mnie. Serce zabiło mi nieco szybciej. 


JK:
Przez chwilę ściskałem dłoń Yoongiego w mojej, jednak szybko doszedłem do wniosku że pozycja, w jakiej się znajdujemy, nie jest dla mnie zbyt korzystna. Byłem prawie pewien, że chłopak jest w stanie wyczuć spazmatyczne bicie mojego serca, które najwyraźniej usiłowało przebić się przez moją klatkę piersiową i zaatakować ściskanego przeze mnie blondyna. Odsunięcie się od niego wydawało się jedyną rozsądną decyzją jaką mogłem podjąć, ale jednocześnie bardzo nie chciałem tego robić. W końcu, z wielkim wysiłkiem, oderwałem się od pleców Yoongiego i puściłem jego dłoń. Cały czas miałem wrażenie, że powinienem coś zrobić aby pokazać mu, że to nie koniec, że jeszcze wrócimy do naszej rozmowy, i że tym razem nikt już nam nie będzie przeszkadzał. Dlatego właśnie kilka milisekund później na powrót stałem tuż obok niego. Z prędkością światła uraczyłem go całusem w policzek, po czym równie szybko odsunąłem się
i zacząłem iść w kierunku zaparkowanego w oddali pick-upa.
- Co powiecie na jakieś śniadanie? - rzuciłem przez ramię, mając nadzieję że nie zabrzmiało to aż tak głupio jak w mojej głowie i że którykolwiek z nich za mną pójdzie.
A przynajmniej Yoongi.
- Strasznie zgłodniałem - dodałem z uśmiechem.
Co do hyunga - pomyślałem - to chyba mam pewność. 

On zawsze będzie ze mną.



The end.

Do przeczytania! - Gabriel.



środa, 28 października 2015

"I won't mind" - RP (feat. RinYoo) pt.5

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)

Summary: Aish, zdecydowanie za bardzo skupiłem się na LaB, jednak w porę się zorientowawszy, oto nadchodzę z kolejną częścią "I won't mind", akcja zaczyna się kręcić króliki, czytajcie i komentujcie C:


Y:
- Huh..? - wytrącony z rzeczywistości, zareagowałem dopiero na słowa chłopaka.

Co on mówił.. nie śliczny?
O nie, Yoongi mógł się czasem mylić w niektórych kwestiach, jednak doskonale wiedział, gdy ktoś wykazywał choćby najmniejsze predyspozycje do bycia pięknym. A w szczególności jeśli chodziło o Kookiego, który pięknem wręcz promieniował.
Już chciałem mu coś na to odpowiedzieć, kiedy gardło związał mi widok malujący się naprzeciw mnie; dongsaeng nagle poczerwieniał, opuścił głowę i lekko westchnął przez nos. 

Czyżby jednak podobało mu się to określenie?
A więc też miał wobec mnie jakieś emocje?
Niepewnie zbliżyłem się ku swojemu rozmówcy, powoli układając skostniałą dłoń na jego policzku. Pobudzony tym gestem sam podniósł na mnie wzrok, a ja subtelnie poszerzyłem uśmiech. Działając czysto intuicyjnie oparłem się czołem o jego głowę i zmrużyłem powieki.
- Z hyungiem się nie dyskutuje. - mruknąłem lekko się ocierając.


JK:

Kiedy już otrząsnąłem się z szoku, w jaki wprowadziła mnie nagła i niespodziewana ilość dotyku ze strony chłopaka, również przymknąłem oczy, rozluźniając całe ciało.

Odruchowo wcisnąłem twarz mocniej w jego dłoń, wzdychając cicho.
Nie byłem przyzwyczajony do nadmiernego kontaktu fizycznego z innymi, uważałem sytuacje tej podobne za niekomfortowe, jednak tym razem wcale nie miałem ochoty się odsuwać. Stałem więc tylko, miętoląc krawędź mojej bluzy, i próbując nie zrobić czegoś źle. Naprawdę nie chciałem zepsuć tego momentu.
- Oczywiście hyung.. - wymamrotałem, zaciskając powieki jeszcze mocniej.
Mój nos przez przypadek otarł się o nos Yoongiego.
Ojej.


Y:
Uśmiechnąłem się szerzej, kiedy prawdopodobnie przypadkowy gest wypłynął od chłopca. Nie potrafiłem przy nim zachować powagi, każdy jego najmniejszy ruch wraz z biegiem czasu sprawiał mi po prostu radość. Jeszcze dziś rano nie pomyślałbym o Jungu w taki sposób, jak teraz.

Ale w sumie co o nim myślałem..?
Akcja toczyła się powoli, przyjemnie, ale ja jakby poddawałem się nurtowi. Nie powinno tak być, Yoongi, jesteś starszy, nie wypada robić czegoś tylko dlatego, że tak Ci się wydaje. Zebrałem się więc w sobie i objąłem go, może odrobinę niepewnym ruchem, jednak w duchu bardzo zdecydowany, w okolicach talii, przyciągając jego drobne ciało bliżej siebie.
- Kookie.. nie ma sensu milczeć, choć to może wygodniejsze i tworzy ładną atmosferę.. co Ty czujesz? Co myślisz o tym wszystkim..? - mruknąłem cicho, i tym razem przytulając nasze podbrzusza w delikatnym geście.



JK:

Teraz płonęła już nie tylko moja twarz, a całe ciało. Miałem wrażenie, że wszystko się we mnie wali, niczym w zajętym ogniem budynku. Zupełnie nie wiedziałem, gdzie mam podziać swoje kończyny, więc skończyło się na tym, że spanikowałem i zarzuciłem ręce na ramiona chłopaka. W ten sposób przynajmniej nie będzie mógł mnie puścić...

Boże, co ja robię.
Jeszcze przed chwilą płakałem mu w ramię za Jiminem, a teraz?
- Ja... Ja nie wiem, hyung - jęknąłem cicho, wtulając twarz w jego szyję.
Na prawdę nie wiedziałem.
Niby podobał mi się Jimin, ale...
No właśnie, ale.
Byłem coraz bardziej przekonany, że to nie było nic więcej.
Prawda, z początku byłem zazdrosny o niego i Hoseoka, ale zdałem sobie sprawę z tego, że nie chodziło konkretnie o Jimina. Najwyraźniej zazdrościłem im tego, że w ogóle kogoś mają. Ha, żałosne. Jednak z Yoongim czułem się inaczej, dobrze. Nie czułem żadnych ukłuć w sercu czy innych pierdół - czułem za to ogień.
Gorący, wypalający mnie od środka.
I było to cholernie przyjemne uczucie.
- Ja chyba też cię lubię - wyszeptałem, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.


Y:
Kiedy wtulił się we mnie tak niepewny w każdej myśli, poczułem się źle..

to moja wina?
Że był rozdarty, nie wiedział na czym tak na prawdę mu zależy?
Przecież nie tego chciałem, a wyłącznie jego dobra, aby ktoś wreszcie docenił go w taki sposób, na jaki absolutnie zasługuje..
Co więc poszło nie tak?
I gdy tylko ta myśl przebiegła przez mój umysł, on znów się odezwał. Przez chwilę wydawało mi się, że to wyobraźnia płata mi figle.

