Title: "I won't mind"
Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)
Summary: Well. Jak widać z rękawa wysypuje się kolejna część naszego role play'a. Nie ukrywam, że jestem z niego wyjątkowo dumny, bo dawno nie pisałem, a to przypomina mi o tym jak to kocham i nigdy nie chcę stracić. Przy trzeciej części zdałem sobie sprawę, że chyba lepiej byłoby nazwać to opowiadanie "Butterfly". Wuj z tym, nie szkodzi. Ważna jest treść. Bądźcie aktywni, czytajcie i komentujcie kochani, dziękuję za wszystko. Enjoy.
JK:
Jak długo czuję coś do Jimina?
Sam nie wiedziałem. Od zawsze mi się podobał
Sam nie wiedziałem. Od zawsze mi się podobał
- no ale powiedzmy sobie szczerze, chyba nie było nikogo, komu by się NIE podobał -
był dla mnie miły, miał uroczy śmiech, świetnie śpiewał i tańczył...
Był idealny. Jak mogłem czegoś do niego nie czuć?
- Sam nie wiem - odparłem w końcu - To jakoś tak... Samo wyszło. - westchnąłem, pocierając nosem obojczyk tulącego mnie chłopaka.
- Sam nie wiem - odparłem w końcu - To jakoś tak... Samo wyszło. - westchnąłem, pocierając nosem obojczyk tulącego mnie chłopaka.
Y:
- Samo? Hm.. chyba rozumiem. - mruknąłem cicho, raczej nie zabarwiając wypowiedzi żadną konkretną emocją.
- Samo? Hm.. chyba rozumiem. - mruknąłem cicho, raczej nie zabarwiając wypowiedzi żadną konkretną emocją.
- Jak mogłem.. nigdy nie zauważyć.. - westchnąłem jeszcze, puszczając powoli mojego rozmówcę.
Znów usiadłem prosto, frywolnie dyndając kończynami zwisającymi z krawędzi platformy. Zaniepokoiłem się sympatią ku Jiminowi w głębi własnego serca, którą stopniowo, z każdą sekundą wypierała jakaś dziwna niechęć.
Znów usiadłem prosto, frywolnie dyndając kończynami zwisającymi z krawędzi platformy. Zaniepokoiłem się sympatią ku Jiminowi w głębi własnego serca, którą stopniowo, z każdą sekundą wypierała jakaś dziwna niechęć.
JK:
Bez żadnego entuzjazmu pokiwałem głową. Nagły brak dotyku hyunga sprawił, że mimowolnie wysunąłem dolną wargę, robiąc smutną minę. Zimny wiatr wydawał się teraz jeszcze zimniejszy, więc na powrót skuliłem się w sobie, wciskając ręce w kieszenie bluzy.
- Starałem się być dyskretny - wyszczerzyłem zęby w tylko trochę wymuszonym uśmiechu. Zamachałem nogami, próbując robić to w rytmie z Yoongim, ale chyba średnio mi to wyszło.
Y:
Rzuciłem chłopcu neutralne spojrzenie, po czym bez słowa zeskoczyłem z platformy, wbijając się prosto w kałużę morskiej piany. Niczym nie zrażony przebrnąłem dalej, nie zwracając uwagi nawet na ochlapującą mnie wodę. Kucnąłem, przyglądając się malutkiemu krabowi w zmaganiach z tymi krabowymi tsunami, kiedy z lewej dało się słyszeć czyjś wesoły, donośny głos. Momentalnie pragnąc sprawdzić kto to, zacząłem wyglądać znajomych twarzy. Tak jak się spodziewałem, ku nam zmierzał Jimin.. z.. Hoseokiem?
Rzuciłem chłopcu neutralne spojrzenie, po czym bez słowa zeskoczyłem z platformy, wbijając się prosto w kałużę morskiej piany. Niczym nie zrażony przebrnąłem dalej, nie zwracając uwagi nawet na ochlapującą mnie wodę. Kucnąłem, przyglądając się malutkiemu krabowi w zmaganiach z tymi krabowymi tsunami, kiedy z lewej dało się słyszeć czyjś wesoły, donośny głos. Momentalnie pragnąc sprawdzić kto to, zacząłem wyglądać znajomych twarzy. Tak jak się spodziewałem, ku nam zmierzał Jimin.. z.. Hoseokiem?
