Tytuł: Over again
Paringi: Vhope (Kim Taehyung & Jung Hoseok), TaeJae (Kim Taehyung & Kim Minjae)
Opis: ... Hm. Nawet nie wiem jak to opisać. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek coś równie romantycznie rzygowego wypłynie spod moich palców, a tu proszę.. wystarczyło trochę posłuchać Homme i K.will'a XDD Fluff. Fluff. Proszę. Niech mnie ktoś zabije. Albo w sumie koment wystarczy <3 Love y'all
Nie zawsze było kolorowo. To niezaprzeczalny fakt. Ale.. czy w ogóle kiedykolwiek obywa się bez problemów i starć?
Taehyung był zły i uważał, że tak. To po prostu Hoseok był beznadziejny, wszystkiemu, co było między nimi konfliktowe, winny był on. Wiecznie wyszczerzony, z tymi rozczochranymi włosami, szczęściem w oczach..
Nie. Moment. Hoseok to ten zły, a Tae jest obrażony i nie będzie zachwycał się nad jego pięknem, co to, to nie. Już zbyt często dawał mu kolejne szanse i wybaczał tą głupotę, tym razem koniec. Poza tym.. już nie łączy ich tyle, co kiedyś.
Pamięta jeszcze czasy sprzed debiutu, jak kochali się po treningach, jak wszystko było ekscytujące, nowe.. po prostu romantyczne. A teraz? Czym ma być numerek w kiblu przyrównany do tych motyli w brzuchu, do poznawania się kawałek po kawałku, do uczenia się uczuć. Nie, to jest bezsensu, Taehyung wie o tym doskonale i dlatego będzie się obrażał choćby i do końca świata. Ma w nosie, czy Hobi.. znaczy się Hoseok to zauważy, czy nie, czy będzie mu może przykro.. Nic z tych rzeczy.
Tae będzie twardy jak skała i oziębły.
Poza tym miał Minjae. To było bardzo przydatne w przypadku kłótni z Hoseokiem, bo nikt z zespołu nie wzbudzał takiej zazdrości Junga, co dongsaeng TaeTae. A w końcu właśnie o to chodziło.
Minmin był przeuroczym, ślicznym i do tego wdzięcznym jak mało kto stworzeniem, Taehyung go uwielbiał. Bardzo chciał też się w nim zakochać. Śmiesznie, prawda? Ale to byłoby jeszcze wygodniejsze niż przyjaźń, mogliby być tak blisko jak im się zachce, a Hoseok tylko zieleniałby z zazdrości gdzieś w cieniu ich miłości.
Tylko tu pojawiał się zazwyczaj najbardziej niemiły problem - nie można kogoś od tak pokochać. Czasem pomimo najszczerszych starań, wychodzi z tego niewiele więcej co nic. Zostawało więc udawać jak najbliższą relację, kiedy w pobliżu pojawiał się Hobi. Hoseok. Cholera.
Udawanie bywa męczące. Zwłaszcza, gdy chcesz też udawać przed samym sobą. To jest chyba najbardziej frustrujące, a jednak z drugiej strony palące przekonanie o tym, że ta droga jest rozsądna, sprawia, że człowiek kompletnie traci grunt spod nóg.
Eh.. Za dużo myślisz, TaeTae. Hoseok to kretyn, doskonale o tym wiesz i dlatego jedynym mądrym wyjściem będzie dać sobie z nim spokój. Obraza. Chłód.
O kurcze, jak on ślicznie wygląda w tej czapeczce.. Nie. Stop.
Tae musiał mocno trzymać się na wodzy. Zawsze byli z Hobim blisko, nie mieli sekretów, nie było kłótni, która nie mogłaby być rozwiązana. Znali się na wylot i mimo, że mogłoby się to wydać nudne, Tae lubił to, że ma Hobiego. Znaczy się - miał, oczywiście.
Oparł się o ścianę, do której dostawione było jego łóżko i westchnął przeciągle, zupełnie jak na planie filmowym do taniej dramy, w ręku ściskając telefon. Wyświetlacz migotał jaskrawym odcieniem komunikatora, a konkretnie rzecz biorąc - nowo otwartej wiadomości od Hoseoka, który pytał, czy Tae miałby czas porozmawiać.