"Też Cię lubię"..? To naprawdę uleciało z jego ust? Dalej pełen zakłopotania wtulał się w moją kurtkę, ja za to trzymałem go w objęciach, coraz pewniej, by przypadkiem się nie odsunął. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, więc pozwoliłem tym słowom krążyć w mojej podświadomości, wypełniać każdy najmniejszy fragment mnie. Też Cię lubię.. co my z tym teraz zrobimy.. ma być tak łatwo jak się zdaje?
- Kookie.. - zacząłem niepewnie, unosząc jedną dłonią jego zarumienioną, tak od emocji jak i od chłodnego wiatru buzię. Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć kiedy nagle wielka przypływowa fala uderzyła w nasze postaci, Jung z urwanym okrzykiem podskoczył, a ja stawiając trzy kroki w tył straciłem równowagę i upadłem z impetem, będąc dla niego amortyzatorem. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie pełni szczerego zdziwienia całą zaistniałą sytuacją, jednak kiedy emocje opadły, poczułem przypływ radości. Roześmiałem się cicho, opierając co prawda o mokry piasek, co wcale nie było przyjemne, czy zabawne. Ale nie o to chodziło, w końcu i ocean zdenerwował się na nasze niezdecydowanie i zadziałał. Objąłem chłopca, głową opadając bezsilnie na kaptur chroniący przed kontaktem z plażą.



JK:

Świetnie.

Nie dość, że nasz spektakularny upadek niemal przyprawił mnie o atak serca, to jeszcze teraz musiałem leżeć przyciśnięty całą długością ciała do Yoongiego.
Po prostu doskonale.
Jeżeli wcześniej mój puls uderzał z nadmierną prędkością, to teraz było to już chyba martwiące. Przykro byłoby zejść na zawał w tak młodym wieku - i w takiej sytuacji. Przez chwilę miałem ochotę się z niego stoczyć, odsunąć od niego, tak aby nie mógł czuć przyspieszonego bicia mojego serca, jednak jego ramiona, ciasno zaplecione wokół mojej talii, skutecznie mi to uniemożliwiały. Nie pozostało mi więc nic innego,
jak poddać się mu - opuściłem głowę tak, że twarzą wtulałem się w jego włosy.
Cała ta sytuacja sprawiła, że zacząłem niekontrolowanie chichotać.
- Nic ci nie jest hyung? - spytałem, nadal z uśmiechem na ustach.

Y:
- Ani, wszystko w porządku. - pokręciłem z uśmiechem głową, po czym podniosłem się, podpierając na łokciach.
- A Ty nic sobie nie potłukłeś? - spytałem, zaraz wywijając się spod dongsaenga, a stojąc już pewnie na dwóch nogach wyciągnąłem ku niemu dłoń, pomagając się podnieść.
Głupia woda?

Hm, może, ale wiedziała co robi.
Delikatnie otrzepałem kurtkę Kookiego z wilgotnego piasku, starając się doprowadzić jego wygląd do porządku. Na koniec poprawiłem kołnierz jego kurtki i z zadowoleniem oglądnąłem swoje dzieło. No zupełnie jak nowy. Uśmiechnąłem się lekko, lokując otwartą dłoń na jego włosach i gładząc je powoli, potem kontynuując pieszczotę na policzku chłopaka.


JK:
Przymknąłem oczy i ze zdecydowanie zawstydzającą uległością przyjmowałem pieszczoty hyunga. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że kontakt fizyczny z innymi ludźmi może być tak przyjemny, jednak Yoongi stopniowo i skutecznie mnie do niego przekonywał.
Staliśmy tak chwilę w zupełnej ciszy, przerywanej tylko uderzeniami fal, niemiłosiernie deformujących linię brzegową i opryskującymi nas raz po raz kropelkami słonej, zimnej wody. W końcu podniosłem powieki i spojrzałem w oczy chłopakowi, stojącemu niemożliwe blisko mnie. Otworzyłem usta, i już chciałem coś powiedzieć, kiedy nagle dało się słyszeć czyjś donośny głos. Przekląłem w duchu, rozpoznając jego właściciela - to Jimin zmierzał ku nam, dziarsko brnąc przez piach i ciągnąc za sobą nieco zdezorientowanego Hoseoka.
- To tutaj się podziewacie - podszedł do nas z rozbrajającym uśmiechem.
- Zastanawialiśmy się, gdzie was wcięło. - w tym momencie najwyraźniej zauważył dłoń Yoongiego nadal opartą na moim policzku,
bo jego uśmiech zmienił się w podstępny uśmieszek.
- Ojej, chyba w niczym wam nie przeszkadzamy? - spytał, a ja za złością poczułem,
że się czerwienię.


Do przeczytania! - Gabek.



sobota, 17 października 2015

"I wont mind" - RP (feat. RinYoo) pt.4

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)

Summary: No spotykamy i łączymy się ponownie w czwartej części. Mam nadzieję, że seria wam odpowiada, bo sprawia nam (a przynajmniej mi) straasznie dużo frajdy i prawie cały materiał mam na to gotowy, więc tylko czekać na regularne uploady. Kocham was i jak zawsze czekam na komentarze C: Peace out


JK:
Ścisnąłem pięści tak mocno, że paznokcie zostawiły półksiężycowate ślady w mojej skórze. - No... - zawałem się - Pytam, czy ktoś ci się podoba, hyung. - wyrzuciłem z siebie szybko, spuszczając głowę, aby nie mógł zauważyć rumieńca, który nagle zakwitł na mojej twarzy. Nie wiedziałem dlaczego, ale pytanie go o coś takiego sprawiało,
że czułem się trochę niekomfortowo.
Ale... Musiałem się dowiedzieć.
Zresztą - ja zwierzam się jemu, on zwierza się mnie.
Tak to działa, prawda?

Y:
- Heh.. naprawdę? No cóż jest wiele osób, które są całkiem w moim typie.. - zamruczałem starając się zgrywać jak najdłużej, poza tym fakt, że Kookie tak chciał dowiedzieć się, czy ktoś mi się podoba przyjemnie łechtał moje ego. Jego zazdrosne spojrzenie miało w sobie coś co przyprawiało mnie o mrowienie w podbrzuszu. Mógł przez przypadek pomyśleć, że z niego kpię, ale po prostu nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.

JK:

-Hyuuuuung- zajęczałem poirytowany; najwidoczniej Yoongi,
zazwyczaj rozważny i spokojny, akurat teraz postanowił się ze mną droczyć.
- Przecież wiesz o co mi chodzi - rzuciłem mu spojrzenie,
które miałem nadzieję wyrażało moją irytację
- Masz kogoś, kogo... Lubisz? - wymamrotałem.

Y:
- Hm. Ciebie lubię bardz dongsaeng. - wzruszyłem ramionami, schylając się po mały kamyk wśród drobnego piasku, po czym zamachnąłem się i rzuciłem nim daleko w oceaniczną pianę.
- Chyba nawet zacząłem zazdrościć Jiminowi. - dodałem z cicha, odwracając się spowrotem i lekko uśmiechając w kierunku chłopaka.

JK:

Gapiłem się na niego z otwartymi ustami przez dobre pięć minut.
A przynajmniej tak mi się wydawało; w rzeczywistości było to pewnie tylko kilkanaście sekund. Kiedy mój mózg przetworzył wreszcie otrzymaną informację,
poczułem jak moja twarz płonie.
Co?
- C-co? - nadal wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem.

