Title: "I won't mind"
Pairings: Yoonkook (Suga & JungKook), Jihope (J-hope & Jimin)
Summary: Aish, zdecydowanie za bardzo skupiłem się na LaB, jednak w porę się zorientowawszy, oto nadchodzę z kolejną częścią "I won't mind", akcja zaczyna się kręcić króliki, czytajcie i komentujcie C:
Y:
- Huh..? - wytrącony z rzeczywistości, zareagowałem dopiero na słowa chłopaka.
Co on mówił.. nie śliczny?
O nie, Yoongi mógł się czasem mylić w niektórych kwestiach, jednak doskonale wiedział, gdy ktoś wykazywał choćby najmniejsze predyspozycje do bycia pięknym. A w szczególności jeśli chodziło o Kookiego, który pięknem wręcz promieniował.
Już chciałem mu coś na to odpowiedzieć, kiedy gardło związał mi widok malujący się naprzeciw mnie; dongsaeng nagle poczerwieniał, opuścił głowę i lekko westchnął przez nos.
Czyżby jednak podobało mu się to określenie?
A więc też miał wobec mnie jakieś emocje?
Niepewnie zbliżyłem się ku swojemu rozmówcy, powoli układając skostniałą dłoń na jego policzku. Pobudzony tym gestem sam podniósł na mnie wzrok, a ja subtelnie poszerzyłem uśmiech. Działając czysto intuicyjnie oparłem się czołem o jego głowę i zmrużyłem powieki.
- Z hyungiem się nie dyskutuje. - mruknąłem lekko się ocierając.
- Huh..? - wytrącony z rzeczywistości, zareagowałem dopiero na słowa chłopaka.
Co on mówił.. nie śliczny?
O nie, Yoongi mógł się czasem mylić w niektórych kwestiach, jednak doskonale wiedział, gdy ktoś wykazywał choćby najmniejsze predyspozycje do bycia pięknym. A w szczególności jeśli chodziło o Kookiego, który pięknem wręcz promieniował.
Już chciałem mu coś na to odpowiedzieć, kiedy gardło związał mi widok malujący się naprzeciw mnie; dongsaeng nagle poczerwieniał, opuścił głowę i lekko westchnął przez nos.
Czyżby jednak podobało mu się to określenie?
A więc też miał wobec mnie jakieś emocje?
Niepewnie zbliżyłem się ku swojemu rozmówcy, powoli układając skostniałą dłoń na jego policzku. Pobudzony tym gestem sam podniósł na mnie wzrok, a ja subtelnie poszerzyłem uśmiech. Działając czysto intuicyjnie oparłem się czołem o jego głowę i zmrużyłem powieki.
- Z hyungiem się nie dyskutuje. - mruknąłem lekko się ocierając.
JK:
Kiedy już otrząsnąłem się z szoku, w jaki wprowadziła mnie nagła i niespodziewana ilość dotyku ze strony chłopaka, również przymknąłem oczy, rozluźniając całe ciało.
Odruchowo wcisnąłem twarz mocniej w jego dłoń, wzdychając cicho.
Nie byłem przyzwyczajony do nadmiernego kontaktu fizycznego z innymi, uważałem sytuacje tej podobne za niekomfortowe, jednak tym razem wcale nie miałem ochoty się odsuwać. Stałem więc tylko, miętoląc krawędź mojej bluzy, i próbując nie zrobić czegoś źle. Naprawdę nie chciałem zepsuć tego momentu.
- Oczywiście hyung.. - wymamrotałem, zaciskając powieki jeszcze mocniej.
Mój nos przez przypadek otarł się o nos Yoongiego.
Ojej.
Y:
Uśmiechnąłem się szerzej, kiedy prawdopodobnie przypadkowy gest wypłynął od chłopca. Nie potrafiłem przy nim zachować powagi, każdy jego najmniejszy ruch wraz z biegiem czasu sprawiał mi po prostu radość. Jeszcze dziś rano nie pomyślałbym o Jungu w taki sposób, jak teraz.
