wtorek, 19 stycznia 2016

"Dabo vobis omnia me" - Vmin (OS)

Tytuł: "Dabo vobis omnia me"

Paringi: Vmin (Kim Taehyung & Park Jimin)

Opis: Ostrzegam na wstępie! Jest to opowiadanie, które ma w sobie duże ilości obfitych opisów przyrody fantastycznej, wątki demonologii i magii pierwotnej, jeśli nie lubisz tematu - nie czytaj. Poza tym zapraszam wszystkich, jest tu nieco sado-maso przy okazji stosunku, który odbywa się pomiędzy człowiekiem a demonem, generalnie jeśli potrzebne będą jakiekolwiek wyjaśnienia, jestem do dyspozycji w komentarzach i wszystko objaśnię tak jak trzeba. A teraz - zagłębcie się w świat nocy, magii i przysiąg. Witam i otwieram bramę świata, gdzie nic nie istnieje, a wszystko to zjawa.. 


Przemierzał las w nasuniętym na czoło, ciemnym kapturze bluzy. Było zdecydowanie za zimno na noszenie jej bez kurtki. Ale on chciał zmarznąć, w końcu tak mało już czuł. Chciał, żeby chłód przeszył go do kości, przeniknął, chciał go wchłonąć i nie oddawać. Zamarznąć przy świetle księżyca. Tak byłoby najpiękniej..
Wylać z siebie ostatnie tchnienie, zatrzymać się nad brzegiem jeziora i pozwolić tafli otulić siebie długimi, lodowymi mackami, pozwolić sobie jeszcze raz utonąć w ciemnej mgle nocy. Wzdłuż jego ścieżki połyskiwały zmrożone korzenie, każdy krok trzeszczał i łamał się. W powietrzu unosił się zapach cieni, wody, drzew. Słyszał delikatne, perliste dzwonienie, gdzieś w oddali, szmer przy stopach, huk zagubionej w lunatycznym amoku sowy. Martwe, wieloletnie dęby cicho pomrukiwały na przenikliwym wietrze. Nieznana, jaśniejąca w jego umyśle zduszonym, pijanym światłem siła, popychała go przed siebie, wgłąb, w gęstwinę, dalej w tajemnice i milczenie. Oddychał płytko, pławiąc się w wilgoci powietrza i jego niespotykanej, nocnej strukturze. Wiedział, że nie wróci. Czuł to głęboko, w kręgosłupie, żebrach, czaszce i piszczelach. Sople lodu kołatały w nie ciężko, przypominając mu jego własne decyzje i postanowienia. Dzisiaj. Zrobi to dziś.

Naciągnął rękawy bluzy, czując jak chłód gwałci bezwstydnie jego słabe, zdrętwiałe ciało. Księżyc towarzyszył mu wytrwale, czuwał jak starszy brat nad losem swego zagubionego rodzeństwa. Wydawało mu się, że chodzi już bardzo długo. Godziny rozpływały się w zapomnienie w mglistych myślach, odsuwały się na drugi plan świadomości, gardził nimi bez zastanowienia i ostrożności. Były mu już zbędne.
Powieki same zlepiały się ze sobą z każdym postawionym krokiem. Ciemność przybierała na gęstości, coraz łatwiej było mu rozróżnić blask od złudzenia. Szukając spokoju, starał się nie odpłynąć w ramiona sennych kochanków, a pozostać w kontakcie z otaczającym go światem. Szmery powoli cichły, już coraz rzadziej słyszał cichutkie stukanie, czy melodie spod jeziora. Może to też jego uszy kładły się spać, dlatego słyszały coraz mniej. Nie chciał zasypiać. Najpierw musi to zrobić, musi. Nie może zasnąć, wtedy wszystko pójdzie na marne. 

Wkroczył powoli na niewielką, oświetloną srebrzystą łuną polankę, wyrwę w wiekowych pniach i wilczych jagodach. Zatrzymał się i wziął głęboki oddech, wypełniając płuca zapachami i powietrzami. Zdawało mu się, że czuje absolutnie wszystko co jest w stanie; ciężki, wilgotny zapach jeziornych traw i topielców, woń liści, trujących owoców, przegniłej ściółki, czarny, zroszony gwiazdami kosmos, krew rozprutego gdzieś w gęstwinie zająca, mokrą, wilczą sierść, zapach ziemi, chcącej być niebem. 
Wyjął z kieszeni spodni drobny, poręczny scyzoryk. Wysunął ostrze, obrócił kilka razy w skostniałych palcach. Zmrużył oczy i powstrzymując się od pełnego rozkoszy uśmiechu wpełzł nożykiem pomiędzy bluzę a bladą skórę swojego nadgarstka. Powiódł brzytwą po ciele, niczym pożądliwe usta mkną przez szyję kochanka, zaborczo, rajsko, dotkliwie. Przez wnętrze dłonie spłynęło kilka burgundowych strumieni, a każdy znalazł swoje ujście w lśniącej na czubku długich paznokci kropli. Rozchylił powieki i uniósł głowę w górę, wpatrując się ze spokojnym uśmiechem w gwiazdy. Czuł szepty, ciche, delikatne szepty, które kołysały go, unosiły się wraz z wiatrem, gwiezdne szepty tych, którzy na co dzień milczą zaklęci w skały. Odsunął ostrze od przedramienia, dłonią splamioną krwistymi smugami zadarł bluzę, ukazując księżycowi biały, okraszony drobną, gęsią skórką brzuch. Przytulił nóż do skóry, naruszając jej biel powolnymi, wyważonymi ruchami. Materiał jego spodni zaczął powoli nasiąkać intensywną czerwienią.

Wtedy poczuł jak coś z lodu łapie jego nadgarstek, delikatnie i równie spokojnie. Jak taniec, z góry zaplanowany układ wydarzeń. Nie stawiał oporu, nie zadawał pytań. Wiedział, to się dzieje, teraz. On się zjawił.
Druga lodowa dłoń wpłynęła posuwistym, cienistym ruchem na jego cieknący życiem brzuch. Zamknął oczy. Rany powoli otwierały się i zamykały pod mrożącymi palcami, tak doskonale hipnotyzując i uzależniając właściciela. Czuł jego czarny oddech na karku, Niemalże mógł dostrzec jego smolisto-granatowe ślepia. Uśmiechnął się delikatnie. W tym momencie ćmie usta opadły na jego szyję, popłynęły leniwym nurtem w górę rzeki, aż do płatka ucha, zaciskając się na nim wilczymi kłami. Sapnął cicho, poruszając szybko klatką piersiową. Zaraz też jego śpiące uszko przyozdobiły drobne krople zbyt gęstego oddechu, jeziora, magii. Mokra od krwi dłoń na brzuchu przesunęła się wyżej, brudząc jego ciało rubinową przysięgą. 
"Dem animae luna..." szeptał cicho, ".. dem sanguine stagnum, dem spiraculum spitirus..", westchnął, unosząc brwi i czując jak powoli jego ciało wznosi się, serce bije nieznany, pierwotny rytm, dłonie i usta pieszczą księżycowymi ułudami, ".. dem oculos nebuli, dem somnium nox..". Rozrzucił kurtyny powiek, łapiąc oddech i nadgarstki podróżujących po jego ciele dłoni.
Był całkiem nagi, leżał na wilgotnej od rosy trawie, przed jego obliczem zawisły tylko dwie wąskie, srebrzyste tęczówki. Wpatrywał się w niego jak w ofiarę, w łup, w miłość, w niebo. Czuł, że jest wszystkim, że jest zaklęciem, pięknem, czasem. Uniósł drżącą z zimna dłoń ku jego sinej, czarnej skórze. 

