Title: "I won't mind"
Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)
Summary: Czyli finał. Po sześciu rozdziałach, rozdzialikach i rozdzialiskach, jesteśmy tutaj - ja z piersią dumnie wypiętą ku słońcu, a wy przed ekranem, sprawiający mi niebywały zaszczyt, czytając ten finalny rozdział. Kocham was serdecznie, fluffowe as fuck, ale i tak liczę na ciepłe przyjęcie. (kolejna zakończona rzecz, tryin' to contain feels so bad ;w;)
Y:
- Nie, absolutnie. - również uśmiechnąłem się, tak samo szczerze i serdecznie jak Jimin.
Puściłem Kookiego, sam nie do końca wiedząc co do cholery wyprawiam. Stanąłem przed Jiminem z dumnym uśmiechem, zadowolony, że przynajmniej tym razem mam do czynienia z kimś niższym od siebie.
- Jeśli chcesz, możecie sobie z Hoseokiem popatrzeć, mi to ani troszkę nie wadzi. - wyszeptałem napierając nieco na swojego rozmówcę.
Nie często zdarzało mi się być agresorem, ale czy moje działania naprawdę nie były uzasadnione? Ten cwaniaczek już drugi raz przerywał mi moment z całkiem ważną dla mnie osobą. Kto wie, może gdyby nie on, coś by się między nami stało, może nawet.. huh, cóż, biorąc pod uwagę całą atmosferę i to jaką intymnością dzieliliśmy się tego ranka z Junggukiem, może bym go pocałował. Sam nie wiem. W końcu nie byłoby to aż takie nie na miejscu, prawda? Tak się czasem dzieje, dwójka ludzi, przytulają się, morze, plaża.. kto wie. Ale o tym się nie przekonamy, ponieważ pan Park stwierdził, iż genialnym pomysłem będzie wtrącić się ponownie i zburzyć nasz zamek z piasku.
Byłem zdrowo poirytowany, czego wcale nie chciało mi się ukrywać. Patrzyłem z góry w oczy Jimina, nie mając pojęcia jak zareaguję na choćby jedno słowo jakie powie.
Byłem zdrowo poirytowany, czego wcale nie chciało mi się ukrywać. Patrzyłem z góry w oczy Jimina, nie mając pojęcia jak zareaguję na choćby jedno słowo jakie powie.
JK:
Słowa Yoongiego, wypowiedziane z nutką agresji (co w wypadku blondyna zupełnie wystarczało, aby kogoś nie na żarty przestraszyć), najwyraźniej dość mocno zaskoczyły Jimina. I nawet mu się nie dziwiłem. Prawda, starszy chłopak często groził komu popadnie, a zwroty takie jak "chcesz zginąć?" nie były u niego rzadkością, to jednak tym razem... Nawet mnie przeszły ciarki, chociaż słowa te nie były skierowane do mnie.
Tym razem Yoongi nie wyglądał jak mały piesek próbujący zgrywać groźnego wilczura.
Tym razem nie było w jego głosie słychać mimowolnego śmiechu.
Teraz szeptał, a każde jego słowo ociekało złością, natomiast na ustach grał mu ten pozornie miły uśmieszek. Moje ciało najwyraźniej uważało, że wkurwiony Yoongi to seksowny Yoongi, bo poczułem dziwne ciepło, i to nie tylko w policzkach.
Cholera, stop, nie czas na takie myśli.
Szczęśliwie (bądź też nie), oderwał mnie od nich głos Jimina.
Tym razem Yoongi nie wyglądał jak mały piesek próbujący zgrywać groźnego wilczura.
Tym razem nie było w jego głosie słychać mimowolnego śmiechu.
Teraz szeptał, a każde jego słowo ociekało złością, natomiast na ustach grał mu ten pozornie miły uśmieszek. Moje ciało najwyraźniej uważało, że wkurwiony Yoongi to seksowny Yoongi, bo poczułem dziwne ciepło, i to nie tylko w policzkach.
Cholera, stop, nie czas na takie myśli.
Szczęśliwie (bądź też nie), oderwał mnie od nich głos Jimina.
-Uh-huh, chętnie popatrzymy - chłopak najwyraźniej otrząsnął się z szoku, bo na nowo promieniowała od niego pewność siebie - jeśli będzie na co. - dodał z kpiną.
Kurwa, Jimin, nie prowokuj go...
Miałem przeczucie, że Yoongi może wkurzyć się o wiele bardziej,
i że żaden z nas nie miałby ochoty tego doświadczać.
Kurwa, Jimin, nie prowokuj go...
Miałem przeczucie, że Yoongi może wkurzyć się o wiele bardziej,
i że żaden z nas nie miałby ochoty tego doświadczać.
