środa, 4 listopada 2015

"Strawberry Buisness" - RP (feat. Nemi)

Title: "Strawberry buisness"

Pairings: Jihope ( Park Jimin & Jung Hoseok)

Summary: Więęc.. thing happened i nie planując publikacji, ponownie powstał po prostu zajebisty role-play. Z resztą trudno byłoby o inny charakter tego ff, tworząc z tak wspaniałą współautorką. Z resztą liczę, że to nie ostatni kolab z Nemi nooną, którą swoją drogą znajdziecie tutaj. ~ Nie przedłużając, oto nasza mała historia dwóch pnących się po szczeblach kariery dżentelmenów. Enjoy ladz.


Firma prosperowała coraz lepiej i kto by się spodziewał że zaledwie po półrocznej pracy tu będę już zastępcą kierownika działu do spraw marketingu i reklamy. Co dzień pracowałem długo, wracałem do mojej kawalerki i spędzałem tam zazwyczaj samotne wieczory. Tylko w weekendy dawałem się zaciągnąć na miasto, do klubów. Co nie raz kończyło się urwanym filmem i pobudką w hotelu razem z jakąś kobietą lub mężczyzną w jednym łóżku. Nie powinienem sobie na to pozwalać, ale jestem tylko człowiekiem.
Właśnie kończyłem pakować wszelkie papiery potrzebne na dzisiejsze wieczorne spotkanie biznesowe. Miałem spotkać się z przedstawicielem innej firmy i omówić warunki współpracy przy opracowywaniu nowego modelu sportowych samochodów. Dzięki temu, że wygraliśmy przetarg za moją zasługą, to właśnie ja ustalam szczegóły projektów, kampanii reklamowych i tym podobnych. Odebrałem telefon od szefa i zapisałem na kartce miejsce spotkania i nazwisko człowieka z którym miałem spotkanie. Uh, miałem nadzieję że będzie to ktoś z kim dojdziemy szybko do porozumienia... 

Jeszcze półtorej godziny. Zabrałem moje rzeczy z biura i niemal pobiegłem na parking. Musiałem jeszcze wziąć prysznic i się przebrać. 

*

 - Panie Jung, dzwoni przedstawiciel z tej małej firmy w Busan. Chce ustalić godzinę spotkania. - zaśpiewała sekretarka nieco zbyt piskliwym głosikiem, wkrótce też chwytając długopis i małą karteczkę. 
 - Umów nas na siódmą, wcześniej mam konferencję z agencjami reklamowymi. - mruknąłem kompletnie wyprutym z emocji głosem, dalej bezwiednie kręcąc się na swoim pięknym, skórzanym fotelu.
W moim pięknym, przeszklonym gabinecie.
Obserwując z uwagą, moją piękną, seksowną sekretarkę, która bujając biodrami opuściła pomieszczenie, naraz zapisując informacje ode mnie i rozmawiając z klientem.
Czy prosiłem o tak wiele? Ależ skąd, w końcu byłem tylko niewinnym chłopcem z prowincji, któremu udało się zabłysnąć w oczach byłego szefa firmy. Teraz należała do mnie, a ten stary, otyły zboczeniec gnił na emeryturze. I bardzo dobrze, dopiero gdy objąłem tu władzę, maszyneria zaczęła wreszcie działać jak należy. Od razu skoczyły przychody, zawiązaliśmy niejeden bardzo owocny sojusz w branży, wybijając się przez to na wyżyny i dyktując reszcie warunki. Nie powiem, podobało mi się takie życie. Wolne od trosk, niepowodzenia; miałem wszystko, czego dusza zapragnie. Mogłem pozwalać sobie na praktycznie wszystko, łącznie z codziennymi wypadami na drogie zakupy i wieczornym bywaniem w najlepszych klubach w Seulu.
Tak, to było życie.
Westchnąłem w zachwycie nad samym sobą, po czym wyprostowałem się nieco, odblokowując tablet i sprawdzając wydajność produkcji, zestawienia operacji przychodzących i wychodzących. Jak zawsze na plus, czasem byłem pod wrażeniem własnej zaradności. Przeciągnąłem się leniwie, chwytając paczkę papierosów na biurku i z uśmiechem odpalając jednego, już pomiędzy wargami, grawerowaną bodaj w moje własne nazwisko zapalniczką. Zaciągnąłem się z przyjemnością, po kilku sekundach wypuszczając białawy dym cienką strużką. Obróciłem się w kierunku wielkiego okna za sobą, przez które malował się widok na samo centrum Seulu, tętniące życiem, pełne świateł i wieżowców.
Uwielbiałem to miasto. Zawsze przypominało mi moje młodzieńcze marzenia, było w jakiś sposób potwierdzeniem każdego sukcesu w mojej karierze. Rosło i rozwijało się, tak jak ja i jego firma. Sprawiało, że w jakiś sposób czułem się bardziej dowartościowany.
"Oby przysłali dziś kogoś przystojnego.." przemknęło mi przez myśl, gdy wpatrywałem się leniwym spojrzeniem w zabieganych ludzi na ulicach. Żeby przynajmniej było na co popatrzeć, czy mężczyzna, czy kobieta; ważne, by mieli błysk w oku. Rzadko kiedy małe firmy miały w zanadrzu coś, co by nas rzeczywiście interesowało, ale przy takich nadwyżkach mogłem sobie raz po raz pozwolić na małe dofinansowanie, w zamian za duże niebieskie oczy i zgrabne pośladki.
W końcu czemu nie.. ktoś mi zabroni? 