Y:
- Mówią, że miłość jest ślepa, a nie głucha. - prychnąłem pod nosem, z uśmiechem rzucając kolejny kamień najdalej jak potrafię w kierunku horyzontu.
- No ale.. chyba byłbym ułomny, gdyby ktoś taki jak Ty nie przypadł mi do gustu, huh? - wzruszyłem ramionami, specjalnie nie odwracając się do chłopaka, żeby tylko nie zauważył tego jak się stresuję. Miał widzieć plecy - definicję mnie, pełen spokój i obojętność, których zachowanie sprawiało mi ostatnio tak duży problem.

JK:

-Nie byłbyś ułomny... - wyrwało mi się.
Zacisnąłem wargi w ciasną linię, spuszczając głowę. Naciągnąłem rękawy bluzy tak, aby móc skryć w nich moje palce. Nie wiedziałem, co mogę powiedzieć, dlatego wpatrywałem się w milczeniu w moje mokre, pokryte ziarenkami piasku buty. W końcu, nie mogąc wytrzymać już tej niezręcznej ciszy, jaka zapanowała, zrobiłem krok w stronę chłopaka, chwytając go za rękę, którą właśnie zamierzał cisnąć w wodę kolejnego bogu winnego kamyka znalezionego w piachu. Delikatnie obróciłem go w swoją stronę,
tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Bałem się, i to strasznie,
ale w końcu i tak musiałoby dojść do jakiejś konfrontacji.
Może i lepiej zrobić to od razu, a nie odkładać na później
i naiwnie wierzyć, że uda się jej uniknąć. Musiałem się dowiedzieć,
czy Yoongi mówi na poważnie, czy tylko sobie ze mnie żartuje.
Nie wiem, co byłoby gorsze.

Y:
Kiedy mnie obracał, jakoś cały stres uleciał. Tak jakby wszystko się rozmyło, sam nie wiem czemu, nagle czując jego dotyk po prostu się uspokoiłem, a wszystko, o czym mogłem pomyśleć definiowało urocze motto "będzie dobrze". Spojrzałem na chłopca z dołu, jak zazwyczaj z resztą, nie mogąc powstrzymać zwyczajnego, lekkiego uśmiechu.
Powinienem był pewnie coś powiedzieć, ale wydawało mi się, że u Kookiego nie jest wykluczone czytanie w myślach, a w końcu spróbować można. Więc tylko stałem, przytrzymując drugą ręką tę, którą chwycił mnie Jung.
Bo na prawdę wcale nie musiał mnie puszczać, zdecydowanie nie.

JK:

Pomimo zdenerwowania, widok jego uśmiechu sprawił,
że i moje usta wygięły się lekko. Jednak już po chwili na powrót spoważniałem,
opuszczając dłoń, która pomimo wszystko pozostała zaciśnięta na ręce Yoongiego.
- Hyung... Nie umiem czytać w myślach - odezwałem się cicho, nadal patrząc mu w oczy i mając nadzieję, że wreszcie jakoś zareaguje. Oczywiście nie chciałem na niego naciskać, ale pomimo wszystko... To było coś ważnego, i nie mogłem się tak po protu poddać.

Y:
- Liczyłem na to, huh.. - wywróciłem oczami, mimo wszystko lekko się uśmiechając. Spojrzałem jednak ponownie na Kookiego, widząc jego poważny wyraz twarzy strąciłem uśmiech z ust.
- Huh, więc.. to chyba nic tak dużego. - wzruszyłem ramionami, starając się ani nie rumienić, ani nie trząść. Yoongi, jesteś starszy, zachowuj się. - Po prostu Cię lubię. Jesteś śliczny, miły i pełen talentów. Bardzo okrawając opis. - domruczałem.
- Dlatego tak wkurzył mnie Jimin.. - rzuciłem gniewne spojrzenie w bok.

JK:

"Nic dużego"...?
Nie wiedziałem, czy mam czuć ulgę czy wręcz przeciwnie.
Niby ułatwiało to sprawę, bo nie musiałem się martwić, że Yoongi usycha przeze mnie z nieodwzajemnionej miłości, ale z drugiej strony... Miło mieć kogoś, kto Cię lubi tak bardziej - choć tu akurat mogłem tylko zgadywać, bo nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło.
Ale chwila...
"Śliczny"?
- Nie jestem śliczny - wymamrotałem urażonym tonem, z automatu.
Nie lubiłem, gdy mnie tak nazywano.
Czułem się wtedy jeszcze młodszy i głupszy niż w rzeczywistości byłem.
Choć musiałem przyznać, że w ustach hyunga nie brzmiało to źle.
Wręcz przeciwnie - z przerażeniem stwierdziłem,
że nawet mi się podoba, gdy mnie tak nazywa.
Poczułem jak moje policzki nabierają koloru
z niebezpiecznie szybkim tempem i intensywnością.

Cholera



Do przeczytania! - Gabe.





niedziela, 11 października 2015

"I won't mind" - RP (feat. RinYoo) pt.3

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)

Summary: Well. Jak widać z rękawa wysypuje się kolejna część naszego role play'a. Nie ukrywam, że jestem z niego wyjątkowo dumny, bo dawno nie pisałem, a to przypomina mi o tym jak to kocham i nigdy nie chcę stracić. Przy trzeciej części zdałem sobie sprawę, że chyba lepiej byłoby nazwać to opowiadanie "Butterfly". Wuj z tym, nie szkodzi. Ważna jest treść. Bądźcie aktywni, czytajcie i komentujcie kochani, dziękuję za wszystko. Enjoy. 



JK:
Jak długo czuję coś do Jimina?
Sam nie wiedziałem. Od zawsze mi się podobał
 - no ale powiedzmy sobie szczerze, chyba nie było nikogo, komu by się NIE podobał -
  był dla mnie miły, miał uroczy śmiech, świetnie śpiewał i tańczył...
Był idealny. Jak mogłem czegoś do niego nie czuć?
- Sam nie wiem - odparłem w końcu - To jakoś tak... Samo wyszło. - westchnąłem, pocierając nosem obojczyk tulącego mnie chłopaka.


Y:
- Samo? Hm.. chyba rozumiem. - mruknąłem cicho, raczej nie zabarwiając wypowiedzi żadną konkretną emocją. 
- Jak mogłem.. nigdy nie zauważyć.. - westchnąłem jeszcze, puszczając powoli mojego rozmówcę.
Znów usiadłem prosto, frywolnie dyndając kończynami zwisającymi z krawędzi platformy. Zaniepokoiłem się sympatią ku Jiminowi w głębi własnego serca, którą stopniowo, z każdą sekundą wypierała jakaś dziwna niechęć.

JK:
Bez żadnego entuzjazmu pokiwałem głową. Nagły brak dotyku hyunga sprawił, że mimowolnie wysunąłem dolną wargę, robiąc smutną minę. Zimny wiatr wydawał się teraz jeszcze zimniejszy, więc na powrót skuliłem się w sobie, wciskając ręce w kieszenie bluzy.
- Starałem się być dyskretny - wyszczerzyłem zęby w tylko trochę wymuszonym uśmiechu. Zamachałem nogami, próbując robić to w rytmie z Yoongim, ale chyba średnio mi to wyszło.


