wtorek, 13 października 2015

"Mgła" - Jinkook (OS)

Title: "Mgła"

Pairings: Jinkook (Kim Seokjin & Jungkook) + dwa inne w domyśle

Summary: Oki, więc zapoznajcie się ze zreuploadowanym fikiem, który w oryginalnej wersji był hołdem dla Navi i dziwności Siwona (don't ask pls), ale stwierdziłem, że potrzebuję coś takiego tylko z BTS. A więc jest reupload i niewielka beta. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Smacznego króliki.
(#smutty #brutal #niemoralne wzorce #wulgarny język #otp destroyer)



- Gdzie to cholerstwo kurwa jest? - wywrzeszczał szatyn, zakładając na ramiona ciemny, granatowy płaszcz.
- No ja go raczej nie brałem, sorki, mam swój.- prychnął w odpowiedzi młodszy, również zbierając się do wyjścia, przy okazji ze stołu porywając niewielkich rozmiarów, pomarańczowy notes z nabazgranym na okładce napisem "MONSTER".
- Niech to szlag.. - warknął towarzysz białowłosego, przeszukując kolejne sterty dokumentów i gazet.
- Jak nie ma, to wykreślisz później. - jego rozmówca beznamiętnie wzruszył ramionami, wiążąc wysokie, militarne buty.
- Łatwo Ci mówić. - prychnął głośno starszy, przeczesując palcami kasztanową grzywkę.
Po chwili obaj wyszli z niewielkiej plomby w typowo angielskim stylu, bez słowa rozchodząc się w dwóch kierunkach.
Brunet udał się w stronę centrum miasta, skręcając w pierwszą uliczkę w prawo za salonem fryzjerskim, a jego współlokator skierował się do parku.
Chmury przesłaniały listopadowe niebo, podczas gdy dwójka skośnookich mieszkańców tego niewielkiego miasteczka przemykała przezeń niepostrzeżenie.

~

Tego samego, mglistego ranka w zupełnie innej części tego miasta, na czwartym piętrze bloku przy jednej z głównych ulic, obudził się młody chłopak. Przetarł zalepione powieki i przeciągnął się długo.
- Jiminie... - mruknął nad uchem drugiego osobnika, który spał tuż obok niego.
Brunet jęknął niezadowolony i nakrył się kołdrą po sam czubek głowy.
Siedzący obok niego uśmiechnął się szeroko otaczając go ramionami i wtulając głowę w pościel otulającą jego chłopaka.
- Jimin wstawaj leniu, siostra Ci umrze jak nie wrócisz do domu i jej nie nakarmisz. - zaśmiał się chłopak, targając dłonią swe wiśniowo rude włosy.
Ten argument, mimo, że nie był jakoś wyjątkowo przekonujący w oczach odbiorcy, sprawił jednak, że Park nieco się rozbudził. Chociaż może to tylko głos jego kochania?
W każdym razie podniósł się ociężale i westchnął podczas przeciągania.
- Ciastek*... - warknął, chcąc zapewne sprawić wrażenie poirytowanego, jednak uśmiechnął się tylko i opuścił bezsilnie ramiona. - Chodź tu.
Umięśnione ręce ciemnowłosego otoczyły chłopaka siedzącego obok, ten wtulił się zadowolony. Za oknem zaczynał kropić deszcz.

- Do wieczora, hyung! - rudzielec pomachał za znikającą w słocie postacią w beżowym płaszczu.
- Ya, Kookie, do wieczora. - rzucił ten przez ramię, unosząc na chwilę dłoń, po czym wpychając ją szybko z powrotem w kieszeń płaszcza.
Stojący w progu chłopak oparł się o framugę z rozmarzonym wyrazem twarzy wpatrując się w osobę skąpaną w deszczu.