JK:
Z małym uśmiechem obserwowałem poczynania chłopaka, stąpającego po mokrym brzegu morza. Promienie słońca zdecydowanie przybrały już na intensywności sprawiając, że widziałem głównie zarys jego sylwetki na tle błyszczącej wody - był to widok jak z jakiejś pocztówki czy filmu. Po chwili Yoongi dość gwałtownie uniósł głowę, jakby czegoś wpatrując. Skierowałem swój wzrok w tę samą stronę co on i momentalnie zamarłem. Dwie osoby kierowały się w naszą stronę i był to nie kto inny jak Jimin i Hoseok. Zacisnąłem pięści wciąż schowane w kieszeniach bluzy i odwróciłem się plecami do nich. Nawałnica przeróżnych uczuć i myśli uderzyła we mnie z niespodziewaną siłą, a ku mojemu zdziwieniu najsilniejszymi z nich były rozczarowanie i irytacja; zaczynałem czuć coraz mocniejszą więź z moim hyungiem i nie chciałem, żeby ktokolwiek nam teraz przeszkadzał.
A już na pewno nie oni.
A już na pewno nie oni.
Y:
- Annyeooong! - śpiewnie zaintonował Jimin, kiedy dotarli do miejsca przecięcia funkcji.
- Annyeooong! - śpiewnie zaintonował Jimin, kiedy dotarli do miejsca przecięcia funkcji.
- Od dawna nie śpicie? - zamruczał w kierunku Kookiego, po tym jak ze strony Yoongiego pogrążonego w zabawie z krabem, nie otrzymał informacji zwrotnej pod żadną postacią.
Hoseok, jak zawsze promyczek słońca, podszedł przywitać się grzecznie z hyugiem.
- Annyeong Yoongie-ah. - kucnął tuż obok mnie, przyglądając się uważnie już parze krabików, teraz testującej wzajemny refleks w grze "kto się schowa szybciej". Rzuciłem mu w miarę pogodne spojrzenie, odpowiadając cichym "annyeong" i nie roniąc ani słowa więcej. Poza tym kątem oka starałem się mieć na uwadze to co rozgrywa się pomiędzy Kookiem a Jiminem.
Hoseok, jak zawsze promyczek słońca, podszedł przywitać się grzecznie z hyugiem.
- Annyeong Yoongie-ah. - kucnął tuż obok mnie, przyglądając się uważnie już parze krabików, teraz testującej wzajemny refleks w grze "kto się schowa szybciej". Rzuciłem mu w miarę pogodne spojrzenie, odpowiadając cichym "annyeong" i nie roniąc ani słowa więcej. Poza tym kątem oka starałem się mieć na uwadze to co rozgrywa się pomiędzy Kookiem a Jiminem.
JK:
Westchnąłem cicho i obróciłem się w stronę Jimina,
który szczerzył się w tym swoim stu watowym uśmiechu.
- Dzień dobry - wymamrotałem, nie mogąc powstrzymać kącików ust, które powędrowały lekko w górę. Uśmiech Jimina zawsze robił ze mną niewytłumaczalne rzeczy.
- Od dawna - przytaknąłem, wracając wzrokiem do hyunga, który kucał ramię w ramię z Hoseokiem i obserwował z nim coś w wodzie.
Y:
Wstałem na moment, prostując lekko drętwiejące nogi, po czym otrzepałem dłonie z lepiącego się piasku.
Spojrzałem już jawnie na Jimina i Kookiego. Udało nam się złapać kontakt wzrokowy, momentalnie szeroki uśmiech wpłynął na moje usta, kompletnie bez mojej władzy, jakby.. nie umiałem się powstrzymać.
Huh.. dziwne.
Wstałem na moment, prostując lekko drętwiejące nogi, po czym otrzepałem dłonie z lepiącego się piasku.
Spojrzałem już jawnie na Jimina i Kookiego. Udało nam się złapać kontakt wzrokowy, momentalnie szeroki uśmiech wpłynął na moje usta, kompletnie bez mojej władzy, jakby.. nie umiałem się powstrzymać.
Huh.. dziwne.
JK:
Widok uśmiechającego się do mnie hyunga sprawił,
że i mój uśmiech znacznie się poszerzył.
Zupełnie zignorowałem przez to Jimina, który chyba próbował mnie przytulić albo objąć. Trzymanie się od niego na dystans nie było mi obce, robiłem to z przymusu, aby przypadkiem nie zauważył moich uczuć. Jednak tym razem odsunięcie się od niego nie wiązało się z głuchym bólem w klatce piersiowej; po prostu nie miałem ochoty go przytulać.
Y:
Parsknąłem zduszonym śmiechem, na widok ignorowanego Jimina, który odchodził od zmysłów, wołając do siebie dongsaenga.
- Ya, Jimin-ah! Ładnie tak minąć hyunga bez dzień dobry? - mruknąłem podchodząc do dwójki przy platformie, razem z Hobim podążającym krok w krok za mną.
Wybranek Kookiego speszył się i spuścił wzrok, później przepraszająco zerkając w moją stronę, przyozdobiwszy się w rozbrajający uśmiech.