"Dabo vobis.. omnia me."

Cień wpełzł się w jego wnętrze, powoli, zdecydowanie, z ust uleciało w eter przeciągłe jęknięcie. Czuł, jakby noc przeszyła go ostrzem, wypełniła go całego, każdy zakątek jego ciała był z leśnego mroku, a świadomość błądziła gdzieś pomiędzy wąskimi pniami zmrożonych drzew. Oparł zlodowaciałą dłoń o skrzącą się w blasku księżyca trawę, on wyszedł z niego, pchnął ponownie. Na to poraniony zawył jeszcze raz, tym razem głosem pełnym zwierzęcia, instynktów. Powtórzyło się to jeszcze kilka razy, wyciskając z białoskórego kolejne potoki błagalnych jęków. Wił się wraz z rytmem spokojnych pchnięć, zatapiał paznokcie w zimnej ziemi, rozdzierał powietrze cieniejącym oddechem. Granatowo-stalowe ślepia wwiercały się w niego, pożerały go, śmiały się każdym powiewem nocnego wiatru. Osunął się niżej, drżąc w spazmach pożądania, chłodu, suplikacji o czary i gwiazdy. Splótł spojrzenie ze zbliżającym się kosmosem, z figlarnym, jasnym, żółtawym księżycem. Oddał się bez reszty głębokim, wypełniającym go po czubek świadomości pchnięciom Cienistego, pozwalając ustom wyszywać najpiękniejsze melodie czarnej rozkoszy. Aż do momentu, kiedy jego ciało przyjęło kilka długich, intensywnych wybuchów księżycowego płodu, nasienia jeziora i północnych wiatrów. Wyprężył się w łuk, czując jak jego wnętrze wypełnia się stopniowo, przepełnia, pozwolił kroplom spełnienia wypłynąć i zmieszać się ze świeżą, jasną krwią. 
Czarne, dymne rogi Cienia unosiły się i opadały wraz z jego wilczym posapywaniem. 
Wyszedł z blado-skórego, uklęknął przed nim i uśmiechnął się tak, jak śmierć uśmiecha się do konającego. 

- A teraz, Kim Taehyung, zródź córkę cienia i rozpaczy, albo zgiń, na wieczność ogarnięty mrokiem, samotnością i lodem wody jeziora, błądząc pomiędzy snem a jawą, nigdy wybrany i nigdy pominięty. - wycedził cicho rogaty, przypatrując się poranionej łani.

- Jestem na Twój rozkaz, oddaję Ci ciało i wolę. Zrób ze mną co tylko chcesz.. Panie. - odezwał się zachrypniętym, ciężkim, niskim głosem, spoglądając na Cień z rozchylonymi ustami i łapiąc trzepoczący skrzydłami oddech w pulsujące bólem płuca. 

W odpowiedzi otrzymał szeroki, błyszczący żółcią i posoką uśmiech.

***

Mgła spowiła jego ciało. Blade, przymrożone, przecięte sinymi pręgami. Oddychał powoli, miarodajnie, bez słonecznego pośpiechu. Jego źrenice zlały się z tęczówkami, powoli przechodząc także w białka. Z uśmiechem oglądał powoli szarzejące niebo. Noc umykała tam, gdzie jej nikt nie znajdzie, ustępując miejsca kolejnemu wschodowi słońca, kolejnej nadziei. Gęste powietrze unosiło się, jak kotwica wyrywana z dna morskiego, kiedy statek odpływa miotany głupią, bezduszną falą. Świetlista szarość z przed wschodu otulała powoli każdy bezradny pień, każde źdźbło trawy, najdrobniejszą smugę na tafli jeziora. Jego skostniałe członki, napęczniały brzuch, rzęsy, na których skropliła swój byt mleczna mgła. 
Wpatrywali się w siebie bez pamięci. Bez woli. Bez rozumu. Nic nie było tak istotne, jak to spojrzenie, ta zaprzysiężona więź, okupiona ofiarą i dopełniona cienistym, połyskującym w poświacie księżyca aktem. 
Aż pierwsze promienie ognistego słońca przedarły się przez gęste pnie drzew, przez rosę i myśli. Chłód formował z oddechu niewielkie obłoczki, słońce przeszywało je rdzawymi promieniami. 

Córka zakwiliła wraz z pierwszym oddechem świadomości i chęci do życia. Cień uniósł ją powoli, przytulając do piersi i pochłaniając z uśmiechem jej cichy, żałosny skowyt.

Zmęczenie, ulga, światło, chłód. 

A ciało?
...
Rozpłynęło się wraz z mgłą, dostając upragnione zaklęcia, gwiazdy i czas.


Do przeczytania! - Gabriel



sobota, 16 stycznia 2016

"Obiecuję" pt.4/5

Tytuł: "Obiecuję"

Paringi: Vhope (Kim Taehung & Jung Hoseok), Vmon (Kim Taehyung & Kim Namjoon), Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk)

Opis: Oki, ciśniemy dalej. Naprawdę się rozkręciłem i coś czuję, że prędko tego nie skończę. Chociaż mam nadzieję, bo moje wielkie plany fikowe spoczywając w gruzach, przez takie randomowe, dzikie ficzki, które nagle wpadają mi do głowy i nie chcą wyjść. No ale - kolejny rozdzialik, snujcie domysły co się stanie, wchodzę w cholerną dramę, ale bardzo mi się to podoba, więc trudno. Będę pisał dramy. #choryGabi #pisałemzgorączką #wybaczciejeślicośniepyknie


Sytuacja zaczęła być konkretnie irytująca. 
Od dnia, w którym Taehyung poznał Namjoona, życie Hoseoka opierało się na zazdrości i wścieku jelit na widok tego upośledzonego murzyna. Tae bujał się z nim cały czas, dosłownie na każdej jednej przerwie i to zdecydowanie zbyt śmiele, jak na kolegów. A Hobi musiał to obserwować, bo jeśli będzie się rzucał, to wszyscy zaczną podejrzewać co jest na rzeczy. Był więc między młotem a kowadłem. I nie mógł pogodzić się z rzeczywistością, jaki wredny los na niego przygotował. 

Namjoon za to czuł się świetnie. Od pierwszego spotkania był przekonany o gejowskich zapędach Hoseoka, dlatego specjalnie spytał pamiętnego dnia o to, czy idzie się spotkać z dziewczyną. Odpowiedź "nie", była wszystkim, czego Kim potrzebował do szczęścia. Zwłaszcza, że potem poznał TaeTae, który był niewątpliwie najsłodszym płodem tej ziemi. A i młodszy najwyraźniej uznał go za wystarczająco interesującego, by olewać swojego dotychczasowego chłopaka i spędzać z nim całe przerwy. 

Często też zdarzało się, że siedzieli we trójkę. Te momenty były najkomiczniejsze. Oczywiście dla nikogo tak bardzo jak dla Tae. Wreszcie czuł, że żyje. Dwóch facetów, niczego sobie z resztą, z tego jeden, któremu oddał serce w wieku lat dwóch, a może i wcześniej, a drugi, który sprawiał, że czuł to śmieszne uczucie w podbrzuszu za każdym razem, gdy na niego spojrzał. I co najlepsze w tym wszystkim - obaj go pragnęli. I kłócili się o niego, walczyli i starali. Właśnie takiej atencji potrzebował Taehyung, takiej, która by go stuprocentowo satysfakcjonowała. Był rozchwytywany i podobało mu się to. Nawet bardzo. 