Y:
Rzuciłem chłopcu neutralne spojrzenie, po czym bez słowa zeskoczyłem z platformy, wbijając się prosto w kałużę morskiej piany. Niczym nie zrażony przebrnąłem dalej, nie zwracając uwagi nawet na ochlapującą mnie wodę. Kucnąłem, przyglądając się malutkiemu krabowi w zmaganiach z tymi krabowymi tsunami, kiedy z lewej dało się słyszeć czyjś wesoły, donośny głos. Momentalnie pragnąc sprawdzić kto to, zacząłem wyglądać znajomych twarzy. Tak jak się spodziewałem, ku nam zmierzał Jimin.. z.. Hoseokiem?

JK:
Z małym uśmiechem obserwowałem poczynania chłopaka, stąpającego po mokrym brzegu morza. Promienie słońca zdecydowanie przybrały już na intensywności sprawiając, że widziałem głównie zarys jego sylwetki na tle błyszczącej wody - był to widok jak z jakiejś pocztówki czy filmu. Po chwili Yoongi dość gwałtownie uniósł głowę, jakby czegoś wpatrując. Skierowałem swój wzrok w tę samą stronę co on i momentalnie zamarłem. Dwie osoby kierowały się w naszą stronę i był to nie kto inny jak Jimin i Hoseok. Zacisnąłem pięści wciąż schowane w kieszeniach bluzy i odwróciłem się plecami do nich. Nawałnica przeróżnych uczuć i myśli uderzyła we mnie z niespodziewaną siłą, a ku mojemu zdziwieniu najsilniejszymi z nich były rozczarowanie i irytacja; zaczynałem czuć coraz mocniejszą więź z moim hyungiem i nie chciałem, żeby ktokolwiek nam teraz przeszkadzał.
A już na pewno nie oni.


Y:
- Annyeooong! - śpiewnie zaintonował Jimin, kiedy dotarli do miejsca przecięcia funkcji. 
- Od dawna nie śpicie? - zamruczał w kierunku Kookiego, po tym jak ze strony Yoongiego pogrążonego w zabawie z krabem, nie otrzymał informacji zwrotnej pod żadną postacią.
Hoseok, jak zawsze promyczek słońca, podszedł przywitać się grzecznie z hyugiem.
- Annyeong Yoongie-ah. - kucnął tuż obok mnie, przyglądając się uważnie już parze krabików, teraz testującej wzajemny refleks w grze "kto się schowa szybciej". Rzuciłem mu w miarę pogodne spojrzenie, odpowiadając cichym "annyeong" i nie roniąc ani słowa więcej. Poza tym kątem oka starałem się mieć na uwadze to co rozgrywa się pomiędzy Kookiem a Jiminem.

JK:
Westchnąłem cicho i obróciłem się w stronę Jimina,
który szczerzył się w tym swoim stu watowym uśmiechu.
- Dzień dobry - wymamrotałem, nie mogąc powstrzymać kącików ust, które powędrowały lekko w górę. Uśmiech Jimina zawsze robił ze mną niewytłumaczalne rzeczy.
- Od dawna - przytaknąłem, wracając wzrokiem do hyunga, który kucał ramię w ramię z Hoseokiem i obserwował z nim coś w wodzie.



Y:
Wstałem na moment, prostując lekko drętwiejące nogi, po czym otrzepałem dłonie z lepiącego się piasku.
Spojrzałem już jawnie na Jimina i Kookiego. Udało nam się złapać kontakt wzrokowy, momentalnie szeroki uśmiech wpłynął na moje usta, kompletnie bez mojej władzy, jakby.. nie umiałem się powstrzymać.
Huh.. dziwne.

JK:
Widok uśmiechającego się do mnie hyunga sprawił,
że i mój uśmiech znacznie się poszerzył.
Zupełnie zignorowałem przez to Jimina, który chyba próbował mnie przytulić albo objąć. Trzymanie się od niego na dystans nie było mi obce, robiłem to z przymusu, aby przypadkiem nie zauważył moich uczuć. Jednak tym razem odsunięcie się od niego nie wiązało się z głuchym bólem w klatce piersiowej; po prostu nie miałem ochoty go przytulać.


Y:
Parsknąłem zduszonym śmiechem, na widok ignorowanego Jimina, który odchodził od zmysłów, wołając do siebie dongsaenga.
- Ya, Jimin-ah! Ładnie tak minąć hyunga bez dzień dobry? - mruknąłem podchodząc do dwójki przy platformie, razem z Hobim podążającym krok w krok za mną.
Wybranek Kookiego speszył się i spuścił wzrok, później przepraszająco zerkając w moją stronę, przyozdobiwszy się w rozbrajający uśmiech.
- Annyeonghaseyo hyung. - dodał zachrypniętym głosem, a ja z triumfalnym wyrazem twarzy oparłem przedramię na udach Jungkooka.

JK:
Widok zbesztanego Jimina i zwycięstwa wymalowanego na twarzy hyunga sprawił, że zachichotałem niczym na evil maknae przystało. Jeszcze raz wyszczerzyłem się do Yoongiego i zacząłem bezmyślnie bawić się zamkiem u rękawa jego kurtki.
Powstała nagle cisza była niebywale niezręczna.
- A wy kiedy wstaliście? - spytałem więc w próbie rozluźnienia atmosfery chociaż odrobinę.


Y:
- Też dawno. - Park wyraźnie się ożywił, kątem oka lustrując uparcie Hoseoka, który nagle przybrał odcień cegły i opuścił wzrok. Cisza nie trwała długo, bo szybko odsunąłem rozmowę, wtrącając coś głupiego o krabach.
Byłem, wyjątkowo, zdrowo poirytowany.

JK:
Krótką chwilę zajęło mi zrozumienie, o co chodziło Jiminowi,
a kiedy już się połapałem (cóż, głównie dzięki reakcji Hoseoka), zacisnąłem zęby,
a moja dłoń odruchowo zamknęła się wokół nadgarstka Yoongiego.
- To super - mruknąłem tylko trochę roztrzęsionym głosem.
Wziąłem dwa głębokie wdechy,
po czym zeskoczyłem na mokry piasek, omal nie miażdżąc przy tym stojącego tam chłopaka.
-Właśnie mi się przypomniało, że obiecałem hyungowi coś pokazać, więc musimy iść. - powiedziałem najbardziej nonszalanckim tonem,
na jaki było mnie stać i nadal trzymając Yoongiego za nadgarstek,
ruszyłem w kierunku przeciwnym do tego,skąd przyszli Jimin z Hoseokiem.
Mogłem tylko mieć nadzieję, że chłopak którego ciągnąłem za sobą nie zabije mnie za takie traktowanie.


Y:
Nawet nie spostrzegłem kiedy Jungkook zeskoczył z platformy i zaczął ciągnąć mnie w prawdopodobnie mocno przypadkowym kierunku. Świadomość wróciła, kiedy doszliśmy do mola, pozostawiając Jimina z Hobim za długim zakrętem.
- Kookie.. wszystko gra? - mruknąłem tylko, nagle zatrzymując się i wymuszając na nim, żeby przestał tak przeć do przodu. - Wiesz, po prostu się nie przejmuj, to kretyn, sam widzisz.. - westchnąłem jeszcze, kiedy w odpowiedzi dostałem jedynie ciszę, a chłopak się nie odwrócił.

