Tytuł: Like a Butterfly
Paringi: Jikook
Opis: Mam nadzieję, że pierwszy rozdział mimo braku komentarzy się w spodobał, bo mi pisanie.tego sprawia dużo satysfakcji #creepinaround Witam i zapraszam do lektury historii Jeon Jungguka, moi mili. Dużo wulgarnego języka, wybaczcie.
Serdecznie witam wszystkich państwa. Tym razem w pełni gotowy i na czas, ha. Bardzo miło mi państwa ponownie widzieć.
Zapoznali się państwo, jak sadzę, z tragiczną historią Park Jimina. Wyrażamy nasze najszczersze kondolencje i mam szczerą nadzieję na poprawę sytuacji.
Tym razem mam zaszczyt przedstawić państwu losy najmłodszego członka zespołu, charyzmatycznej persony obdarowanej mnóstwem talentów i zapału do doskonalenia własnych umiejętności; przed państwem Jeon Jungguk!
(owacje na stojąco)
Kolejny dzień obudził jego młodą egzystencję. Znaczyło to tyle, że ponownie, praktycznie całą dobę musiał przepracować najciężej jak potrafił.
Lubił to, nawet bardzo.
Całe jego życie opierało się na dawaniu z siebie 200% i staraniu się bardziej z każdym nowym porankiem.
W końcu nie przypadkiem na imię miał Jeon Jungkook.
Przeciągnął się leniwie, zsuwając z łóżka. Za piętnaście szósta. Wypadałoby budzić hyungów.
Pokój dzielił z Seokjinem i Hoseokiem. Bardzo kochał swój zespół, byli jego radością, każdego dnia chodziło o to, by jak najlepiej spędzić dany z nimi czas, współpracować w pełni sił, aby efekt sceniczny był najlepszy z możliwych. Już i tak potrafili bardzo dużo, Kookie jednak wciąż wiedział, że wiele pracy jest dopiero przed nimi.
Odkąd pamiętał był takim właśnie perfekcjonistą. Jeśli już brać się za coś, to porządnie. Ludzie to w nim lubili, był najmłodszy i najambitniejszy zarazem. Przykładny Golden Maknae; taki z definicji.
Łóżko J-hopea jak co dzień było już puste. Hyung wstawał dużo wcześniej, ćwiczył ciężko i rozciągał się od przynajmniej pół godziny. Był tancerzem z powołania, to czuć w jego aurze.
Ale to nic.
Kookie i tak pracował ciężko, nie chciał nikogo przezwyciężać. Miał być najlepszy na tyle na ile był w stanie. W końcu najważniejsze jest zdrowe podejście.
Wkroczył na salę w towarzystwie Jina. Wszyscy już tam byli, Jimin jak zawsze podbiegł do niego cały w skowronkach.
- Hyung, proszę.. - mruknął Kookie beznamiętnie, odsuwając uporczywie klejącego się kolegę.
Niby był natrętny, ale Kookie kochał go tak samo jak całą resztę, śmiali się razem i żartowali. Wszystkie jego relacje były udane i przyjemne. W końcu był Golden Maknae, pracował ciężko, by doceniali go tak bardzo jak na chwilę obecną.
Wiedział jednak, że może zrobić dla zespołu jeszcze więcej, starać się bardziej i pracować ciężej.
- Ya, Kookie, robisz coś po próbach? - zagaił Jimin, zalotnie trzepocząc rzęsami.
- Tak, idę na spacer. - odburknął młodszy.
Udało mu się dostrzec jak Park po poprawieniu włosów, kiedy bluza obsunęła mu się do połowy przedramienia, poprawił ją pospiesznie, jakby w panice. Mógł się założyć, że hyung coś tam chował. Hm.. w sumie był dorosły, może wbrew zakazom w kontrakcie, zrobił sobie tatuaż..?
- Mógłbym Ci potowarzyszyć, zawsze to...
- Jimin, proszę, chcę pobyć sam.
- Ale zawsze jesteś sam..
Jeon wstał spod ściany, gdzie siedzieli i ruszył na środek sali, stając wyprężony przodem do swego odbicia w lustrze, powtarzając ruchy choreografii. Usłyszał tylko ciche westchnienie hyunga.
- No to do jutra chłopaki! - uśmiechnął się Namjoon i zaraz po opuszczeniu sali wyszedł z budynku, narzucając na barki czarny płaszczyk.
Zawsze tuż po próbach wychodził do klubu; dostał pozwolenie wraz z Sugą i Jinem, mimo, że ten ostatni nigdy chyba z niego nie korzystał. Jungkook musiał za to prosić o każde wyjście, być ciągle pod telefonem i brać odpowiedzialność za najdrobniejszy wybryk.