Ale pewnej przerwy Hoseok postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i to dosłownie. Nie zważając na możliwość bycia złapanymi, po prostu zaciągnął Tae do męskiej ubikacji i.. hm. Zabrał co swoje. Młodszy na pewno nie narzekał. 

A Namjoon przesiedziałby całą długą przerwę w samotności. Gdyby nie pewna dwójka. 

Weszli do szkoły z podwórka wymieniając z zapałem zdania i śmiejąc się bez skrępowania. Kim przekrzywił głowę, jak miał w nawyku i postanowił chwilkę ich poobserwować. Stanęli pod salą, w której lekcje miał mieć Tae. Hm. Czyli najwyraźniej, któryś z nich chodzi z nim do klasy. Ciekawe. 

Jeden z chłopców był wyższy, miał farbowane na czarno, przydługie włosy. Ubrany w koszulkę z logiem deathmetalowego zespołu najpewniej, gdyż Nam ile by się nie starał, nie dałby rady się rozczytać z tego chaosu w szambie. Do tego czarne rurki, odrobinę zdarte glany. Hm. Typowy emosek. Ale nie można mu było odmówić urody.

Drugi za to prezentował sobą całkiem inny styl. Włosy także farbowane, czerwonawe, chociaż chyba bardziej pomarańcz. Pozostawmy odcienie profesjonalistom, Namjoon nigdy nie znał się na kolorach. Do tej fantazyjnej fryzury, niższy nosił bardzo niemęski, za to uroczy granatowy golfik, w drobne, białe paski. 

Na sto procent byli razem. 

Nam nie miał ani odrobiny wątpliwości. Zwłaszcza przyglądając się temu, w jaki sposób niższy patrzył na emoska. Swojego emoska. Kim aż uśmiechnął się pod nosem, zaczynając wyobrażać sobie jak musi wyglądać ich słodziaśna relacja. Na pewno byli mniej skrępowani niż Hoseok z Tae. Dlatego, zdaniem Nama, młody marnował się przy tym kołku. Seok za bardzo się bał, był skupiony na swojej opinii, a nie powinien, mając dla siebie taki skarb jak Taehyung. Sam nie wiedział jak starszy tego dokonał, ale musiała się za tym kryć jakaś dłuższa historia. 

Na huk drzwi męskiego, obrócił się szybko, lustrując TaeTae ze zdecydowanie zbyt dużymi wypiekami. Starał się udawać, że najnormalniej był się odlać, ale na kilometr można było usłyszeć łomotanie jego serca. Uśmiechnął się szeroko i sugestywnie, kiedy Taehyung ostrożnie usiadł obok niego i głęboko odetchnął.

- Jak tam? - mruknął Nam, zerkając na nowo przybyłego kątem oka, nadal nie mogąc powstrzymać pchającego się na usta uśmiechu.

- Super. Serio. Dobrze jest. - odparł Taehyung zachrypniętym głosem, a Namjoon prychnął pod nosem i podkulił ramiona. 

- Podejrzewam. Hej.. znasz ich? - rzucił starając się nie wprowadzać Taehyunga w jeszcze większe zakłopotanie i głową wskazał w kierunku pary stojącej pod salą lekcyjną młodszego.

- Mówisz o tym rudym i wampirze? Jasne, to Jimin to mój najwierniejszy życiowy prześladowca. Ale na szczęście Jeongguk go rozprasza. - młody aż uśmiechnął się lekko i przeczesał grzywkę. 

- Są razem?

Tae przybrał barwę cegły i zlustrował Namjoona z szeroko otwartymi oczami.

- Co? To jakaś tajemnica jak Ty z Hoseokiem?

Nam nie sądził, że młody Kim może być jeszcze czerwieńszy niż do tej pory. A jednak.

- Oj no nie patrz tak na mnie. Robicie z tego takie halo, jakby poza wami nie było gejów w szkole. No proszę was, dajcie spokój. Poza tym to widać. Tak jak u nich, wystarczy, że zobaczysz jak ten rudy patrzy na tego drugiego.. Jungguka, czy jak mu tam. 

TaeTae chyba pierwszy raz sprawił wrażenie, jakby ktoś zamknął mu usta na klucz. Rumieniec nieco mu już zszedł i wydawało się, że ochłonął. Kiedy policzki wróciły do względnie normalnej barwy, spojrzał z zainteresowaniem na Namjoona.

- A.. a Ty?

- A co myślałeś, że tak tylko się z wami bujam?

- Uh.. i nie boisz się tak na głos? Przecież, ludzie..

- I co ludzie Ci zrobią, Taehyung? - warknął Namjoon, wczuwając się w temat. Uwielbiał dyskutować o wychodzeniu z szafy i swoich prawach. Taki typ, nie lubił, kiedy ograniczało się go ze względu na to, kim jest.

- No będą gadać, a mało było pobić ze względu na orientację.. - jęknął po chwili namysłu młodszy, obserwując płonące pasją tęczówki starszego Kima. 

- W takim razie potrzebujesz kogoś, kto pobije tych, którzy będą chcieli Cię skrzywdzić. - odparł na to starszy, cichym, przyjemnie chrapliwym, a do tego głębokim, ciemnym głosem, wpatrując się w Tae chyba zbyt intensywnie, ale jebać. Tak czuł i tyle. - Hoseok jest takim kimś? - zapytał jeszcze, unosząc dumnie głowę i nieco się spinając.

Kasztanowłosy opuścił szybko wzrok z szeroko rozchylonymi powiekami i zaplótł nogi w nerwowym geście. Namjoon za to rozsiadł się wygodnie, stwierdzając swoje bezapelacyjne zwycięstwo. Zaraz dołączył wspomniany wcześniej Hobi i zajął miejsce obok ciągle nieco skrępowanego Tae.

- Coś nie tak? - westchnął, starając się nie zabrzmieć w towarzystwie na zbyt zmartwionego. 

- Nie. Wszystko dobrze. - Tae podniósł szybko głowę i obdarzył Hoseoka wyjątkowo czarującym, słodkim uśmiechem. Ten zmarszczył brwi i rozejrzał się nerwowo, czy aby nikt inny tego nie dostrzegł. Namjoon bezustannie kątem oka kontrolował rozwój akcji.

W pewnym momencie TaeTae pochylił się w kierunku swojego partnera, w oczywistym geście. Hoseok natomiast odsunął się szybko, wstał jak poparzony i otworzył szeroko oczy.

- Co Ty robisz? Chory jesteś? Przerwa, wszyscy patrzą? Coś Ci się chyba pomieszało, Taehyung... - Hobi pokręcił głową i przeczesał grzywkę, starając się ochłonąć ze stresu. 

I zanim Tae zdołał z siebie cokolwiek wydobyć, ich uszy przeszył ostry, nieprzyjemny dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec przerwy. Hoseok obrócił się szybko i prawie odbiegł w kierunku skrzydła, w którym miał teraz lekcję. Namjoon niedługo później także dźwignął się z ławki, po drodze pochylając nad bladym Taehyungiem i opierając dłonie o jego uda.

- I co? On Cię obroni? - mruknął dyskretnie, unosząc brwi w cynicznym, smutnawym uśmiechu.

- J-ja.. - miauknął Tae, spoglądając na starszego i wzdychając głęboko.