Po południu sam wyszedł na miasto, korzystając z chwilowej przerwy w deszczu, który planował najprawdopodobniej przeobrazić się w nocy w potężną ulewę.
Narzucił na siebie skórzaną kurtkę i opuścił blok, porywając jeszcze na wszelki wypadek małą, składaną parasolkę.
Przeszedł wzdłuż wschodniej ściany centrum miasta, przy której lokowało się jego miejsce zamieszkania i dalej, wkraczając na ścianę północną. Skierował się do swojej ulubionej piekarni, którą odwiedzał przy każdej nadarzającej się okazji.
- Dzień dobry! - wkroczył do wnętrza sklepu, co z resztą obwieścił przyjemny dźwięk dzwoneczka przy drzwiach.
- Dzień dobry, Jeongguk! - zadowolony sprzedawca podszedł do lady, racząc swojego klienta ciepłym uśmiechem. - Co podać?
Chłopak wyszedł z piekarni, ściskając w rękach czekoladowy przysmak, prosto z pieca, wciąż parujący.
Po rozpoczęciu jedzenia, przeszedł w jedną z węższych uliczek, która kierowała do starej siedziby miejscowego banku. Budynek był teraz wystawiony na sprzedaż.
Okolica przyciągała urokiem; przez połacie zawilgłej ziemi ciągnęły się alejki usiane kasztanami i bukami, które tego dnia sprawiały wrażenie jakby wyrastały prosto z mgły.
Chłopak dziarsko brnął przez stosy brązowych, mokrych liści spowijających dróżki przecinające las za starym budynkiem banku. Wypiek, który dzierżył w swych drobnych dłoniach, nie tracił ciepła, a tylko objętość, natomiast  czekolada, wypływająca z pomiędzy ciasta, zdobiła coraz gęściej kąciki ust i brodę rudzielca.

Szatyn w granatowym płaszczu, zatrzymał się przed piekarnią. Z uśmiechem wyminął ją, kierując się do starego budynku tutejszego banku.

Jungkook niespiesznie stawiał kroki, kierując się w okolice zakładu fryzjerskiego, spod którego miał tylko kawałek z powrotem do swego bloku.
Skończył konsumowanie przepysznej bułeczki w jednej z wąskich uliczek, doprowadzających do ulic równoległych do ścian centrum.
Szatyn szybkim, pewnym krokiem dobył czerwonowłosego chłopca.
- Jeongguk? - zapytał niskim głosem, który zdawał się zagęszczać otaczającą te dwie postaci mgłę.
- Ya, znamy się? 
Widać było na pierwszy rzut oka, że chłopiec o wiśniowych włosach, był sporo młodszy od swojego rozmówcy.
- Jeszcze nie. Chodź. - kasztanowłosy złapał dłoń chłopaka, niewiele mniejszą od własnej.
Dwie postaci przemierzały coraz mniejsze uliczki, nurkując w głębię miasteczka. Deszcz znów zaczynał padać.
- Może się gdzieś lepiej schować? - rzucił rudzielec, do mężczyzny ciągnącego go za sobą.
- Po co, to tylko deszcz. - w odpowiedzi jego nowy znajomy tylko wzruszył ramionami.
Kookie nie był w stanie jedną ręką rozłożyć parasola, więc mimowolnie pozwalał coraz liczniejszym kropelkom otulać swoją twarz.