Ale to dobrze, że tak go pilnowali. W końcu był wyjątkowy i cenny, sam dobrze o tym wiedząc unikał niepotrzebnych zwad, libacji alkoholowych i tym podobnych.
Dlatego menago zazwyczaj nie robił problemów, kiedy młody chciał gdzieś wyjść. Oczywiście zawsze te same zasady, ta sama godzina powrotu. Kookie i tak był aż nazbyt sumienny, nie było się o co martwić.
Jeon narzucił kaptur ciemnoszarej bluzy i ruszył w dół główną ulicą. Zaczynało się ściemniać, przyspieszył więc kroku by zdążyć zawitać w swoje ulubione miejsca.
Kilka razy oglądał się, targany przeczuciem, że Jimin jednak go śledzi. Heh, głupiutki maknae.
BEZ. LITOŚCI.
Dotarł do brudnego, pełnego śmieci, kartonów i zawszonych kotów zaułka. Splunął pod nogi, siadając na jednym z mniej zasyfionych kartonów.
Nienawidził tego miasta.
Miejsce, w które zawitał, tylko to potwierdzało. Cały Seul gnił, był jak zarobaczona rana, powoli karmiąca swoje pasożyty zapaleniem tkanek.
Chwycił w dłoń puszkę i rzucił nią pełen wściekłości w mur naprzeciw siebie.
Dopiero po próbach mógł pozwalać sobie na wyładowywanie wszystkich negatywnych emocji nagromadzonych jak szumowiny przez cały dzień.
Pierdolony Jimin.
I jego pierdolona miłość.
Ile do cholery można powtarzać, że się kogoś nie chce, nie lubi czy wręcz nie toleruje? Gnoił hyunga kiedy tylko mógł, na co ten - jak na złość - zalecał się do niego tym bardziej. Jebany masochista!
Oczywiście Jungguk był zbyt inteligentny, by widzieć winę wyłącznie po jednej stronie medalu. Drugim ogniwem był w końcu on sam.
Nie chciał go kochać, fakt. Ale głównym powodem całej jego frustracji każdą chwilą w otoczeniu Parka, było to, że..
nie mógł.
Po prostu, kurwa, nie umiał.
Wstał, w każdym kroku wyładowując niemoralne pokłady wściekłości. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni. Jak on nienawidził tego miasta.
Splunął, szybko przebierając nogami do kolejnego celu. Czuł, że granica możliwości znoszenia tego całego gówna, a przy tym najbardziej siebie - pełnego tylu rzeczy, które należałoby poprawić, wiecznie wkurwionego na własną egzystencję - pękała w zastraszającym tempie.
Kopnął leżącą na chodniku butelkę, która narobiła niezłego hałasu, płosząc skretyniałe nastolatki i kilkoro dzieciaków. Trójka zakapturzonych postaci zmierzyła Jungkooka pogardliwie. Kiedy trzeci raz plunął za siebie, trójca kroczyła już za nim.
Wszedł w swą drugą, ukochaną ślepą uliczkę. Już miał się rozglądać za czymś do zniszczenia, kiedy zza pleców usłyszał niskie, dźwięczne zawołanie.
- Te, agresor! W dupie się przewraca, ciotko? - rzucił jeden z trójki śledzących Kooka typów. Niższy od pozostałych, w czarnej bluzie i krótko przystrzyżonych włosach.
Kookie wziął kilka oddechów, próbując uspokoić rozszalałe z wściekłej gorączki tętno.
- Gęby nie masz, pedale? Odpowiadaj, jak chcesz mieć dalej takie gładkie ryło.
Oddech. Dłonie powoli zaciskające się w pięści.
- Dobra, panowie, kończymy. - mruknął jeden z dwójki stojącej z tyłu, ponownie narzucając kaptur na głowę i wychodząc w kierunku Jungkooka, z prawą ręką gotową do oddania ciosu.
Jeszcze tylko chwila. Zacisnął zęby i powieki.
Jak on kurwa nienawidzi tego świata.
Powłócząc nogami doczłapał do budynku BigHit. Przetrącony nadgarstek dawał się nieprzyjemnie we znaki.
Ciężko oddychając, wypuszczał z pomiędzy rozchylonych warg maleńkie bąbelki zabarwionej szkarłatem śliny. Twarz bolała niemiłosiernie, zapuchnięty policzek sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał pęknąć. Potargane włosy, zlepione potem i krwią, wyglądały co najmniej odpychająco. Z nosa powoli sączyły się dwie bordowe strużki.
Przynajmniej gorączka nieco opadła. Potrzebował tego, nie tylko porządnie komuś dowalić, ale też samemu dostać w kość. Był na siebie tak zły, za cały brak perfekcji jaki prezentował, że zdawało mu się jakby oblepiał go trąd. Chory, ułomny człekopodobny twór.