- Nie Ty. TaeTae, zrozum. Nie jesteś winny jego brakowi jaj, ale za to on jest winny Twojej smutnej mince. - Nam zacisnął pełne wargi w półuśmiechu i skubnął pieszczotliwie policzek młodszego. - Teraz się nie zadręczaj, po prostu o tym pogadajcie. Nie chcę niczego psuć, ale nie pozwolę, żeby sprawiał, że czujesz się źle. - zadeklarował się jeszcze i uśmiechnął ciepło.

- H-hyung.. Ale.. Jak ja mam z nim o tym rozmawiać, on nigdy nie będzie chciał wyjść na jaw z "nami". - oczy Taehyunga nieco posmutniały, a zapał spłynął z jego buźki.

- Musisz wszystko sobie przemyśleć, Tae. Wiem i rozumiem. Tylko nie poświęcaj się za bardzo. Jesteś wart kogoś lepszego. - nie zwracając uwagi na jednego, czy dwóch gapiów, przeczesał delikatnie włosy młodszego swoimi smukłymi, długimi palcami, na co na nadwyrężonych już i tak policzkach, ponownie wykwitły różyczki urokliwych rumieńców. Namjoon bardzo zadowolony z siebie odsunął się i wyprostował przed chłopcem.

- Namjoonie, pogadamy jeszcze o tym? Chyba muszę wreszcie komuś się zwierzyć..

- Taeś, jestem zawsze dla Ciebie. I będę. Obiecuję.

A w klatce piersiowej Taehyunga coś załomotało i przypomniało słowa innego mężczyzny, który teraz zostawił go i nawet nie obejrzał się za siebie. Chyba naprawdę musiał poważnie przemyśleć czego oczekuje od swojego partnera. Wreszcie ktoś otworzył mu oczy i pokazał, że Hoseok nie jest jedynym facetem, który może dać mu szczęście. 
Całą resztę dnia w szkole, Tae zastanawiał się, rozmyślał i analizował sytuację, w którą wrzuciła go fortuna. Z jednej strony dopiero zaczął odkrywać, że nie na Hobim świat się kończy i był niepewny swoich uczuć, z drugiej coś wewnątrz chłopca łkało o zmiany, żeby ktoś wreszcie na oczach innych zamknął go w ramionach i spił pocałunek z ust. Żeby ludzie mu zazdrościli. 

Tylko kto jest w stanie mu to zapewnić?

Hoseok? 

Wiecznie przestraszony, chcący sekretów i tajemnic przed innymi, bojący się nawet głupiego buziaka pod koniec przerwy? 

Chaos. Wewnątrz głowy Tae miał miejsce chaos. W tym chaosie brał udział Hobi, ale też Namjoon, a nawet Jeongguk z Jiminem. Naprawdę byli razem? Podejrzewał taką opcję, ale nigdy ich nie przyłapał.. mimo to uwaga hyunga była trafna, Jimin patrzył na młodego w taki sposób, że uśmiech sam wpływał na usta. 

Kto patrzył na Tae w taki sposób? 

I pierwszy raz w jego głowie z chaosu kilkunastu twarzy pozostała jedna.
Z ciemną karnacją, pięknymi, obfitymi ustami i przenikliwym, zmysłowym spojrzeniem. 


Do przeczytania! - Gabek



środa, 13 stycznia 2016

10 000 wyświetleń! - 10 000 views!

Jeju jeju, przegapiłem kiedy stuknęło nam 10 000 wejść, moje słodziaki ;w; No cóż, nie chciałem, żeby ten dzień nastąpił, ale po raz kolejny przysługuje wam wybór specjala. Zgodnie z moimi niezawodnymi statystykami *zagląda w papierki* bezsprzecznie najwięcej aktywności otrzymał od was shot "Nie przekręcaj klucza". Jako, że BTS to najbardziej maltretowany przez moją twórczość zespół, to nie będę tym razem traktował specjala jako coś doceniającego fandom ogólnikowo, a szczególny paring. W tym przypadku był to Vmin, więc tak - piszcie swoje sugestie związane z tym shipem, a ja postaram się sklecić z nich coś porządnego i niedługo możecie spodziewać się tej super-duper-specjalnej rzeczy na moim blogu. 

Poza formalnościami... jej. Chciałbym wam kosmicznie bardzo podziękować, nie marzyłem, że tak szybko uda mi się uzyskać taki rozgłos, i że moja twórczość przemówi do tak dużego audytorium. Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko co dla mnie robicie. Jesteście najlepsi. Kocham was :<

Nie jestem typem, który od pochwał osiada na laurach, więc spokojnie - dalej będę dawał z siebie wszystko i jeszcze więcej. Liczę na wasze zainteresowanie, motywację i od czasu do czasu dobre słowo czy sugestię. 

No to hm.. widzimy się przy 50 000? <3

Do przeczytania! - wasz Gabryś



***

Holy moly, I never noticed when we've reached 10 000 views, bunnies ;w; Well, I'd rather this day didn't come at all, but once again you are priviledged to choose the special fanfic. According to my infallible stats *searches through the docs* the one that has recieved the largest amount of your love is clearly one shot in polish "Nie przekręcaj klucza". Since BTS is the group that I regularly use in my output, this time we're going to choose not a band in general, but a particular pairing. And in this case it was Vmin. Well then - comment your suggestions below and I'll rig something up out of them. Expect  me to add this special as soon as possible tho.

Now besides all formal stuff.. damn. I'd love to thank you so so much, I would have never dreamt about becoming that well known and liked in such a shotr period of time. Thank you again. You're honestly the best. All the love :<

I'm not this type of person that would get lazy and feel as if I was some big fish - I'll work even harder, promise. Hope for you to carry on motivating me and letting me see your interest in my stuff. 

What else to say.. see ya around 50 000 views?

Till the next time! - your Gabe 



wtorek, 12 stycznia 2016

"Obiecuję" pt.3/5

Tytuł: "Obiecuję"

Paringi: Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok), Vmon (Kim Taehyung & Kim Namjoon)

Opis: Kolejny dzień, kolejny rozdział, nie mogę się powstrzymać. Czytajcie, komentujcie, pytajcie i proście o więcej, bo poza faktem, że pisze mi się to jak marzenie, chciałbym trochę zainteresowania od was, chalo. Widzimy się w kolejnej części, mamo, znowu wyjdzie mini seria ;A;"


Układ nie był zły - w końcu dostawali czego chcieli, mieli trochę czasu dla siebie, a przy okazji nie musieli się z tym afiszować. Nikt nie wiedział o ich małej tajemnicy, przetrwali tak aż do klasy maturalnej Hoseoka. 
Tu pojawiło się pytanie - wyjść z szafy, zaszaleć i iść na najważniejszy bal dla licealisty razem z człowiekiem, który znaczy dla Ciebie więcej niż ktokolwiek do tej pory, czy ukrywać się dalej i być może zranić tego najważniejszego?
Nie to, żeby do tej pory wszystko szło idealnie, dobrze, bywałe i momenty napięcia; w końcu Jimin bardzo lubił wciąć się nagle w najmniej oczekiwanym momencie i przypadkowo napatoczyć się, kiedy akurat codzienną tradycją obściskiwali się po szkole albo całowali w szatni. Ale Tae i Hobi byli po prostu taką ukrytą parą i nic złego by w tym nie było, gdyby dało się tak przetrwać do końca życia. A nie było to możliwe, przez bezwzględne i straszne.. dziewczyny.


