Title: "I won't mind"
Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)
Summary: No spotykamy i łączymy się ponownie w czwartej części. Mam nadzieję, że seria wam odpowiada, bo sprawia nam (a przynajmniej mi) straasznie dużo frajdy i prawie cały materiał mam na to gotowy, więc tylko czekać na regularne uploady. Kocham was i jak zawsze czekam na komentarze C: Peace out
JK:
Ścisnąłem pięści tak mocno, że paznokcie zostawiły półksiężycowate ślady w mojej skórze. - No... - zawałem się - Pytam, czy ktoś ci się podoba, hyung. - wyrzuciłem z siebie szybko, spuszczając głowę, aby nie mógł zauważyć rumieńca, który nagle zakwitł na mojej twarzy. Nie wiedziałem dlaczego, ale pytanie go o coś takiego sprawiało,
że czułem się trochę niekomfortowo.
Ale... Musiałem się dowiedzieć.
Zresztą - ja zwierzam się jemu, on zwierza się mnie.
Tak to działa, prawda?
że czułem się trochę niekomfortowo.
Ale... Musiałem się dowiedzieć.
Zresztą - ja zwierzam się jemu, on zwierza się mnie.
Tak to działa, prawda?
Y:
- Heh.. naprawdę? No cóż jest wiele osób, które są całkiem w moim typie.. - zamruczałem starając się zgrywać jak najdłużej, poza tym fakt, że Kookie tak chciał dowiedzieć się, czy ktoś mi się podoba przyjemnie łechtał moje ego. Jego zazdrosne spojrzenie miało w sobie coś co przyprawiało mnie o mrowienie w podbrzuszu. Mógł przez przypadek pomyśleć, że z niego kpię, ale po prostu nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.
- Heh.. naprawdę? No cóż jest wiele osób, które są całkiem w moim typie.. - zamruczałem starając się zgrywać jak najdłużej, poza tym fakt, że Kookie tak chciał dowiedzieć się, czy ktoś mi się podoba przyjemnie łechtał moje ego. Jego zazdrosne spojrzenie miało w sobie coś co przyprawiało mnie o mrowienie w podbrzuszu. Mógł przez przypadek pomyśleć, że z niego kpię, ale po prostu nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.
JK:
-Hyuuuuung- zajęczałem poirytowany; najwidoczniej Yoongi,
zazwyczaj rozważny i spokojny, akurat teraz postanowił się ze mną droczyć.
- Przecież wiesz o co mi chodzi - rzuciłem mu spojrzenie,
które miałem nadzieję wyrażało moją irytację
- Masz kogoś, kogo... Lubisz? - wymamrotałem.
zazwyczaj rozważny i spokojny, akurat teraz postanowił się ze mną droczyć.
- Przecież wiesz o co mi chodzi - rzuciłem mu spojrzenie,
które miałem nadzieję wyrażało moją irytację
- Masz kogoś, kogo... Lubisz? - wymamrotałem.
Y:
- Hm. Ciebie lubię bardz dongsaeng. - wzruszyłem ramionami, schylając się po mały kamyk wśród drobnego piasku, po czym zamachnąłem się i rzuciłem nim daleko w oceaniczną pianę.
- Chyba nawet zacząłem zazdrościć Jiminowi. - dodałem z cicha, odwracając się spowrotem i lekko uśmiechając w kierunku chłopaka.
- Hm. Ciebie lubię bardz dongsaeng. - wzruszyłem ramionami, schylając się po mały kamyk wśród drobnego piasku, po czym zamachnąłem się i rzuciłem nim daleko w oceaniczną pianę.
- Chyba nawet zacząłem zazdrościć Jiminowi. - dodałem z cicha, odwracając się spowrotem i lekko uśmiechając w kierunku chłopaka.
JK:
Gapiłem się na niego z otwartymi ustami przez dobre pięć minut.
A przynajmniej tak mi się wydawało; w rzeczywistości było to pewnie tylko kilkanaście sekund. Kiedy mój mózg przetworzył wreszcie otrzymaną informację,
poczułem jak moja twarz płonie.
Co?
- C-co? - nadal wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem.
A przynajmniej tak mi się wydawało; w rzeczywistości było to pewnie tylko kilkanaście sekund. Kiedy mój mózg przetworzył wreszcie otrzymaną informację,
poczułem jak moja twarz płonie.
Co?
- C-co? - nadal wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem.
Y:
- Mówią, że miłość jest ślepa, a nie głucha. - prychnąłem pod nosem, z uśmiechem rzucając kolejny kamień najdalej jak potrafię w kierunku horyzontu.
