Tytuł: Black hunger
Paringi: Jikook (Park Jimin & Jeon Jeongguk)
Opis: Rozdzialik trzeci, w tej części będzie trochę bardziej uczuciowo/shipowo, więc też powinniście być zadowoleni, a jeśli nie to problem i czekacie na kolejny, lol XD Ale mimo wszystko liczę na zainteresowanie, bo wydaje mi się, że wyszedł całkiem całkiem. Smacznego <3
Jimin nie przyszedł do szkoły.
Nie dość, że poprzedniego dnia zerwał się z lekcji, nie zawitał w domu rodziny Jeon, to następnego poranka nie było go pod salą lekcyjną. Kookie mimo, że starał się zawalczyć z dziwnym uczuciem, gdzieś w podświadomości, czuł poważny dyskomfort. Nie mógł skupić się na czymkolwiek poza wypatrywaniem na przerwach rudej grzywki, myślał o Parku na każdej lekcji i zastanawiał się co sprawiło, że zarwał szkołę. Nie był tego typu uczniem, był raczej pilny. Niezapowiedziane wakacje też odpadały. Może się przeziębił, albo złapał grypę, chociaż po prawdzie Kookie nie potrafił wyobrazić sobie chorego Jimina. Był zbyt idealny na chorowanie.
Sana biegała cały dzień na Gukiem, pocieszając go i podnosząc na duchu, co było naprawdę słodkie z jej strony, ale szczerze powiedziawszy nie pomagało ani odrobinę. Jeongguk po prostu za bardzo się martwił. Z trudem przyznawał to przed samym sobą, ale zależało mu na tym rudym dziwadle, może trochę bardziej niż powinno. A z resztą.. pewnie nie byłby zainteresowany tak przeciętnym, nijakim chłopakiem za jakiego uważał się Kookie. Pewnie nawet nie lubił innych chłopców.
Szkoła skończyła się szybko, zważając na fakt, że nie było nauczyciela na ostatniej godzinie i wyszli wcześniej niż zwykle. Jeongguk wlekł się przez kolejne etapy swojej drogi powrotnej w kierunku domu, szurał butami przez żwir plaży, zwinnie przemykał pomiędzy połamanymi gałęziami, skakał po większych głazach, starając się nie wpaść do zimnych wód jeziora. Co jakiś czas odnosił jednak nieodparte wrażenie, że słyszał cichy szmer tuż za sobą, jakby ktoś podążał za nim. Kiedy tylko się jednak obracał, za plecami nie było kompletnie nikogo. Tylko cichy szept liści, czasem przystrojony w trzepot ptasich skrzydeł. Nikogo. A jednak czuł oddech na karku i przejmujące, kujące w świadomość przeczucie, że nie jest sam.
Przekręcił klucz drzwi, uchylił je powoli i wszedł do środka, strzepując przyklejone do kurtki liście i zsuwając buty ze stóp. Matka wyłoniła się zza rogu z łagodnym uśmiechem i zainicjowała powitanie z synem.
- Kolega czeka w Twoim pokoju. - szepnęła, wskazując ruchem głowy drogę po schodach na piętro.
Jeongguk zmarszczył pytająco brwi.
- Kto? - miauknął od niechcenia, rzucając torbę na sofę i odblokowując znudzonym gestem ekran telefonu.
- Jimin. - odparła beznamiętnie matka i powróciła do kuchni, zajmując się wcześniej pozostawioną czynnością.
Kookie poczuł jak jego policzki nabierają czerwonawego odcienia, związanego z nagłym skokiem ekscytacji. Bez słowa pognał do swojego pokoju i tuż przed drzwiami wziął głęboki oddech, starając się wyglądać na tak opanowanego jak zawsze. Drżącą dłonią rozszczelnił drzwi i wsunął się z pozornym spokojem do środka.
Jimin siedział na jego łóżku, przesuwając stopami odzianymi tylko czarnymi skarpetkami po podłodze. Dłonie splótł skromnie, umiejscawiając je między szczupłymi udami w wąskich, dżinsowych spodniach. Korpus skrywał pod wełnianym, golfowym swetrem w odcieniu ciemnego grafitu. Jego skóra była chyba jeszcze bledsza niż do tej pory, włosy natomiast sprawiały wrażenie mniej miękkich i zadbanych niż do tej pory. Coś było nie tak.
- Jim..? - mruknął Kookie, podchodząc powoli do chłopca, który na wydźwięk zdrobnienia poderwał się z siadu i uniósł na czarnowłosego spojrzenie.