Hoseok wyrósł na przystojnego, atrakcyjnego mężczyznę. Każdy to widział i nie trzeba się było długo zastanawiać, by wydedukować, że grubo ponad połowa szkoły o płci żeńskiej chciała zatrzymać go tylko dla siebie, a co najważniejsze - "zaklepać" do czasu studniówki. Tym samym pojawiał się wcześniej wspomniany problem. Dla Hobiego nie byłoby wielką katorgą poudawać jeden wieczór więcej, że jest z jakąś ślicznotką i układa im się bardziej słodko niż wymiotują jednorożce skąpane w wacie cukrowej. Ale studniówka to nie żarty. Najgorsza zdawała się wizja, że miałby zostawić na ten czas Taehyunga samego przytulonego do poduszki z pudełkiem lodów, myślącego jak świetnie jego facet musi się bawić. 

Ale nie przyjdzie z chłopakiem na bal. Przecież reszta rocznika zgnoiłaby go do cna. 

Mętlik w głowie zdecydowanie nie pomagał w dokonaniu jakkolwiek sensownej decyzji. Rozmawiali o tym z Tae nie raz, ale nie było to ani proste ani przyjemne.
Kim w sumie pogodził się z tym, że Hoseok pewnie go nie zaprosi. Nie chciał przynosić mu wstydu swoją obecnością, a tym bardziej po tym, jak starszy przedstawił mu problem i okazało się, że dla niego też nie jest to prosta decyzja. Miał zaproponować, że nie pójdzie, bo i tak ma dużo obowiązków, z resztą sam będzie miał studniówkę i zaprosi Hoseoka wtedy. On nie będzie się bał. 


I wszystko poszłoby wspaniale. Gdyby nie jedna, jedyna osoba, która pod sam koniec postanowiła dodać fałszywą nutę do może smutnawego, ale przynajmniej ukończonego utworu. 

Osobą tą był nie kto inny, a niejaki Kim Namjoon.

Chłopak doszedł do klasy Hoseoka na ostatni rok, nie wiedzieć nawet czemu zdecydował się zmienić szkołę. Ale Jung od początku wiedział, że coś z nim będzie nie tak. Zapowiadało się na znajomość pełną.. hm.. spięć.

Zaczęło się niewinnie, przedstawił się mu na przerwie, wypytał o kilka organizacyjnych spraw i pomoc w pierwszych dniach szkoły. Zdawał się nieco bardziej dojrzały, niż rówieśnicy Hobiego, co z jednej strony dobrze o nim świadczyło, ale z drugiej wprowadzało pewien niepokój. Nikt do końca nie wiedział co może siedzieć w głowie takiego Namjoona. Patrzył w specyficzny sposób, mówił w specyficzny sposób, był zdecydowanie zbyt dobry z angielskiego, poza tym nawet ruszał się jak taki.. robot.

A co jeśli był robotem? 

No dobrze. Może wyobraźnia Hobiego była momentami zbyt wybujała, ale czuł, że coś się święci, oraz że przyczyną tego "czegoś" będzie właśnie Kim Namjoon. 

Pewnego jesiennego popołudnia, kiedy Jung dziarskim krokiem zmierzał ku swojemu słodkiemu TaeTae czekającemu na boisku szkolnym na jego dłonie i usta, usłyszał za sobą nieco irytujący już, niski, czarny głos.

- Hej Hoseok! Śpieszysz się? Chciałem, żebyś wytłumaczył mi ostatnie lekcje z chemii.. - mruczącym tembrem rozległ się Namjoon, a Hoseok poczuł jak krew wypełnia jego głowę bardziej niż powinna.

- Troszkę.. nie moglibyśmy się spotkać w weekend? Jestem umówiony.. - w odpowiedzi starał się brzmieć najmilej jak było to możliwe, jednak nie udało mu się do końca zamaskować rozdrażnienia intruzem.

- Uh.. z dziewczyną, hm? 

- Nie. - wypalił pytany bez namysłu, po czym ugryzł się w język i przeklął w myślach swoje roztrzepanie.

- O, to może nie będę aż tak przeszkadzał, hm? Wytłumaczysz mi po drodze, przedstawisz, a potem się ulotnię. - Kim zmrużył przymilnie powieki, wyglądając jak definicja grzecznego kujonka z gimnazjum. 

Hosoek westchnął ciężko. Sam się wkopał, racja, teraz nie było drogi, żeby się wygrzebać. No poza obwieszczeniem temu zboczeńcowi, że ma faceta, ale do tego nigdy się nie posunie, o nie. Zbyt ryzykowne.

- No to.. uh. Pokaż, co Ci nie idzie..

Po przejściu całej szkoły z zeszytem pełnym pierwiastków, Hoseok miał serdecznie dość. Wyszedł szybko przez główne wejście, momentalnie kierując się w stronę boiska. Kiedy tylko znad koślawych liter wypełniających strony notatek Namjoona dostrzegł swoje maleństwo stojące w nieco przydużym płaszczu i wielkim puchatym szaliku, musiał powstrzymać pchający się na usta uśmiech. Serce przyjemnie załomotało w piersi. Jak on kochał tego dzieciaka. 

- Tae? - rzucił, kiedy zakończył objaśnianie tematu Namjoonowi i pomachał oddalonemu już tylko kilka kroków chłopcu, który na wydźwięk ukochanego głosu z szerokim uśmiechem obrócił się w jego stronę.

Uśmiech jednak zaraz pobladł. Zachowując pozory zlustrował niepewnie obcego towarzysza Hoseoka i pytająco zerknął na chłopaka, kiedy już podszedł do niego wystarczająco blisko.

- Uh.. wybacz zaskoczenie, nie wiedziałem, że ktoś z Tobą przyjdzie.. - młodszy Kim skinął uprzejmie głową i wyciągnął dłoń w kierunku nieznajomego.

- Tak, sam nie wiedziałem.. em.. no to tego.. to jest.. - mruknął, jednak nie dane mu było skończyć, gdyż nowy uprzedził go, ujmując z przesadną grzecznością wysuniętą do siebie dłoń.

- Kim Namjoon. Jestem tu od niedawna, jeszcze nie do końca wszystkich znam. Hoseok pomaga mi się zaaklimatyzować. - roześmiał się perliście i uraczył młodszego nad wyraz czarującym uśmiechem.

Hoseok mógł przysiąc, że Tae nieco poczerwieniał. Chyba nie było aż tak zimno, hej..

- Kim Taehyung. - odpowiedział uroczym uśmiechem i spojrzał na własne buty.

Czy on się właśnie peszył, chwila chwila, co tu się..?!

- Masz bardzo urokliwych znajomych, Hoseok. Musisz poznać mnie z resztą Twoich kolegów, jeśli są równie..

- Tak, tak. Wszyscy są tacy! - Hobi nieco zestresowanym gestem machnął ręką i zaśmiał się, odrobinę kaszląc i zerkając porozumiewawczo na Tae, wcale nie ukrywając karcącego charakteru swego spojrzenia.

Taehyung jednak poczerwieniał tym bardziej, sprawiając wrażenie nieco oburzonego stwierdzeniem Hobiego. Odgarnął farbowaną na jasny kasztan grzywkę i spojrzał zalotnie w stronę Namjoona. Nie no tego już za wiele..

- Ja jestem w klasie drugiej, ale znam liceum jak własną kieszeń, gdybyś miał pytania śmiało mnie szukaj, jestem do Twojej dyspozycji. - mruknął Tae z uśmiechem, którego Hoseok nie mógł przeboleć, skrzywił się więc i rzucił podenerwowane spojrzenie gdzieś w bok.

