Tytuł: How to reach the target?
Paringi: Yoonmin (Min Yoongi & Park Jimin)
Opis: Oki, zupełny spontan, mimo, że nie komentujecie, a wejść jest tyle co kot napłakał, to stwierdziłem, że i tak piszę głównie dla siebie, więc co się mam przejmować. Poza tym jest to opko dedykowane i zainicjowane przez moją cudną, kochaną i jedyną muzę, dzięki kociaku <3 Mam nadzieję, że taka fluffowa, spokojna seryjka wam przypadnie do gustu.
- Strzał!
Naprężona cięciwa wysmyknęła się wyćwiczonym gestem z palców, z impetem pchnęła osadę strzały i wprawiła ją w ruch. Wyrzut trwał ułamek sekundy; krótki świst, wymierzony w czasie jakby idealnie by serce na moment stanęło, a oddech urwał się i wyczekał suchego odgłosu grotu wbijającego się w tarczę. I po wszystkim.
Ruda grzywka załopotała leniwie na wietrze, kiedy chłopak kolejny raz tego dnia wychodził na tor i mocował się z wyciąganiem strzał z tarczy oraz zbieraniem rozrzuconych po gruncie nietrafień.
- Wynik? - zaatakowało go ostre pytanie, kiedy tylko wrócił na pozycję strzelniczą.
- 7, 8, 5, 9, 7. - wyrecytował delikatnie, z wyraźnie wyczuwalną dozą pokory i ostrożności w głosie. Nie podnosił wzroku, uparcie wpatrywał się w nieistniejący punkt gdzieś w okolicy ramienia rozmówcy.
Wymowna cisza zabrała trenerowi kilka uspokajających oddechów.
- Jimin. Cholera jasna. Z takimi wynikami chcesz się wybierać na zawody? Tak chcesz nas reprezentować?! - krzyk rozerwał kilka barier powietrznych i sprawił, że niższy chłopiec podkulił lekko ramiona, widocznie zaciskając usta.
- S-starałem się.. - jęknął w odpowiedzi, czując jak łzy napływają w kąciki jego oczu. Rzadko zdarzało mu się płakać, wbrew pozorom wcale nie był "miękki", czy jakoś wyjątkowo niemęski. Wszystko zmieniało się, kiedy przychodziło do konfrontacji z trenerem. Wzbudzał skryte w Jiminie pokłady stresu, czasem wręcz paniki, chłopak czuł jak grunt usuwa się spod jego nóg i otwiera przepaść, w którą pan Min mógłby strącić go jednym oddechem.
- Najwyraźniej musisz starać się bardziej, Jimin. Z samych chęci nie pojawi Ci się puchar na szafce. - warknął agresywnie wyższy, unosząc się nieco i wyładowując napięcie strzelaniem palcami.
- Daj mu spokój.. - rozległo się ciche westchnienie, jakby ktoś od niechcenia włączył starą, urokliwie zawodzącą płytę winylową. - ..Tato.
Jimin dobrze znał ten głos. Słyszał go niemalże co dzień, towarzyszył mu przy każdym treningu. Przybysz leniwie przeczesał włosy o odcieniu pastelowej mięty, podszedł do toru o dwie pozycje oddalonego od tego, przy którym pracował Park. Bez namysłu pochwycił nieużywany w tym momencie łuk, z bijącą z każdego gestu precyzją dostawił przedmiot do prawego ramienia, naciągnął strzałę i po może dwóch sekundach wypuścił ją, a ta przecięła powietrze z zaskakująco łagodnym odgłosem. Stuknięcie o tarczę, chwila zawahania, w końcu ojciec chłopaka podniósł przed oczy miniaturową lunetkę zawieszoną na szyi i zerknął przez nią na wynik syna. Jego blade oblicze pozostało wyzbyte jakichkolwiek reakcji, czy emocji, co oznaczało, że argumentacja straciła na sile. 10 punktów.
- Skoro mówi, że się stara, to nie masz mu nic do zarzucenia. Poza tym z tego co wiem, to ani 8, ani 9 nie może być uznane za słaby wynik. - dodał na koniec i z odległości kilkunastu metrów obserwował napięcie między dwójką, skutecznie przez siebie osłabione. Stary Min odetchnął wymownie głośno, energicznym krokiem zbliżył się do pudła ze strzałami, chwycił jeden zestaw i niespodziewanie rzucił w kierunku Jimina. Zdezorientowany chłopak w ostatnim momencie złapał grzechoczący woreczek i asekuracyjnie zerknął na błękitnowłosego.