Otworzył drzwi, na swoje szczęście nie zastając nikogo na korytarzu. Było już nieco późno, więc przemknął niezauważony do swojego pokoju. Jin o mało nie zemdlał.
- Kookie! - wyjęczał chcąc jak najszybciej zainterweniować, jednak maknae odgrodził się rękoma.
- Nic mi nie jest. - wymamrotał z widoczną trudnością. - Przewróciłem się. Idę się umyć.
- Na pewno nikogo nie wołać..? Nie wyglądasz najlepiej..
- Hyung.
Zapadło wymowne milczenie, Jin był bardzo prosty do zmanipulowania i zastraszenia. Tak samo niekompletny jak cała reszta tej pokraczne formacji.
Wszedł pod prysznic, spłukując chłodną wodą cały brud i krew ze swojego ciała. Zamknął oczy, drżąc lekko.
Nie umiał.
Nic nie umiał.
Był porażką, niczym nie wyróżniał się w całym tym zalewie gówna.
Nie potrafił czuć. Im więcej ćwiczył, tym mniej emocji docierało od serca do mózgu. Przerażająca większość gubiła się gdzieś po drodze, znikając w labiryncie codziennych problemów. Nie potrafił kochać. Nie potrafił lubić. Nie potrafił szanować. Potrafił wyłącznie udawać.
I nienawidzić.
Zakręcił wodę, owijając się w ręcznik. Głowa pulsowała z niemiłosiernym bólem. Ale w końcu sobie zasłużył.
Na chwilę jednak zatrzymał się, jakby wyrwany z rzeczywistości, nasłuchując z uwagą. Wydało mu się, że zza ściany dobiega jakiś dziwny dźwięk. Po tej stronie była przecież sypialnia Jimina i V..
Podszedł do granicy przestrzenij życiowych, przylegając całą powierzchnią ucha i prawego policzka do zimnej płaszczyzny, opierając o nią także lewą dłoń.
Ktoś szlochał. Cichy jednak wysoki, rozjęczany głos. To nie mogła być barwa Taehyunga.
Jungkook był inteligentnym człowiekiem.
Nie pokocha go.
Nienawidzi.
Nienawidzi tak bardzo.
Tak cholernie nienawidzi samego siebie.
Spojrzał z pogardą na nienaturalnie skręcony nadgarstek.
Zmarszczył brwi.
Zacisnął pięść.
Coś przeszywająco chrupnęło.
Złość zagłuszyła ból.
...
Jak on cholernie, strasznie nienawidzi żyć.
Do przeczytania! - Gabe.
Nie no ja nie mogę DDD: Czy ja serio muszę tak wszystko przeżywać D: Dobra, nie wszystko, po prostu wszystko co napiszesz :I Ty sadysto, Ty! Tak jak po tamtym rozdziale byłam rozbita to po tym aż mną trzepie D:< Ja nie wiem czy to ze mną jest co nie tak, czy to Ty masz jakiś dar robienia z czytelnikiem tego co Ci się żywnie podoba... Chyba oba...Tak oba x'''') Boże... dlaczego Kookie jest taki nieczuły w(T^T)w. Niech on biegnie do biednego Jimina a nie.... ;-; A tak w ogóle to z każdym rozdziałem tego opowiadania coraz bardziej boję się i nie mogę się doczekać następnego *^* ;-; Jesteś genialny, ale to już wiesz <3
OdpowiedzUsuńJa i dar? Dunt think so X'D
OdpowiedzUsuńJikook jeszcze tu będzie, smutny, co prawda, ale temat wróci. Na chwilę przynajmniej ;;"
Dziękuję <3
Gab
Oczywiście musiałam się popłakać dzięki :"). No więc wspominałam Ci już wcześniej jak ta część opowiadania na mnie wpłynęła i, że uczucia jakie targają Kookim również są mi bliskie. Naprawdę tym podbiłeś me serduszko, ale to tez Ci juz mówiłam x"D I tak, masz pisać dalej oczywiście i mam nadzieje, że kiedys dasz mi pare dobrych rad co do tak dobrych opowoadań, które piszesz. Idę czytać kolejną część :* <3
OdpowiedzUsuńJejku. Czuję się zaszczycony, ale nie wiem czy jestem odpowiednio doświadczony, żeby dawać rady ;-; #suchpressure
UsuńMimo wszystko dziękuję, rob ju
Gabriel
Zacznę lubić jeździć autobusami. Zniszczyłeś mnie .
UsuńBiedny Kookie, matko ;_;
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba sposób, w jaki opisałeś jego odczucia.
Czuję, że będzie bardzo smutno T_T