*

Wyjechałem z parkingu i skierowałem się od razu do mieszkania. Dobrze że dzień wcześniej przygotowałem bardziej formalne ubrania odpowiednie na tak ważne spotkanie. Prysznic zajął mi niecałe dziesięć minut, następnie umyłem dokładnie twarz, aby nie było widać zmęczenia wyjątkowo pozwoliłem sobie na ledwie widoczny makijaż...
Tak, tak, wiem to pedalskie... ale w dzisiejszych czasach nawet faceci się malują. Pokropiłem się perfumami i ruszyłem do sypialni by się przebrać. Biała koszula leżała na mnie idealnie, tak samo jak czarne spodnie od garnituru, pod ich kolor cienki czarny krawat ozdobił moją szyję. Przed lustrem ułożyłem włosy zaczesując je na boki, elegancko ale swobodnie. Idealnie, założyłem marynarkę i wsunąłem na nos okulary. Powinienem zrobić dobre pierwsze wrażenie.
Chyba że ktoś uzna moje czerwone włosy za nieco ekscentryczne. Trudno... to już nie ich sprawa.
Jeszcze raz sprawdziłem czy na pewno mam całą dokumentacje, oczywiście była kompletna. Musi się dziś udać, od tego zależy mój przyszły awans.
Popatrzyłem na zegarek, 40 minut do spotkania... Nie musiałem się spieszyć, dlatego wolnym krokiem wyszedłem z mieszkania i zjechałem windą na dół po czym wsiadłem do samochodu i trzymając się przepisów drogowych pojechałem w kierunku jednego z droższych hoteli w stolicy w których miało odbyć się spotkanie. Stresowałem się tym nieco, nie ma co ukrywać.
Jedyny plus że filia firmy była już tutaj i nie musieliśmy dojeżdżać na spotkania tak jak na samym początku. 