Jeongguk zadrżał. Do tej pory intensywne, głębokie tęczówki zdawały się płaskie, pozbawione połysku, niemalże matowe. Odcień także był nieco bledszy niż go zapamiętał, cień na dolnej powiecie nabrał na objętości.
- Kookie.. hej. - mruknął głosem, którego jego rozmówca nie miał jeszcze prawa znać. Był cichy, zachrypnięty, wręcz chropowaty. Szeptliwy, do tego wyzbyty jakiejkolwiek energii. - Przepraszam, że tak bez zapowiedzi.
- Nie, nie.. nic nie szkodzi. - wyższy zamachał otwartymi dłońmi i sapnął cicho przez nos. - Zastanawiałem się.. Znaczy wszyscy się zastanawialiśmy co się stało. Czemu uciekłeś wczoraj z lekcji?
Jimin zamruczał cicho pod nosem, oderacając wzrok. Rozmasował obolały jeszcze brzuch i wziął głęboki oddech przez rozchylone usta.
- Źle się czułem, mówiłem Ci już. Matka mnie zwolniła. - odparł zdawkowo rudowłosy i na powrót zasiadł na posłaniu Kookiego.
Ten niewiele myśląc zajął miejsce obok niego, w bezpiecznej odległości, mimo, że bardzo chciał chociaż raz dotknąć jego ramienia, czy po prostu go na krótką chwilę przytulić.
- Przyszedłem po zeszyty... mam nadzieję, że nie braliście nowych tematów..?
- Nie, robiliśmy tylko zadania, z matmy kartkówka, ale z materiału, który już przerabialiśmy, więc nie powinieneś mieć problemów. - odparł cicho Guk, nerwowo skubiąc skórki przy paznokciach. Jimin obserwował wypranym z emocji spoojrzeniem jego dłonie, po czym westchnął ciężko i zaskakująco głęboko.
- To dobrze. - mruknął po chwili namysłu, najwyraźniej rezygnując z podjęcia innego tematu.
Milczenie wypełniło atmosferę w pomieszczeniu. Jeongguk kilka razy myślał o rozpoczęciu rozmowy ponownie, jednak w tym momencie każde słowo w jego głowie było pozbawione sensu i taktu. W końcu zdecydował się rozchylić usta i wydobyć z siebie dźwięk.
- Co z Twoimi oczami? - jęknął nieco łamiącym się głosem i zerknął na towarzysza, który niespodziewanie uniósł kąciki ust i prychnął cicho.
- Wszystko w porządku. Nic mi nie jest, serio. - odparł po chwili dłużącej się w nieskończoność, co kompletnie nie usatysfakcjonowało czarnowłosego.
- Widzę, że są inne. Po prostu powiedz, co Ci szkodzi. - westchnął Kookie zmęczony wiecznym dopytywaniem się o każdą najmniejszą drobnostkę, z racji tego, że Jimin sam z siebie nie miał zamiaru się czymkolwiek podzielić.
- Jeongguk.. - zaczął Rudy i przymknął na moment ociężałe powieki. - Po prostu nie. I tak byś nie zrozumiał.
- Skąd możesz wiedzieć? Sam uwierzyłeś w słowa przypadkowego kogoś na mój temat, czemu ja miałbym nie wierzyć Tobie?
Zaległo głuche milczenie. Słychać było tylko zamglone wycie wiatru za oknem i dwa oddechy; jeden nieco szybszy, niecierpliwy, drugi spokojny, powolny wręcz nienaturalnie.
- Nic o mnie nie wiesz, Jeonggukie. I nie powinieneś mi wierzyć. - zawarczał niebezpiecznie Jimin, po czym chyba pierwszy raz tego dnia na dłużej splótł własne spojrzenie z tym należącym do Kookiego. Tym razem czarnowłosy poczuł zimny dreszcz na karku i przedramionach. Oczy Rudego ustawicznie, stopniowo przybierały coraz ciemniejszy odcień, aż do momentu, w którym czerń zalała tak samo źrenice jak i tęczówki.
Na początku czuł strach. Był jak najbardziej sparaliżowany wszechogarniającym przerażeniem. Mimo to, przełknął jednak ślinę i odetchnął kilka razy, starając się ukoić pędzące tętno.
- Więc powiedz mi. - szepnął, czując że jego wypieki nabierają intensywności, a głos drży, pomimo podjętej w akcie odwagi rozmowy. - Daj mi się poznać.
Przez kilka chwil mierzyli się spojrzeniami, Jimin nieco agresywniej od swego towarzysza, aż pewnym momencie z niczego po prostu złagodniał i pozwolił oczom powrócić do poprzedniego koloru. Kookie czuł kompletne zagubienie, jednak widząc postęp zmusił się do milczenia.