- Annyeonghaseyo hyung. - dodał zachrypniętym głosem, a ja z triumfalnym wyrazem twarzy oparłem przedramię na udach Jungkooka.
Parsknąłem zduszonym śmiechem, na widok ignorowanego Jimina, który odchodził od zmysłów, wołając do siebie dongsaenga.
- Ya, Jimin-ah! Ładnie tak minąć hyunga bez dzień dobry? - mruknąłem podchodząc do dwójki przy platformie, razem z Hobim podążającym krok w krok za mną.
Wybranek Kookiego speszył się i spuścił wzrok, później przepraszająco zerkając w moją stronę, przyozdobiwszy się w rozbrajający uśmiech.
- Annyeonghaseyo hyung. - dodał zachrypniętym głosem, a ja z triumfalnym wyrazem twarzy oparłem przedramię na udach Jungkooka.
JK:
Widok zbesztanego Jimina i zwycięstwa wymalowanego na twarzy hyunga sprawił, że zachichotałem niczym na evil maknae przystało. Jeszcze raz wyszczerzyłem się do Yoongiego i zacząłem bezmyślnie bawić się zamkiem u rękawa jego kurtki.
Powstała nagle cisza była niebywale niezręczna.
- A wy kiedy wstaliście? - spytałem więc w próbie rozluźnienia atmosfery chociaż odrobinę.
Y:
- Też dawno. - Park wyraźnie się ożywił, kątem oka lustrując uparcie Hoseoka, który nagle przybrał odcień cegły i opuścił wzrok. Cisza nie trwała długo, bo szybko odsunąłem rozmowę, wtrącając coś głupiego o krabach.
- Też dawno. - Park wyraźnie się ożywił, kątem oka lustrując uparcie Hoseoka, który nagle przybrał odcień cegły i opuścił wzrok. Cisza nie trwała długo, bo szybko odsunąłem rozmowę, wtrącając coś głupiego o krabach.
Byłem, wyjątkowo, zdrowo poirytowany.
JK:
Krótką chwilę zajęło mi zrozumienie, o co chodziło Jiminowi,
a kiedy już się połapałem (cóż, głównie dzięki reakcji Hoseoka), zacisnąłem zęby,
a moja dłoń odruchowo zamknęła się wokół nadgarstka Yoongiego.
- To super - mruknąłem tylko trochę roztrzęsionym głosem.
Wziąłem dwa głębokie wdechy,
po czym zeskoczyłem na mokry piasek, omal nie miażdżąc przy tym stojącego tam chłopaka.
-Właśnie mi się przypomniało, że obiecałem hyungowi coś pokazać, więc musimy iść. - powiedziałem najbardziej nonszalanckim tonem,
na jaki było mnie stać i nadal trzymając Yoongiego za nadgarstek,
ruszyłem w kierunku przeciwnym do tego,skąd przyszli Jimin z Hoseokiem.
Mogłem tylko mieć nadzieję, że chłopak którego ciągnąłem za sobą nie zabije mnie za takie traktowanie.
Y:
Nawet nie spostrzegłem kiedy Jungkook zeskoczył z platformy i zaczął ciągnąć mnie w prawdopodobnie mocno przypadkowym kierunku. Świadomość wróciła, kiedy doszliśmy do mola, pozostawiając Jimina z Hobim za długim zakrętem.
- Kookie.. wszystko gra? - mruknąłem tylko, nagle zatrzymując się i wymuszając na nim, żeby przestał tak przeć do przodu. - Wiesz, po prostu się nie przejmuj, to kretyn, sam widzisz.. - westchnąłem jeszcze, kiedy w odpowiedzi dostałem jedynie ciszę, a chłopak się nie odwrócił.
Nawet nie spostrzegłem kiedy Jungkook zeskoczył z platformy i zaczął ciągnąć mnie w prawdopodobnie mocno przypadkowym kierunku. Świadomość wróciła, kiedy doszliśmy do mola, pozostawiając Jimina z Hobim za długim zakrętem.
- Kookie.. wszystko gra? - mruknąłem tylko, nagle zatrzymując się i wymuszając na nim, żeby przestał tak przeć do przodu. - Wiesz, po prostu się nie przejmuj, to kretyn, sam widzisz.. - westchnąłem jeszcze, kiedy w odpowiedzi dostałem jedynie ciszę, a chłopak się nie odwrócił.
JK:
Szedłem przed siebie bez myślenia, po prostu chciałem znaleźć się jak najdalej od głupiego Jimina i jego głupiego uśmiechu. Nie odpowiedziałem na pytanie, które zadał mi Yoongi, bo miałem wrażenie że jeśli spróbuję się odezwać to znowu zacznę płakać - a to by było za dużo jak na jeden dzień (moja duma by tego nie zniosła).