*

 Uh, godzina spotkania zbliżała się nieubłaganie. Konferencję zakończyłem co prawda nieco wcześniej, po kilku godzinach wybrałem kampanię.. eh.. jak im tam było.. tego przystojnego bruneta, nie mam głowy do nazwisk.
Odgarnąłem nieco niesforną grzywkę. Niby wyglądała trochę zbyt młodzieżowo, jak na kogoś mojej rangi, co już nie raz słyszałem, jednak ludzie mogli sobie mówić, byłem niemalże najważniejszym reprezentantem firm samochodowych w Korei, czy ktokolwiek byłby w stanie narzucić mi jak mam się nosić? Nawet gdybym nagle zaczął ubierać sukienki, musieliby ugryźć się w język i przemilczeć.
Swoją drogą noszenie sukienek sprawiało wrażenie kuszącej idei..
Z małą, czarną teczką w dłoni wparowałem do hotelu, gdzie na mój widok podniósł się szum, a kilka osób wyraźnie się skłoniło. Ignorując te głupawe, lecz odrobinę satysfakcjonujące gesty, niezwłocznie skierowałem się ku recepcji, opierając na blacie swoją teczkę i prawą rękę.
- Rezerwacja na..
- Nazwisko Jung, tak jest proszę Pana. - urokliwa recepcjonistka, o nieco niższym niż zazwyczaj to bywa odcieniu głosu, skinęła głową z wyuczonym uśmiechem na ustach. Zadowolony, odpowiedziałem jej tym samym, nieco lekceważąco, ale przecież z głębi serca.
- Proszę, pokój w części biznesowej, numer 605. Miłego spotkania. - i tym razem skłoniła się, podsuwając pod moją dłoń kartę, za co z cichym pomrukiem podziękowałem i już bez zbędnych słów udałem się w stronę windy.
Ja na prawdę kochałem realia swojego życia.. najlepsze hotele, luksusowe restauracje, drogie ciuchy. Bajka.
Wystrój hotelu był ciemny, stonowany, w ciekawy sposób rozbudzający zmysły. Dekorator nie od parady, chyba go kiedyś zatrudnię. Otworzyłem pokój, wchodząc do środka i zrzucając marynarkę z ramion. Przede mną stał stół, w rogu nieco mniejsze biurko, z notatnikiem, laptopem i zestawem idealnie zastruganych ołówków i hotelowych długopisów. Na ścianie wisiał telefon, prostopadle do nieco znajdowała się toaleta. Skąpo, minimalistycznie. Luksus taki jak lubiłem; niewiele ale najlepszej jakości. Odwiesiłem odzienie na wieszak tuż przy stole, podszedłem do okna i rozszczelniłem je, w końcu otwierając szeroko. Sięgnąłem kieszeni, wsunąłem wydobyty z paczki papieros w usta i odpaliłem srebrną zapalniczkę. Dym uleciał w spowitą półmrokiem, chłodną, magnetyczną metropolię. 


*

Pod hotelem oddałem kluczyki parkingowemu, który od razu odjechał moim samochodem na parking. Widocznie mój wóz wyglądał zbyt tanio. Spojrzałem na zegarek; jeszcze dziesięć minut, uf... kamień z serca.
Wkroczyłem do hotelu i udałem się w stronę portierni. Kobieta stojąca za ladą zmierzyła mnie wzrokiem, a ja ukłoniłem się i poprawiłem okulary.
- Witam. Jestem umówiony na spotkanie z prezesem Jungiem. - kobieta przez chwilę nic nie mówiła po czym podniosła telefon i zadzwoniła do kogoś. Słyszałem tylko połowę rozmowy.
- Ktoś do Pana na spotkanie... tak zarzeka się że na teraz... nazwisko? Nie podał - zasłoniła słuchawkę dłonią i wróciła się tym razem do mnie - Pana godność?
- Park Jimin. - odparłem spokojnym tonem. Kobieta powtórzyła moje nazwisko i po krótkiej wymianie zdań podała mi instrukcję jak dostać się do pokoju, nadmieniając, że jestem oczekiwany.
Trochę ekstrawaganckie przeprowadzać spotkanie w pokoju hotelowym... zazwyczaj zawsze negocjacje były prowadzone w restauracjach. Ale prezes takiej firmy nie musi trzymać się żadnych reguł. Wsiadłem do windy i jadąc w górę czułem jak zaczynam się stresować, a nerwy przybierały na sile tym bardziej, im bliżej celu byłem. Kiedy stanąłem przed drzwiami do apartamentu pana Junga zerknąłem na zegarek... dokładnie umówiona godzina. Zapukałem a słysząc stłumiony głos zapraszający mnie do wejścia nacisnąłem na klamkę i wkroczyłem do środka. Przełknąłem nerwowo ślinę i widząc stojącego tyłem do mnie wysokiego mężczyznę odezwałem się starając brzmieć pewnie.
- Witam nazywam się Park Jimin byłem z panem umówiony aby omówić projekty. Firma którą reprezentuje wygrała przetarg na zaprojektowanie linii nadwozia nowego modelu oraz projekt wykończenia wnętrza.