- Chciałbyś wiedzieć kim jestem? - mruknął cicho Park, dźwigając się z łóżka i przechadzając się leniwie po pokoju. Na ciszę w odpowiedzi, uśmiechnął się szeroko i obrócił z powrotem ku Jeonowi. Teraz chłopak mógł zobaczyć szereg jego wielkich, zaostrzonych zębów, śmiejących się do niego jadowicie i niebezpiecznie.
- Chciałbym. - odparł cicho Kookie i wstał za Jiminem, podchodząc do chłopca i demonstrując swoją pewność siebie. Dziękował niebiosom, że udało mu się urosnąć na tyle wysokim, by mieć chociaż taką przewagę nad Rudym.
- Wiesz, na co się porywasz? - Jimin zmarszczył mocno brwi i wlepił w twarz Kookiego mało przyjazne spojrzenie.
- Nie mam bladego pojęcia. - przyznał cicho wyższy i nie powstrzymał delikatnego uśmiechu, który wepchał się bez pozwolenia na jego usta.
Ku zaskoczeniu Jimin również subtelnie się uśmiechnął, opuszczając wzrok i kręcąc głową z permanentnie uniesionymi kącikami ust.
- Dobrze Cię sobie wybrałem. - odparł z zadowoleniem niższy, po czym stanął na palcach i mrużąc powieki przycisnął własne czoło do tego należącego do Jeongguka.
Stali tak moment, nie odzywając się, ani prawie nie poruszając. Kookie przyjmował nieznane gesty ze strony Jimina nie zadając pytań, nie starając się odnaleźć ich przyczyny. Po prostu akceptował ich obecność, starał się dostosować do nich na tyle dobrze, na ile był w stanie. Przymknął delikatnie oczy, usilnie dążąc do zapanowania nad przecinającymi jego ciało dreszczami. W końcu niższy opadł na pięty i tym samym odsunął się od towarzysza, z niejako usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy.
- Wierzysz w zwierzęta? - zaczął nagle Jimin, przypatrując się uważnie swemu rozmówcy.
- Ale co to za pytanie..
- Wierzysz czy nie?
- O mamo.. wierzę.
- A w ludzi?
- Uh.. no tak.
- W takim razie powinieneś uwierzyć też we mnie. - roześmiał się Rudy i przeczesał chudymi palcami wiotką grzywkę.
- A Ty nie jesteś... jednym z wymienionych..? - Guk zaciął się odrobinę, mimo wszystko próbując nie okazywać nadmiernych emocji.
W odpowiedzi Park wyłącznie poszerzył uśmiech i przekrzywił nieco głowę w bok.
Kookie wziął w płuca głęboki wdech, chcąc uporządkować rozszalałe na chwilę obecną myśli. Za dużo, a jednocześnie tak mało. Chciał wiedzieć więcej. Wszystko. Nie był jednak pewny, czy będzie w stanie, już teraz czując niepokój i brak bezpieczeństwa. Walczył z milionem sprzeczności wewnątrz siebie, podczas gdy jakąś część jego racjonalnego ja, krzyczała jeszcze, że to w ogóle nie możliwe i naiwne z jego strony wierzyć w takie brednie. Ale widział na własne oczy, słyszał. To nie mógł być blef.
- Więc kim jesteś? - wydukał ostrożnie, niemal niedosłyszalnie, dla Jimina jednak wyraźnie i zrozumiale.
- Drapieżnikiem. - odopwiedział spokojnie rudowłosy i postąpił krok w kierunku rozmówcy. Kookie mimo ogromnej chęci ucieczki, nie drgnął nawet, pozostając na dotychczasowym miejscu. Czuł chłodny pot na karku.
- Skoro drapieżnikiem.. to atakujesz ofiary, czyli swoje przyszłe pożywienie. - mruknął zdesperowany. Jimin skinął spokojnie głową. - A na co... polujesz?
- Jeju.. ale Cię przestraszyłem. - Jim pokręcił głową, z kolejnym płynnym krokiem będąc znowu blisko wyższego chłopca. - Nie bój się Kookie. Nie jesteś w moim menu.
- Ale jesz ludzi! - jęknął w przerażeniu chłopak, tym razem nie panując nad własną reakcją o odskakując jak poparzony od wyciągniętej ku sobie w przyjaznym geście dłoni. - Jesteś kanibalem? Jimin, to jakaś pojebana sekta?! Powiedz, że nie jesteś chory psychicznie.. nie, błagam... - zakwilił wyższy i skrył usta za otwartymi dłońmi.