Ale w sumie co o nim myślałem..?
Akcja toczyła się powoli, przyjemnie, ale ja jakby poddawałem się nurtowi. Nie powinno tak być, Yoongi, jesteś starszy, nie wypada robić czegoś tylko dlatego, że tak Ci się wydaje. Zebrałem się więc w sobie i objąłem go, może odrobinę niepewnym ruchem, jednak w duchu bardzo zdecydowany, w okolicach talii, przyciągając jego drobne ciało bliżej siebie.
- Kookie.. nie ma sensu milczeć, choć to może wygodniejsze i tworzy ładną atmosferę.. co Ty czujesz? Co myślisz o tym wszystkim..? - mruknąłem cicho, i tym razem przytulając nasze podbrzusza w delikatnym geście.
Uśmiechnąłem się szerzej, kiedy prawdopodobnie przypadkowy gest wypłynął od chłopca. Nie potrafiłem przy nim zachować powagi, każdy jego najmniejszy ruch wraz z biegiem czasu sprawiał mi po prostu radość. Jeszcze dziś rano nie pomyślałbym o Jungu w taki sposób, jak teraz.
Ale w sumie co o nim myślałem..?
Akcja toczyła się powoli, przyjemnie, ale ja jakby poddawałem się nurtowi. Nie powinno tak być, Yoongi, jesteś starszy, nie wypada robić czegoś tylko dlatego, że tak Ci się wydaje. Zebrałem się więc w sobie i objąłem go, może odrobinę niepewnym ruchem, jednak w duchu bardzo zdecydowany, w okolicach talii, przyciągając jego drobne ciało bliżej siebie.
- Kookie.. nie ma sensu milczeć, choć to może wygodniejsze i tworzy ładną atmosferę.. co Ty czujesz? Co myślisz o tym wszystkim..? - mruknąłem cicho, i tym razem przytulając nasze podbrzusza w delikatnym geście.
JK:
Teraz płonęła już nie tylko moja twarz, a całe ciało. Miałem wrażenie, że wszystko się we mnie wali, niczym w zajętym ogniem budynku. Zupełnie nie wiedziałem, gdzie mam podziać swoje kończyny, więc skończyło się na tym, że spanikowałem i zarzuciłem ręce na ramiona chłopaka. W ten sposób przynajmniej nie będzie mógł mnie puścić...
Boże, co ja robię.
Jeszcze przed chwilą płakałem mu w ramię za Jiminem, a teraz?
- Ja... Ja nie wiem, hyung - jęknąłem cicho, wtulając twarz w jego szyję.
Na prawdę nie wiedziałem.
Niby podobał mi się Jimin, ale...
No właśnie, ale.
Byłem coraz bardziej przekonany, że to nie było nic więcej.
Prawda, z początku byłem zazdrosny o niego i Hoseoka, ale zdałem sobie sprawę z tego, że nie chodziło konkretnie o Jimina. Najwyraźniej zazdrościłem im tego, że w ogóle kogoś mają. Ha, żałosne. Jednak z Yoongim czułem się inaczej, dobrze. Nie czułem żadnych ukłuć w sercu czy innych pierdół - czułem za to ogień.
Gorący, wypalający mnie od środka.
I było to cholernie przyjemne uczucie.
- Ja chyba też cię lubię - wyszeptałem, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.
Y:
Kiedy wtulił się we mnie tak niepewny w każdej myśli, poczułem się źle..
to moja wina?
Że był rozdarty, nie wiedział na czym tak na prawdę mu zależy?
Przecież nie tego chciałem, a wyłącznie jego dobra, aby ktoś wreszcie docenił go w taki sposób, na jaki absolutnie zasługuje..
Co więc poszło nie tak?