- Dalej, nie mamy całego dnia. - mruknął beznamiętnie trener, oddalając się do prowizorycznego gabinetu, gdzie zza połprzezroczystych zasłon widać było jak przygotowuje kawę.
Ruda grzywka poderwała się, kiedy Jim obrócił głowę, by choć na moment złapać kontakt z Yoongim, podziękować czy jakkolwiek się odezwać, jednak chłopak był już daleko, przeglądając zostawione przez ojca na drobnym stoliku w skrzydle technicznym, dokumenty i ulotki informacyjne na temat najnowszych konkursów w kategorii łucznictwa.
Zrezygnowany wysunął z woreczka jedną, zielonkawą strzałę z czerwonymi oznaczeniami szkoły, napiął cięciwę, strzelił. I tak drugi, trzeci raz, aż niemal podskoczył, kiedy przed czwartym wystrzałem, na swoim boku i ramieniu poczuł silne, twarde, jednak zdecydowanie za chude jak na trenera dłonie. Obróciwszy się, może nieco zbyt zrywnie, dostrzegł znajomą twarz okalaną pastelową miętą, teraz już nie tak bardzo skupioną jak przy własnym strzale, a rozluźnioną i nawet dość pogodną.
- Pierwszy błąd, musisz bardziej spiąć lewe skośne. Dużo osób o tym nie pamięta, nawet ten stary wrzód zapomina, a to na serio ważna sprawa. - mruknął młody Min nad uchem Jima, podobnie jak swój rodziciel intonując wypowiedź. W wielu aspektach, zazwyczaj detalach, które bierny obserwator mógłby z łatwością pominąć, byli jak dwie krople wody, aczkolwiek generalne różnice charakterów były przytłaczające.
- Yoongi, wiesz.. dzięki. - odparł Park z powagą wypisaną na nieco zaczerwienionym obliczu, co zainicjował z pewnością zimny wiatr wdzierający się pod zadaszenie.
- Znaczy to tylko taka podpowiedź, spoko..
- Nie, ale za wszystko. Zeżarłby mnie, gdyby nie Ty wcześniej. - westchnął Jim i nieco opuścił spojrzenie, sprawiając wrażenie zażenowanego całą sytuacją.
- Hej, skoro bezmyślnie drze mordę, to czemu by pomóc. Kiedyś się odwdzięczysz. A teraz celuj, pamiętaj co mówiłem o skośnych. - dystans pomiędzy chłopcami ponownie się zwiększył, Yoongi stanął z poważnym wyrazem twarzy kilka kroków od strzelca i uważnie przyglądał się jego postawie.
- Już. - szepnął pod nosem, bardziej do siebie niż do Jimina, a mimo to rudy jak na żołnierskie polecenie wypuścił strzałę, która w mgnieniu oka pognała w kierunku obranego wcześniej celu.
Yoongi odczekał kilka sekund od wbicia się grotu w tarczę, po czym dość energicznym jak na siebie gestem złapał lornetkę, łapczywie zaglądając przez jej szkiełko w dal. Nie trzeba było długo czekać, aż na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
- 9. Pięknie. - odłożył przyrząd na jego wcześniejsze miejsce i poklepał niespecjalnie mocno ramię Parka. - Ćwicz, nie osiadaj na laurach.
- Yoongi-ah.. - jęknął speszony rudzielec, zaraz jednak klnąc w myślach na to jak bardzo zabrzmiał na stereotypową księżniczkę.
- Hu? - miętowy rzucił mu niezobowiązujące, a jednak jakoś dziwnie przyjazne spojrzenie przez ramię, wcześniej lokując dłonie w obu kieszeniach nieco za dużych spodni.
- Możemy mówić sobie "cześć"? Jak będziesz wpadał na treningi i w ogóle.. - z początku Jim nieco zawahał się i może dlatego wydało mu się, że brzmi już zupełnie jak mała dziewczynka.
- Jasne. Do jutra. - bez chwili zastanowienia odparł Min, unosząc dłoń w geście pożegnania i odchodząc bez zbędnych uprzejmości.
- No.. hej..