- Miło mi to słyszeć.. Tae? Mogę tak do Ciebie mówić? - Nam przekrzywił głowę na bok i uśmiechnął się po raz kolejny w ten dziwny, przyciągający sposób.

- Nie ma problemu. - młodszy skinął radośnie głową, zaraz jednak unosząc palec wskazujący w geście nagle zaistniałego pomysłu. - A w sumie.. to lubię być nazywany TaeTae. Możesz tak na mnie wołać. 

- A więc TaeTae, jak sobie życzysz. 

Wymiana słodkich uśmiechów, Hoseok coraz bardziej siny ze złości. Czuł jak piecze go wszystko wewnątrz.. czy to jeszcze zazdrość, jeśli życzy Namjoonowi nieteatralnego połamania nóg?

- No to będę się zbierał, nie zawracam wam dłużej głowy. Bardzo miło było mi Cię poznać, TaeTae. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

- Obiecuję, że o to zadbam, chociażby na korytarzu na przerwie. Do jutra hyung! - kasztanowłosy ukłonił się nisko i pomachał do Nama, który odpowiedział mu równie głębokim ukłonem, uścisnął rękę Hoseoka i oddalił się wyraźnie rozluźnionym, leniwym krokiem.

Hoseok wyglądał jak upiór. Momentalnie podkrążyły mu się bardziej oczy, przygarbił się jak polujący kot, a wszystkie mięśnie twarzy pozostawił spięte. Obrócił się poirytowany w kierunku Tae, który jak gdyby nigdy nic uraczył go anielsko błogim wyrazem twarzy.

- Sympatyczny ten Namjoon, prawda?

- A-al.. że.. kurw..jskbeshbdjckajsldaaa! - krzyknął starszy, może jednak odrobinę zbyt głośno.

- Hm? Coś mówiłeś? - westchnął Tae i postąpił krok ku Hoseokowi, poprawiając troskliwie jego kurtkę.

- Uh.. jeśli go nie zabiję, to będzie dobrze. - warknął Hobi, opuszczając wzrok na Tae i przyglądając się jak dopina z uporem wprawionej żonki ostatnie ząbki zamka. 

- Nie przesadzaj. Był bardzo miły i uprzejmy.

- Zwłaszcza prawiąc Ci komplementy i uśmiechając się tak.. grr..

- Huh? Niby jak?

- Tak zalotnie, do cholery!

Taehyung zachichotał pod nosem i pogładził policzek swojego chłopaka, zaraz stając na palcach i muskając delikatnie wargami jego usta.

- Może wreszcie będziesz musiał się o kogoś postarać, Hobi.

- Że niby co..?

- Cóż.. mam nadzieję, że jednak pomyślisz dwa razy, czy rzeczywiście wszyscy są tacy jak ja.. - szepnął Tae uśmiechając się tajemniczo i może nieco zadziornie, po czym przeczesał włosy Hoseoka z pobłażliwym wyrazem twarzy, obrócił się wdzięcznie i odpłynął niespiesznym krokiem.

A Jung stał tak jeszcze kilkadziesiąt sekund i zastanawiał się jaki będzie najbardziej bolesny sposób kastracji Kim Namjoona.


Do przeczytania! - Gabek


poniedziałek, 11 stycznia 2016

"Obiecuję" pt.2/5

Tytuł: "Obiecuję"

Paringi: Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok), w domyśle Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk)

Opis: Skoro dobrze mi się pisze, to yolo, dodajmy dzień po dniu. W sumie wyłącznie na prośbę Reiczel noony <3 Kolejna część, jednak nie będzie tylko dwóch, niestety, ale to było do przewidzenia xDD Czytajcie, komentujcie, kocham was ~


Życie nie było jego ulubionym przedmiotem. Najchętniej wróciłby się do czasów przed podstawówką, wtedy wszystko było słoneczne, kolorowe i przyjemne. Wraz z nadejściem szkoły zaczęło się psuć, Taehyung widział to i nie trzeba było dużo myśleć, by wyciągnąć najprostsze wnioski - życie po prostu ssie. Miał już piętnaście lat, głupie gimnazjum, głupi nauczyciele, głupi znajomi. I najgłupszy z nich wszystkich Jung Hoseok.

- Siemka TaeTae! - rzucił Jimin i klepnął go silną ręką w łopatki. Odrobina niżej i bezsprzecznie odbiłby mu płuca.

- Kurwa, Jim.. - westchnął Kim i nawet nie zaczął swojego klasycznego wywodu nad tym, jak bardzo Park przeszkadza mu w życiu. Po co strzępić język, skoro ten idiota będzie bez przerwy zachowywał się dokładnie tak samo.

Rozejrzał się po korytarzu; grupka jego pseudo znajomych stała pod salą, wymieniając buzujące emocje na temat jakiejś szkolnej nowinki. Nie chciało mu się do nich podchodzić, z kimkolwiek witać.. Miał tak bardzo dość zmagania się codziennie ze wszystkim co go otaczało.
Od momentu, w którym Hoseok zaczął go unikać świat przestał mieć znaczenie. Źródło jego codziennej motywacji do życia przestało wybijać z przegniłej ziemi, Miał paczkę swoich super-cool-zajebistych znajomych, a Tae przestał się liczyć. Był dla niego tylko kolejnym, nudnym młodziakiem, który tak naprawdę nie miał mu czym zaimponować. Dlatego codziennie przychodził do szkoły zły, znudzony, lub w ogóle nie przychodził. Nie rzutowało to dobrze na jego oceny i zachowanie, opuścił się w nauce i popadł w dziwny stan, kiedy jedyne czego naprawdę pragnął, to żeby czas się zatrzymał, a on odespał wszystkie nerwy i cały smutek jaki kotłował się w jego wnętrzu.

- Hej Taehyung. - nieco niepewny głos przeleciał przez uszy Kima, ale mimo braku zainteresowania postanowił się odwrócić i uraczyć człowieka resztkami sił do konwersacji. 

- Jeongguk.. Cześć. Jimin siedzi tam. - wskazał zobojętniałym ruchem głowy ławkę, a której Park siedział rozwalony jak król i prowadził aktywną wymianę słów z całkiem niczego sobie dziewczyną. Dla Tae jednak kolejnym, pustym laszonem, bez ambicji i bez wartości.

- A-ale.. - westchnął cicho młodszy chłopak i przygryzł w stresie wargi. Zaglądnął przez ramię Taehyunga na siedzącego na ławce Parka, po czym spłonął rumieńcem. - W sumie to nic. Powiedz mu ode mnie, żeby czekał przed szkołą po lekcjach, dobrze?

W odpowiedzi Tae tylko skinął głową, wzruszając lekceważąco ramionami, po czym oddelegował młodziaka krótkim "nara". Ten drżącym głosem odpowiedział mu formalnym "miłego dnia" i popędził pod własną salę lekcyjną. Kim pokręcił głową z dezaprobatą i podszedł do flirciarza na ławce, szturchając go niedelikatnie w ramię.

- Te, zalotnik, Gukie prosi, żebyś czekał na niego po lekcjach. - westchnął bez zaangażowania, wlepiając znudzony wzrok w wielkie, roześmiane oczy Jimina.