JK:
Szedłem przed siebie bez myślenia, po prostu chciałem znaleźć się jak najdalej od głupiego Jimina i jego głupiego uśmiechu. Nie odpowiedziałem na pytanie, które zadał mi Yoongi, bo miałem wrażenie że jeśli spróbuję się odezwać to znowu zacznę płakać - a to by było za dużo jak na jeden dzień (moja duma by tego nie zniosła).
Dopiero kiedy zatrzymał się gwałtownie,
sprawiając że niemal przewróciłem się o własne nogi,
westchnąłem i potrząsłem delikatnie głową.
- Nie mów tak o nim, to nie jego wina... Jeśli już to moja. - taka była prawda. Jimin w niczym nie zawinił, nie odwzajemniając moim uczuć, o których de facto nawet nie wiedział.
Było to po prostu dowodem na to, że byłem... nie wystarczająco dobry.


Y:
- Niczyja wina. - wzruszyłem ramionami wyszarpując subtelnie nadgarstek z dłoni młodszego. - Ale fakty to fakty. Ty się zakochałeś, on ma innego, a co z tym związane zachowuje się i będzie zachowywał jak debil. Wiem z doświadczenia.  - ostanie zdanie zamruczałem prawie niedosłyszalnie, dodatkowo obracając się w stronę oceanu, mieniącego się już w pełnym słońcu.

JK:
Nie wiedziałem dlaczego, ale słowo "zakochałeś" wywołało u mnie natychmiastową potrzebę zaprzeczenia mu. To prawda, lubiłem Jimina, nawet bardzo, ale... Nie sądziłem, żeby to była miłość, czy coś w tym rodzaju. Tak, bolało mnie, kiedy za moimi plecami schadzał się z kimś innym, ale zaczynałem myśleć, że jest to po prostu zazdrość. I to nawet nie o niego, ale o sam fakt, że kogoś ma. Podobał mi się od zawsze i wydawało mi się, że coś do niego czuję, ale cała ta sytuacja uświadomiła mi, że tak na prawdę nie ma w tym niczego głębszego, a już na pewno nie jest to miłość. Po chwili uświadomiłem sobie, co Yoongi dorzucił na koniec. Nie wiedziałem, czy tylko mi się wydawało, ale...
Nie, na pewno tak powiedział. 'Z doświadczenia'?
Czy to oznaczało, że był w podobnej sytuacji jak ja?
Że... Miał kogoś, kto mu się podoba?
Na tą myśl zacisnąłem pięści.
- Kto to? - zapytałem cicho, nawet na niego nie patrząc.


Y:
- Huh..? O czym teraz mówisz? - spytałem odwracając się powoli, lustrując wyłącznie powiewającą na wietrze grzywkę mojego rozmówcy.
Kompletnie nie rozumiałem o co mu teraz chodziło.. "kto to?"? Co miał na myśli ten dzieciak.. czyżby jednak usłyszał to, czego nie chciałem mówić głośno? Cholera, co mam mu odpowiedzieć.. kłamać, mówić prawdę? Ale czy ta moja "prawda" jest taka jak mi się wydaje, czy ja sobie tylko czegoś nie wmówiłem?
Postanowiłem poczekać w milczeniu na jego jednoznaczną odpowiedź. W końcu nie chciałbym porywać się na żadne wyjawianie historii życia, póki nie będę pewny, że właśnie o to mu chodzi. Nigdy nie byłem zbyt pochopny, jak na razie wychodziło mi to na dobre. Chyba.



Do przeczytania! - Gabriel. 


poniedziałek, 5 października 2015

"I won't mind" - RP (feat. RinYoo) pt.2

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)

Summary: Okej, no to jedziemy z drugą częścią naszego wspaniałego, uroczego role playa. Nie zdradzam niczego, #zerospojlerów, natomiast uprzedzam, jest kilka brzydkich słów. Ale dosłownie dwa czy trzy, spokojnie. Liczę na aktywność, miłej lektury. ~


Y:
- Rozumiem.. ale to chyba nic złego, znaczy.. hm. Jeśli ona nie ma chłopaka, a tym bardziej dziewczyny, to masz ciągle pole do popisu! - zaśmiałem się oszczędnie, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu. Chłopaku, nie zmarnuj się na wypalanie emocji..
Rzuciłem zasępione spojrzenie przed siebie. Zakochać się w dziewczynie. Jakie on musi mieć szczęście.
Rapowanie o kobiecych walorach to jedno, każdy robi to, co mu się najbardziej opłaca,  chcąc utrzymać się na pozycji wśród  kolegów z branży. Jednak prawdę zna niewielu. A w moim przypadku nikt.
Tak naprawdę nigdy nie poczułem nic do dziewczyn, które zawijały biodrami w klubach, w których przesiadywaliśmy. Nie wiem czy poczułem coś do kogoś kiedykolwiek. Nie chodziło, o jakieś tam zawyżone wymagania, raczej odnoszę wrażenie, jakby nikt nie obudził jeszcze tego co mam w środku. O ile cokolwiek tam mam.
- Ciesz się tym. - dodałem po chwili zamyślenia.  - Pielęgnuj te swoje uczucia. Tylko się im nie poddawaj, to ważne.
Chyba, dodałem w myślach.

JK:

-Tyle że ja właśnie nie jestem pewien, czy ta osoba kogoś nie ma... To znaczy, oficjalnie nie. Ale... - przerwałem. To było dziwne uczucie, rozmawiać z kimś o osobach, które zna, ale nie wie że to o nich właśnie jest mowa. 
- Jest bardzo blisko z takim jednym chłopakiem, i podejrzewam, że to nie jest już tylko przyjaźń. - spuściłem głowę, gdy wspomnienia sprzed kilku dni wróciły, a wraz z nimi nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Gdybym tylko miał możliwość wymazania ich z pamięci... Chciałbym móc pozbyć się widoku Jimina i Hoseoka, siedzących ramię w ramię za jakimś murkiem, śmiejących się z jakiegoś żartu, który tylko oni rozumieli, łączących swoje dłonie, a następnie i usta, nieświadomych mojej obecności tuż obok... Ból w klatce piersiowej był już nie tyle co nieprzyjemny, a nieznośny - miałem wrażenie, że ktoś wbił coś w moje serce i jeszcze zaczął tym kręcić, poszerzając i tak już ogromną dziurę.


Y:
Skrzywiłem się nieładnie, analizując w swoich zwojach pewną w miarę istotną sprawę - mianowicie jakim cudem jakiś tam chłopak tak po prostu wygryzł Kookiego. Znaczy.. rozumiem, że w stresowych sytuacjach dongsaengie potrafi być troszeczkę sparaliżowany, ale wiem też, że jeśli mu na czymś bardzo zależy, to choćby miał to okupić niebotycznie wysoką ceną, dopnie swego. Z drugiej strony.. chyba jeszcze nigdy nie opowiadał mi o uczuciach. Może ta kwestia, tak mało mi znana, po prostu rządzi się swoimi prawami.
- Znam tego jej chłopaka? - mruknąłem tylko, nie znajdując w sobie żadnych inspirujących, sędziwie mądrych porad. Z resztą nie tego potrzebował, Yoongi, daj spokój.