I gdy tylko ta myśl przebiegła przez mój umysł, on znów się odezwał. Przez chwilę wydawało mi się, że to wyobraźnia płata mi figle.
"Też Cię lubię"..? To naprawdę uleciało z jego ust? Dalej pełen zakłopotania wtulał się w moją kurtkę, ja za to trzymałem go w objęciach, coraz pewniej, by przypadkiem się nie odsunął. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, więc pozwoliłem tym słowom krążyć w mojej podświadomości, wypełniać każdy najmniejszy fragment mnie. Też Cię lubię.. co my z tym teraz zrobimy.. ma być tak łatwo jak się zdaje?
- Kookie.. - zacząłem niepewnie, unosząc jedną dłonią jego zarumienioną, tak od emocji jak i od chłodnego wiatru buzię. Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć kiedy nagle wielka przypływowa fala uderzyła w nasze postaci, Jung z urwanym okrzykiem podskoczył, a ja stawiając trzy kroki w tył straciłem równowagę i upadłem z impetem, będąc dla niego amortyzatorem. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie pełni szczerego zdziwienia całą zaistniałą sytuacją, jednak kiedy emocje opadły, poczułem przypływ radości. Roześmiałem się cicho, opierając co prawda o mokry piasek, co wcale nie było przyjemne, czy zabawne. Ale nie o to chodziło, w końcu i ocean zdenerwował się na nasze niezdecydowanie i zadziałał. Objąłem chłopca, głową opadając bezsilnie na kaptur chroniący przed kontaktem z plażą.
Kiedy wtulił się we mnie tak niepewny w każdej myśli, poczułem się źle..
to moja wina?
Że był rozdarty, nie wiedział na czym tak na prawdę mu zależy?
Przecież nie tego chciałem, a wyłącznie jego dobra, aby ktoś wreszcie docenił go w taki sposób, na jaki absolutnie zasługuje..
Co więc poszło nie tak?
I gdy tylko ta myśl przebiegła przez mój umysł, on znów się odezwał. Przez chwilę wydawało mi się, że to wyobraźnia płata mi figle.
"Też Cię lubię"..? To naprawdę uleciało z jego ust? Dalej pełen zakłopotania wtulał się w moją kurtkę, ja za to trzymałem go w objęciach, coraz pewniej, by przypadkiem się nie odsunął. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, więc pozwoliłem tym słowom krążyć w mojej podświadomości, wypełniać każdy najmniejszy fragment mnie. Też Cię lubię.. co my z tym teraz zrobimy.. ma być tak łatwo jak się zdaje?
- Kookie.. - zacząłem niepewnie, unosząc jedną dłonią jego zarumienioną, tak od emocji jak i od chłodnego wiatru buzię. Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć kiedy nagle wielka przypływowa fala uderzyła w nasze postaci, Jung z urwanym okrzykiem podskoczył, a ja stawiając trzy kroki w tył straciłem równowagę i upadłem z impetem, będąc dla niego amortyzatorem. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie pełni szczerego zdziwienia całą zaistniałą sytuacją, jednak kiedy emocje opadły, poczułem przypływ radości. Roześmiałem się cicho, opierając co prawda o mokry piasek, co wcale nie było przyjemne, czy zabawne. Ale nie o to chodziło, w końcu i ocean zdenerwował się na nasze niezdecydowanie i zadziałał. Objąłem chłopca, głową opadając bezsilnie na kaptur chroniący przed kontaktem z plażą.
JK:
Świetnie.
Nie dość, że nasz spektakularny upadek niemal przyprawił mnie o atak serca, to jeszcze teraz musiałem leżeć przyciśnięty całą długością ciała do Yoongiego.
Po prostu doskonale.