Jeszcze krótką chwilę odprowadzał byłego rozmówcę wzrokiem, a kiedy ten zniknął za ciemnymi drzwiami ze sklejki, złapał się na tym, że westchnął. Zaraz potrząsnął głową i marszcząc brwi chwycił strzałę, naciągnął, wycelował. Po kilku powtórzeniach wrócił stary Min z kubkiem parującej, intensywnie pachnącej kawy i momentalnie z mocno surowym wyrazem twarzy zbliżył się do Jimina. Ten po oddaniu strzału opuścił łuk i skłonił się głęboko, na co trener mruknął coś niechętnie i wziął w dłoń lornetkę, kontrolując wyniki Parka. Wyraźnie zmarszczył brwi i nos, racząc rudego pytającym spojrzeniem, zaraz też krzywiąc się brzydko i nakazując, żeby skończył tą i kolejną serię, a będzie mógł iść do domu.
Strzelanie nie zajęło mu dużo czasu, trafiał zdecydowanie lepiej niż wcześniej i sam dziwił się, że spięcie brzucha może tak kolosalnie pomóc. Po treningu starannie zebrał wszystkie strzały i odłożył łuk na przeznaczone mu miejsce. W szatni zostawił klubową kurtkę i czapkę w stylu beanie, nałożył zostawione rano odzienie i zarzucił torbę na prawe ramię, wychodząc z pogodnym, głośnym "do widzenia" na ustach. Po drodze dostrzegł jeszcze jak Yoongi w osobnym pokoju ćwiczy celność na symulatorze. Coś sprawiało, że nie mógł oderwać wzroku od jego wyćwiczonych ruchów, doskonale zgrywających się z pracą maszyny. Jego reakcja trwała zdecydowanie mniej niż pół sekundy, radził sobie niezwykle dobrze. Trudno byłoby to powiedzieć po jego aparycji, czy zachowaniu, gdyż na co dzień zdawał się raczej spokojnym, powolnym człowiekiem; wiecznie sennym i wykazującym zasadniczy brak energii na jakiekolwiek interakcje ze światem zewnętrznym. Wszystko zmieniało się, gdy w jego dłonie wpadał łuk, chłopak musiał ćwiczyć od najmłodszych lat, zwłaszcza mając takiego ojca. Ciekawe czy był starszy od Jimina.. nie wyglądał na specjalnie wyrośniętego, ale może to tylko złudzenie. Z tego co Parkowi się wydawało, byli raczej podobnego wzrostu, więc może i w podobnym wieku, kto wie. Ale na dziś dość myślenia o Yoongim, bo zacznie się robić dziwnie. Poza tym.. jutro też jest trening.
Kurde. Dzisiaj trening.
Budził zabrzęczał irytująco przy jego uchu, cucąc rozespanego chłopaka. Od niechcenia powiódł palcem po ekranie telefonu, przeciągnął się, naprężając prawie każdy mięsień jaki mógł poczuć i ziewnął, nie przesłaniając ust. Dzień był chyba jeszcze bardziej wietrzny i ponury niż poprzedni. Za oknem rozgrywał się istny armagedon z udziałem kilku drzew i linii wysokiego napięcia, tworząc jeden z tych zabawnych obrazów, pod który podłożywszy muzykę klasyczną, stałby się kopalnią śmiechu. Teraz jednak akcji towarzyszyło wyłącznie groźne pomrukiwanie i huki powodowane wichurą. Jimin przeciągnął się po raz kolejny.
Nawet wyjście z domu było problematyczne, wiatr trzaskał niemiłosiernie, o mało co nie zrywając torby z ramienia Parka, a włosy już po chwili zamieniając w zupełny chaos. Cudem dotarł do szkoły, gdzie tuż po wejściu odetchnął z ulgą, odgradzając się ciężkimi drzwiami od szalejącego żywiołu. Już miał kierować się w stronę szatni, kiedy dobiegł jego uszu znajomy głos.
- Odwołane, Jimin. W taki wiatr nie postrzelamy, nie ma opcji, a tory zabudowane dalej są w remoncie. Masz dzień wolnego. - ciężka dłoń wylądowała na ramieniu chłopaka, który jedyne o czym myślał, to, że przebył całą tą drogę na marne, a teraz jeszcze musi wracać.
Zaraz dane mu jednak było ożywić się, kiedy usłyszał drugi głos, tym razem dużo bardziej emocjonujący, niż ten należący do trenera, który jak zazwyczaj zniknął w swoim gabinecie.