*

- Witam. - skinąłem uprzejmie głową, zaraz też obracając się z zamiarem obdarowania swego rozmówcy wypracowanym, klasycznie pięknym uśmiechem. Lustrując jednak przybyłego mężczyznę, pokusiłem się o uśmiech nieco szerszy niż zazwyczaj, ku czemu miałem zdecydowanie racjonalne podstawy. Dokładnie obejrzałem go, z góry na dół i jeszcze raz. Eleganckie, ale nie najdroższy ubrania, dobrze leżące, więc pewnie szyte na miarę. Szerokie barki, wąskie biodra, silnie zbudowane nogi. Spodnie od garnituru w interesujący sposób opinające umięśnione uda.
To będą ciekawe negocjacje.
- O tak, rozumiem. Gratuluję sukcesu, panie Park. - zbliżyłem się wyprężony jak struna, prezentując się wyjątkowo dobrze jak po całym dniu pracy. Wyciągnąłem w kierunku rozmówcy dłoń, roztaczając swój urok osobisty na prawo i lewo. W sumie dopiero w tym momencie dostrzegłem niecodzienny kolor jego włosów. Najwyraźniej pasowały mu na tyle, że wziąłem je za coś naturalnego. Cóż, w przystojność jegomościa nie było jak wątpić. 

*

Obdarowałem mężczyznę nico nieśmiałym uśmiechem i uścisnąłem jego dłoń. Ach to tak wyglądają ludzie sukcesu... zadziwiająco młody jak na takie stanowisko.
Ciekawe naprawdę, bo raczej spodziewałem się jakiegoś starego pryka. A tu taka osobliwa postać. Czarne włosy swobodnie opadały mu nieco na czoło, idealne ubranie podkreślało jego sylwetkę, a koszula uwydatniała mięśnie ramion. Jego przenikliwe spojrzenie nieco osłabiło moją pewność siebie. A idealny uśmiech był równie krępujący. Puszczając jego dłoń poprawiłem okulary na nosie i odchrząknąłem skłaniając się nieco.
- Bardzo dziękuję to zaszczyt dla mnie jak i zarówno dla firmy, że możemy nawiązać tak wspaniałą współpracę nad jakże ważnym dla nas projektem. 

*

- Huh? - mruknąłem nieco nieobecny, przypatrując się mu może odrobinę zbyt intensywnie. Co prawda mogło to podchodzić pod zachowanie nieprofesjonalne, ale to już nie moja wina.
A na pewno nikt mi tego nie zabroni.
- Ah, no tak, racja. - po chwili wróciłem do rzeczywistości, podchodząc do grafitowego stołu, odsuwając jedno z czarnych, skórzanych krzeseł.
- Proszę, omówimy najważniejsze kwestie projektowe i zaraz przejdziemy do kampanii reklamowej. - zwróciłem wzrok ku biurku, w poszukiwaniu zamówionej wcześniej rzeczy. Uśmiechnąłem się szeroko, a gdy Park zajął miejsce, przysunąłem krzesło odrobinę, zaraz też udając się we wcześniej obranym kierunku. Wróciłem ku rozmówcy z dwoma szklankami oraz wysokiej jakości whiskey.
Nie pytając nalałem do obu nieco alkoholu, podając czerwonowłosemu zjawisku i sam zasiadając do "stołu obradowego". 

*

Kiwnąłem głową i zająłem miejsce które mi wskazał otwierając zaraz walizkę i wyjmując z niej wszystkie papiery.
Czułem się nieco nieswojo. Nie przez to jakie mój rozmówca zajmował stanowisko, lecz przez to w jaki sposób mi się przyglądał. Nie powiem że nie spotkałem się już z tego typu spojrzeniem. Lecz raczej na imprezach, a nie w miejscu pracy. Potrząsnąłem lekko głową kiedy ten się oddalił i ułożyłem dokumenty w kolejności w jakiej planowałem je omawiać. Musiało mi się wydawać, że mi się przygląda inaczej niż oceniając mój profesjonalizm, przez to, że on prezentuje się tak dobrze i jest przystojny.
Dość tego, jestem w pracy.
Gdy prezes podał mi szklankę z trunkiem, zdziwiłem się nieco. Znowu pozwala sobie na bycie kontrowersyjnym. Zazwyczaj pije się gdy dojdzie się do porozumienia. Odebrałem od niego jednak ją i skinąłem głową. 
- Dziękuję. A teraz proszę spojrzeć na projekty naszych grafików i inżynierów, oczywiście model tego auta został wykonany także cyfrowo w technice 3d. Musi pan wrócić uwagę na zastosowanie nowego typu rozwiązań poprawiających aerodynamikę, a co za tym idzie, pojazdy będą szybsze i bardziej ekonomiczne w porównaniu z poprzednimi modelami.