JK:

Uśmiechnąłem się smutno i pokiwałem głową. 
- Tak, hyung... Znasz ich oboje. - Nie wiedziałem dlaczego, ale nagle zapragnąłem po prostu wszystko mu powiedzieć, wyjawić wszystkie tajemnice. Może pozwoliłoby mi to pozbyć się chociaż części ich ciężaru. Ale się bałem. Ciężko nagle zacząć się zwierzać ze swoich wątpliwości i kłopotów, jeśli nigdy w życiu się tego nie robiło, jeśli było się przyzwyczajonym do radzenia sobie z nimi zupełnie samemu. Miałem cichą nadzieję, że Yoongi najzwyczajniej to ze mnie jakoś wyciągnie, nie poprzestając na jednym pytaniu. Tak chyba byłoby mi najłatwiej... Sam już zresztą nie wiedziałem, co czuję, więc zapewne nie byłbym w stanie mu o tym opowiedzieć.


Y:
- Hm. Czyli tak łatwo mi nie powiesz, huh? - uśmiechnąłem się lekko, starając chociaż odrobinę rozluźnić atmosferę. - Noo dobrze.. znam ich oboje.. to może być każdy! - zawyłem smutno, podprogowo prosząc o podpowiedź. No dalej, Kookie, jeden szczegół.
- Daj mi jedną wskazówkę, zgadnę kim ona jest. - szturchnąłem go ramieniem, przy okazji kuląc się nieco, ze względu na kolejny zimny podmuch od strony morza.

JK:

Ha, no i mam co chciałem. Tylko co teraz? Zmarszczyłem czoło w skupieniu, próbując wymyślić jakąś "wskazówkę", która nie byłaby zbyt oczywista. 
- Nazywa się dokładnie jak jedna z wokalistek z 15& - palnąłem w końcu. 
Nie byłem pewien, czy Yoongi w ogóle kojarzy ten uroczy duet, którego połową była właśnie Park Jimin. Zawsze mnie to śmieszyło, bo nie dość że nazywała się jak nasz Jimin, to nawet twarz miała podobną. (ale była dziewczyną. zgroza.)


Y:
Zmarszczyłem brwi. Że co? Dziewczyna, która ma na imię dokładnie tak samo, jak.. Park Jimin, albo...
Chwila.
Park Jimin.
...
Chyba sobie żartujesz.
Spojrzałem na Kookiego wzrokiem, który wyrażał więcej niż tysiąc słów. W szczególności przejawiał nagromadzenie podstawowych pytań, jak choćby "co do kurwy" czy temu podobnych.
- Czy ja.. ja mam to rozumieć.. to.. tak dosłownie, że..
Spuściłem wzrok. Miałem wrażenie, że moja twarz zajęła się ogniem. I sam nie wiedziałem czemu, tak po prawdzie. Mój umysł przetworzył nagle miliony obrazów Kookiego przy Jiminie, każde spojrzenie, dotyk, wszystko nagle zapełniło się nowymi emocjami, wyjaśnieniem każdej interakcji. Kolejnym sensem, spojrzeniem z kompletnie innej perspektywy.
Czyli.. jest taki jak ja? Czuje to samo? Tak samo widzi, myśli.. dlaczego..
- Dlaczego nie wiedziałem wcześniej? - mruknąłem pod nosem, ciągle obserwując w skupieniu własne kolana.


JK:

O kuźwa.
Czy on się domyślił? 
Tak szybko? 
Tak... Łatwo? 
Chyba jednak nie byłem aż tak sprytny i subtelny jak mi się zdawało. 
I co teraz zrobi? Zacznie ze mnie żartować? 
Zacznie mnie wyzywać? (Czy powinienem już uciekać?) 
Nie. 
Yoongi by mi tego nie zrobił... Prawda? 
Z przerażeniem poczułem, jak moje oczy napełniają się łzami. Nie bądź ciotą Jungkook, nie płacz, nie jesteś już przecież dzieckiem... Zacisnąłem mocno pięści i skuliłem się w sobie. Jednak słysząc jego następne słowa wyprostowałem się natychmiast, odruchowo szukając jego wzroku. Dlaczego nie wiedział wcześniej...? Co to w ogóle jest za reakcja? Na pewno żadna z tych, których się spodziewałem. Przez chwilę siedziałem tam, jakby czas się zatrzymał, nie czując niczego, tylko pustkę. Jednak już po chwili poczucie ulgi zaczęło rozlewać się ciepłymi falami po moim ciele. Nie znienawidził mnie. Wszystko będzie dobrze. Kąciki moich ust uniosły się lekko, a już po chwili niemal chichotałem przez łzy.
 Będzie dobrze.


Y:
- No i co się cieszysz? - walnąłem nagle z grubej rury, czując jak siła i radość wreszcie zastępują strach i poczucie niesprawiedliwości. - Ja pytam poważnie! Ty się chcesz nazywać moim przyjacielem? - zaskrzeczałem jeszcze, zaraz łapiąc go za szyję i włosy i tarmosząc ile wlezie, przy okazji jeszcze łaskocząc.
Zdyszani odpuściliśmy sobie wzajemnie, po czym przeczesałem spokojnie grzywkę, odgarniając ją nieco przy okazji.
- Khm. W takim razie, jak już mówimy o sobie, wreszcie, to..
- spojrzałem na niego, kompletnie speszony własnym aktem odwagi, która niestety nagle gdzieś uleciała. - Ja.. jj.. - zagryzłem wargi. Yoongi, drżenie do Ciebie nie pasuje, cholernie nie pasuje, przestań.
- Też nie lubię dziewczyn. - parsknąłem nieśmiele, uśmiechając się pod nosem.

JK: 

Ocierając resztki łez z policzków i przygładzając swoje włosy po ataku hyunga nadal cicho się śmiałem, nie mogąc tego w żaden sposób powstrzymać. Byłem tak upojony tą radością, że jego następne słowa dotarły do mnie dopiero po chwili, sprawiając że zastygłem w miejscu, a uśmiech powoli spełzł z moich ust. Spojrzałem prosto w oczy chłopaka siedzącego obok mnie, i przez chwilę trwaliśmy tak w ciszy pełnej delikatnego napięcia, ale też zrozumienia. Na wiadomość, że nie jestem z tym sam, że wreszcie mam kogoś, kto może pomóc mi zrozumieć moje pogmatwane uczucia, znów poczułem zdradzieckie pieczenie pod powiekami. Sekundę później rzuciłem się na mojego hyunga, obejmując go ramionami i chowając twarz w jego obojczykach. Żeby uspokoić nieco bicie serca, wziąłem kilka płytkich wdechów, oddychając zapachem chłopaka. Pachniał bardzo ładnie. 
- N-nie dziwię ci się hyung... - wymamrotałem w końcu, pociągając nosem - dziewczyny są przerażające...


Y:
Sam cicho parsknąłem śmiechem, powoli oswajając się z tak obfitym i nagłym dotykiem Jungkooka. Nie, nie chodziło absolutnie o to, że cokolwiek mi w tym nie pasowało. Rozluźniłem mięśnie, spokojnie zarzucając ręce na jego ramiona. Po prostu nie byłem przyzwyczajony do takiego okazywania czułości. Ostatecznie.. chyba mogę do tego przywyknąć.
Wtuliłem twarz we włosy dongsaenga. Miękkie, chłodne i pachnące solą  oceanicznej bryzy. Było mi bardzo, bardzo dobrze. Jednak zaraz gorzkawy temat znów wpełzł w myśli.
- A więc.. więc Jimin ma dziewczynę, coś podobnego.. - mruknąłem nieco markotnym głosem.