Wargi Kima były już zgryzione do granic możliwości, młody wydawał się całkowicie, a do tego beznadziejnie rozdarty.
Bardzo irytował go fakt, iż wystarczyło jedno słowo od Hoseoka, nawet wysłane przez głupi chat, a wszystko, co Tae starannie i z uporem godnym kaligrafa usypiał i zabudowywał grubym murem, nagle eksplodowało i rwało się - soczyste i pełne uczuć - prosto do Junga. Musiał niezwykle ze sobą walczyć, by nie odpisać serduszka i nie pobiec do pokoju hyunga, by rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że już się wcale o nic nie gniewa, że to już minęło i jest tak jak zawsze. Kolorowo.
Zablokował ekran telefonu, poderwał się z rozrzuconej pościeli i w mgnieniu oka przebrał się w wyjściowe, przyciągające oko ciuchy. Na uszy i usta naciągnął swoją ulubioną maseczkę, raz tylko poprawił makijaż i wyruszył w drogę. Przed wyjściem ze studia BigHit, zahaczył jeszcze o pokój, w którym stacjonował J-hope, pokazując się w progu niczym zjawa.
- Wychodzę hyung, niestety, nie mam czasu. - rzucił kompletnie bez polotu, głosem wypranym z jakiegokolwiek kolorytu, po czym zostawiwszy Hoseoka i nieco rozchylonymi ustami, udał się na spotkanie z Minjae.
Chłopak czekał już na niego pod budynkiem wytwórni, za kierownicą swojego pięknego, lśniącego auta. Tae był o nie trochę zazdrosny, ale z drugiej strony cieszył się, bo znał jego właściciela i mógł sobie nim bezkarnie jeździć.
Tuż po otwarciu drzwi pasażera przywitał go przyjemny zapach dobrego jedzenia. Oblizał z zadowoleniem wargi i wsiadł, niewiele myśląc, po drodze składając przelotny całus na policzku dongsaenga.
- Jedźmy nad rzekę, zjemy na starym moście. Mam dość tego miasta. - odezwał się nagle Tae, piorunując spojrzeniem sygnalizację świetlną, która akurat zatrzymała dwójkę na długich, bezsensownych światłach.
- Coś się stało, hyung? Znowu jakąś akcja z Hobim hyungiem? - młody jak zawsze zgadywał bez najmniejszego problemu co, jak i dlaczego czuł Tae. Zupełnie jakby miał w sobie skryty jakiś specjalny mechanizm sczytujący emocje Taehyunga jak informacje elektroniczne.
- Powiedzmy. Ale chyba ostatnia. - starszy przeciągnął się ostentacyjnie, na koniec osadzając wzrok na własnych paznokciach i ich nienagannym stanie.
- Zrywacie? Po tylu latach? Nie uwierzę.. Hope by na to nie poszedł.
Mały cwaniak, skąd on go tak doskonale zna..
- Teoretycznie.. Hoseok jeszcze nic nie wie. Na razie to ja zadecydowałem. - szepnął chłopak, nieco mniej pewnym siebie niż poprzednio głosem, po czym przeczesał grzywkę smukłymi palcami, nadając jej nieco bardziej pożądany kształt.
- Hyung.. Ty wiesz, co bym teraz powiedział. Dlatego nie powiem, musi Ci wystarczyć ta świadomość. Decyzja należy do waszej dwójki, a nie do połowy drużyny. - na ostatnie słowa Tae zarechotał prześmiewczo, ostatecznie jednak to, co mówił młody stanowiło największą prawdę, z dotychczasowych wypowiedzi.
Na nieszczęście Taehyunga, niedługo po dotarciu w wyznaczone miejsce i ledwo rozpakowaniu kupionego przez Minjae jedzenia, menago smsem poinformował V o tym, że chce widzieć ich wszystkich do pół godziny w budynku BigHitu i lepiej dla nich, żeby się nie spóźnili.
Tae ostatnio nabrał dziwnego nawyku wzdychania do ekranu telefonu.
Minjae był naprawdę cudowny, gdy tylko usłyszał od Tae o ich nagłej, nieprzyjemnej zmianie planów, zapakował jego porcję jedzenia w oddzielną torbę i zawiózł towar wraz z właścicielem tuż pod drzwi tego życiowego utrapienia, jakim był BigHit.