Jimin zaśmiał się zrywnie, przeczesując wypracowanym gestem grzywkę i opuszczając rozbawione spojrzenie na swego zastraszonego do szpiku kości rozmówcę.
- Kookie.. nie jestem ani chory psychicznie, ani wewnątrz sekty, ani kanibalem. Z prostego powodu. Nie jestem człowiekiem. - odparł cicho, po czym wzruszył beznamiętnie ramionami i oparł dłoń o wysunięte w bok biodro.
- A-ale to niemożliwe.. Jimin.. skoro nie człowiekiem, to kim... - zapłakał Jeongguk, czując, że natłok emocji i informacji powoli wysysa z niego ostatki sił.
- Jeśli koniecznie musisz wiedzieć.. zabrzmi to patetycznie i filmowo, ale jestem wampirem, Kookie. Krwiopijcą. - uniósł w wyraźnym zakłopotaniu ramiona i brwi, po chwili kontrolnie zerkając w stronę swego rozmówcy.
- Wampiry.. nie istnieją.. - wysapał Jeongguk, przysiadając na skraju łóżka, po czym schował twarz w dłoniach. Chwilę mu zajęło by ponownie unieść głowę i spojrzeć na Jimina, który dopiero wtedy z niewinnym uśmiechem rozłożył szeroko ramiona i obrócił się teatralnie, prezentując swoją postać jako odpowiedź na stwierdzenie czarnowłosego.
- Przecież.. uh.. to nie jest możliwe. Nie ma czegoś takiego. Są ludzie i zwierzęta. - dodał zaraz i przetarł spocone z nerwów czoło.
- I wampiry. Forma humanoidalna, lecz nie antropogeniczna, przystosowana do życia z gatunkiem homo sapiens sapiens, oraz niestety.. pożywiania się.. jego płynem ustrojowym wypełniającym żyły. Ewentualnie tętnice. Ale ta jest mniej smaczna. - mruknął po chwili rudowłosy, mimo wszystko lekko podkulając ramiona niczym winny szczeniak.
- Chyba zemdleję.. zadaję się z wampirem.. to jest jakiś słaby żart, tak? - jęknął Kookie i już, już miał ponownie zatopić twarz w dłoniach, kiedy niespodziewanie drogę zagrodziły mu palce należące do towarzysza. Wzdrygnął się i spojrzał w górę na Jimina, który aktualnie lekko unosił kącik ust, obserwując go z góry władczym, pewnym siebie spojrzeniem.
W chwilę później pochylił się tak, by zrównać poziomy ich twarzy i syknął cicho.
- Uwierz oczom i uszom, Jeongguk. - wymruczał wężowym tembrem Jimin, okraczając kolana wyższego i powoli, dość naturalnie na nie opadając.
Jeon natomiast nie miał pojęcia na czym skupić uwagę. Na jego udach siedział właśnie potencjalny sprawca jego rychłej, najpewniej bolesnej i długiej śmierci, ale przy tym ktoś, kogo znał już jakiś czas, cholernie przystojny, pociągający w każdym calu i słodki chłopiec. Odczucia buzowały, przebijały się jedne przez drugie, powodując tylko jeszcze większe zamieszanie w głowie Kookiego. Na zakłopotany wyraz jego twarzy Jim uśmiechnął się leniwie i przeczesał swobodnym gestem kosmyki jego czarnych włosów.
- Uwierz zapachowi i dotykowi. - szepnął jeszcze, a na policzki wyższego naleciała róża dwóch obfitych rumieńców. Sytuacja robiła się jednoznaczna, Kookie jednak ciągle czuł niepokój, widząc połyskujące przy wypowiedzi kły chłopaka.
Nie mógł jednak wyprzeć najdziwniejszego z dotychczas przeżytych uczuć - strach wyłącznie potęgował jego pociąg ku Jiminowi.
- Posmakuj.. - było ostatnim słowem wysyczanym przez rudowłosego, po czym chłopak powoli, z gracją wpił się w usta Jeongguka, drżące jeszcze i zdjęte przerażeniem jak on cały.
Gra się rozpoczęła, Jeon umiejscowił zimne ze strachu dłonie na okrytych swetrem bokach Parka, na co ten zawinął delikatnie biodrami, oplótł jego szyję i nieco odważniejszym ruchem pogłębił ich pocałunek. Mruczeli cicho we własne usta, wzdychali przy napływie gorąca, Kookie nawet nie wynotował, kiedy jego własne dłonie wpłynęły pod puchowy materiał okrywający skórę Jimina i zaczęły błądzić po jego jeszcze zimniejszych kształtach. Nie odrywali się od siebie na długo, chwytali oddech w rozochocone usta, Jimin co jakiś czas wyjątkowo delikatnie jak na przedstawiciela krwiopijców wgryzał się w wargę Jeongguka, co wzmagało tylko emocje ze strony obu chłopców. Po chwili spędzonej na poznawaniu smaku swoich ust, zaczęli delikatnie się o siebie ocierać, podwijać materiał odzienia, pobudzać. Długie minuty spędzone na leniwych pieszczotach, głośno i nietaktownie przerwał kobiecy głos.
- OBIAAAD! - wrzasnęła matka Jeon, na co Kookie niemal podskoczył, a Rudy na jego kolanach prychnął śmiechem pod nosem.
- No chodź.. posiedzę sobie przy was, a Ty musisz coś zjeść. - mruknął po chwili niższy, zwlekając się niechętnie z ud czarnowłosego i poprawiając zawsze nienagannie ułożoną fryzurę. Naciągnął też nieco sweter, przeglądając się w niewielkim lusterku, jakie Guk miał w pokoju. Oczywiście Jimin był w tysiące razy lepszym stanie niż jego towarzysz. Z wypiekami na policzkach i drżącymi dłońmi, również postarał się opanować swój dziki wygląd, mimo starań wyglądając jednak na konkretnie pobudzonego. Park zlustrował go z pobłażliwym uśmiechem, po czym pokręcił lekko głową.
- No co, Ty nie masz krążenia, to możesz się wycwaniać.. - westchnął zawiedziony Kookie, na co Jim prychnął z pogardą.
- Nie, no wcale.. nie potrzebuję krążenia do życia, jasne.
- Masz puls? Nie wierzę...
- Ph, jasne, że mam.. tylko.. kilkanaście razy wolniejszy od Twojego.
- ...
- Oj no chodź już. Bo jak będziesz dalej taki chudy i niedożywiony, będziesz miał gorszą krew.
- ..Jimin?!
Do przeczytania! - Gabriel
Znowu nowy rozdział i znowu tu jestem i znowu stwierdzam, że jest WSPANIAŁY. Za to opowiadanie ja po prostu Ciebie Kocham. Dziękuję <3. ŚWIETNE i GENIALNE. Dziekuję. ^-^
OdpowiedzUsuńTak!!! *^*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mnie to przeraża czy zachwyca ^^
Jimin jest wampirem *^*
Oj Ciastek...gdyby nie twoja mama potrzebował byś dobra maść na ból dupy ;3
Weny~! ^^
♥♥♥♥
Jak zawsze ideolo❤️
OdpowiedzUsuńTak!!! *^*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mnie to przeraża czy zachwyca ^^
Jimin jest wampirem *^*
Oj Ciastek...gdyby nie twoja mama potrzebował byś dobra maść na ból dupy ;3
Weny~! ^^
♥♥♥♥
Uwielbiam ten fick, feelsuję jak mało kiedy... rozpisywać się nie potrafię, ale czekam niecierpliwie na rozwój akcji, no i nowy rozdział ;; fighting i życzę powodzenia w pisaniu! Obyś dodawał nowe dzieła jak najczęściej C:
OdpowiedzUsuń...............
OdpowiedzUsuńNienawidzę Cię </3
ha
OdpowiedzUsuńhaha
idę się utopić :')
Znowu to samo-> Biologiczne terminy (No dobra, pasowały do Fika bardzooooo) XD
OdpowiedzUsuńMatko, jak nie lubię Jikooka, to tutaj go chłonę.
Ten blog zmienia mi myślenie, nie dobrze.
A tak wgl żarcik na końcu wygrał XD
Komentuję dopiero teraz, bo chciałam sobie jeszcze raz na spokojnie przeczytać.
OdpowiedzUsuńSkarbie, jakie to jest świetne ; ;
Ta ostatnia scena, to napięcie między nimi, pożądanie... Autentycznie zrobiło mi się gorąco.
Jimin i wampiryzm, to dużo jak na moje biedne filsy, z każdym nowym rozdziałem piszczę na głos jak głupia y y
Lecę komentować czwarty <3
OMO ;3; Feelsy mnie niszczą ;-; To było takie...uhhhh ;; Nienawidzę na chwilę mamy Kookiego :''0 Ej zaraz, zaraz... A kto szedł za Ciastkiem? No bo myślałam, że Jimin ale skoro był już przed nim w domu... Dobra lecę czytać dalej! Chcę WINCYJ! ;O; <3
OdpowiedzUsuń