JK:

Zaśmiałem się głucho. 
-Nie, nie dziewczynę... - nie byłem pewien, 
czy powinienem zdradzać cokolwiek na temat, um, poczynań Jimina i Hoseoka, 
bo przecież gdyby chcieli, żeby ktoś wiedział to sami by mu o tym powiedzieli.
 I pomimo mojej zazdrości (z którą nieco się już oswoiłem) nie chciałem na nich donosić. 
Wcisnąłem się więc tylko mocniej w ciepło, które oferował Yoongi, nie mówiąc nic więcej.


Y:
- Hm.. teraz to już chyba nic mnie nie zaskoczy. - mruknąłem beznamiętnie, jedynie z nutką cynizmu w głosie. Przytuliłem nos i usta do ucha Kookiego, mrużąc przy tym powieki. Było mi zdecydowanie dobrze.
Na moment pogrążyłem się w głębokim zamyśleniu; jakim cudem nie wiedziałem o orientacji Jungkooka, kto mógł być wybrankiem Jimina i jak bardzo skrzywdzona musiała być jego percepcja, jeśli przedkładał nad Kookiego.. kogokolwiek. Damn.
Poza tym co mi do tego. Mogę starać się pomóc, ale tak po prawdzie, nie zdziałam nic konkretnego, jeśli obie strony nie będą otwarte.
Zasępiłem się.
- Kookie.. długo to czujesz? Do Jimina? - nie wiedzieć czemu wypowiadając te słowa, poczułem dziwny skurcz.



Do przeczytania! - Gabriel. 



środa, 30 września 2015

"I won't mind" - RP (feat. RinYoo) pt.1

Title: "I won't mind"

Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)

Summary: Dobra króliczki - proszę. Ciekawa sprawa; pisaliśmy z RinYoo opowiadanko i spodobało mi się na tyle bardzo, że stwierdziłem, że muszę je tutaj umieścić. Tak więc co do moich deklaracji o pozostawieniu k-popu.. once u go in there's no turning back .-. Nie ma się czego bać, BTS zawsze spoko. Delikatny, fluffiasty i przyjemny bo gość specjalny posiada piękny styl, którego -idky- się wstydzi, więc pokażmy jej, że ma pisać więcej C:


Yoongi (Gabe):
Słońce. 
Daje tyle radości, światło, dzień, początek. 
Co poranek przynosi nadzieję. Nową nadzieję, nowe marzenia.
Spójrz.
Gdy podniesiesz dłoń, rozstawisz palce szeroko, możesz udawać, że je łapiesz. Albo, że jest tylko malutką świecącą kulką, a nie ogromną gwiazdą.
Spójrz, jak to pięknie wygląda.
Słońce dopiero rozpoczynało swój leniwy maraton, powoli wyłaniając się zza oceanicznego horyzontu.
Chłód przenikał mimo warstw ubrań, co jak wiadomo nie stanowiło żadnej przeszkody w łapaniu każdego promienia nowej nadziei od samego początku dnia. Poprawiłem kołnierz kurtki, podkulając ramiona wraz z nagłym powiewem bryzy. Grzązki piasek zapadał się śmiesznie pod butami, ale już wkrótce postawiłem krok na betonowej platformie imitującej mały port, a służącej głównie za prowizoryczne molo. Stanąwszy na samym jej końcu najpierw utopiłem wzrok w spokojnej, gładkiej tafli wody, równie powoli jak wschodzące słońce, głaszczącej betonową ścianę. Następnie wzniosłem głowę wysoko, patrząc w smukłe obłoki oświetlone zaspanym światłem. Podniosłem dłoń, przez palce spoglądając na świeżo obudzone słońce, na światło, pełznące powoli od nadgarstka po same opuszki.
Spójrz.

Jungkook (RinYoo):
Uniosłem dłoń, zwijając każdy palec po kolei, aż utworzyły coś na kształt rulonika. Przysunąłem ją do twarzy, spoglądając przez utworzony otwór niczym przez lunetę. Odbijające się od tafli wody poranne promienie słońca sprawiły, że musiałem lekko zmrużyć oczy. Udawałem, że na prawdę patrzę przez lunetę, i że dzięki niej widzę odległy o wiele kilometrów ląd - niczym odkrywca, wypatrujący upragnionych nowych krain, których dostrzeżenie byłoby spełnieniem wszelkich marzeń. Ta myśl wywołała uśmiech na mojej twarzy. Jako dziecko zawsze pragnąłem zostać piratem, móc pływać po morzach na swoim okręcie, nie będąc ograniczanym przez żadne zasady oprócz moich własnych. Mieć załogę, na której mógłbym polegać. 
Być wolnym. 
Być sobą. 
Do niedawna wydawało się to niemożliwe, ale teraz tak właśnie się czułem. Siedziałem na zimnym, metalowym molo nie dlatego, że ktoś mi kazał. 
Była to moja własna decyzja. Moja, i tylko moja. 
Uśmiechnąłem się szerzej. Piracką załogę też miałem - tworzyli ją najważniejsi dla mnie ludzie, obecnie drzemiący spokojnie w aucie kilkanaście metrów od miejsca w którym się znajdowałem. Było idealnie. Zbyt idealnie. Dlatego właśnie moje myśli musiały skierować się w kierunku tej jednej osoby, o której myśleć nie chciałem. W momencie uśmiech całkowicie spełzł z mojej twarzy. Wlepiłem pusty wzrok w odległy horyzont, przeklinając w głowie wszystko i wszystkich, którzy akurat się nawinęli. A ten dzień zapowiadał się tak pięknie...



Yoongi:
Instynktownie zwróciłem głowę w prawo, w kierunku starej, metalowej konstrukcji. Stała jakieś kilkanaście metrów od miejsca, które deptałem.
Siedział tam jak co rano, ze swoją głową nabitą marzeniami, wpatrzony w ocean. Mały chłopiec, wypatrujący swojego pirackiego statku.
Cicho zeskoczyłem ze swojej betonowej bazy. Powolnym krokiem posunąłem w kierunku drugiego ludzkiego istnienia. Kolejne ślady w grząskim piasku zachlapywała oceaniczna piana.
Dobrnąwszy do metalowej platformy z niemałym trudem się na nią wgramoliłem, w końcu stanąłem wyprężony jak struna, starając nie zachwiać zbyt widocznie. Zadarłem głowę, mrużąc powieki.
- Ocean dziś spokojny, kapitanie. - mruknąłem wysoce profesjonalnym głosem. -  Idealny dzień na żeglugę.
Po ostatnim słowie spojrzałem na chłopca, zaraz zajmując miejsce tuż obok niego. Uśmiechnąłem się delikatnie, dokładnie przyglądając się jego pięknej, skupionej twarzy, oświetlanej porannym blaskiem.