Jeżeli wcześniej mój puls uderzał z nadmierną prędkością, to teraz było to już chyba martwiące. Przykro byłoby zejść na zawał w tak młodym wieku - i w takiej sytuacji. Przez chwilę miałem ochotę się z niego stoczyć, odsunąć od niego, tak aby nie mógł czuć przyspieszonego bicia mojego serca, jednak jego ramiona, ciasno zaplecione wokół mojej talii, skutecznie mi to uniemożliwiały. Nie pozostało mi więc nic innego,
jak poddać się mu - opuściłem głowę tak, że twarzą wtulałem się w jego włosy.
Cała ta sytuacja sprawiła, że zacząłem niekontrolowanie chichotać.
- Nic ci nie jest hyung? - spytałem, nadal z uśmiechem na ustach.
Y:
- Ani, wszystko w porządku. - pokręciłem z uśmiechem głową, po czym podniosłem się, podpierając na łokciach.
- A Ty nic sobie nie potłukłeś? - spytałem, zaraz wywijając się spod dongsaenga, a stojąc już pewnie na dwóch nogach wyciągnąłem ku niemu dłoń, pomagając się podnieść.
Głupia woda?
Hm, może, ale wiedziała co robi.
Delikatnie otrzepałem kurtkę Kookiego z wilgotnego piasku, starając się doprowadzić jego wygląd do porządku. Na koniec poprawiłem kołnierz jego kurtki i z zadowoleniem oglądnąłem swoje dzieło. No zupełnie jak nowy. Uśmiechnąłem się lekko, lokując otwartą dłoń na jego włosach i gładząc je powoli, potem kontynuując pieszczotę na policzku chłopaka.
- Ani, wszystko w porządku. - pokręciłem z uśmiechem głową, po czym podniosłem się, podpierając na łokciach.
- A Ty nic sobie nie potłukłeś? - spytałem, zaraz wywijając się spod dongsaenga, a stojąc już pewnie na dwóch nogach wyciągnąłem ku niemu dłoń, pomagając się podnieść.
Głupia woda?
Hm, może, ale wiedziała co robi.
Delikatnie otrzepałem kurtkę Kookiego z wilgotnego piasku, starając się doprowadzić jego wygląd do porządku. Na koniec poprawiłem kołnierz jego kurtki i z zadowoleniem oglądnąłem swoje dzieło. No zupełnie jak nowy. Uśmiechnąłem się lekko, lokując otwartą dłoń na jego włosach i gładząc je powoli, potem kontynuując pieszczotę na policzku chłopaka.
JK:
Przymknąłem oczy i ze zdecydowanie zawstydzającą uległością przyjmowałem pieszczoty hyunga. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że kontakt fizyczny z innymi ludźmi może być tak przyjemny, jednak Yoongi stopniowo i skutecznie mnie do niego przekonywał.
Staliśmy tak chwilę w zupełnej ciszy, przerywanej tylko uderzeniami fal, niemiłosiernie deformujących linię brzegową i opryskującymi nas raz po raz kropelkami słonej, zimnej wody. W końcu podniosłem powieki i spojrzałem w oczy chłopakowi, stojącemu niemożliwe blisko mnie. Otworzyłem usta, i już chciałem coś powiedzieć, kiedy nagle dało się słyszeć czyjś donośny głos. Przekląłem w duchu, rozpoznając jego właściciela - to Jimin zmierzał ku nam, dziarsko brnąc przez piach i ciągnąc za sobą nieco zdezorientowanego Hoseoka.
- To tutaj się podziewacie - podszedł do nas z rozbrajającym uśmiechem.
- Zastanawialiśmy się, gdzie was wcięło. - w tym momencie najwyraźniej zauważył dłoń Yoongiego nadal opartą na moim policzku,
bo jego uśmiech zmienił się w podstępny uśmieszek.
- Ojej, chyba w niczym wam nie przeszkadzamy? - spytał, a ja za złością poczułem,
że się czerwienię.
jak kobieta podczas okresu nocoz natura pomogla, wyobraz sobie jacksona mowiacego kjut - to ja, otpotpotp wiec jestem, biere sneackersa i jade dalej
OdpowiedzUsuń