Ten na wydźwięk imienia Jeona spiął się nieco i chyba nawet zarumienił. Skinął pospiesznie głową i nienaturalnie szybko powrócił do konwersacji z dziewczyną, która wydawała się kontaktować jeszcze mniej.
Tae nie chciał wnikać. Nie było mu to po drodze, sam Jimin nie zbyt go interesował. Po prostu kolejna osoba powiązana z innymi na sobie tylko znane sposoby. Westchnął cicho i odblokował telefon, sprawdzając wiadomości. Jedna od znajomej, którą poznał na fejsbuku, jedna od mamy, żeby pamiętał o zakupach po lekcjach. Zablokował ekran i oparł się plecami o ścianę w paskudnym odcieniu zgniłego błękitu. Czy cała ta szkoła musiała aż emanować mentalnymi wymiocinami?

Wśród zgiełku usłyszał jeden, konkretny tembr. Ten najbardziej irytujący ze wszystkich. Ten, który tak bardzo go wkurzał, denerwował, ranił. Zza winkla wyłonił się Hoseok, prowadząc trywialną rozmowę z dwójką znajomych. Kim wlepił weń spojrzenie, jednak nie oczekiwał niczego w odpowiedzi. Jung nie interesował się nim wcale, tak jakby Tae nigdy nie istniał. I tym razem nie doczekał się najmniejszej kropelki uwagi ze strony starszego. Miał tego serdecznie dosyć. Kiedy tylko Hoseok stanął pod salą, w której miały odbyć się jego zajęcia i znajomi na moment go opuścili, Tae zebrał wszystkie pokłady odwagi i ruszył w jego kierunku, przerywając mu sprawdzanie czegoś w telefonie ostrym "dzień dobry".
Starszy uniósł na chłopaka wzrok i nieco zmrużył powieki. 

- Czego chcesz Taehyung? Nie widzisz, że przeszkadzasz? - potrząsnął telefonem przed nosem Tae i zmierzył go oschłym, chłodnym spojrzeniem. Ten musiał chociaż sprawiać wrażenie opanowanego, bo wewnątrz wszystko mu krwawiło i nie byłą to rozmowa, którą chciał przeprowadzić bez przygotowania.

- Niczego. Tylko pogadać. Będziesz miał chwilę po szkole? Chciałbym wyjaśnić kilka kwestii. - mruknął typowym dla siebie pozbawionym emocji głosem.

- Nie mamy wspólnych tematów, Taehyung. O czym chcesz gadać?

- Wierz mi, kilka by się znalazło, wbrew Twojej niechęci. Widzimy się po szkole w męskim kiblu na parterze. - rzucił tylko i jak najszybciej obrócił się, wracając pod własną salę lekcyjną, starając się zapanować nad drżeniem dłoni i dziwną wilgocią, która naszła na jego oczy. 

Usiadł z impetem na ławce i przetarł ciepłą ze stresu twarz lodowatymi dłońmi. Zaburzenie krążenia w palcach ma jednak swoje plusy. Zanim udało mu się opanować wypieki, obok zajął miejsce Jimin.

- Tae? Wszystko okej? Dawno nie widziałem, żebyś cokolwiek przeżywał.. - mruknął Park, zaglądając na twarz chłopaka, który starał się ją ze wszystkich sił zasłonić.

- Nic mi nie jest. Źle się czuję, chyba mam gorączkę. - odparł na odczepne, chcąc się jak najszybciej pozbyć natręta.

- Jeśli jest coś, o czym chciałbyś pogadać, to śmiało, wiesz, że..

- Jimin proszę. Nie mam siły się z Tobą użerać. Po prostu daj mi spokój. 

Ze strony Parka dało się słyszeć ciche, zawiedzione westchnienie. 

- A może jednak? - zagadnął po raz kolejny, układając dłoń na ramieniu rozmówcy i obracając go w swoją stronę bez większego problemu. Tae był niemalże anorektykiem, bez trudu dało się nim fizycznie manipulować. Zwłaszcza, że Jimin chodził regularnie na siłownię i był dużo bardziej muskularny od chłopaka.

Tae zachłysnął się powietrzem i spojrzał mściwie na Jimina. Bez słowa zmarszczył brwi i strącił jego drobną jak na chłopaka w ich wieku dłoń, wracając do poprzedniej pozy i chowając twarz w chłodnych palcach.

- Nie chcesz się zwolnić, skoro tak Ci źle? Może pielęgniarka by coś zaradziła?

- Nie mogę. Mam rzeczy do zrobienia po szkole. - mruknął tylko Kim i wstał z ławki, odchodząc na drugi koniec korytarza i zasiadając ostentacyjnie pod ścianą. Po niecałej minucie rozległ się nieprzyjemny, zbyt długi dźwięk dzwonka. 

Lekcje się dłużyły, jak zawsze. Tae nie zwracał uwagi na to jaki aktualnie miał przedmiot, niczemu nie poświęcał szczególnej uwagi. Po prostu zmieniał miejsce siedzenia i głos, jaki wpadał w jego uszy. Jeśli akurat trafił na sprawdzenie wiedzy w postaci kartkówki bądź testu, zazwyczaj pisał cokolwiek, bazgrał kilka rysunków i oddawał kartkę pierwszy. Pewnie dlatego wśród jego wyników wielką przewagę miały dwóje i jedynki. 
Ostatnie zajęcia skończyły się dzwonkiem, a Tae zerwał się, zarzucając plecak na ramię i bez "do widzenia" wybiegł z klasy, łapiąc oddech. Czemu na lekcjach zawsze musiał panować taki obleśny zaduch. 
Bez namysłu ruszył w kierunku umówionego z Hoseokiem miejsca, gdzie mieli przeprowadzić rozmowę. W jego brzuchu łomotały ciężkie kamienie, przyprawiając go o zimny pot. Przed czym się tak strasznie denerwował, co go tak stresowało? To tylko rok starszy cham, z którym musisz sobie wyjaśnić kilka rzeczy. Tyle. Nic wielkiego.
Kiedy już prawie udało mu się opanować drżenie kolan, wszyscy uczniowie zniknęli z korytarzy i zapanowała na nich pustka, usłyszał ciche, powolne kroki. Wkrótce też zza rogu wyłonił się Hoseok, pełen pogardliwego zobojętnienia na zaistniałą sytuację. Wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi, potem obracając się do Kima, ściągając plecak z ramion i nieco zbyt agresywnie rzucając go pod ścianę.

- No TaeTae? Jak tam? - zagadnął ze sztuczną słodyczą w głosie, a młodszy spiął się i poczuł nieprzyjemne pieczenie na policzkach.

- T-tt.. to ja miałem pytać. - wydukał łamiącym się głosem, przybierając teoretycznie pewną siebie postawę i biorąc głęboki oddech. - Co Ty odpierdalasz, Hoseok?

- Hm? Skąd ta agresja, mały? Coś Ci zrobiłem? - warknął wyższy i podszedł kilka kroków w kierunku drżącego Taehyunga. Ten odetchnął ponownie, starając się uspokoić pędzący puls. 

- Jakbyś nie zauważył, to od dokładnie czterech lat traktujesz mnie jak gówno. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego jak mnie to wkurwia. - wysapał z trudem Taehyung i skinął głową na potwierdzenie własnych słów.

- Oh, a więc jednak nasz maluszek ma ból dupy.. - zaśmiał się brzydko Hoseok i zbliżył jeszcze bardziej do Tae. - Chciałbyś się ze mną dalej bujać, hm? Chcesz, żebyśmy byli przyjaciółeczkami, Taehyung? Przestań żyć przeszłością, dobrze Ci radzę. - westchnął na koniec i obrócił się, najwyraźniej zbierając się do odejścia.

- HEJ! Chwila! Gdzie?! Ja jeszcze nie skończyłem! - krzyknął Tae, dopiero później zdając sobie sprawę, że zabrzmiał jednak za bardzo jak zdesperowana nastolatka.

