Tytuł: brak
Nota: brak
Typ: wiersz (bardzo) wolny
A wyobraź sobie, że właśnie tak
Że Twoje
nie
mnie nie obchodzi
Że jesteś tym kogo tak skrupulatnie wyganiasz
Bo Ci wolno, bo to Twoje, bo się należy
Bo za ciepło, bo za daleko, bo tam się głowy ludziom ucina
Tak właśnie jest, tutaj nie masz mocy
Tu jestem ja, mnie będziesz słuchał
Więc słuchaj, skoro nie masz wyboru.
Wyobraź sobie, że
wszystko
jest tak naprawdę tylko
skalą błędu pomiarowego
Że margines był tak duży, że nas tu
Zmieścił
I nie ma definicji, bo to tylko my musimy tłumaczyć sobie i wyjaśniać
Wydumane aspekty i paranoję niewiedzy
Tylko spróbuj sobie wyobrazić
Ty smutny, mały pokrzywdżeńcze
Że Cię coś co dzień łapczywie wsysa
I wypluwa
I tak w kółko
Aż do porzygu.
Takie to strasznie pojebane
Że rzeczywistość się dwoi i troi
A do tej
Troi
ciągle daleko
Nie tworzymy a odtwarzamy
Czasy tworzenia nieuchronnie znika
Spada w czarną dziurę
Wsysa go jak Ciebie
Ale nie wypluje, choć znalazłoby się wielu
Którzy by za te plwociny
Oddali wszystkie rudy świata
Byle by tworzyć
Bo wtedy nawet z gówna można być
Szczerze dumnym.
Kwestia nie poprzestaje wyłącznie na aspekcie przemijania
Jest bowiem coś uzależniającego
W boskim pierwiastku
I jego profańskiej obecności
Jak by nie patrzeć
Bóg to twardy narkotyk
Tylko taki
Dobry. Nieskończony. Doskonały.
No tak tak, pada ten cholerny deszcz.
Nic nie poradzisz
I ja nic nie zdziałam
Możemy jedynie
Potaplać się w naszym uroczym bagienku
Ułomności, nadziei i innych odpadków
Aż któreś z nas pojmie jako pierwsze
Że fikcja
To tylko
Fikcja.
Nic więcej.
Nic mniej.
I może dobrze.
G.J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz