Tytuł: Like a Butterfly
Paringi: -brak-
Opis: O ile jeszcze dajecie radę i nie boicie się zmierzyć z kolejną mroczną i przykrą historią, zapraszam serdecznie na najdłuższy jak do tej pory rozdział o... V! (Hopin' 4 Reiczel to come here eventually ;w;)
Witam ponownie, z poszanowaniem nie mniejszym niż do tej pory. Jak się państwo bawią? Dla nas jest bowiem zaszczytem, gościć tak honorowe i szanowane persony w gronie czytelników naszych opowieści.
Bardzo miło mi państwa widzieć, mam też szczerą nadzieję, iż zobaczymy się przy następnej okazji.
Bez dłuższych wstępów więc, zapraszam - przed państwem historia wokalisty, człowieka pełnego pozytywnej energii i przyjaznego nastawienia, proszę powitać go gromkimi oklaskami, oto Kim Taehyung!
- Taehyuuungiee.. - usłyszał jak każdego poranka, tuż nad swoim uchem.
Głos zza sennej bariery brzmiał zupełnie jak mruczenie małego kotka. V bardzo lubił kotki.
Przystroił się w rozmarzony uśmiech, obrócil na drugi bok i wtulił policzek w podiszkę. Był dobrym chłopcem, nie można było na niego narzekać. Można by go zdefiniować, jak kiedyś stwierdziła jedna z Army na spotkaniu fanowskim - "radość i dobry uczynek". Tak faktycznie było, stał się swego rodzaju głupiutkim promyczkiem szczęścia dla BTS.
Jedynym problemem był sen; wybudzenie Tae graniczyło niekiedy z cudem. Tylko ktoś tak zaprawiony w boju jak Jimin hyung, mógł dać sobie radę.
- V. - nad uchem rozbrzmiał stanowczy, groźny ton.
Młodszy przetarł powieki i krzywiąc się brzydko, przeciągnął się leniwie.
- Yaa.. hyuuung... jeszcze niee.. - zaintonował chłopak swoim niskim, barwnym głosem.
Przyjemnie było go słuchać, to fakt. Sam czasem zazdrościł reszcie zespołu możliwości do słuchania jego głosu. W głowie nie brzmiał on bowiem jakoś nazbyt wyjątkowo, a na pewno nie aż tak, jak wychwalali przyjaciele.
- TaeTae.. nie mamy czasu, jak chcesz coś zjeść przed próbą, to musisz wstać. A obaj dobrze wiemy, że chcesz. - Jimin zamruczał nieco sugestywnym głosem, na co V przeszedł dreszcz. Po kilku sekundach obu chłopców mogło bez trudu usłyszeć głośne burczenie w brzuchu należącym do rudzielca. Taehyung skrzywił się i odkrył ciało spod kołdry z bardzo niepocieszonym wyrazem twarzy.
- I jeszcze raz, V skacz wyżej! - komentował choreograf, podczas popołudniowej próby. Wszyscy byli już doszczętnie zmordowani, V czuł jakby siła w zupełności opuściła mięśnie jego nóg, mokra grzywka ospale podskakiwała do rytmu. Bardzo lubił tańczyć, sprawiało mu to dużo zabawy. Ale zdecydowanie dużo bardziej lubił śpiewać, było to mniej męczące. Na próbach ćwiczyli praktycznie do upadłego, Tae po zakończeniu tych zajęć czuł się kompletnie wyprany z jakiejkolwiek energii do życia. Szedł więc spać, co nie dziwiło już nikogo; każdy członek - tak ekipy jak i samych BTS - wiedział dobrze, jak profesjonalnym śpiochem był V. W rzeczy wprawił się prawie tak doskonale jak w śpiewaniu.
No, ale prawie.
Dzisiaj jednak, los postanowił odebrać Tae cenne godziny, które mógł przeznaczyć na sen słodki jak on sam; menago obwieścił sekcji wokalnej, na którą składał się Jimin hyung, Jungkook i właśnie V, że załatwił im ćwiczenia wokalne przez kolejne dwie godziny. Rudzielec, jeszcze sapiąc i postękując z racji dopiero co zakończonej próby tanecznej, westchnął głęboko, załamując ręce nad fantastycznymi pomysłami ich menadżera.
Na prawdę uwielbiał spędzać czas z gronem przyjaciół, był bardzo towarzyską personą. Przy tym szczery co do odczuć względem całego swojego życia, kogo lubił, kogo nie, kariery jaką obdarował go los; mógł z lekkim sercem przyznać przed samym sobą, że absolutnie niczego nie żałował.
Na prawdę uwielbiał spędzać czas z gronem przyjaciół, był bardzo towarzyską personą. Przy tym szczery co do odczuć względem całego swojego życia, kogo lubił, kogo nie, kariery jaką obdarował go los; mógł z lekkim sercem przyznać przed samym sobą, że absolutnie niczego nie żałował.
Gardło już bolało. Czerwone od wysiłki policzki pulsowały bezlitośnie piekąc rudego chłopca.
- Szerzej, możesz to zrobić, otwórz jeszcze trochę bardziej. - słyszał znad siebie ostre komendy, czując jak łzy napływają mu do oczu.
- Jeszcze.. sięgnij głębiej.. - ktoś pełnym wsparcia szeptem motywował chłopaka, by nie przestawał.
Tae już o mało co nie krztusił się własną śliną, taka kompromitacja, jeszcze na oczach nauczyciela i przyjaciół..
- TAK! - rozległ się w końcu triumfalny okrzyk profesora śpiewu. - Dotarłeś tam, jakoś dobrnąłeś, V! Sięgnąłeś tego dźwięku, udało Ci się, brawo.
Wszyscy trzej obserwatorzy zaklaskali z podziwem, a V wreszcie przełknął gęstą ślinę, łapiąc się za nadwyrężone gardło.
Wszyscy trzej obserwatorzy zaklaskali z podziwem, a V wreszcie przełknął gęstą ślinę, łapiąc się za nadwyrężone gardło.
- Yaa.. najniższy dźwięk w moim życiu. - zachrypiał cicho, kręcąc z dumą głową, po czym wyszczerzył radośnie ząbki, szybko pakując notatki do torby.
- Do widzenia profesorze! - rzucili we trójkę, niemal w tym samym momencie, wybiegając z sali i pędząc do swoich pokoi. V nie mógł się już doczekać swojego ciepłego, miękkiego łóżka i odpoczynku po tak aktywnie sycącym dniu.
Czysty, pachnący rudzielec ułożył się wygodnie, narzucając na siebie puchową kołdrę. Uśmiechnął się na samą wizję niedalekiej przyszłości, poprawiając swoją pozycję, aż osiągnął stan idealny.
- Dobranoc, hyung. - mruknął ciągle nieco zachrypniętym głosem, nawet nie wyczekując odpowiedzi, a momentalnie zawierając powieki.
- Śpij spokojnie, Tae... - odparł Jimin, a w jego głosie wybrzmiało coś na kształt niepokoju, czy...
ROZDZIERA. SKÓRĘ.
... zmartwienia.
W końcu co noc nie mógł spać. Ale Tae wcale o tym nie wiedział.
Nie wiedział, że przez sen krzyczał imiona, krzyczał straszne rzeczy, takie, które sprawiały, że Jimin drżał jak z zimna z szeroko otwartymi oczami.
To zdecydowanie się nasilało, kiedyś zdarzało się raz na jakiś czas; V mruczał coś niewyraźnie, przekręcał się na drugi bok i spał dalej. Jednak od kilku tygodni, zdarzało się, że nawet płakał przez sen; rzewnie, skruszony, przepraszał kogoś, pełnym rozpaczy i rozżalenia głosem.
Jimin powoli nie wytrzymywał napięcia, ale też potrzeby odkrycia jaką tajemnicę nosi w sobie ten śmieszny, mały chłopiec.
Otworzył oczy, był w swoim dawnym pokoju. Bał się tego miejsca, chciał wrócić do dormu, ale nie mógł. Zewnętrzna siła pchnęła go w zawrotnym tempie przez wszystkie pokoje, przed oczami pojawiały się rozmyte twarze, pełne wyrzutów, obelg w jego kierunku.
"Bezczelny gnojek!"
"Psychopata!"
"Zawszona bestia!"
"Skaza na honorze!"
"Brudny!"
"Niegodny!"
Chciał przycisnąć dłonie do uszu, odciąć się od tego wszystkiego. Ale podniósłszy ręce, miast białej skóry, zobaczył ciemne, prawie czarne bordo...
"MORDERCA!!" - rozdarł się skrzekliwym, paskudnym wrzaskiem głos w jego głowie.
Chciał przeczyć, nie, to nie on, to nie jego wina, to tak wyszło, przepraszam, przepraszam..
"Mordercamordercamordercamordercamordercamorderca"
Czuł ból.
Nie wiedział, której części ciała.
Bolało go wszystko, co mógł poczuć.
Otworzył oczy i był w kompletnej pustce, czerń wlewała mu się do nosa i rozchylonych ust. Naprzeciw niego, w odległości kilku kroków, ktoś włączył światło. Blask nakierowany był na coś, co przypominało podłużny kopiec szarych szmat. Mimowolnie podszedł bliżej - z każdym krokiem serce próbowało wyskoczyć mu przez gardło.
Wiedział.
Wiedział co zobaczy.
Nie był w stanie zawrócić.
Gdy zakończył podróż, pochylił się nad szarym zawiniątkiem, drżącą ręką odsunął wierzchnią warstwę materiału.
- TAEHYUNG! Jestem tuu! Martwy! Zabiłeś mnie, zabiłeś mnie, zabiłeś mnie, zabiłeś, zabiłeś, zabiłeeeś! - męska, wykrzywiona twarz krzyczała z wściekłością prosto w Tae, który odskoczył momentalnie, jak poparzony. Czuj odór truchła, widział wyraźnie zaropiałe, ślepe oczy. Usta, roztaczające śmiertelne choroby, pleśń pokrywająca policzki, robaki zjadające język zmarłego.
Znów spojrzał na dłonie - sine, chude, ale...co to..
Krzyknął, strącając z rąk stado pająków, karaluchów i larw.
Spadały jęcząc głośno, rozsypały się wokół chłopca, próbowały znów na niego wchodzić.
W akcie desperacji zaczął uderzać w owady otwartymi dłońmi, śliska, rozlana tkanka wkrótce pokryła jego kończyny, uderzał bez litości, szybko niczym cień, zabijał jednego robaka po drugim.
W akcie desperacji zaczął uderzać w owady otwartymi dłońmi, śliska, rozlana tkanka wkrótce pokryła jego kończyny, uderzał bez litości, szybko niczym cień, zabijał jednego robaka po drugim.
Zabijał. Zabijał, zabijał, zabijał...
- AAAAA!! - wybudził go przeraźliwy, kobiecy krzyk.
Momentalnie odskoczył od dziewczęcia, rozglądając się w panice, próbując ustalić co się stało i gdzie jest. Ślepa uliczka, wokół rozrzucone kosze na śmieci, wszędzie ciemno.. noc.
Momentalnie odskoczył od dziewczęcia, rozglądając się w panice, próbując ustalić co się stało i gdzie jest. Ślepa uliczka, wokół rozrzucone kosze na śmieci, wszędzie ciemno.. noc.
Co on robił w nocy poza dormem?
Przestraszył się tym bardziej, widząc dziewczynę; z jej klatki piersiowej broczyły niebotyczne ilości krwi, kilka, może kilkanaście precyzyjnych dziur uniemożliwiało oddychanie, dławiła się, z ust wypluwając głęboką czerwień. Oczy uciekły gdzieś do góry, widać było tylko białka. Taehyung drżąc z przerażenia stał się świadkiem odejścia kobiety; kiedy konwulsje ustały a oddech się urwał.
W oczach miał łzy.
Co.tu.się.stało.
...
Dopiero po chwili poczuł, że trzyma coś w ręku, zaciskając na przedmiocie palce do białości.
...
Dopiero po chwili poczuł, że trzyma coś w ręku, zaciskając na przedmiocie palce do białości.
Sztywny, z szeroko otwartymi oczami, powoli opuścił wzrok.
Jak poparzony otworzył dłoń, łzy pociekły niepowstrzymywanymi kaskadami.
Nóż opadł ze stalowym brzękiem.
Policja odnalazła dwa ciała z samego rana, jakiś bezdomny wybiegł ze swojego "miejsca zamieszkania" krzycząc na cały głos, że dwa trupy leżą pod ścianą.
W prawdzie trup był jeden, choć i drugiemu ciału życia zostało niewiele.
Wiadomości lokalne i ogólnokrajowe podały informację o koreańskim idolu popowym z cieszącej się wyjątkową sławą grupy BTS, będącym ofiarą napaści. Policja przyjęła następującą wersję wydarzeń:
W prawdzie trup był jeden, choć i drugiemu ciału życia zostało niewiele.
Wiadomości lokalne i ogólnokrajowe podały informację o koreańskim idolu popowym z cieszącej się wyjątkową sławą grupy BTS, będącym ofiarą napaści. Policja przyjęła następującą wersję wydarzeń:
1. Para lub dwójka przyjaciół - K.Taehyung oraz L.Hyoyeon udali się na nocny spacer.
2. Zbrodniarz zaatakował w ślepej uliczce.
3. Dziewczyna zamordowana.
4. Chłopak ucierpiał częściowo. W złym stanie. Odwieziony do szpitala. Pod nadzorem lekarskim.
5. Morderca uciekł z miejsca zbrodni. Pozostawiono narzędzie*, którym dokonał się czyn karalny.
*(komentarz świadka) "Narzędziem zbrodni był nóż kuchenny."
Do przeczytania! - Gabe
Japierdziele..., aż mnie od laptopa odsunęło ;-; Zaczyna się tak prosto, zwyczajnie... Chyba powinnam się już przyzwyczaić, że w tym opowiadaniu nic nie będzie takie jakie się zdaje ;-; V jest uroczy i pracowity jak zwykle, spędza dni na treningach, rozmawia z kolegami z zespołu, no może trochę za dużo śpi ale zdarza się, nie? I wtedy jakby ktoś dał mi z liścia!!! Po prostu szok i niedowierzanie!!! To wszytko jest jak zły sen, sen który zaczyna się mieszać z rzeczywistością... W pewnym momencie człowiek zaczyna krzyczeć do V żeby się obudził... a potem zdaje sobie sprawę że lepiej gdyby się nigdy nie obudził DDD: Jednym słowem ---> MASAKRA. To opowiadanie mi jeszcze bardziej niszczy psychike :''''') Ale kocham je <3 Nawet bardziej od spania <3
OdpowiedzUsuńP.S.: "jak kiedyś stwierdziła jedna z Army na spotkaniu fanowskim - "radość i dobry uczynek"" <------- Kocham Cię :'''''') <3 !!!!
UsuńCieszę się, że moje moce perswazyjne działają jak trzeba C: musiałem Ci jakoś podziękować za całe to wsparcie króliku ;ww;
UsuńGabi
Własnie pomyslałam to co Izumi na początku "Japierdziele" x"D. Ty bezlitosny, kochany człowieku! Jak żeś mógł Tae takie rzeczy wymyslec?! Aleś dowalil :"") Kiedyś miałam taki sam sen, o pająkach, które mnie obłażą...(czyli dzisiaj nie zasnę). Genialne to, serio mowię. Podoba mi sie i już sie boje następnego ;;. To lecę dalej czytać! *^*
OdpowiedzUsuńLow ju bae <3
UsuńO nie, co ten Tae znowu narobił ;_; Lecę czytać następny rozdział, bo umieram z ciekawości ♥
OdpowiedzUsuń