- Cześć, rudy. Chciałeś celować w taką pogodę? Nawet ja się tego nie podejmuję.. - zaśmiał się ciężko Yoongi, podchodząc do niedoszłego rozmówcy z dłońmi w kieszeniach. Ubrany był zdecydowanie ciemniej niż dnia poprzedniego.
- Yoongi-ah, dzień dobry. W sumie wstałem z przyzwyczajenia, zazwyczaj budzę się dopiero tu na miejscu.. - zażartował Jim, co zaowocowało kolejną salwą nieco zduszonego, jednak szczerego śmiechu.
- Pogratulować uporu. Ja tam dawno bym zrezygnował, gdyby nie tata. - miętowy jęknął zbolałym głosem i wzruszył arogancko ramionami, przymykając na moment ociężałe powieki.
- Myślałem, że to kochasz..
- Jeśli się coś kocha, łatwo brzydnie i się nudzi. Jak w małżeństwie. Z biegiem czasu wszystko traci kolory i smaki, a jedyne co Ci pozostaje, to zdecydowanie za dużo wibrator i paczka chusteczek. - wywrócił oczami, a rozmowa zerwała się, ze względu na pojawienie się ojca niebieskowłosego.
- Chodź młody, zbieramy się. Nie ma co tu siedzieć.
- To ja też pójdę, do następnego treningu panie Min, cześć Yoongi..
- Hej, hej! Rudy! Na pewno chce Ci się znowu użerać z wiatrem? Możemy Cię podwieźć, prawda tato?
Ojciec miętuska wyraźnie pobladł i odchrząknął znacząco, zaraz oczywiście uprzejmie przytakując synowi.
- No Jimin, mój dzieciak ma rację. Jeśli chcesz podwieziemy Cię pod dom, co Ty na to?
- A.. no.. ja.. w sensie, gdybym nie przeszkadzał..
- No jasne, że nie. - Yoongi zupełnie jak typowy, rozpuszczony synek zadecydował wcześniej i zagarnął Jimina ramieniem, zmierzając leniwie w kierunku parkingu.
Stary Min pokręcił kilka razy głową wzdychając nad pierworodnym i porwał kluczyki z biurka w gabinecie, zamykając budynek i otwierając dwójce strzelców samochód.
Wsiedli niewiele myśląc i od razu zajęli się intensywną dyskusją na różnorodne tematy. Jimin nie spodziewał się tylu opinii i poglądów względem tak rozległego wachlarza zagadnień ze strony towarzysza, a Yoongi okazał się również wspaniałym kompanem do rozmowy. Park odnosił nieodparte wrażenie, że wystarczyło dać temu powierzchownie cwanemu i obojętnemu na świat chłopakowi trochę prawdziwej, szczerej uwagi, a otwierał się niczym księga, dodatkowo - napisana wyjątkowo dobrym stylem.
- To tu, czarny płot. - zaznaczył Jim, kiedy podjechali pod skromny dom Parków. Yoongi ciekawsko wyjrzał przez uchylone okno, pozwalając wiatrowi zmierzwić swoje fantazyjnie zabarwione włosy.
- Ładnie tu. Wpadnę kiedyś. - mruknął młody Min i zerknął w kierunku Jimina, wygrzebującego się z samochodu.
- Uh.. znaczy przychodź kiedy chcesz, nie ma problemu. - odparł pospiesznie rudy i z szerokim uśmiechem przeczesał pomarańczową grzywkę. - Dziękuję panie Min!
- Nie ma sprawy, do następnego treningu. Nie wiem, czy jutro będą warunki, a bez sensu, żebyś taszczył te graty kolejny raz na marne.. Yoongi napisze Ci z rana sms'a, okey?
- Okey. - rzucił szybko miętowy, porywając odblokowany telefon z dłoni Jimina i z wprawioną szybkością wpisując własny numer, jak się po chwili okazało zapisany pod nazwą "Suga oppa ~". Park zerknął na niego z w połowie rozbawionym, w połowie pytającym wyrazem twarzy.
- Później Ci wytłumaczę, nara! - starszy machnął ręką i uśmiechnął się wyjątkowo szeroko, ukazując niewielkie, jednak proste i śnieżnobiałe ząbki, w czarującym akompaniamencie przymrużonych powiek.
- Hej, do widzenia! Dziękuję! - Jim pomachał wychylonemu przez okno Yoongiemu i uśmiechnął się równie szeroko, co tamten.