- No ale.. chyba byłbym ułomny, gdyby ktoś taki jak Ty nie przypadł mi do gustu, huh? - wzruszyłem ramionami, specjalnie nie odwracając się do chłopaka, żeby tylko nie zauważył tego jak się stresuję. Miał widzieć plecy - definicję mnie, pełen spokój i obojętność, których zachowanie sprawiało mi ostatnio tak duży problem.
- Mówią, że miłość jest ślepa, a nie głucha. - prychnąłem pod nosem, z uśmiechem rzucając kolejny kamień najdalej jak potrafię w kierunku horyzontu.
- No ale.. chyba byłbym ułomny, gdyby ktoś taki jak Ty nie przypadł mi do gustu, huh? - wzruszyłem ramionami, specjalnie nie odwracając się do chłopaka, żeby tylko nie zauważył tego jak się stresuję. Miał widzieć plecy - definicję mnie, pełen spokój i obojętność, których zachowanie sprawiało mi ostatnio tak duży problem.
JK:
-Nie byłbyś ułomny... - wyrwało mi się.
Zacisnąłem wargi w ciasną linię, spuszczając głowę. Naciągnąłem rękawy bluzy tak, aby móc skryć w nich moje palce. Nie wiedziałem, co mogę powiedzieć, dlatego wpatrywałem się w milczeniu w moje mokre, pokryte ziarenkami piasku buty. W końcu, nie mogąc wytrzymać już tej niezręcznej ciszy, jaka zapanowała, zrobiłem krok w stronę chłopaka, chwytając go za rękę, którą właśnie zamierzał cisnąć w wodę kolejnego bogu winnego kamyka znalezionego w piachu. Delikatnie obróciłem go w swoją stronę,
tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Bałem się, i to strasznie,
ale w końcu i tak musiałoby dojść do jakiejś konfrontacji.
Może i lepiej zrobić to od razu, a nie odkładać na później
i naiwnie wierzyć, że uda się jej uniknąć. Musiałem się dowiedzieć,
czy Yoongi mówi na poważnie, czy tylko sobie ze mnie żartuje.
Nie wiem, co byłoby gorsze.
Zacisnąłem wargi w ciasną linię, spuszczając głowę. Naciągnąłem rękawy bluzy tak, aby móc skryć w nich moje palce. Nie wiedziałem, co mogę powiedzieć, dlatego wpatrywałem się w milczeniu w moje mokre, pokryte ziarenkami piasku buty. W końcu, nie mogąc wytrzymać już tej niezręcznej ciszy, jaka zapanowała, zrobiłem krok w stronę chłopaka, chwytając go za rękę, którą właśnie zamierzał cisnąć w wodę kolejnego bogu winnego kamyka znalezionego w piachu. Delikatnie obróciłem go w swoją stronę,
tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Bałem się, i to strasznie,
ale w końcu i tak musiałoby dojść do jakiejś konfrontacji.
Może i lepiej zrobić to od razu, a nie odkładać na później
i naiwnie wierzyć, że uda się jej uniknąć. Musiałem się dowiedzieć,
czy Yoongi mówi na poważnie, czy tylko sobie ze mnie żartuje.
Nie wiem, co byłoby gorsze.
Y:
Kiedy mnie obracał, jakoś cały stres uleciał. Tak jakby wszystko się rozmyło, sam nie wiem czemu, nagle czując jego dotyk po prostu się uspokoiłem, a wszystko, o czym mogłem pomyśleć definiowało urocze motto "będzie dobrze". Spojrzałem na chłopca z dołu, jak zazwyczaj z resztą, nie mogąc powstrzymać zwyczajnego, lekkiego uśmiechu.
Powinienem był pewnie coś powiedzieć, ale wydawało mi się, że u Kookiego nie jest wykluczone czytanie w myślach, a w końcu spróbować można. Więc tylko stałem, przytrzymując drugą ręką tę, którą chwycił mnie Jung.
Bo na prawdę wcale nie musiał mnie puszczać, zdecydowanie nie.
Kiedy mnie obracał, jakoś cały stres uleciał. Tak jakby wszystko się rozmyło, sam nie wiem czemu, nagle czując jego dotyk po prostu się uspokoiłem, a wszystko, o czym mogłem pomyśleć definiowało urocze motto "będzie dobrze". Spojrzałem na chłopca z dołu, jak zazwyczaj z resztą, nie mogąc powstrzymać zwyczajnego, lekkiego uśmiechu.
Powinienem był pewnie coś powiedzieć, ale wydawało mi się, że u Kookiego nie jest wykluczone czytanie w myślach, a w końcu spróbować można. Więc tylko stałem, przytrzymując drugą ręką tę, którą chwycił mnie Jung.
Bo na prawdę wcale nie musiał mnie puszczać, zdecydowanie nie.