- Ale ja skończyłem. Po prostu daj mi spokój, nie chcę, żeby nic nas łączyło.

- Co ja Ci zrobiłem?! Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz, co się do cholery zmieniło?!!

Hoseok stanął tuż przed drzwiami i westchnął głęboko. Obrócił się do Tae i uśmiechnął kąśliwie.

- Jesteś taki żałosny, Taehyung.. idź się pobawić w piaskownicy, hm? Może tam znajdziesz równych sobie znajomych. 

Kim zamarł. Teraz już nawet nie miał sił, by walczyć z trzęsącymi się ramionami. Serce łomotało w jego piersi jak po przebiegniętym maratonie, myśli jak wolne elektrony obijały się o ściany logiki i uczuć, a Tae nijak był w stanie nad nimi zapanować i jakkolwiek je uporządkować. Nic nie trzymało się całości, słowa Hoseoka były takie obce, zimne, wbijały się w niego jak sztylety, a on nie potrafił zrozumieć czemu. 

- Hobi.. - rzucił jeszcze drżącym, piaskowym głosem i przygryzł dolną wargę, czując jak w jego oczach pojawiają się kolejne łzy. Już nie chciało mu się z tym walczyć.

- Hobi? Haha.. Hobi skończył się już dawno. Nie nazywaj mnie tak. 

- Hobi przestań, przestań tak mówić, kurwa mać.. - jęknął Tae zasłaniając uszy i pozwalając gorzkim łzom spłynąć po zaczerwienionych policzkach.

- Jestem Hoseok! - odkrzyknął ten, obracając się po raz kolejny i stając w bojowej pozycji, kilka kroków od Tae. 

Młodszy z zapłakaną twarzą podszedł do Hoseoka i pociągnął nosem, przedstawiając obraz nędzy i rozpaczy. Chude ramiona trzęsły się w rytm fal szlochu jakie nimi targały. Nie zważając na to, że pewnie za to dostanie, pochylił się i oparł czoło o klatkę piersiową agresora. Ku zaskoczeniu nic, co przewidywał, się nie stało.

- Taehyung.. kuźwa, no.. - cichy pomruk dobiegł jego uszu, ale tym razem nie było w nim ani pogardy, ani złości. - Przestań się mazać.. 

W odpowiedzi młodszy pokręcił przecząco głową i czuł jak kolejne łzy popłynęły po jego policzkach. Było mu już wszystko jedno, co Hobi o nim pomyśl, chciał tylko, żeby wiedział, jak bardzo go rani.

- Tae.. - usłyszał jeszcze, na co otworzył szerzej oczy. Szczupła dłoń otoczyła jego ramiona i niepewnie pogładziła łopatki.

- Boli, Hoseok.. Bardzo boli.. Jeśli na to zasłużyłem, to powiedz czym... - jęknął jeszcze zapłakanym głosem chłopiec, z trudem odsuwając się od rozmówcy i wlepiając w niego spojrzenie umykające z załzawionych, lśniących, zaczerwienionych oczu.

Jung wyraźnie westchnął i zacisnął usta. 

- G-..gdzie boli? - opuścił pusty wzrok, zaraz jednak spoglądając znów na twarz Tae, na co młodszy zadrżał i jeszcze szerzej rozchylił powieki. Przerażony jednak, nie wykonał żadnego gestu, poza powolnym wskazaniem okolic klatki piersiowej.

Hoseok rozejrzał się nieco spięty po korytarzu, kontrolując najwidoczniej, czy ktokolwiek się tędy nie przechadza. W końcu nie dostrzegając nikogo wrócił spojrzeniem na Tae, który ciekł dosłownie jak wodospad, prezentując sobą niezwykle rozczulający obrazek. Starszy pochylił się nieco, wolną dłonią przecierając mokry policzek chłopca. Tae już bardzo dawno nie czuł z jego strony tej dziwnej rzeczy, musiał cofnąć się w dawną przeszłość, żeby wiedzieć jak to nazwać. Dotyk Hoseoka przynosił ulgę, dziwny spokój, był pełen takiej.. czułości?
Wtedy Jung nieco niepewnie zbliżył swoją twarz do tej należącej do swego rozmówcy i przycisnął wargi do jego rozchylonych w zaskoczeniu ust. 

Kim nigdy by się tego nie spodziewał, zmarszczył pytająco brwi, ale zaraz poczuł nie do końca znajome ciepło w brzuchu. Przyjemnie. Zmrużył powieki i postarał się podążać za Hobim w gestach, jakie starszy wykonywał. Pocałunek nie trwał jednak długo, a Hoseok przytulił do siebie chłopca, odchylając tylko na tyle, by móc złapać z nim kontakt wzrokowy. 

- Lepiej?

- M-mhm.. - odparł Tae, skinąwszy lekko głową, czując, że pod wpływem spojrzenia Junga jego policzki są jeszcze czerwieńsze niż były.

- Heh.. mały TaeTae.. - przeczesał jego włosy długimi palcami, przekrzywiając głowę na bok i oglądając jego oblicze z delikatnym uśmiechem.

- Nie może tak być zawsze, Hobi? - westchnął młodszy rozżalonym głosem i zacisnął dłoń na materiale jego szkolnego mundurka. 

- Nie, Tae. Chłopcy nie mogą lubić innych chłopców. - odparł cicho Hoseok i przeniósł dłoń na policzek rozmówcy.

- A-ale.. nie musimy.. wystarczy, żebyś mówił mi cześć, czasem się uśmiechnął... czy to tak dużo, Hobi?

- Taehyung... zrozum. Ja nie dam tak rady. - starszy złapał go za ramiona i spojrzał z powagą w jego oczy. - Kocham Cię za bardzo,  nie tak jak powinienem. Tak jak pary się kochają, Tae. Nie mogę. Musiałem się od tego odciąć, to nie jest normalne, a teraz, kiedy już prawie wydawało mi się, że przestałem się tak czuć, Ty musiałeś wszystko zniszczyć..

Kim nie miał pojęcia jak zareagować na te słowa. Otworzył tylko oczy szeroko, szerzej niż do tej pory i zmarszczył brwi, starając się przetworzyć informacje jakie Hoseok mu przekazywał. Co za idiotyzm, co za głupie, kretyńskie myślenie..

- Hobi? - odparł, zbierając myśli i decydując się na najdziwniejszą rzecz w swoim życiu.

- Mh?

- Zróbmy tak.. nie musisz się ze mną witać. Nie musisz nawet zwracać na mnie uwagi, jeśli tak będzie Ci łatwiej. Ale nie daj mi poczuć, że jestem dla Ciebie nikim, Hoseok. 

- Tae, mówiłem, że-..

- Cicho. Wystarczy, że co jakiś czas spotkamy się po szkole, porozmawiamy, że mnie przytulisz, złapiesz za rękę.. Nie rozumiesz, że też Cię kocham, Hobi? Od zawsze? 

Starszy przełknął z trudem ślinę i zadrżał, spoglądając na Kima z nadzieją, ale jednak nieco niepewnie i strachliwie. 

- Chcę Cię całować, Tae.. chcę, żebyś był mój.. - jęknął cicho Hoseok i zagryzł wargi.

Kim uśmiechnął się pobłażliwie i pogładził policzek hyunga.

- Jestem. Tylko już nigdy tak nie rób, Hobi, nigdy mnie nie zostawiaj. Obiecujesz?

- Obiecuję. 


Do przeczytania! - Gabek