Dopiero kiedy zatrzymał się gwałtownie,
sprawiając że niemal przewróciłem się o własne nogi,
westchnąłem i potrząsłem delikatnie głową.
- Nie mów tak o nim, to nie jego wina... Jeśli już to moja. - taka była prawda. Jimin w niczym nie zawinił, nie odwzajemniając moim uczuć, o których de facto nawet nie wiedział.
Było to po prostu dowodem na to, że byłem... nie wystarczająco dobry.
Y:
- Niczyja wina. - wzruszyłem ramionami wyszarpując subtelnie nadgarstek z dłoni młodszego. - Ale fakty to fakty. Ty się zakochałeś, on ma innego, a co z tym związane zachowuje się i będzie zachowywał jak debil. Wiem z doświadczenia. - ostanie zdanie zamruczałem prawie niedosłyszalnie, dodatkowo obracając się w stronę oceanu, mieniącego się już w pełnym słońcu.
- Niczyja wina. - wzruszyłem ramionami wyszarpując subtelnie nadgarstek z dłoni młodszego. - Ale fakty to fakty. Ty się zakochałeś, on ma innego, a co z tym związane zachowuje się i będzie zachowywał jak debil. Wiem z doświadczenia. - ostanie zdanie zamruczałem prawie niedosłyszalnie, dodatkowo obracając się w stronę oceanu, mieniącego się już w pełnym słońcu.
JK:
Nie wiedziałem dlaczego, ale słowo "zakochałeś" wywołało u mnie natychmiastową potrzebę zaprzeczenia mu. To prawda, lubiłem Jimina, nawet bardzo, ale... Nie sądziłem, żeby to była miłość, czy coś w tym rodzaju. Tak, bolało mnie, kiedy za moimi plecami schadzał się z kimś innym, ale zaczynałem myśleć, że jest to po prostu zazdrość. I to nawet nie o niego, ale o sam fakt, że kogoś ma. Podobał mi się od zawsze i wydawało mi się, że coś do niego czuję, ale cała ta sytuacja uświadomiła mi, że tak na prawdę nie ma w tym niczego głębszego, a już na pewno nie jest to miłość. Po chwili uświadomiłem sobie, co Yoongi dorzucił na koniec. Nie wiedziałem, czy tylko mi się wydawało, ale...
Nie, na pewno tak powiedział. 'Z doświadczenia'?
Czy to oznaczało, że był w podobnej sytuacji jak ja?
Że... Miał kogoś, kto mu się podoba?
Na tą myśl zacisnąłem pięści.
Nie, na pewno tak powiedział. 'Z doświadczenia'?
Czy to oznaczało, że był w podobnej sytuacji jak ja?
Że... Miał kogoś, kto mu się podoba?
Na tą myśl zacisnąłem pięści.
- Kto to? - zapytałem cicho, nawet na niego nie patrząc.
Y:
- Huh..? O czym teraz mówisz? - spytałem odwracając się powoli, lustrując wyłącznie powiewającą na wietrze grzywkę mojego rozmówcy.
Kompletnie nie rozumiałem o co mu teraz chodziło.. "kto to?"? Co miał na myśli ten dzieciak.. czyżby jednak usłyszał to, czego nie chciałem mówić głośno? Cholera, co mam mu odpowiedzieć.. kłamać, mówić prawdę? Ale czy ta moja "prawda" jest taka jak mi się wydaje, czy ja sobie tylko czegoś nie wmówiłem?
Postanowiłem poczekać w milczeniu na jego jednoznaczną odpowiedź. W końcu nie chciałbym porywać się na żadne wyjawianie historii życia, póki nie będę pewny, że właśnie o to mu chodzi. Nigdy nie byłem zbyt pochopny, jak na razie wychodziło mi to na dobre. Chyba.
- Huh..? O czym teraz mówisz? - spytałem odwracając się powoli, lustrując wyłącznie powiewającą na wietrze grzywkę mojego rozmówcy.
Kompletnie nie rozumiałem o co mu teraz chodziło.. "kto to?"? Co miał na myśli ten dzieciak.. czyżby jednak usłyszał to, czego nie chciałem mówić głośno? Cholera, co mam mu odpowiedzieć.. kłamać, mówić prawdę? Ale czy ta moja "prawda" jest taka jak mi się wydaje, czy ja sobie tylko czegoś nie wmówiłem?
Postanowiłem poczekać w milczeniu na jego jednoznaczną odpowiedź. W końcu nie chciałbym porywać się na żadne wyjawianie historii życia, póki nie będę pewny, że właśnie o to mu chodzi. Nigdy nie byłem zbyt pochopny, jak na razie wychodziło mi to na dobre. Chyba.
Do przeczytania! - Gabriel.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBiere sneakersa i jade dalej~ twoj fan:DDDDd otpotpotp czuje to
OdpowiedzUsuń