- Wybacz.. strasznie głupio to wyszło. - mruknął zakłopotany wokal, typowym dla siebie gestem strzępiąc włosy tuż nad karkiem.
- Zapakowałem Ci jedzenie, przynajmniej się nie zmarnuje. No i widzimy się za niedługo, trzeba to odrobić. - Min z promiennym, swoją drogą naprawdę pięknym uśmiechem, skinął energicznie głową i chyba nieco bardziej zacisnął dłonie na kierownicy.
W tym momencie stała się kolejna niespodziewana przez Tae rzecz; że studia z niemałym impetem wyszedł nikt inny, a Hoseok - najpewniej posłany po V i z tego powodu wyraźnie rozdrażniony.
Kim skierował na niego wzrok płynący z szeroko otwartych oczu, od razu obmyślając w jaki sposób by mu tym razem dopiec. I wtedy zerknął na delikatną, chyba subtelnie zarumienioną buźkę Minjae, który uparcie wpatrywał się w licznik.
Czy on się krępował..? Jejku..
Głowa Tae momentalnie wysnuła najbardziej niecny ze scenariuszy, więc nie czekając na przemyślenie tego naprędce skleconego planu, wziął głęboki, ośmielający wdech.
- Ya. - rzucił odważnie, a tuż przed tym jak młodszy Kim obrócił ku niemu głowę, dźwignął się nieco, zbliżając do dongsaenga na niewielki dystans.
A potem w odpowiednim momencie przytrzymał dłonią jego policzek, płynnym gestem składając na jego ustach słodki, nieco figlarny pocałunek. Młodszy był wyraźnie zbyt zaskoczony by jakkolwiek zareagować, więc zastygł tylko z dłonią odrobinę uniesioną ponad kierownicę.
Tae nie myślał. Wybrał moment, zamknął oczy i zatrzymał akcję serca, tak, jakby miało to sprawić, że ta chwila będzie tylko słodkim, wygodnym złudzeniem.
Wychodząc z samochodu szepnął ciche "dziękuję", dwie sekundy później patrząc jak pojazd niechętnie wlecze się do przodu, pozostawiając dwóch członków BTS na pastwę uczuć.
Hoseok kipiał. Czerwone policzki zdecydowanie nie stanowiły wyrazu zakłopotania; frustracja wylewała się z jego ust przy każdym oddechu.
Zignorowanie tego zajścia i zwyczajne odejście, udając, że tak naprawdę wcale go to nie obeszło, byłoby bardzo w stylu Hoseoka. I już, już miał to zrealizować, kiedy zupełnie niezrozumiały bodziec tchnął go do postąpienia raczej nietypowo. Chwilę później stał już blisko Tae, zaciskając palce na jego ramieniu, z kpiącym uśmiechem wymalowanym na ustach.
- Dobrze się bawisz? - warknął nie porzucając uśmiechu ani na moment i trując Kima jego jadem. - Ciągnie do młodszych, serio? I co, jeszcze chcesz go dominować, tak? Kogo Ty starasz się oszukać, bardziej mnie, czy siebie? - pokiwał energicznie głową, zaraz prychając pogardliwie i z permanentnie cwanym, nieco gorzkim już uśmiechem wchodząc do budynku wytwórni, nawet nie oglądając się za pozostawionym na pastwę wszechogarniającego skołowania Taehyungiem.
Miał rację, cholera. Doskonale wiedział, że Hoseok miał rację i mówił prawdę, ale zrobiłby to taj czy siak. Czemu? Żeby oszukać siebie? Nie.. on już nawet nie chciał się oszukiwać, on dobrze wiedział co czuje. Chciał spróbować to jakoś humanitarnie.. uśpić. Tylko czy to w ogóle było możliwe?