Wszedł do domu w miarę cicho, odwiesił kurtkę i schował torbę do szafy, stwierdzając bezapelacyjnie, że rodzinka musi najwyraźniej jeszcze smacznie spać. Wcześniej, tuż przed przekroczeniem progu wysłał do Yoongiego sms z informacją, że to jego numer. Nie minęło kilka minut, a usłyszał przyjemny, bąbelkowy dźwięk przychodzącej wiadomości.
"No to tak, Suga od sugar, bo jestem słodki.. A oppa chyba rozumiesz (y)"
Uśmiechnął się do ekraniku telefonu i zabrał się za wstukiwanie odpowiedzi.
"Wszystko jasne, oppa. Nie zapomnij o mnie jutro. [*]"
...
Ba-blup.
"Nie ma opcji. A jak nie będzie treningu, to znajdziesz sobie coś do roboty?"
Przekrzywił głowę na bok i postukał kciukami w ekran, chwilkę namyślając się nad treścią wiadomości.
"Raczej tak.. albo po prostu się trochę ponudzę :v"
Ba-blup.
"Chyba Ci nie pozwolę. Co powiesz na kawę?"
...
Odpowiedź stała się dla Jimina wyjątkowo problematyczna, zwłaszcza, kiedy nie bardzo mógł się na czymkolwiek skupić, czując jak pieką go, najpewniej mocno czerwone, policzki.
"Powiem, że chętnie. Lubię kawę~"
Ba-blup.
"I mnie (y)"
...
"Pabo."
Odłożył telefon na stół i przyłożył wierzch dłoni do twarzy, starając się zbić temperaturę jaka je zaatakowała, możliwie również ich malinową barwę, cokolwiek niewygodną dla posiadacza. Już otworzył lodówkę, by przygotować coś na kształt śniadania, a kolejny raz usłyszał bąbelek wiadomości. Z dziwnym uczuciem w brzuchu odblokował komórkę, przechodząc do odebranych wiadomości sms.
"❤"
Do przeczytania! - Gabryś
Onienienienienie, jezu KC, tak bardzo i mocno i omg <3
OdpowiedzUsuńJestem twoją muzą hihi, kc też <3
Wracając do ff, to było tak cholernie urocze, że nie wiem gdzie się podziać :<
Moje kochane Yoonminy <3
Postać Sugi już mi strasznie przypadła do gustu, ty chyba po prostu wiesz co lubię ;;; To samo Jimin, taki słodki, wstydliwy dzieciaczek.
Na początku się przestraszyłam, że Suga to trener i będzie age gap, ale na szczęście się myliłam XD
Czekam z niecierpliwością na te pozostałe 2 części i pragnę więcej Yoonminów, bejb <3
Kckckckc <3
Szczerze mówiąc to z początku miałem taki zamysł, że Suga to trener, ale po drodze ułożyło się inaczej, przy okazji całkiem przyzwoicie. Dzięki Kochana, dla Ciebie wszystko ❤
UsuńGab
Tak słodko, miło i uroczo :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tutaj Suga (i serio bałam się, że to on będzie tym trenerem)
Czekam na kolejne części
(Mój komentarz beznadziejny, ale zawsze coś...Chyba)
O nie, Suga mnie niepokoi O.o Całe opowiadanie wciąga niesamowicie, jak zawsze, ale nie mogę tego Cukrzyka! Czekam na dalsze części~
OdpowiedzUsuń''Jeśli się coś kocha, łatwo brzydnie i się nudzi. Jak w małżeństwie(...)'' Sentencja życia, gdyby nie wibrator, to możnaby to było tatuować (chociaż...) ^0^ Ciekawy sposób myślenia, chociaż niezgadzam się z nim. Hwiting!
Cieszę się bardzo, że wciąga. Właśnie siadam do kontynuacji, więc niedługo powinien być kolejny rozdzialik. Przy okazji zaszczyca mnie zainteresowanie, mimo niezgody. To jest coś!
UsuńDzięki, hwaiting!
Gabs
Kurczę, już chcę drugą część. Wciągają twoje opisy, które same w sobie.. zapierają dech.
OdpowiedzUsuńWeny i hwaiting.
Roma
Skomentowałabym ładnie, ale idę czytać dwójkę XD
OdpowiedzUsuńGabryś, to jest wspaniałe, kocham to mocno. Masz taki szeroki zasób słownictwa, że aż brak mi słów, mogę tylko czytać i się zachwycać, ewentualnie pozazdrościć talentu <3
OdpowiedzUsuń