Y:
Nie podobało mi się, że prowokował.
Mojej cierpliwości było dużo, każdy o tym doskonale wiedział, ale ten gnojek żył chyba w innym świecie i uważał, że się nie skończy.
No cóż. Każdy lunatyk kiedyś się budzi.
Chciałem pokazać mu, jak dużo będzie się działo, tak. Głośno przyznałem przed sobą, że cokolwiek teraz siedzi w mojej głowie, a plątało się tam mnóstwo emocji, głównie negatywnych względem Parka, to chciałbym bardzo po prostu teraz podejść do Jungkooka i go pocałować. Na samą myśl poczułem delikatne mrowienie w podbrzuszu. No to jest idealny moment, faktycznie. Jednak nie mogłem, to by było spełnienie jego warunku, nie mogłem teraz działać w tak nieprzemyślany sposób. Mierzyliśmy się wzrokiem kilka krótkich chwil, po czym wypaliłem bezwiednie:
Mojej cierpliwości było dużo, każdy o tym doskonale wiedział, ale ten gnojek żył chyba w innym świecie i uważał, że się nie skończy.
No cóż. Każdy lunatyk kiedyś się budzi.
Chciałem pokazać mu, jak dużo będzie się działo, tak. Głośno przyznałem przed sobą, że cokolwiek teraz siedzi w mojej głowie, a plątało się tam mnóstwo emocji, głównie negatywnych względem Parka, to chciałbym bardzo po prostu teraz podejść do Jungkooka i go pocałować. Na samą myśl poczułem delikatne mrowienie w podbrzuszu. No to jest idealny moment, faktycznie. Jednak nie mogłem, to by było spełnienie jego warunku, nie mogłem teraz działać w tak nieprzemyślany sposób. Mierzyliśmy się wzrokiem kilka krótkich chwil, po czym wypaliłem bezwiednie:
- Co w takim razie chciałbyś zobaczyć, Park? - rozłożyłem ręce na boki, z szerokim uśmiechem przekręcając głowę na bok. Pobawmy się jeszcze, nie mogę przywalić mu tak otwarcie w obecności Kookiego i Hoseoka, to by mogło im spaczyć mój obraz. Trzeba zachować zimną krew, jeśli szczeniak się nie przestraszył, to podejść go sposobem. Prychnąłem zduszonym śmiechem, zarzucając dumnie grzywką. Nie podskakuje się ot tak Min Yoongiemu.
- J-jimin-ah... - Hobi wyraźnie zakłopotany całą sytuacją nagle znalazł się tuż przy Parku, chwytając go za rękaw kurtki z podkulonymi ramionami.
- Nie kłóćcie się z hyungiem... - dodał jeszcze, opierając głowę o jego bark. Jimin zerknął na obiekt swych wzdychań z rozczuleniem, po czym powrócił już cwany jak zawsze do mojej postaci przed sobą.
- Nie kłóćcie się z hyungiem... - dodał jeszcze, opierając głowę o jego bark. Jimin zerknął na obiekt swych wzdychań z rozczuleniem, po czym powrócił już cwany jak zawsze do mojej postaci przed sobą.
JK:
Widząc jak Jimin patrzy na Hoseoka aż trudno mi było uwierzyć,
że w ogóle mogłem się na nich kiedyś złościć.
Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć,
jak bardzo się lubią, i było to strasznie urocze.
Huh...
Chyba faktycznie już mi przeszło z tym Jiminem.
Teraz liczył się Yoongi - chociaż nie, on liczył się od zawsze.
Po prostu dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. No właśnie, jeśli już o nim mowa... Nadal tak stał, mierząc Parka wzrokiem, i zaczynałem się trochę martwić o to, jak się sprawy dalej potoczą. Dlatego, kierowany jakimś niezrozumiałym impulsem, podszedłem do niego i objąłem go w pasie, opierając podbródek na jego ramieniu.
- Hoseok-hyung ma rację - powiedziałem z uśmiechem
- Nie ma sensu się sprzeczać o byle co.
Było to zachowanie na tyle do mnie nie podobne,
że na chwilę cała trójka wbiła we mnie swój wzrok, nic nie mówiąc.
Starałem się nie przejmować nagłym nadmiarem uwagi skierowanej w moja stronę. Wtuliłem twarz w szyję Yoongiego, żeby ukryć zawstydzenie,
które zapewne się na niej malowało.
że w ogóle mogłem się na nich kiedyś złościć.
Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć,
jak bardzo się lubią, i było to strasznie urocze.
Huh...
Chyba faktycznie już mi przeszło z tym Jiminem.
Teraz liczył się Yoongi - chociaż nie, on liczył się od zawsze.