Kolejne tygodnie mijały. Humor ściągał Tae na prawie samo dno egzystowania, ograniczał się do pojawiania się na posiłkach i próbach; w międzyczasie siedział sam w pokoju, nawet już z nikim za bardzo nie pisząc. Bał się odezwać do Minjae po tym co zaszło w aucie - wydawało mu się, że w jakiś zawiły sposób go tym zranił. Nie miał jednak siły myśleć o krzywdzie innych, kiedy sam ledwo panował nad własnymi emocjami. Hoseok oficjalnie, bez najmniejszego skrępowania go unikał i był w tym bardzo ekstrawertyczny. Po prostu miał go dość, a Tae nie mógł z tym nic zrobić. Poza tym w końcu dostał, co chciał i nie wypadało teraz nagle upaść na kolana ze łzami w oczach, prosząc o wybaczenie i kolejną szansę. A już wyjątkowo nie po tym, jak na oczach faceta, z którym ani w praktyce ani w teorii nie zerwał, pocałował innego. Sytuacja wydawała się zbyt tandetna i idiotyczna nawet jak na serial o niskim budżecie, a Tae bardzo chciał już zrezygnować z odkrywania w nim głównej roli.
Z zamyślenia wyrwało go głośne pukanie do drzwi. Nieco zaskoczony jakąkolwiek wizytą powoli stoczył się z łóżka, w końcu leniwym krokiem dobywając klamki i naciskając ją z niewielkim trudem.
W tym większe zaskoczenie wprawił go fakt, iż stanąwszy w progu, nie spotkał nikogo. Na korytarzu panowała całkowita pustka, tylko powietrze pachniało w specyficzny, trochę jakby znajomy Taehyungowi sposób, a mimo to jakoś niekonkretnie.
Ze zmarszczonymi brwiami opuścił wzrok, napotykając małą, złożoną kilka razy karteczkę. Po otwarciu drobnej tajemnicy, jego oczom ukazały się dwa, ale zdecydowanie starannie zapisane słowa - "sala nagrań".
Ktoś go wkręca?
Co to ma niby być? Z nikim się nie umawiał, nawet nie podejrzewał kim mogła być ta anonimowa persona. Oczywiście od razu bardzo zechciał, by okazał się nią Hoseok, ale jego brak atencji ostatnimi czasy dawał się Tae mocno odczuć. Tym sposobem wykluczył Hobiego na starcie, wahając się przez chwilę odnośnie rozpoczynania tej "gry" z nieznajomym. Ostatecznie wywrócił oczami, wcisnął kartkę do kieszeni bluzy po czym trzaskając za sobą drzwiami ruszył w kierunku nie innym, a sali nagrań.
Po dotarciu na ustalone miejsce spotkał się ze zgaszonym światłem, co nieco wytrąciło go z równowagi. Prawie cały budynek był permanentnie jasny i tylko specjalnie wyłączano światło w danym pomieszczeniu. W takim razie to nie była żadna pomyłka, czy głupi żart. Tae odetchnął głębiej i stuknął opuszkami o włącznik.
W sali był zaburzony porządek, nic nie stało na swoim miejscu, ktoś poprzesuwał mikrofony, zmienił kolejność krzeseł, a wszystko tak, by te przedmioty zaprowadziły Tae niczym ścieżka we wschodnie skrzydło sali, gdzie w samym rogu pokoju, na podłodze, znajdowała się kolejna kartka - tym razem znacznie większa, skrywająca wewnątrz jakiś przedmiot.
Wiadomość okazała się listą. Były na niej wynotowane rzeczy, jakie Tae ma ze sobą wziąć, a przedmiot - biletem autobusowym. Dodatkowo, tuż pod nim, znajdowała się maleńka, zabawkowa figurka czerwonego, dziecinnego rowerka.
- Park rowerowy..? - jęknął na głos pod nosem, marszcząc brwi i ściskając bilet w palcach. Co to za gra, ktoś najzwyczajniej się z nim bawi. Zerknął na ekran telefonu. Było już dość późno jak na takie wyjścia, do tego park rowerowy znajdował się dobre kilkanaście minut komunikacją miejską od ich dormu. Nie podobało mu się to ani trochę, ale skoro już zaczął, to głupio byłoby się teraz wycofywać.
Tym sposobem kwadrans później wysiadał już na przystanku, z którego najbliżej było do parku opisanego tajemniczo przez anonima. Temperatura nie była już tak niska jak kilka dni wcześniej, więc cała atmosfera zdawała się niemal tak przyjemna, jak w letnie wakacje. Zmrok zdążył już zalegnąć na całym mieście, sprawiając, że cienie zaroiły się wszędzie, przewyższając ilość ludzi na ulicach. Park był już prawie opustoszały, tylko co jakiś czas goszcząc przelotnie wieczornego rowerzystę.