JK:
Pomimo zdenerwowania, widok jego uśmiechu sprawił,
że i moje usta wygięły się lekko. Jednak już po chwili na powrót spoważniałem,
opuszczając dłoń, która pomimo wszystko pozostała zaciśnięta na ręce Yoongiego.
- Hyung... Nie umiem czytać w myślach - odezwałem się cicho, nadal patrząc mu w oczy i mając nadzieję, że wreszcie jakoś zareaguje. Oczywiście nie chciałem na niego naciskać, ale pomimo wszystko... To było coś ważnego, i nie mogłem się tak po protu poddać.
że i moje usta wygięły się lekko. Jednak już po chwili na powrót spoważniałem,
opuszczając dłoń, która pomimo wszystko pozostała zaciśnięta na ręce Yoongiego.
- Hyung... Nie umiem czytać w myślach - odezwałem się cicho, nadal patrząc mu w oczy i mając nadzieję, że wreszcie jakoś zareaguje. Oczywiście nie chciałem na niego naciskać, ale pomimo wszystko... To było coś ważnego, i nie mogłem się tak po protu poddać.
Y:
- Liczyłem na to, huh.. - wywróciłem oczami, mimo wszystko lekko się uśmiechając. Spojrzałem jednak ponownie na Kookiego, widząc jego poważny wyraz twarzy strąciłem uśmiech z ust.
- Huh, więc.. to chyba nic tak dużego. - wzruszyłem ramionami, starając się ani nie rumienić, ani nie trząść. Yoongi, jesteś starszy, zachowuj się. - Po prostu Cię lubię. Jesteś śliczny, miły i pełen talentów. Bardzo okrawając opis. - domruczałem.
- Dlatego tak wkurzył mnie Jimin.. - rzuciłem gniewne spojrzenie w bok.
- Liczyłem na to, huh.. - wywróciłem oczami, mimo wszystko lekko się uśmiechając. Spojrzałem jednak ponownie na Kookiego, widząc jego poważny wyraz twarzy strąciłem uśmiech z ust.
- Huh, więc.. to chyba nic tak dużego. - wzruszyłem ramionami, starając się ani nie rumienić, ani nie trząść. Yoongi, jesteś starszy, zachowuj się. - Po prostu Cię lubię. Jesteś śliczny, miły i pełen talentów. Bardzo okrawając opis. - domruczałem.
- Dlatego tak wkurzył mnie Jimin.. - rzuciłem gniewne spojrzenie w bok.
JK:
"Nic dużego"...?
Nie wiedziałem, czy mam czuć ulgę czy wręcz przeciwnie.
Niby ułatwiało to sprawę, bo nie musiałem się martwić, że Yoongi usycha przeze mnie z nieodwzajemnionej miłości, ale z drugiej strony... Miło mieć kogoś, kto Cię lubi tak bardziej - choć tu akurat mogłem tylko zgadywać, bo nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło.
Ale chwila...
"Śliczny"?
- Nie jestem śliczny - wymamrotałem urażonym tonem, z automatu.
Nie lubiłem, gdy mnie tak nazywano.
Czułem się wtedy jeszcze młodszy i głupszy niż w rzeczywistości byłem.
Choć musiałem przyznać, że w ustach hyunga nie brzmiało to źle.
Wręcz przeciwnie - z przerażeniem stwierdziłem,
że nawet mi się podoba, gdy mnie tak nazywa.
Poczułem jak moje policzki nabierają koloru
z niebezpiecznie szybkim tempem i intensywnością.
Cholera
Nie wiedziałem, czy mam czuć ulgę czy wręcz przeciwnie.
Niby ułatwiało to sprawę, bo nie musiałem się martwić, że Yoongi usycha przeze mnie z nieodwzajemnionej miłości, ale z drugiej strony... Miło mieć kogoś, kto Cię lubi tak bardziej - choć tu akurat mogłem tylko zgadywać, bo nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło.
Ale chwila...
"Śliczny"?
- Nie jestem śliczny - wymamrotałem urażonym tonem, z automatu.
Nie lubiłem, gdy mnie tak nazywano.
Czułem się wtedy jeszcze młodszy i głupszy niż w rzeczywistości byłem.
Choć musiałem przyznać, że w ustach hyunga nie brzmiało to źle.
Wręcz przeciwnie - z przerażeniem stwierdziłem,
że nawet mi się podoba, gdy mnie tak nazywa.
Poczułem jak moje policzki nabierają koloru
z niebezpiecznie szybkim tempem i intensywnością.
Cholera
czuje dzikie zaloty, oh my stres
OdpowiedzUsuńnadal mi się podoba więc jade dalej, twoj fan. OTPOTPOPTP wiec jestem