Po prostu dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. No właśnie, jeśli już o nim mowa... Nadal tak stał, mierząc Parka wzrokiem, i zaczynałem się trochę martwić o to, jak się sprawy dalej potoczą. Dlatego, kierowany jakimś niezrozumiałym impulsem, podszedłem do niego i objąłem go w pasie, opierając podbródek na jego ramieniu.
- Hoseok-hyung ma rację - powiedziałem z uśmiechem
- Nie ma sensu się sprzeczać o byle co.
Było to zachowanie na tyle do mnie nie podobne,
że na chwilę cała trójka wbiła we mnie swój wzrok, nic nie mówiąc.
Starałem się nie przejmować nagłym nadmiarem uwagi skierowanej w moja stronę. Wtuliłem twarz w szyję Yoongiego, żeby ukryć zawstydzenie,
które zapewne się na niej malowało.
Nagle poczułem się, jakby ktoś mnie zabetonował. Ostatnim, czego się spodziewałem, było aktualne posunięcie Kookiego. Było to z drugiej strony bardzo przyjemne zaskoczenie.
W ułamku sekundy, kiedy dłonie Jeona zaplotły się wokół mnie, wszystko mi się pomieszało. Czy ja w ogóle byłem na kogoś zły? Skręciłem głowę, usilnie starając się zobaczyć jak Kookie wygląda w takiej sytuacji, jednak młody uparcie chował twarz, przyciskając ją do mojej szyi, więc za wiele nie udało mi się dostrzec.
Powróciłem więc spojrzeniem do Jimina, jedyne co czyniąc względem Kookiego to unosząc rękę i spokojnie układając ją na tych zaplecionych na moim brzuchu.
Odetchnąłem głębiej, na krótką chwilę przymykając powieki.
Otworzywszy oczy, uśmiechnąłem się, trochę speszony swoim szczeniactwem, trochę całą idiotyczną sytuacją.
- Nie sądzisz, że mają trochę racji? - mruknąłem niechętnie, gładząc dłonie Jeona, który wkrótce rozplótł je, by jedną złapać tą należącą do mnie. Serce zabiło mi nieco szybciej.
Odetchnąłem głębiej, na krótką chwilę przymykając powieki.
Otworzywszy oczy, uśmiechnąłem się, trochę speszony swoim szczeniactwem, trochę całą idiotyczną sytuacją.
- Nie sądzisz, że mają trochę racji? - mruknąłem niechętnie, gładząc dłonie Jeona, który wkrótce rozplótł je, by jedną złapać tą należącą do mnie. Serce zabiło mi nieco szybciej.
JK:
Przez chwilę ściskałem dłoń Yoongiego w mojej, jednak szybko doszedłem do wniosku że pozycja, w jakiej się znajdujemy, nie jest dla mnie zbyt korzystna. Byłem prawie pewien, że chłopak jest w stanie wyczuć spazmatyczne bicie mojego serca, które najwyraźniej usiłowało przebić się przez moją klatkę piersiową i zaatakować ściskanego przeze mnie blondyna. Odsunięcie się od niego wydawało się jedyną rozsądną decyzją jaką mogłem podjąć, ale jednocześnie bardzo nie chciałem tego robić. W końcu, z wielkim wysiłkiem, oderwałem się od pleców Yoongiego i puściłem jego dłoń. Cały czas miałem wrażenie, że powinienem coś zrobić aby pokazać mu, że to nie koniec, że jeszcze wrócimy do naszej rozmowy, i że tym razem nikt już nam nie będzie przeszkadzał. Dlatego właśnie kilka milisekund później na powrót stałem tuż obok niego. Z prędkością światła uraczyłem go całusem w policzek, po czym równie szybko odsunąłem się
i zacząłem iść w kierunku zaparkowanego w oddali pick-upa.
- Co powiecie na jakieś śniadanie? - rzuciłem przez ramię, mając nadzieję że nie zabrzmiało to aż tak głupio jak w mojej głowie i że którykolwiek z nich za mną pójdzie.
A przynajmniej Yoongi.
- Strasznie zgłodniałem - dodałem z uśmiechem.
Co do hyunga - pomyślałem - to chyba mam pewność.
i zacząłem iść w kierunku zaparkowanego w oddali pick-upa.
- Co powiecie na jakieś śniadanie? - rzuciłem przez ramię, mając nadzieję że nie zabrzmiało to aż tak głupio jak w mojej głowie i że którykolwiek z nich za mną pójdzie.
A przynajmniej Yoongi.
- Strasznie zgłodniałem - dodałem z uśmiechem.
Co do hyunga - pomyślałem - to chyba mam pewność.
On zawsze będzie ze mną.
The end.
Do przeczytania! - Gabriel.