Tae dotarł do głównej bramy parku, napotykając tuż po jej przekroczeniu na lśniącą słabym, przymglonym blaskiem świecę. Wiedziony ciekawością przebył całą trasę oznaczoną błędnymi światełkami, czując się zupełnie jakby brał udział w jakiejś zalatującej kiczem randce w ciemno. W dosłowne ciemno.
W pewnym miejscu świetliste ślady urwały się, dalej otwierając tylko drogę na rozległą polanę na wzgórzu, przez dzień okupowaną przez mnogość rozkrzyczanych rodzin, teraz jednak - zupełnie wyludnioną i jakby uroczo zalaną półmrokiem. Dlatego zauważył tylko zarys drobnej postaci na południowym zboczu pagórka. Z dużą dozą niepewności, jednak wiedziony parzącą już niemal ciekawością przeszedł trasę prowadząca do siedzącego na trawie człowieka, dopiero z odległości kilku kroków rozpoznając w nim..
- Hoseok? - mruknął nieco bardziej emocjonalnie niż by chciał, jednak starszy tylko pospieszył go gestem, nakłaniając by usiadł obok niego.
Tae ostrożnie przysiadł na wilgotnej, ale całkiem przyjemnie ciepłej trawie, kątem oka mierząc hyunga podejrzliwie. Ten po chwili uraczył go spokojnym, niezmąconym spojrzeniem, opadając na plecy i z delikatnym, rozmarzonym uśmiechem wskazując wyciągniętą dłonią w górę. Tae zadarł głowę, lustrując niebo z rozchylonymi wargami.
Hoseok musiał to chyba dokładnie zaplanować, bo noc prawie iskrzyła się od zagęszczenia gwiazd, młodszy nie namyślając się długo podążył za hyungiem, również przyklejając łopatki do gruntu.
- Myślę czasem.. - zaczął odrobinę zachrypniętym tembrem starszy, ciągle wpatrując się w widok rozciągający się nad nimi. - Że wystarczy wyciągnąć rękę.. - tu sięgnął przed siebie, otwartą dłonią przesłaniając gwiazdy. - I trochę się postarać.. a można je złapać i schować w garści. - zacisnął pięść, przyciskając dwie, złączone ze sobą dłonie do klatki piersiowej.
Taehyung bez słowa obserwował jego poczynania, ostatecznie zaciskając nieco usta i kojąc oddech głębokimi wdechami. Wkrótce zdecydował się zagrać.
- Pokaż. - mruknął cicho i obrócił twarz w kierunku towarzysza, lustrując jak reaguje na jego próbę interakcji.
- Nie, uciekną. - burknął mocniej zaciskając dłonie i kątem oka patrząc na młodszego.
- Będę ostrożny, obiecuję.. - jęknął Tae wywracając oczami i sięgając niepewnie w kierunku hyunga.
Tuż po dotknięciu chłodnej, delikatnej skóry jego dłoni, poczuł dziwny ucisk w okolicy klatki piersiowej. Jego skóra. Jego dłonie. Znał je tak dobrze, były tak przyjemne. Czemu tak zawzięcie chciał się ich wyprzeć..?
- Delikatnie. - szepnął jeszcze Hoseok, przysuwając się bezpretensjonalnie do młodszego i zbliżając klatkę powstałą z jego chudych dłoni, następnie podstawiając ją pod nos chłopca.
Tae przypatrywał się wnętrzu dłoni przez kilkanaście, czy może kilkadziesiąt sekund, po czym z nieco smutnawym, chociaż może raczej zamyślonym wyrazem twarzy odsunął od siebie ręce hyunga.
- Nic nie ma.. - westchnął po chwili i pusty wzrok zawiesił na nieboskłonie.
- Uh.. faktycznie.. - odparł Hoseok, ze smutnym wyrazem twarzy wpatrując się w swoje otwarte dłonie.