Przyparty do ściany chłopak, starał się w jakiś bystry sposób wymknąć się napastnikowi, jednak siłą nie dorównywał mu nawet w marzeniach.
Szerokie ramiona otaczały czerwonowłosego, usta atakowały jego szyję, palce wędrowały pod czarną koszulą.
Granatowy płaszcz i skórzana kurtka spokojnie spoczęły na mokrym asfalcie.
Różowawe kosmyki przylegały do twarzy Kooka, strużki chłodnej wody wyznaczały trasy na ciepłej skórze chłopca.
Opierał się teraz o mur tylko plecami, szatyn uniósł go, wymuszając na Jeongu by oplótł szczupłymi nogami jego biodra. Chłopak, chcąc nie chcąc, musiał wykonywać jego polecenia, zdając sobie sprawę, że w przeciwnym wypadku może zostać potraktowany dużo gorzej.
Mężczyzna oblizywał zachłannie prawie każdą kroplę, która przyozdabiała nagie obojczyki rudzielca. Przyciskał go do ściany, napierając równocześnie na wrażliwe podbrzusze chłopaka, przez co ten wydawał z siebie przeróżne westchnienia.
- Krzycz... - wysapał do ucha chłopca o wiśniowych włosach, opartego łokciami o obdartą ścianę, z obcymi dłońmi przyduszonymi do otwartych ust.
Wkrótce też, rozległy się głośne okrzyki chłopca, zgodnie z rozkazem jego napastnika.
- Ji-imin!! - wrzasnął w końcu rudzielec, wijąc się na wszystkie strony, czując kumulujące się w jego wnętrzu podniecenie.
- Nie, nie... jak już się drzesz, to "Jin". - mężczyzna poruszał się w nim lubieżnie, w coraz zawrotniejszym tempie.
- J-jin... - wydusił z siebie chłopak, racząc spragnionego gwałciciela głośnym jęknięciem.
Pot mężczyzny mieszał się z chłodnym deszczem, który rozpadał się na dobre. Ciężkie oddechy dwóch osób, w nie uczęszczanej przez nikogo uliczce, milkły w szumie spadających kropel.
Dwa parujące ciała przylegające do siebie ściśle. Jedno w drugim. Brutalne, zrywne ruchy mężczyzny. Szarpiący się pod nim, młody chłopiec, stopniowo wydający z siebie coraz to bliższe ekstazy dźwięki.
Motyle w brzuchu, długo wyczekiwany moment; jeszcze nieco przezroczysta, lepka ciecz,  nieobficie znacząca mur. Rzęsisty deszcz, który w mgnieniu oka spłukuje ją ze ściany.

- Połknij.
Rudzielec trzymany z tyłu głowy za włosy, wykonał polecenie bez wyraźnych sprzeciwów.

Szatyn puścił go, by zaraz znów podnieść i rozkazać.

Seria mokrych pocałunków otulających szyję mężczyzny.

Język głęboko w buzi czerwonowłosego, palce pieszczące jego twarde z zimna sutki, dwa oddechy, łączące się w jeden.

Mgła, która spowiła mokrą od deszczu ziemię.

~

Szatyn otworzył drzwi mieszkania, w którym już przebywał właściciel notatnika podpisanego imieniem Monster.
- Znalazłem. - rzucił zadowolony blond włosy współlokator, machając przed sobą różowym notatnikiem, na którym wielkimi literami zapisane było "PRINCESS".
- Mała szmato, miałeś go cały czas. - warknął kasztanowłosy z mściwym uśmiechem na ciągle rozpalonych ustach.
- Wcale nie, był w łazience pod stertą brudnych ciuchów. - Nam wywrócił oczami, podając nowo przybyłemu jego własność.

"Jeon Jeongguk..." - myślał Jin, wykreślając jedno z wielu imion na swej liście. - "Wykreślony."

Namjoon otworzył własny notatnik, oglądając listę. Wziął w dłoń czarny długopis.

"Park Jimin..." - pomyślał w duchu. - "Wykreślony."




* W hołdzie dla fika, który ostatnio zniszczył mi życie i to mocno, a konkretniej dla jego cnej autorki - Reiczel, wiedz, że Cię uwielbiam. 

Do przeczytania! - Gabriel.





4 komentarze:

  1. Pierwsze słowa troszkę mnie zniechęciły, myślałam, że takie 'słownictwo' będzie się ciągnęło przez cały shot, ale jednak nie, bang!
    Trochę przeszkadzały mi chyba powtórzenia na początku, zwłaszcza z przezwiskami typu 'Rudzielec' albo czy coś.
    Ja również zaśmiałam się pod nosem, czytając: ' Jak już się drzesz, to Jin', mehehe.
    Gratuluję tego, że piszesz jako autor, nie autorka. Rozpisałam się...
    Jeśli masz fb, gdzieś cię na grupie pozdrowię za cenne rady, ale zrobię to też tu.
    Pozdrawiam, Roma 🚀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię tu gościć, ale zrobiłaś mi paskudną złośliwość, ha! Tak brać się za stare brudy, bestialstwo.. no ale przyjąć muszę na klatę, wyjścia nie ma. Wiem, że shot idealny nie jest, jednak postanowiłem znów go dodać, może też troszkę dla porównania..? Sam nie wiem. W każdym razie dziękuję za poświęcenie tu swojego czasu, polecam przeczytać coś ze świeżego repertuaru. <3

      All the love, Gabe

      Usuń