Jungkook: 
Słysząc głos dochodzący zza moich pleców wzdrygnąłem się lekko. Huh... Yoongi hyung?
Nie słyszałem, żeby ktoś szedł w moim kierunku; dźwięk stawianych przez niego kroków zapewne został wyciszony przez szum fal rozbijających się o brzeg. Usiadł obok mnie, a ja wlepiłem w niego swój nadal nieco zamyślony wzrok. Moje oczy odbyły wędrówkę po twarzy starszego chłopaka, a widok sprawił, że na chwilę poczułem jakby brakowało mi tlenu w płucach. Od zawsze uważałem, że Yoongi jest piękny, a delikatne światło poranka zdecydowanie nie ujmowało mu tej urody.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że coś do mnie powiedział, ale nie wiedziałem jak zareagować na jego słowa. 
-Hyung, nie śpisz? - spytałem więc, odwracając głowę z powrotem w stronę oceanu.
Przeszedł mnie gwałtowny dreszcz, więc naciągnąłem rękawy kurki tak, aby schować w nich zmarznięte dłonie.



Yoongi:
- Morze zawsze mnie budzi. - mruknąłem chowając dłonie do kieszeni spodni.
Nie czekając długo po prostu usiadłem tuż obok swego rozmówcy, podkulając ramiona w niekontrolowanej reakcji na atak porannej bryzy. Mimo różnicy wieku stanowiącej o mnie jako "hyungu", młody był wyższy, lepiej zbudowany. Siadając obok miałem wrażenie, że mógłby bez problemu schować mnie w ramionach.
Bezwiednie spuszczonymi z krawędzi platformy nogami zamachałem rytmicznie, zgrywając się z powiewem wiatru. Zerknąłem znów na chłopca obok.
- Jak się czujesz? - spytałem, instynktownie wyczuwając duszącą zawiesinę jego emocji, bez chwili zwłoki oplatając mnie, krępując i próbując zarazić.

Jungkook: 
Bez chwili namysłu przysunąłem się bliżej do chłopaka siedzącego obok mnie, sam już nie wiedziałem w jakim celu. Próbowałem sobie wmawiać, że chodziło tylko o ciepło, jakiego mógłby mi użyczyć - było bardzo zimno, pomimo tego, że słońce grzało coraz mocniej. Tak naprawdę po prostu chyba nie chciałem przyznać, że potrzebuję czyjegoś wsparcia, albo chociaż tylko obecności drugiego człowieka. Ale teraz był ze mną hyung. Powinno być lepiej, prawda?
Westchnąłem zrezygnowany, słysząc jego pytanie. Jak się czuję? 
-Dobrze. - odpowiedziałem, nawet nie łudząc się, że mi uwierzy.
Yoongi zbyt dobrze mnie znał.



Y:
Rzuciłem mu wyczekujące spojrzenie, nawet nie porywając się na przekonywanie go jak bardzo mu nie wierzyłem. Z resztą dobrze o tym wiedział.
Ale niech się namyśla do woli, bez pośpiechu. Oparłem więc głowę na ramieniu dongsaeng'a i spokojnie przymknąłem powieki, czekając aż opowie najgłębsze zakamarki swoich myśli.

JK: 
Westchnąłem głęboko, a zimne powietrze zakuło mnie od środka - jak nic kiedyś przez to zachoruję, jednak mój układ odpornościowy na razie jakoś sobie radził. Zresztą i tak pewnie nie bardzo mnie to obeszło. Nie chciałem urządzać jakiegoś kółka zwierzeń, ale szczerze mówiąc, już od jakiegoś czasu korciło mnie, żeby się z kimś podzielić moimi myślami i uczuciami, bo sam nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Może Yoongi byłby w stanie mi jakoś pomóc... Biorąc kolejny głęboki wdech, postanowiłem opowiedzieć mu, co mnie trapi - nie wiedziałem tylko, na jak dużo mogę sobie pozwolić. Żaden z chłopaków nie wiedział niczego na temat mojej orientacji seksualnej (co tam, nawet ja sam nie byłem jej pewien) i nie chciałem, żeby zrobiło się niefajnie. Oczywiście wierzyłem, że nie osądzaliby mnie z takiego powodu, ale cóż... Nigdy nie wiadomo, czyż nie?
Uznałem jednak, że jeśli powiem mu tylko trochę to nic złego się nie stanie.
Zamknąłem oczy jedynie po to, aby kilka sekund później na powrót je otworzyć. 
- No więc - zacząłem niepewnie - jest... taka jedna osoba. W sensie, no wiesz, taka, którą lubię.
No i... Ten. Wydawało mi się, że ona, w sensie ta osoba, też mnie lubi. Ale... - zatrzymałem się na chwilę, zdając sobie sprawę, jak głupio to wszystko brzmi. Boże, beznadzieja. 
- No, ale chyba tylko mi się wydawało. Ostatnio w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, a ja tylko mogę patrzeć, jak poświęca swój czas innym a mnie ignoruje. I czuję się wtedy tak dziwnie, i... - mój głos powoli przeszedł w szept - Jestem zły. Strasznie. I... Hyung, ja nie chcę być zły...



Y:
- Kookie.. - mruknąłem bez namysłu, dopiero teraz będąc zmuszonym do krótkiej pauzy, zbierając najważniejsze słowa i plotąc z nich coś sensownego. - Choćbyś nie wiem jak się starał, nie będziesz zły. To jedna rzecz, która mimo Twoich różnorakich talentów na pewno Ci nie wyjdzie. - uśmiechnąłem się ciepło, mimowolnie kładąc dłoń na karku młodszego i spokojnie go gładząc.
- A co do tej dziewczyny.. hm. Często się z nią widzisz? - Zacząłem się poważnie zastanawiać kiedy ten brzdąc ma czas widywać się z dziewczynami. Niby zawsze da się wydzielić czas na coś, co jest ważne, ale Kookie przecież tylko jeździł z nami bądź gdzie, często nawet na tydzień, a jeśli nie, zazwyczaj graliśmy u mnie w kosza. Zostając sam, oddawał się tańcu, jego wielkiej pasji. Skąd więc nagle wzięła się dziewczyna, z którą ponoć tak często się widzi, że nie może znieść kiedy nie poświęca mu uwagi.

JK: 
Czując na karku ciepłą dłoń chłopaka, zamknąłem oczy i starałem się jak najbardziej wtulić w jego dotyk. Miałem ogromną ochotę po prostu go przytulić, ale nie starczyło mi na to odwagi. Prawda, Yoongi był osobą mi bliską, był moim hyungiem, ale nadmiarem skinshipu nigdy nie grzeszyliśmy. Oczywiście do pewnego stopnia nam się zdarzało dość często - przelotne uściski, klepnięcia w ramię czy plecy, et cetera, et cetera - ale było to coś typowe dla "męskiej przyjaźni". Dlatego nie chciałem się nagle w niego wtulać i płakać na jego ramieniu, to by było... Nie w moim stylu. Westchnąłem cicho. Sprawa wyznawania sekretów też powoli wymykała się spod kontroli. Yoongi (jak przewidywałem) z góry założył, że mówię o dziewczynie,
przez co nie do końca wiedziałem, jak dalej formułować swoją wypowiedź. 
Nie chciałem kłamać, ale zarazem nie chciałem też wyjawiać całej prawdy.  Uh, co robić... 
-Tak, dość często się widujemy. - odparłem w końcu, ignorując pierwszą część jego wypowiedzi, na którą nie wiedziałem jak zareagować. - Znamy się już bardzo długo, ale dopiero od niedawna zacząłem mieć te, no. Uczucia. - zakończyłem niezręcznie.





Do przeczytania! - Gabryś.