Nagle starszy wstał, a raczej lekko się dźwignął, przechodząc w stronę Tae. Zawisnął nad nim bez słowa, a spojrzenia obu chłopców momentalnie, niemo się splotły. Długa, wyczerpująca, ale dość komfortowa cisza wypełniła przestrzeń między nimi, skąpała ich w mroku, zacieśniła wcześniej zachwianą relację. W kilka minut czerpali przyjemność z przebywania razem pełnymi garściami, a na twarzy starszego wykwitł szeroki, rozbrajający uśmiech.
- Znalazłem.. one nie zniknęły, wysypały się tylko. - dodał spokojnie, drżącą z ekscytacji dłoń zbliżając najpierw do policzka Tae, potem kierując swe palce bardzo ostrożnie w okolice oka chłopca.
Kim pełen spokoju i cierpliwości trwał w bezruchu, czując jak Hobi subtelnym gestem przeciera kącik jego przymrużonej powieki.
Intymność, cisza, dotyk.
Gwiazdy.
Lśniące z ekscytacji, czarne oczy Tae.
Spokojny, cichy oddech.
Dwa oddechy.
Uśmiech.
Muskał bezpretensjonalnie jego słodkie usta, dotykał ukochanej skóry, drżał z przepełniającej go radości, podekscytowania. Tego chciał. Przecież tego chciał od zawsze, to nigdy nie zniknęło, nie odeszło. Chciał to przyćmić, wyciszyć, ale Hope był prawdziwie jego jedyną nadzieją.
Splatając wargi z miłością swojego życia, przypomniał sobie pocałunek z Minjae. Pełen frustracji, niepewności, zakłopotania, pytań. Teraz dostawał tylko odpowiedzi. Wiedział wszystko, czego potrzebował; Hoseok go wysycał.
Opadli obok siebie, ramie przy ramieniu, ciągle uparcie wpatrując się w noc.
- Tae.. - szepnął cicho Hobi, zerkając w kierunku ich splecionych dłoni, potem na twarz młodszego.
Po kilku dłużących się sekundach namysłu, wziął głęboki wdech.
- Zakochajmy się w sobie.. jeszcze raz.
Głośne bicie serca, wypieki. Te śmieszne ćmy, szamoczące się w brzuchu i przyprawiające go o słodkie dreszcze ekscytacji.
Spojrzał na delikatny uśmiech Hoseoka, na jego przymrużone oczy, na tyle uczucia, jakie chował w źrenicach.
Skinął nieznacznie głową i odrobinę mocniej zacisnął palce na dłoni. Najukochańszej dłoni na tym świecie.
Wracając, Tae poczuł wibracje w kieszeni bluzy. Wciągnął telefon i otworzył konwersację, z której przybyło powiadomienie.
Minjae💕: Hyung kocham Cię, ale jak brata, wiesz.. no i mam dziewczynę. Zapomnijmy o tym w aucie, dobrze?
Uśmiech, zmrużone powieki, słodki dotyk dłoni na skórze.
Zapomnijmy.
Do przeczytania! - Gabryś
Kjut, kjut, kjut awwwwwwwww. Pisz więcej takich słodyczy, noona jest zadowolona :___;
OdpowiedzUsuńNoona, nie budź mojego fluffowego potwora, bo potem nie napiszę nic ambitnego ;AAA; ❤
UsuńGabryś
Kocham strasznieeee ;;
OdpowiedzUsuńBałam się, że będzie bardziej kwieciście, ale było okay ;p
OdpowiedzUsuń( Nadal podpuszczam do Jikooka)
Co masz na myśli przez "kwieciście"? :I
UsuńGab
Hmmmm, jak to ładnie... Super, mega, uroczo, słodko, romantycznie XD Ale kwieciście brzmi ładniej XD
UsuńJeju jakie genialne. Naprawdę bardzo miło mi sie czytało to ff. Ten fluff ma swój urok i bardzo mi sie podobał. Czekam na więcej Vhopów!! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, cieszę się, że przypadł do gustu ❤ na pewno powstaną, don't you worry!
UsuńGabryś
Tak bardzo jak shipuję Minjae i Taehyung'a, tak bardzo podobał mi się ten ff. <3 Świetnie, że odnaleźli z powrotem drogę do siebie i mogli ponownie się zakochać. Nie było za słodko, tylko w sam raz. ^^ 10/10!
OdpowiedzUsuń