*

Przytakiwałem na prawie każdą informację, tylko co jakiś czas dopytując o aspekt, który mnie zaciekawił. Mówił składnie, do rzeczy. Detale projektów brzmiały zaskakująco przyszłościowo. Nowe technologie zaproponowane przez mężczyznę, sprawiały wrażenie nie tyle innowacyjnych, co po prostu zaskakujących. Widać młodziak czuł się dobrze w swoim fachu, a do prowincjonalnej firmy wprowadzał świeżość i niekonwencjonalne podejście do sprawy. Może nie czuł się tak komfortowo jak u siebie przed telewizorem, ale nie było w tym nic karalnego. A wręcz przeciwnie, czułem się dobrze, wiedząc, że w towarzystwie kogoś wyższego od siebie rangą, czuł respekt. Poza tym nosił bardzo urokliwe okulary.
- Poprosiłbym o przesłanie do nas wszystkich projektów. - gdy zakończyliśmy rozmowę, wstałem, nie ukazując wyjątkowego optymizmu, jednak nie odnosząc się też oschle. - A gdy dotrą.. - zawiesiłem na moment głos, po czym uśmiechnąłem się oszczędnie. - ..zajmiemy się kwestią formalną dokumentacji i połączeniem przychodów z akcji. Bardzo miło mi pogratulować Panu nowego partnera w interesach.
Uniosłem wysublimowanym gestem szklankę, racząc rozmówcę satysfakcjonującym półuśmiechem. 

*

Pytania miał bardzo konkretne i wymagał rzeczowych informacji. Nie wydawał się jednak ani rozczarowany, ani zdegustowany propozycjami naszej firmy, śmiem nawet twierdzić ze był pod wrażeniem. Oczywiście nie zdradzał tego miną, jednak w jego oczach co jakiś czas pojawiała się iskra zdradzająca zafascynowanie. W końcu po przedstawieniu i wstępnym ustaleniom mogłem nieco odetchnąć. Wstałem zaraz po mężczyźnie i również układając usta w coś na kształt uśmiechu uniosłem szklankę.
- Mi również miło posiadać tak liczącego się partnera. - odpowiedziałem i wychyliłem duży łyk napoju. Mój przełyk przez chwilę stanął w płomieniach, a po chwili kubki smakowe rozsadził niezwykły smak alkoholu. Pierwszy raz piłem coś takiego, oczywiście nie był to niszowy alkohol dostępny dla zwykłych zjadaczy chleba. Pod światło spojrzałem na barwę cieczy wyjątkowo intensywną jak i przejrzystą. Niesamowite, że raczy mnie takim alkoholem... Ten facet nie jest w żadnym wypadku typowym szefem wielkiej firmy.
Pozwoliłem sobie na rozluźniony uśmiech, po czym wypiłem resztę trunku jednym łykiem.
Nie pozostało już nic innego, a.. świętować?
*

- Ah, wreszcie. - westchnąłem chwytając krawat zaciśnięty na swej szyi i delikatnie pociągając zań, celem jego poluźnienia. Rozpiąłem także pierwszy guzik koszuli, przeczesując z pasją grzywkę i odstawiając puste szkło na grafitowy stół.
- Czas wyuczonych formułek za nami. - poszerzyłem uśmiech. Mniej oficjalny i klasyczny, niż na początku.
Sam nie wiem na czym minęły nam już dwie godziny, o czym informował zegar ścienny.
- Napijesz się jeszcze? - mruknąłem przyjaźnie, zbliżając się do czerwonowłosego. Wyglądał na zdrowo zdezorientowanego, jednak byłem skłonny tłumaczyć się mu tak długo, jak to potrzebne. 



Do przeczytania! - Gabryś.



2 komentarze:

  1. Wspaniała nie jestem, ale z szaloną przyjemnością pokuszę się o dalszą równie owocną współpracę~

    OdpowiedzUsuń